Syriusz
pośpiesznie zszedł do brata, zastanawiając się, co mogło być aż
tak naglące, że Regulus pofatygował się do wieży Gryffindoru. W
ostatnich listach matka próbowała wymóc na starszym synu ugodę.
Starała się przekonać Syriusza, apelując do jego dumy, obiecując,
że pozwoli mu latem na widywanie się z szemranymi przyjaciółmi, a
nawet zwiększy mu kieszonkowe. Jedyny haczyk stanowiło zawarcie
znajomości z poplecznikami Lorda Voldemorta i utrzymywanie bliskich
kontaktów ze Ślizgonami. Syriusz nie miał zamiaru przystawać na
ten warunek, uparł się, że matka nie będzie wybierać mu
znajomych, a ludzie, popierający tego całego lorda, nie wydawali
się warci poznania. Taka odpowiedź tylko rozsierdziła Walburgę,
która zwymyślała syna w liście i wezwała go do opamiętania.
Syriusz konsekwentnie palił kolejne pisma od matki, nawet do nich
nie zaglądając. Przybycie Regulusa oznaczało, że wydarzyło się
coś poważnego, co zaniepokoiło Syriusza.
–
Cześć – przywitał się z Regulusem.
–
Długo kazałeś na siebie czekać – wypomniał mu brat.
Syriusz
zauważył ze zdziwieniem, że Regulus przestępował z nogi na nogę
i trzymał dłonie głęboko w kieszeniach. Zastanawiał się, co
mogło mieć miejsce, że zazwyczaj spokojny i pewny siebie Reg nagle
stracił całe swoje opanowanie.
–
Stało się coś? – zapytał Syriusz, przypatrując mu się.
–
Możemy pogadać w jakimś bezpieczniejszym miejscu?
–
Jasne – odparł Syriusz i skierował się wzdłuż korytarza. –
Ale trochę mnie przerażasz, Reg.
Stanęli
przed portretem młodej czarownicy z charakterystycznym ogromnym
kapeluszem w kwiaty. Syriusz stuknął różdżką w ramę portretu,
a przejście otworzyło się z ledwie słyszalnym skrzypnięciem,
ukazując niewielki pokoik, w którym znalazł się jedynie okrągły
stolik i cztery krzesła. Syriusz przysiadł przy najbliższym,
czekając, aż Regulus zajmie swoje miejsce. Na moment zapadła
cisza, dopiero po chwili Regulus odezwał się:
–
Matka jest na ciebie wściekła, chce, żebym zajął twoje miejsce.
–
I to jest takie straszne? – zainteresował się Syriusz z kpiną w
głosie, dziwiła go dziwna skrucha w tonie brata sugerująca, jakby
czegoś żałował.
–
Nie rozumiesz. Powiedziała, że tylko na jakiś czas zostałbym
dziedzicem.
–
Jak to na jakiś czas?
–
Ona chce… tym razem babcia i tata chyba nic nie zrobią – Regulus
ostatnie słowa wyszeptał tak cicho, że Syriusz nie usłyszał,
więc dopytał:
–
Co matka znów wymyśliła?
–
Powiedziała, że w następnym roku wyśle cię do innej szkoły, że
nie interesuje jej tradycja ani twoje zdanie na ten temat. Nie możesz
zrobić tego, o co cię prosi? Częściej byśmy się widywali, to
chyba nie jest takie straszne, prawda?
Syriusz
poczuł, jak krew napływa mu do głowy, jak szybko krąży w żyłach,
jak ogarnia go obezwładniające uczucie zaszczucia. Nigdy wcześniej
nie brał na poważnie gróźb matki – zawsze uważał, że nigdy
nie posunęłaby się do wysłania go do Durmstrangu. Sam pomysł
wydawał się szalenie abstrakcyjny, nieprawdopodobny, wręcz
niedorzeczny. Odcięcie od Hogwartu i wysłanie gdzieś, gdzie nikogo
nie będzie znał, gdzie nie będzie miał możliwości kontaktowania
się z przyjaciółmi, z Regiem przeraziło Blacka. Syriusz mógłby
się zgodzić na warunki matki, mógłby udawać, że uczęszcza na
spotkania klubu Ślimaka, widuje się ze znajomymi Regulusa, obraca
się wśród wspierających tego całego lorda, ale za bardzo obawiał
się, że jest za słaby. Nie miał dość zaufania do siebie,
martwił się, że przesiąknie ich poglądami i pewnego dnia zbudzi
się jako ktoś zupełnie inny. Nie chciał też porzucać Hogwartu i
szybko doszedł do wniosku, że zostało mu tylko jedno wyjście,
choć wciąż obawiał się go użyć.
Matka
nie pozwoliłaby mi się widzieć z Regiem, pomyślał. Poza
tym, on nigdy by mi nie wybaczył, że go zostawiłem. Powinienem być
dla niego przykładem, jestem jego starszym bratem i co się stanie,
gdy zostanie z nimi sam?
I
pomimo wszystkiego odpowiedział:
–
Nie, Reg. Wybacz, ale nie mogę się zgodzić, nie teraz. I ty też
nie powinieneś.
–
Dlaczego to robisz? – zapytał z wyrzutem Regulus. – Dlaczego z
takim uporem odsuwasz się od nas? Zupełnie jakbyś uważał, że
jesteśmy źli, jakbyś nie chciał stać się takim jak rodzice, jak
mama. Ale jedyne, co ciągle robisz, to buntujesz się, stroisz fochy
i nigdy nie masz dla mnie czasu. Nie odpisujesz mamie na listy, a ona
się o ciebie martwi, wiesz?
–
To wszystko, co nam wpajają od urodzenia, to brednie. Wcale nie
jesteśmy lepsi i nie mamy więcej praw. Nie mam zamiaru wyrosnąć
na zgorzkniałego arystokratę, który sztywno trzyma się
przestarzałych regułek. Chcę przeżyć swoje życie wedle mojego
widzimisię, a matka nie ma prawa wymagać, żebym został tym, kim
ona chce, żebym był.
–
Ciągle tylko ty i ty. Chyba zapomniałeś, że nie jesteś sam, że
jest ktoś oprócz twoich kolegów. Masz rodzinę, która się o
ciebie troszczy.
–
Czasami wolałbym, żeby tej troski było mniej – burknął Syriusz
i skierował się do wyjścia, uznając rozmowę za zakończoną.
–
Wolę, żebyś tam pojechał, bo wtedy może odzyskam brata –
zastrzegł twardo Regulus. – Tym razem nie stanę po twojej
stronie.
–
Więc nie powinieneś mnie ostrzegać – powiedział Syriusz na
odchodne i opuścił pokoik.
Groźba Regulusa zirytowała go i, choć starał się stłumić
gniew, wciąż był słyszalny w tonie jego głosu. Syriusz nie
znosił, gdy próbowano cokolwiek na nim wymusić. Ledwie ostatnie
nieopatrznie mu się wypsnęły, chciał je cofnąć, jednak
wiedział, że nie może tego zrobić, więc postanowił iść w
zaparte.
~*~
Początek
marca okazał się równie śnieżny i nieprzyjemny co luty, jednak
Huncwoci z wyczekiwaniem wypatrywali zbliżającego się wypadu do
Hogsmeade. Większość zapasów znajdowała się na wyczerpaniu, bo
przez ostatnie zmagania z animagią nie mieli specjalnej ochoty
targać pełnych toreb łajnobomb i innych interesujących ich
pomocy. W dodatku od incydentu z przemianą Petera ich zapał nieco
przygasł, a obawy stały się znacznie realniejsze, gdy już
zobaczyli, jak niewiele dzieli ich od tragedii. Poświęcili wiele
czasu na rozmowy o tym, co się stało, próbując dojść do
przyczyn takiego obrotu spraw, aby już więcej się nie powtórzył.
Siedząc
w Trzech Miotłach i popijając kremowe piwo, wreszcie mogli się
rozluźnić – zapomnieć o animagii, dręczących nauką
nauczycielach oraz problemach, które pozostawili za sobą w zamku.
Przynajmniej o większości, bo jeden z nich siedział kilka stolików
dalej i wpatrywał się w nich przenikliwym wzrokiem znad
przetłuszczonej czupryny czarnych włosów.
Severus
Snape stał się znacznie bardziej irytujący, odkąd Huncwoci
ograniczyli płatanie figli i zaczęli spóźniać się na lekcje.
Nagle jego uwaga i podejrzliwość jeszcze mocniej przybrały na
sile, zupełnie jakby obrał ich sobie za cel. Syriusz nie rozumiał,
skąd w nim taka zawziętość, czemu nie da im spokoju i nie zacznie
się wreszcie cieszyć, że wreszcie nieco mu odpuszczono. Snape, gdy
tylko któryś z Huncwotów znalazł się w zasięgu jego wzroku lub
słuchu, natychmiast skupiał się na nich, starając się wyłowić
powód ich coraz częstszych zniknięć. Był uparty, a pewnego dnia
Syriusz słyszał, jak Snape pytał Evans, czy nie zauważyła czegoś
podejrzanego w wieży Gryffindoru. Wtedy Black wykpił Snape’a,
jednak sytuacja naprawdę go zaniepokoiła, bo świadczyła tylko o
tym, jak bardzo musieli uważać, żeby nic się nie wydało. Syriusz
nie znosił ukrywania się, a traktowanie Snape’a jak realne
zagrożenie dla ich planów uwłaczało jego godności, więc tylko
zaciskał zęby, licząc, że wreszcie da sobie spokój i zajmie się
swoimi ślizgońskimi sprawami. Niestety Syriusz Black się
przeliczył.
–
Znów się na nas gapi – mruknął Peter, niezręcznie wiercąc się
na stołku. – Myślicie, że coś podejrzewa?
–
On? – zaśmiał się James, odchylając się na krześle. –
Prędzej uwierzę, że ten stolik zaraz wstanie i zacznie śpiewać.
–
Nigdy nie wiadomo. Zawsze można go zaczarować – uśmiechnął się
prowokująco Remus.
–
Lunatyku, co ci się tak zebrało na żarty?
Remus
skrzywił się. Nie przywykł jeszcze do pseudonimów i wciąż
obawiał się, że przez nie ktoś mógłby domyślić się istoty
jego drugiej natury.
–
Powinniśmy coś z nim zrobić – mruknął Syriusz i pociągnął
większy łyk kremowego. – Ostatnio nieustannie za nami łazi. Nie
podoba mi się, że ktoś taki narusza moją przestrzeń osobistą.
–
Więc my też powinniśmy wystąpić o pozwolenie o „naruszanie
twojej przestrzeni osobistej”, proszę pana? – przedrzeźnił
Syriusza James.
–
No, tylko nie zapomnijcie wypłacić mi odszkodowań.
–
Chyba coś ci się poprzestawiało w główce, Gwiazdko.
–
James, bo jak cię zaraz zagwiazdkuję…
–
Wychodzi – powiedział Peter, a uwaga Huncwotów od razu skupiła
się na Snape’ie.
James
i Syriusz zgodnie wstali, przeciskając się między stolikami w
kierunku wyjścia, a Peter i Remus podążyli za nimi. Na głównej
ulicy nie kręciło się zbyt wielu ludzi – ze względu na
niespecjalnie przychylną aurę większość wolała okupować
kawiarnie i puby – więc wypatrzenie Snape’a nie stanowiło
problemu. Severus szedł w stronę bocznej uliczki, a wraz z nim szły
cztery osoby. Nawet z tej odległości Syriusz mógł rozpoznać
znajomą sylwetkę Regulusa.
Co
ty wyprawiasz, braciszku?, przemknęło mu przez myśl.
James
pociągnął Syriusza za jeden z pobliskich budynków, a gdy reszta
Huncwotów do nich dołączyła, wyciągnął z torby
pelerynę-niewidkę i zarzucił na wszystkich. Skrzywił się,
zauważając cztery pary stóp wystające spod materiału. Remus
odsunął się od przyjaciół, ponownie stając się widocznym.
–
Idźcie we trzech, później powiecie mi, co oni knują. Tylko
uważajcie na ślady, poczekam na was w Trzech Miotłach.
James,
Syriusz i Peter kuląc się oraz ściskając w niewygodnej pozycji
podążali za Snape’em i jego towarzyszami. Gdy podeszli bliżej,
dostrzegli, że wśród grupki znajdowała się jedna kobieta. Szła
nieco przed towarzyszami, prowadząc ich w sobie znane miejsce; była
znacznie wyższa od uczniów, przez co Syriusz sądził, że to
dorosła czarownica. Obok Regulusa szło dwóch podobnych wzrostem
chłopaków, a gdy jeden odwrócił się podejrzliwie, Syriusz
rozpoznał w nim Avery’ego. Avery zatrzymał się na chwilę,
rozglądając się uważnie.
–
Co jest, Sarin? – zainteresował się drugi chłopak, który
wyglądał identycznie jak Avery.
–
Wydawało mi się, że coś słyszałem – oparł Sarin, wciąż
nasłuchując.
Huncwoci
trwali w bezruchu, obawiając się, że Avery dostrzeże zagłębienie
w śniegu, gdzie stanęli. Przez kilka długich chwil Sarin Avery
przypatrywał się okolicy, jednak w końcu jego brat bliźniak
zirytował się i ponaglił go. Wreszcie Sarin ruszył naprzód, choć
nie wyglądał na zbyt zadowolonego, a jego pozostali znajomi również
zaczęli uważniej lustrować otaczające ich tereny.
Gdy
grupa przystanęła, Syriusz wreszcie dostrzegł twarz kobiety. Blada
cera kontrastowała z ciemnymi, głęboko osadzonymi oczami, które
wzbudzały bliżej nieokreślony lęk. Przez prawe oko i policzek
ciągnęła się paskudna blizna o nierównych brzegach. Syriusz
wzdrygnął się, gdy spoczął na nim niepokojący wzrok kobiety.
Wydawało mu się, że kiedyś widział zdjęcie kogoś podobnego do
niej, jednak nie potrafił sobie przypomnieć, o kogo mogło chodzić.
–
Daleko jeszcze? – padło pytanie ze strony któregoś z chłopaków.
– Powinniśmy się spotkać w wiosce, mieszkańcy przyjęliby go z
radością.
–
Przymknij się, Samon.
–
Spokojnie, Sarin – upomniała go kobieta. – Chyba powinnam
jednego z was zostawić w zamku, razem jesteście nieznośni.
–
Trzeba było tak zrobić – burknął Sarin Avery.
–
Nieważne, jesteśmy na miejscu.
Kobieta
zatrzymała się na niewielkiej polance otoczonej przez drzewa. Wokół
zalegała gruba warstwa śniegu i nigdzie w zasięgu wzroku nie
znajdowała się żadna żywa dusza. Miejsce wydawało się zupełnie
opuszczone i nienadające się do jakichkolwiek spotkań, a mimo to
kobieta z blizną wyglądała na pewną swego.
–
Sarin, Severus chwyćcie mnie mocno – powiedziała. – Wypatrujcie
naszego powrotu – rzuciła do pozostałych.
Po
tych słowach kobieta, Sarin Avery i Snape zniknęli z cichym
pstryknięciem. Regulus stał wyprostowany jak struna, uparcie
unikając wzroku Samona; wydawał się spięty, może nawet
wystraszony, jednak Syriusz nie mógł ocenić z tej odległości, a
nie ważył się podejść bliżej. Na polance zapanowała cisza.
Wreszcie
Huncwotom dało się we znaki zimno i postanowili się wycofać.
Ostrożnie stąpając po własnych śladach, odwrócili się od
Ślizgonów, kierując się do wioski. Gdy znaleźli się w Trzech
Miotłach, opowiedzieli Remusowi spotkaniu na odludnej polance pod
Hogsmeade. Wszyscy byli wyraźnie zaniepokojeni tym, co grupka
Ślizgonów mogła robić z nieznaną, podejrzaną kobietą tuż pod
Hogsmeade.
~*~
Po
tym jak Huncwoci przegadali całą niedzielną noc, Syriusz nie miał
najmniejszej ochoty iść na mugoloznawstwo. Żaden z pozostałych
Huncwotów nie chodził na te zajęcia, a wstawanie o tak potwornych
godzinach wydawało mu się największą torturą. Gdy tylko
zadzwonił budzik, Syriusz wyłączył go, postanawiając dać sobie
jeszcze kilka minut, jednak kilka minut przerodziło się w niemal
godzinę. Syriusz wpadł do sali mugoloznawstwa z przewieszonym na
szyi krawatem i założoną tył na przód szatą, dysząc ciężko
od szaleńczego biegu po korytarzach.
–
Prze… przepraszam za s-spóźnienie – wydyszał, garbiąc się i
opierając dłońmi o kolana, żeby złapać oddech.
Hurkley
Nott wzniósł oczy ku zegarowi, popatrzył ponownie na ucznia i
uśmiechnął się z niedowierzaniem.
–
Mogłeś zostać w łóżku, za pięć minut lekcja się skończy.
–
Co? – mruknął Syriusz, patrząc na niewłaściwie założoną
szatę i mnąc ją ze wściekłością.
–
Ano masz szlaban za opuszczenie zajęć.
–
Przecież zdążyłem! – jęknął z pretensją.
–
Oczekuję cię we środę o siedemnastej w moim gabinecie.
–
Ale…
Nott
nie chciał słuchać dalszych wyjaśnień, a wkrótce lekcja
faktycznie dobiegła końca i wszystkie tłumaczenia zdały się na
nic. Syriusz fuknął wściekły i wrócił do dormitorium, żeby
doprowadzić się do porządku.
Przed
transmutacją Syriusz mógł wyżalić się przyjaciołom. Co prawda
Nott miał wszelkie prawo, żeby ukarać Blacka, jednak zazwyczaj
kończyło się tylko na upomnieniu i dodatkowej pracy, co Syriusz
przyjmował z umiarkowanym zadowoleniem. Syriusz Black lubił
mugoloznawstwo, a ponieważ Nott zawsze pozwalał mu wybierać temat
dodatkowej pracy, nigdy nie odczuwał kary zbyt mocno jak zdarzało
się w przypadku jakiegokolwiek innego przedmiotu. W dodatku szlabany
u Notta były prawdziwą rzadkością, co tym bardziej zbiło
Syriusza z pantałyku.
–
Tak jakby ci się należało – mruknął James, opierając się o
ścianę i ziewając.
–
Nawet jeśli mówimy o Nottcie, a on daje szlabany tylko wtedy, kiedy
musi – odburknął Black. – Poza tym to też twoja wina, bo przez
ciebie zarwałem noc.
–
Jasne, szukaj winnych. – James ponownie ziewnął i poprawił
zsuwające się z nosa okulary.
–
Czytaliście Proroka? – zapytał Remus, nie patrząc na nich.
–
Och – mruknął cicho Peter, krzywiąc się.
–
Przecież nas znasz, Luniu – stwierdził Syriusz.
–
A co jest? – zainteresował się James między kolejnymi
ziewnięciami.
–
Wznowili śledztwo – powiedział Remus, nie zwracając uwagi na to,
jak określił go Syriusz. – Jeszcze zanim poszliśmy do Hogwartu,
głośno było o zabójstwie pewnego maga. Pamiętacie? – Syriusz i
James pokręcili głowami. – Nazywał się Galen Realgar i mówili,
że może zostać kimś na miarę Dumbledore’a, lecz został
zamordowany razem z ojcem oraz narzeczoną. Paskudna sprawa, a nigdy
nie podano do publicznej informacji, kto za to odpowiada ani jakie
były przyczyny. Sprawę utajniono, ale w dzisiejszym wydaniu Proroka
napisali, że znalazły się nowe dowody.
–
I jaki to ma związek z Nottem? – zapytał Syriusz, przestępując
z nogi na nogę.
–
Znał go, byli w Hogwarcie w tym samym czasie.
–
Pleciesz, Remus – jęknął James. – Albo próbujesz nas
przestraszyć i prawie ci się udało. Przecież nie musieli się
znać, my nie znamy wszystkich na roku, a co dopiero na pozostałych
rocznikach.
–
Ty nie znasz – westchnął Remus, wywracając oczami. – Masz
straszną pamięć do twarzy.
–
Muszę mu przyznać rację, Jim – uśmiechnął się Syriusz,
klepiąc Pottera po plecach. – No, chodźcie już, McGonagall już
przyszła.
~*~
W
środowe popołudnie Syriusz zameldował się w gabinecie Notta.
Zapukał jak zawsze, słysząc zduszoną przed drzwi odpowiedź,
wszedł do środka. Wewnątrz panował większy niż zwykle bałagan,
a po podłodze rozrzucono stertę gazet otworzonych na różnych
stronach. Motor, nad którym Syriusz pracował wraz z Nottem,
pozostał zakryty ciemnym materiałem, natomiast sam nauczyciel
przebywał w głębi pokoju i pojawił się dopiero po dłuższej
chwili oczekiwania.
–
Już siedemnasta? – zapytał Hurkley Nott, chwytając się dłonią
za kark, a Syriusz skinął głową. – Przepraszam, zupełnie
straciłem poczucie czasu.
–
Może pomogę w sprzątaniu? – zaproponował Syriusz, rozglądając
się po pokoju.
–
Nieee. Właściwie chciałem tylko porozmawiać na osobności.
Widzisz, zaniepokoiła mnie nasza ostatnia rozmowa i zależy mi na
tym, żeby wyprostować pewne sprawy.
Syriusz
pamiętał. Pytał Notta o to, jak opuścił rodzinę i jasno
wynikało z tego, że sam planuje uciec od rodziców. Zastanawiało
go tylko, dlaczego Nott tak nagle przypomniał sobie o tamtej
wymianie zdań.
Wcześniej
nie odwodził mnie od tego pomysłu, a nagle zebrało mu się na
jakieś przemyślenia?, pomyślał Syriusz. Dlaczego dopiero
teraz? Miał tyle okazji, a zmienił zdanie właśnie teraz. Czyżby
miało to coś wspólnego z tym całym Realgarem? W końcu Remus
zawsze ma rację…
–
Widzisz, Syriuszu – kontynuował Nott. – Jesteś młody, wciąż
potrzebujesz zabezpieczenia oraz ochrony, jakie zapewnią ci rodzice,
i opuszczenie rodzinnego domu byłoby złym pomysłem. – Nott
westchnął. – Nie powinieneś wzorować się na mnie, nie
chciałbym, żebyś to robił. Pozostanie wymaga znacznie więcej
odwagi niż ucieczka, a przecież jesteś Gryfonem. Nie możesz po
prostu odwrócić się i odejść.
–
Skąd ta zmiana? – zapytał chłodno Syriusz, przybierając
oficjalny ton. – Dlaczego gra pan na mojej dumie? Cokolwiek zrobię,
nie będzie to po to, żeby kogokolwiek naśladować.
–
Obawiam się, że niedługo może zrobić się nieprzyjemnie, a nie
chciałbym widzieć cię w środku tego bałaganu. Nie chciałbym,
żebyś został zmuszony do czegoś, czego będziesz później
żałował.
–
Co ma pan na myśli? Chodzi o ten artykuł w Proroku? Znał
pan tego czarodzieja?
–
Znałem, ale to nie o niego chodzi. To było dawno temu i nie mogło
mieć z nimi nic wspólnego.
–
Nimi?
–
Powiedziałem już wszystko, co chciałem ci powiedzieć. Uznaj
szlaban za odrobiony. Do widzenia.
Syriusz
czuł się skonsternowany, słysząc tak suche odesłanie. Wychodząc,
przyjrzał się nagłówkom artykułów z gazet rozrzuconych po
pokoju. Wszystkie łączyła osoba Galena Realgara.
~*~
W
drugą sobotę marca miał się odbyć pierwszy mecz quidditcha po
zimowej przerwie. Śnieg częściowo stopniał i wszędzie pokazywały
się nagie połacie burej ziemi, a wiatr wciąż nosił w sobie
tchnienie zimy, targając wściekle szatami uczniów. Huncwoci, choć
James długo nad tym bolał, zrezygnowali z oglądania rozgrywek,
postanawiając wykorzystać czas na ćwiczenia nad animagią.
Syriusz
i James wielokrotnie pytali Petera, co się stało, że udało mu się
wejść we właściwy etap przemiany oraz w jakim momencie zdarzyło
się coś dziwnego, przez co doszło do komplikacji. Peter
opowiedział im, gdy nagle poczuł, że został całkowicie
odizolowany od ciała, jak zawładnęła nim jakaś pierwotna siła,
której potęga go przytłaczała. Manifestacją dziwnej energii były
czerń i biel, wirujące wściekle wokół niego, aż wreszcie po raz
pierwszy zachowały wątły balans. Nagle otoczyły go głosy,
zapachy i odczucia, jakich nigdy dotąd nie zauważał. Ale przede
wszystkim pojawił się przejmujący lęk przed tym, co zaraz miało
nadejść. Peter już niemal chciał pozwolić tej przerażającej
mocy zawładnąć sobą, odrzucić wszystko to, czym był, kiedy
postanowił się cofnąć w obawie, która niespodziewanie wyległa z
zakamarków jego umysłu. Wówczas delikatna równowaga między
światłem a mrokiem zachwiała się i coś, co Peter nazywał czystą
magią, wściekło się, rozbryzgując wokoło białym światłem.
Potem nadszedł przejmujący ból, zapach krwi i eliksirów, aż
zapanowała kojąca ciemność.
Syriusz
do pewnego stopnia wiedział, o czym mówił przyjaciel. Gdy zamykał
oczy i intensywnie się skupiał, ogarniały go lśniące macki tylko
po to, by zaraz zostać pochłoniętymi przez wściekły mrok
pojawiający się znikąd. Obie moce walczyły ze sobą, wirując w
kalejdoskopie szarości, jednak żadna nie mogła osiągnąć
przewagi. Myśli w głowie Syriusza stawały się mętne, słyszał
dźwięki, których nie rozpoznawał, a jego wzrok ulegał zagięciu
i wypaczeniu. Wydawało mu się, że ta szalona potęga chce czegoś
od niego, ale nie potrafił domyślić się, o co może chodzić.
Czasami udawało mu się doprowadzić do tego, że czerń i biel
przestawały szaleć w furiackim tańcu i wtedy dochodziło do
częściowych przemian, których zasięg zależny był od tego, jak
długo potrafił zachować chybotliwy spokój.
–
Może chodzi o wyrzeczenie? – mruknął James, pochylając się nad
książką o animagii i przekręcając stare, żółte karty. –
Trzeba zrezygnować z tego, kim jesteśmy, żeby stać się czymś
innym. Chyba nie można być dwoma istotami jednocześnie.
–
Też mi się tak wydaje – zgodził się Syriusz, rozkładając się
na podłodze. – Chyba powinniśmy jakoś poskromić te dziwne moce.
Dopiero gdy one się zatrzymują, możemy się przemieniać.
–
Nie panowałem nad nimi – wtrącił się Peter. – I nie wydaje mi
się, żeby o to chodziło. Wydaje mi się, że to przez mój strach,
że zraniłem to i dlatego się wściekło.
–
Zraniłeś? Ale jak? – zapytał James, przyglądając się
przyjacielowi z uwagą.
–
Odtrąciłem to, wystraszyłem się i chciałem wrócić. Wtedy mnie
zaatakowało.
–
Więc kluczem jest akceptacja – podsumował Syriusz. – Kto by
pomyślał, że z magii taka zazdrośnica.
–
Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić – westchnął James. –
Gotowy, Lunatyku?
Remus
skinął głową, choć nie wydawał się za bardzo przekonany do
pomysłu. Po tym jak ostatnio Peter niemal zginął, ponownie
próbował porozmawiać z przyjaciółmi i wyperswadować im
animagię. Zapewniał, że przemiany nie są już tak złe, że sobie
poradzi, ale oni wiedzieli, że próbuje im zamydlić oczy. Widzieli,
jak wraca podrapany i pogryziony, jak głębsze rany sączyły się
od jadu, który stawał się coraz oporniejszy na eliksiry.
Więc
tego dnia znów spróbowali.
Syriusz
zamknął oczy i skupił się. Ponownie znalazł się zawieszony
gdzieś w dziwnej pustce, gdzie mieszały się jasność i mrok,
wijąc się wokoło, zatracając w sobie nawzajem i wybuchając w
pióropuszach blasku lub cienia. Setki niedostępnych zapachów
uderzyły nozdrza Syriusza, dźwięki naparły na jego uszy, choć
nie znał ich odpowiedników i nie wiedział, skąd pochodzą.
Tym
razem nie próbował odgrodzić się murem, pozwolił, by magia
szalała wokół niego i, wpatrując się w kształty tworzone ze
światła oraz pomroki, zauważył, jak piękne formy przybiera.
Nagle przestała być przerażającą bestią, zamieniając się w
zapierający dech żywioł. Syriusz poczuł zadowolenie i nie
wiedział, czy uczucie pochodzi od niego, czy też od otaczającej go
mocy. Uśmiechnął się, gdy wtem czerń i biel rozdzieliły się,
formując dwa odrębne byty. Zmartwił się, nie mogąc patrzeć na
obezwładniające pląsy, jednak później równowaga pękła i
otoczyła go jednolita szarość.
–
Przyszedłeś po moją tajemnicę? – zaśmiała się postać z
dymu, która pojawiła się znikąd i w nicości przepadła, nie
pozwalając Syriuszowi się jej przyjrzeć.
–
Ja… – nie wiedział, jakich słów użyć, wydawało mu się, że
nie powinien tu mówić, że to miejsce, które nie potrzebowało
słów, że nikt nie chce jego odpowiedzi.
Syriusz
milczał.
–
Zabawne – usłyszał ponownie, choć znów nie zdołał dostrzec
postaci. – Powinieneś się bać.
–
Dlaczego? – zapytał. – Przecież jesteś częścią mnie?
Miałbym bać się siebie?
–
Och, ja się boję. Moja przyszłość jest tak niepewna, a nie chcę
by mnie uwięzili i nie chcę zniknąć. Mogę dokonać wielkich
rzeczy, dzierżę wspaniałą moc.
–
Ochronię cię.
Usłyszał
śmiech, który przypominał szczekanie psa i zmarszczył brwi. Nie
spodziewał się tego. Wtedy szarość załamała się, tworząc
szaleńczy kalejdoskop kolorów. Migotały, gasły i rodziły się,
umierając i niknąc, ewoluując w coraz to nowe odcienie i
fantazyjne wzory. Syriusz nigdy w życiu nie widział czegoś tak
wspaniałego.
–
Więc przestań być ślepcem.
Syriusz
znów poczuł grunt pod nogami, jednak tym razem coś uległo
zmianie. Jego wzrok znajdował się zupełnie na innym poziomie,
widział znacznie większy obszar, jednak wszystko było mieszaniną
błękitu i żółci. Wciąż wyraźnie czuł mnóstwo zapachów i
wyczuł, że James chował pod łóżkiem brudne skarpetki, a z
szafki przy łóżku Petera dochodził przyjemny zapach czegoś
przypuszczalnie słodkiego. Ktoś położył dłoń na jego plecach i
krzyknął przeraźliwie głośno, przez co Syriusz skulił uszy,
zakrywając je dłońmi. Ze zdziwieniem zarejestrował, że jego
palce są zakończone długimi pazurami, które nieprzyjemnie wbijały
się w czaszkę. Wreszcie niepewnie podniósł wzrok.
W
dormitorium znajdował się wielki jeleń, który przestępował z
nogi na nogę i miał dziwnie znajome orzechowe oczy. Syriusz chciał
się odezwać, jednak zamiast słów z jego ust wydobyło się
szczeknięcie. Zamarł, odwracając głowę, by przyjrzeć się
swojemu ciału i z konsternacją zauważył ogon. Niepewnie pomyślał,
żeby nim poruszyć i wtedy ogon drgnął, a oczy Syriusza zrobiły
się większe ze zdumienia.
–
Chyba masz strasznie czuły słuch, Syriuszu – powiedział Remus, a
Syriusz znów wzdrygnął się z zaskoczeniem, bo Lupin nie mówił
zbyt cicho. – Muszę przy tobie szeptać, ale James w sumie też
słyszy wszystko znacznie lepiej i niemal zniszczył nam drzwi, gdy
wpadł w panikę, słysząc mnie zaraz po przemianie. W każdym
razie: udało wam się, chłopaki. Nie spodziewałem się, że to
powiem, ale naprawdę wam się udało.
Super rozdział! Nareszcie udało się Jamesowi i Syriuszowi stać się animagami. To niesamowite jak idealnie i dokładnie opisałaś stan, w którym się znajdowali. Jestem pod wrażeniem. Mam nadzieję, że niedługo i Peterowi uda się przemiana. Już się nie mogę doczekać pierwszej wyprawy Huncwotów.
OdpowiedzUsuńDziwna sprawa z Averym, Snape'em i tą straszną kobietą. Zastanawiające jest to, że Syriuszowi wydała się ona znajoma. Ciekawa jestem, kim mogła być ta kobieta.
Regulus. Zawsze lubiłam tę postać, ale w tym rozdziale ukazałaś go jako tchórza, tak mi się przynajmniej wydaje. No bo on boi się zostać dziedzicem. Boi się zająć miejsce Syriusza, przez co będzie musiał sprostać chorym wymaganiom własnej matki. I w dodatku ta groźba, że Syriusz zostanie wysłany do Drumstrangu... Tak w ogóle to po co ostrzegał przed tym Syriusza? Myślał, że ten zmieni zdanie i z otwartymi ramionami pobiegnie w stronę matki, która będzie kazała mu przyłączyć się do Lorda Voldemorta? Absurd. Tylko głupi mógłby wierzyć w to, że Syriusz Black pozwoli sobą manipulować.
A profesor Nott zaskoczył mnie w tym rozdziale. Zawsze taki miły i służący radą, teraz odwołuje się do dumy Syriusza by ten nie postąpił zgodnie ze swoim pragnieniem. Dziwne. Tym bardziej, że cały jego gabinet był zagracony walającymi się po podłodze wycinkami z gazet, dotyczącymi Galena Realgara. W ogóle ta sprawa jest bardzo ciekawa i mam nadzieję, że rzucisz nam na nią trochę więcej światła w kolejnych rozdziałach.
Pozdrawiam serdecznie!
Cathleen.
Dzięki za komplementy ;). Jeszcze nie skończyłam z opisywaniem przemian, bo w planach każdy miał dostać coś specjalnie dla siebie.
UsuńWyciągnęłaś chyba najważniejszy trop, brawo. Na razie nie zdradzę, żeby nie psuć wam radochy ^^.
Cóż, Reg przechodzi przyśpieszony kurs dojrzewania. Jasne, możesz uważać go za tchórza, bo faktycznie boi się, że wszystkie obowiązki spadną na niego, ale Reg wciąż jest bardzo młody i od urodzenia wszyscy mówili, że to Syriusz przejmie obowiązki głowy rodziny. Reguluj liczył, że, grając na emocjach Syriusza, uda mu się nakłonić brata do pogodzenia się z matką. Bo Syriusz nie musi od razu lecieć do śmierciożerców, mógłby być świetnym szpiegiem, ale jest na to zbyt uparty, no i również ma obawy.
Jakby to… Nott ma pewne problemy, o których wspomnę przy okazji. Właściwie nie zostawiłam dla was tropu, bo wydawało mi się, że nie jest to konieczne, a szkoda. O Galenie wspomnę przynajmniej raz przed drugim iterludium.
Pozdrawiam ;)
Gwiazdka <3
OdpowiedzUsuń1) Ciekawe, co wymyślisz z tą Walburgą i jej idiotycznym pomysłem. Swoją drogą, już wiemy, czemu Syriusz zwiał z domu. Bo to zrobi, c'nie? Albo źle kombinuję xD(Wielka Ucieczka Gwiazdki Do Rogatego Kumpla?)
2) Czo ten Reg robi?
3) Remus jest za wysoki :') (Dla mnie i tak idealny <3)
4) Avery ma brata? Nie wiedziałam O.o
5) Snaypey T-T Co z z tego, że kochał Lily i uratował mocno bohater? Nie lubię go xD
6) Haha, Nott xD (W sumie dobrze z tym szlabanem zrobił, Łapka się nauczy, że na lekcje się przychodzi xD) On jest świetny. I znając Ałtorkę, to Aiken okaże się dobry, a Nott zły xDD
7) Uu, Remus-Specjalista-Od-Zabójstw-Który-Jest-Niczym-Holmes
8) Realgar... To chyba taki kamyk, nie? xD
9) "W końcu Remus zawsze ma rację…" Wszyscy to wiemy :3
10) Nott-Morderca, Nott-Który-Nagle-Zmienia-Zdanie, Nott-Doradca-W-Sprawach-Rodzinnych xD
11) Animagia, animagia, Remus ma wspaniałych przyjaciół, nanananana. (Tak. Odbija mi.)
12) Woow, Pete taki profeszynal animag xD
13) "– Może chodzi o wyrzeczenie? – mruknął James, pochylając się nad książką o animagii i przekręcając stare, żółte karty. – Trzeba zrezygnować z tego, kim jesteśmy, żeby stać się czymś innym. Chyba nie można być dwoma istotami jednocześnie." James mądrze mówi? Jest chory? D:
14) Remus jest biedny ;n; A Peter mógł zginąć xD Ale gdyby zginął, Remus miałby deprechę, że to przez niego... Nie, dobra, niech żyje. (Na razie C:<)
15) Ta część o rozmowie Syriusza była troszkę... Schizowata, ale epicka <3
16) ZMIENILI SIĘ!!! NARESZCIE!!! AAAA!!! (skacze po pokoju w euforii)
Dobra, koniec xD
Podsmowując:
-Zaciekawiła mnie ta babka od Ślizaków
-Ten opis przemiany był... NIESAMOWITY
-Animadzy, nananana! Happy Remus i Łapa-Czuły-Słuch
-I co z tym Nottem i Realgarem?
Wiem, komentarz nieskładny, ale jest za gorąco, żeby myśleć.
Pozdrawiam, Chomik
Ostatnio staram się dostarczyć Syriuszowi powodów do ucieczki, chociaż jej samej nie mam dopracowanej. Walburga blefowała, przynajmniej na razie (ale to chyba nie jest spoiler).
UsuńO bracie Avery’ego nie wiedziałaś, bo nie było go jak wprowadzić. Mało piszę o ślizgonach, niestety :(.
Nie znasz Ałtorki :P
Geez, a się naszukałam w notatkach, o co mi chodziło skąd wziął się Galen Realgar. Tak, to od kamienia x2.
Dzięki, też uważam, że było za gorąco, dlatego odpisuję dopiero teraz :D.
Pozdrawiam ;)
Wieki się naczekałam na ten rozdział! To nieludzkie kazać ludziom tyle czekać. No, ale są bonusy, więc można wybaczyć. Ewentualnie.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się oszczędna paniczykowatość Regulusa w Rencie. To „Długo kazałeś na siebie czekać” było takie świetne przy tym powoli budowanym napięciu. W ogóle, Walburga może sobie ot tak przerzucić tytuł dziedzica na drugiego syna, a Syrka tak po chamsku wysłać gdzieś na zadupie wszechświata gdzie wrony zawracają? Aż taką ma władzę w tej rodzinie? To Orion nie ma nic do powiedzenia? „Ej, kochanie, wiesz, to jest nasz wspólny syn... może byśmy to przedyskutowali wspólnie?” „Tylko tobie się tak wydaje”. Nie ładnie z jej strony tak się rządzić.
Brakowało mi trochę jakiś głębszych przeżyć Syriusza na temat ucieczki z domu i zostawienie Regulusa, bo wydaje mi się, że jednak brata by tak po prostu nie porzucił, nawet jeżeli w wielu kwestiach się nie zgadzają. Syriusz wyszedł tutaj jak taki buntownik dla samego buntu, a nie mały szczyl, który ma zaraz opuścić dom i nigdy tam nie wrócić. Nie obawia się, jak to jednak będzie? W końcu Grimmauld Place 12 to jednak miejsce, które zna, w którym się wychował. Nie było tak zawsze różowo, nie musi mieć do niego sentymentu, ale to w końcu jego domu. Po ucieczce już żadnego tak nie nazwie (chyba).
No i mimo tego że Regulus i Blackowie mają złe poglądy, to Reg wcale nie oszukał Syriusza - naprawdę jego rodzina się o niego martwiła, bo robił coś, czego nie akceptowali, a Walburdze jednak zależało na tym, by nie zadawał się ze szlamami i mugolami, bo w jej mniemaniu byli źli, a żadna matka nie chce, by jej dziecko zadawało się z „tymi złymi”.
Taki kręcący się za nimi Snape może i jest dobrym motywem i nawet do uwierzenia (bo to w końcu dziwne, że tak nagle dali mu spokój), ale czy ja wiem, czy on by się tak po prostu w nich wgapiał? Mógłby ich jakoś bardziej dyskretnie śledzić.
Sarin i Samon. Nie wiem skąd wzięłaś te imiona, ale miałam z nich taką polewę, że to mało powiedziane. Szczególnie z tego Sarina. Dogadaliby się z Jamesem. Rogacz i Sarin. No piękne. (Sarin, Sarout - musiałam!)
I kim jest ta Kobieta z Blizną? Och, u Ciebie to jest tak dużo tych OC i każdy z nich jest ekscytujący! Ale jeżeli ona zabrała gdzieś Snape'a, to raczej nie przed oblicze Czarnego Pana by dostał znak, nie? Bo to trochę za wcześnie... Gdzie ona go zabrała i czemu Regulus był taki spięty? I co on tam w ogóle robił? Reg, gdzie ty się, kurde, szlajasz, co?
Nott zrobił się... dziwny. Nagle mu się odmieniło i dom Blacków jest cacy? Ten Raegar Targeryen... znaczy, Realgar Galen musi źle na niego wpływać, ot co. Odbija mu, biedaczyna, jeszcze mąci Syriuszowi w głowie.
Przemiana była... ciekawa. Zaraz, bo to brzmi źle. Była naprawdę dobrze przedstawiona, ale co ja poradzę na to, że ja sobie to całkiem inaczej wyobrażam? Za to właśnie lubię wątek przemiany, bo każdy ją sobie inaczej wyobraża i każdy sposób jest inny, ciekawszy. Jeszcze tylko Peter! A byłam już pewna, że Syriusz przemieni się jako pierwszy i będzie sam. Chociaż motyw Jamesa chcącego stratować drzwi ze strachu ukradł rozdział!
Pozdrawiam, Niah.
A myślałam, że uda mi się myknąć niezauważenie, bo wszyscy pojechali na wakacje… :P
UsuńW Rencie? Eee tam Walburga nie może tak zrobić, byłoby za łatwo. Ale kto jej broni pogrozić? Orion w dużej mierze zostawił jej wychowanie dzieci, ale kiedy trzeba powie swoje, no i się zobaczy, czy żona tak łatwo go przekona (bo na razie nic mu nie powiedziała). To był blef, dość desperacki w dodatku.
Spokojnie Syriusz jeszcze nie ucieka, jest marzec i siedzi grzecznie w Hogwarcie. Wiem, że jego odpowiedź jest chłodna i strasznie bezuczuciowa, ale to jest to, co mu się wyrwało i żałuje tego, ale jest zbyt dumny, żeby przeprosić. Na razie zbierają mu się powody, żeby zwiać, ale ta ucieczka wciąż wydaje się odległa i raczej nierealna. Zarówno on jak i Walburga blefują, próbując złamać drugą stronę, bo są zbyt uparci.
Zgadzam się, jednak Syriusz jest młody i wydaje mu się, że wie lepiej. Gdyby był bogatszy o wiedzę i doświadczenia, zachowałby się inaczej, ale nie jest, ma raptem szesnaście lat.
Huncwoci wyolbrzymiają. Według nich Snape się gapi, bo przyzwyczaili się sprawdzać, czy ktoś ich nie śledzi. Syriusz już w ogóle go nie znosi, więc jest najmniej wiarygodnym obserwatorem.
Eee nie bardzo rozumiem, ale oba imiona pochodzą od toksycznych bojowych związków chemicznych…
Znaku nikt nie dostanie, przynajmniej na razie. Reg pilnował, żeby w pobliżu nie pojawił się nikt niepożądany (oficjalnie). A Kobieta z Blizną pojawi się jeszcze nie raz, ale jej historia będzie odkrywana bardzo powoli.
Rhaegar Targaryen :P. Galen Realgar jest trupem, więc jego wpływ jest mizerny, a Nott ma pewne… powody.
Jim jeszcze dostanie swoje, bo przecież nie zostawię go z niczym ^^. Przemiana wyszła tak, bo uznałam, że lepiej nieco to poszerzyć, ale cieszę się, że jest ciekawie, bo akurat tego elementu się bałam (przyznaję bez bicia). Tak z ciekawości: jak wyobrażałaś sobie przemianę? Będzie na Bezruchu?
Pozdrawiam ;)
Niektórzy mają bardzo nudne wakacje z widmem prawa jazdy nad głową ;P
UsuńSorry, okropna literówka xD Miało być w Rancie.
Co za podstępna Walburga! Tak robić dzieci w konia! No cóż, póki aż tak się nie orientują, można im wciskać różny kit, ale mogłaby się już nauczyć, że naciskanie na Syriusza nie ma sensu. Jemu trzeba pozwolić być to nawet sobie czystokrwistą dziewczynę znajdzie.
Syriusz po prostu nie zna takiego słowa jak przepraszam, bo nikt go nie nauczył. To jego największy problem.
Oj, bo on ma jakiś zwiększony poziom bycia buntowniczym nastolatkiem, a Walburga zaniżony prób cierpliwości przy którym nie wybucha i stąd biorą się ich problemy. No i jest jeszcze różnica poglądów i brak akceptacji na to, że ktoś może mieć inny punkt widzenia. Oni są naprawdę do siebie podobni.
Dobra, rozumiem, ale tutaj wydało mi się takie śmieszne, że mają taką manię prześladowczą. To pewnie przez tyle lat robienia kawałów i uważania na nauczycieli :D
Syriusz nie jest wiarygodny jeżeli chodzi o kogoś, kogo nie lubi xD Lub gorzej, jak go lubi.
Oj, bo Sarin kojarzy mi się z sarną, dlatego piję do Jamesa. A z tym Sarin, Sarout, to z głupiego nabijania się z imion postaci. Tak jak ErWIN, ErLOSE czy BartON, BartOFF. Wszędzie na tumblerze teraz to widzę i mi się udziela xD
A nieoficjalnie co tam robił? Reguś, spowiadaj się!
Możemy uznać, że przemiana to będzie taki tekst na zamówienie, bo w sumie do fabuły pasuje (w końcu zmieniają się, kiedy muszą), ale myślałam, by dać to kiedyś jako dodatek niż jakiś super arcyważny post. No i moja będzie... bardziej mroczna i chyba wtedy POVy będą szaleć jak będą chciały :D
Pozdrawiam, Niah.
Wolałabym prawko niż praktyki. Poza tym zajmie ci to z półtora miesiąca, no i pewnie poczekasz na egzamin (kij wie, jakie teraz są kolejki), więc całych wakacji nie zawali :D.
UsuńAle ta Renta zrobiła mi dzień, bo pomyślałam o Huncwotach na emeryturze :P.
Dokładnie – Walburga i Syriusz mają podobne charaktery, ale oboje chcą dominować i to generuje całą masę problemów.
Hehe, cóż ukrywanie się przed McGonagall było naprawdę trudnym zadaniem.
Aara, nie zczaiłam. Mi Sarin zawsze kojarzył się z trucizną, ale jak na to tak spojrzeć, to faktycznie zabawne ;).
Reguś się zestresował i nie będzie się spowiadał :P.
Właśnie skakanie z POVa na POVa nie jest dobrym pomysłem i dlatego zupełnie z tgeo zrezygnowałam. Przemiana mogłaby być mroczniejsza, ale mi niespecjalnie to pasowało – wolałam, żeby wydźwięk był inny. W takim razie będę czekać na twoją wersję ;).
Mój kuzyn się zapisał ostatnio na prawko i musi czekać do końca miesiąca, ponieważ dopiero wtedy startuje grupa :D Na pewno się to rozciągnie w czasie, ale mam remont do zrobienia, więc nie będę się nudzić ^-^''
UsuńWłaśnie wyobraziłam sobie Hunców, jak zbierają się takie dziatki po latach, wspominają i przy okazji trollują swoje wnuki, by nie wypaść z formy xD
No nie wyprze się go, kobita :D Kropka w kropkę taki jak ona + męska duma, która generuje jeszcze więcej kłopotów!
No tak, McG. baczy na wszystko, w końcu. Ma oczy dookoła głowy, takie tam ;P
Postaram się ogarnąć te POVy i właśnie dałaś mi pretekst, by popisać trochę moim bro-squadem w Bezruchu :D
Pozdrawiam, Niah.
Ze trzy lata temu jakoś szybciej szło - mniej chętnych czy jak?
UsuńHehe :P
No właśnie i kradnie uwagę - trzeba coś zrobić, żeby drania zepchnąć na dalszy plan, bo ma za dużo fanów...
O, bro-squad zawsze mile widziany!
Witaj!
OdpowiedzUsuńTrafiłam przypadkiem i zostanę na dłużej, bo bardzo spodobał mi się Twój styl pisania i pomysł.
Przeczytałam ten rozdział i biorę się za następne.
Konstruktywny komentarz napiszę, gdy przeczytam wszystkie rozdziały, ale wiedz, że masz nową czytelniczkę:)
Pozdrawiam cieplutko,
Neithiria (zemsta-gwiazd)
Przepraszam za ten spam poniżej, ale wstawiałam komentarz przez telefon i po prostu mi się zaciął.
UsuńOch, dziękuję, bardzo mi miło ;) Zawsze mi niesamowicie miło, gdy pojawia się nowy czytelnik i jeszcze czyta wszystko, bo wiem, że rozdziałów jest dużo.
UsuńNie szkodzi, pozwolisz, że wyczyszczę?
Pozdrawiam ;).
Sama wiem, że dobrze jest mieć świadomość posiadania czytelnika. Jeśli czytam czyjeś opowiadanie to zawsze je komentuje, bo wiem jak to napędza wene i dodaje chęci do pisania.
UsuńJeśli tylko możesz to usuń tamte komentarze, bo nie chce Ci tutaj zasmiecac bloga, a naprawdę nie wiem, dlaczego tak się stało :)
Pozdrawiam cieplutko:)
Nie ujęłabym tego lepiej ;).
UsuńNic się nie stało, już usunięte.
Pozdrawiam również :D.
Cholera jasna, taki piękny był komentarz i się skasował...
OdpowiedzUsuńCześć. Komentuję pierwszy raz, ale całego bloga zdążyłam już przeczytać. Czemu wcześniej nie komentowałam? Z netem było przez ostatnie dni ciężko i, przyznaję, byłam zbyt leniwa... Ale od teraz obiecuję poprawę i sumienne komentowanie każdego rozdziału!
Skąd się wzięłam? Z potterowskiej wiki. Szukałam jakiegoś fajnego fanficka, najlepiej o Huncwotach i trafiłam tutaj. Jak dobrze, że to się stało! Masz fajny styl i do tego cudownie przedstawiłaś chłopaków - tak, jakby sama JK Rowling to pisała. I muszę powiedzieć, że przez Ciebie - a może dzięki Tobie - zaczynam ciut mniej kochać Syriusza a bardziej Remusa. Znaczy Blacka kocham i kochać będę, ale czasami jest taki... taki do ubicia! Ale to bardzo dobrze! Podejrzewam, że on właśnie taki był i gdyby był taką szarą myszką, to po prostu nie byłby on. To ostatnie zdanie nie ma sensu, ale mam nadzieję, że wiesz o co chodzi ;)
Peter. Tak go przedstawiasz, że nawet mogłabym go polubić, gdyby nie to, co zrobił. Szacun, naprawdę szacun, nigdy nie przypuszczałam, że go nawet zacznę tolerować ;P
Długość rozdziałów to kolejna rzecz za którą Cię ubóstwiam. Takie cudownie długaśne i czyta tak się dłuuugo, mmm... Kocham <3
Jest tylko jeden minus - częstotliwość dodawania. JA CHCĘ WIĘCEJ! TERAZ! I to jeszcze po takim momencie, gdy chłopakom w końcu udało się przemienić... No weź nie bądź sadystką! Plooosę...
I jeszcze co do Twojej osoby: jesteś studentką. Wow. Nie sądziłam, że ludzie w tym wieku piszą fanficki i że można z Wami normalnie pogadać. Szok normalnie. ;D
No, pierwszy komentarz za mną, zawsze jest tak "dziko" na początku... Ale teraz będzie już z górki ;P
Pozdrawiam, Rosomiątko :)
Dlatego zawsze polecam pisać komcie w jakimś programie, a nie w okienku komcia (parę razy też wkurzyły mnie skasowane przez przypadek komentarze) :D.
UsuńNie musisz się tłumaczyć, ważne, że teraz jesteś. Do powodów doliczyłbym niesprzyjającą temperaturę :P.
Dzięki wielkie ;). Właśnie nie wiem, jak to się dzieje, że wszyscy kochają Remusa. Kurczę, bo – tak po szczerości – zawsze najbardziej lubiłam Syriusza. No, pisząc to opowiadanie, przywiązałam się też do Petera.
Och, tak strasznie chciałabym, żeby czytelnicy nie patrzyli na niego już teraz poprzez pryzmat przyszłych wydarzeń. Ale nic, jego wątek niedługo nabierze rumieńców.
Nie jestem sadystką – pogoda jest! Dzisiaj dostałam rozdział od bety, więc może zdążę wrzucić.
To zabrzmiało jakby studenci byli jakimś innym, niebezpiecznym gatunkiem... Jestem strasznie stara, chlip.
Pierwsze koty za płoty :P.
Pozdrawiam serdecznie ;)
Trochę cieszy, a trochę przeraża mnie myśl, że niedługo w końcu to wszystko nadrobię xD. Dobrze, że w końcu, ale z drugiej strony będzie oczekiwanie na rozdział... w smutku, w rozpaczy, w nerwach.
OdpowiedzUsuńRozbawił mnie Syriusz, który przemienił się w wilka. Taki fajny futrzak z niego będzie. Trochę przerażający, bo on jednak przypomina nieco wilka i w dodatku cały jest czarny, ale to tylko pozory. Syriusz nie jest taki zły. Aczkolwiek w ciemnościach wyglądał na takiego. Harry się go przestraszył, ale jak odkrył kto to, to bardzo polubił. Swoją drogą Harry chciał się wyprowadzić, ale od przybranych rodziców. Także coś wspólnego jest. Czy chciał... raczej chciałby, ale nie miał za bardzo gdzie. Ach nie czaję tych czystokrwistych osób. Te głupie podejście i wielka arystokracja. Plus dla Syriusza, że broni się przed tym i nie poddaje po mimo tego, co gada mu matka. Powinien mieć własne zdanie i dobrze, że się tego trzyma. Też uważam, że mógłby niepostrzeżenie jednak się zmienić. Tak bywa, że nasiąkamy czasem nowymi myslami, towarzystwem, zostawiając swoje prawdziwe "ja" gdzieś daleko w tyle. Może Regulusowi to pasuje? Może on jest właśnie za tym? W końcu trochę na to wygląda, a zwłaszcza te potajemne spotkanie. Syriusz pewnie czuje, że go traci, a Reg twierdzi to samo, tylko oboje w inną stronę. Ciekawa sprawa z tym Nottem. Ciekawe co takiego się stało. Może on martwi się o Syriusza i faktycznie dlatego mu to odradza. Zawsze to lepiej być z rodziną, mieć bezpieczeństwo. Jednak jeżeli pójdzie do przyjaciela, to myślę, że też mu zapewnią, chyba że przez to ściągnie na nich niebezpieczeństwo.
Pozdrawiam ;)
Całkiem dobrze rozumiem te uczucia xD. Ale, hej, nie rozpaczaj i nie smutaj – mogę nawet opowiadać sucharki!
UsuńTo był pies (chociaż wilk faktycznie byłby fajniejszy, ale mam skrzywienie na punkcie wilków, więc nie należy brać mnie na poważnie).
Syriusz nie umie się dogadać z rodzicami, bo traktuje ich (czy raczej ich poglądy) jak wroga i zwyczajnie najczęściej robi im na złość. Regulus słucha, co rodzice do niego mówią, a – ponieważ jest bardziej podatny na wpływy – daje się przekonać. Masz rację, oboje – Syriusz oraz Reguluj – mają wrażenie, że tracą się nawzajem i, niestety, jest to prawda.
Hm, Nott nie bez powodu nagle zmienił zdanie. Powiedzmy, że skojarzył pewne fakty i ma z tego powodu problemy.
Pozdrawiam ;)