J
|
ames kochał Hogwart, wręcz
uwielbiał go całym sercem, jednak nie tego dnia. Tak się nieprzyjemnie złożyło,
że naprawdę nienawidził wstawania skoro świt. A ósma to zdecydowanie za
wcześnie, nawet jak na pierwszy dzień zajęć. Siedzenie w ławce o tak potwornej
godzinie jawiło się dla młodego Pottera niczym tortura, natomiast prowadząca
jakiś długi monolog Minerwa McGonagall tylko pogarszała jego samopoczucie.
– Ma pan może
coś do powiedzenia, panie Potter? – zapytała nauczycielka z dobrze ukrytym
przekąsem.
– Skąd – pośpieszył
z odpowiedzią James. – Pani profesor jak zawsze wszystko świetnie wytłumaczyła.
– Cieszę się,
że wszystko zrozumiałeś, Potter. Może więc byłbyś łaskaw powtórzyć, co mówiłam,
skoro wszystko jest jasne i nie masz żadnych pytań?
Cóż, gdyby
James słuchał, istniałyby jakiekolwiek szanse na to, że odpowie. Jednak wolał
przetransmutować książkę w miękką poduszkę i nieco się na niej zdrzemnąć, a to
nie sprzyjało uwadze. Potter spojrzał na siedzącego obok Syriusza i z
konsternacją zauważył, że Black właśnie się obudził, zupełnie nie zauważając
katastrofalnej sytuacji przyjaciela. Od Remusa Jamesa oddzielał walczący
ostatkami sił ze snem Peter, więc jego szept nie miał szans przedrzeć się do
potterowego ucha.
– Właściwie
mam jedno pytanie – powiedział wreszcie James, starając się grać na czas.
– Rozumiem,
że na temat, Potter.
– Pewnie! Bo
widzi pani, postanowiłem zdawać transmutację na owutemach.
Przez chwilę
McGonagall wyglądała na zatrwożoną informacją, a następnie jej twarz sposępniała
i jakby się wyostrzyła. Uniosła dłoń do czoła, pokręciła głową, westchnęła
ciężko i wreszcie powiedziała głosem bardziej zmęczonym niż wcześniej:
– Żeby zdawać
owutemy z transmutacji, trzeba uzyskać przynajmniej powyżej oczekiwań z sumów,
ale wiedziałbyś to, gdybyś mnie przed chwilą słuchał. Dość tego, Potter.
Rozumiem, że nie musi cię interesować twoja własna przyszłość, ale, na Merlina,
najwyższy czas to zmienić, a tego nikt za ciebie nie zrobi. Odejmuję
Gryffindorowi pięć punktów za niewłaściwe zachowanie na zajęciach.
– Ale, pani
profesor, rok szkolny dopiero się zaczął...
– Powiedziałam:
dość. Nie będę tolerować wykłócania się na moich lekcjach.
James usiadł
z wyrazem niedowierzania wymieszanym ze złością na twarzy. Nie potrafił dać
wiary, że opiekunka Gryffindoru odejmie punkty własnemu domowi i to w pierwszym
dniu zajęć. W dodatku za taką błahostkę! Przecież niejednokrotnie zdarzało im
się już przysypiać na pierwszych zajęciach – i tak tylko wprowadzały
zagadnienia, zazwyczaj nic więcej – więc skąd taka zmiana w tym roku? Jasne,
czekał ich pierwszy poważny egzamin, który miał się przełożyć na przyszłość,
jednak była to tylko odległa perspektywa. Co mogło tak rozzłościć McGonagall?
– Panie
Black, może pan jest w stanie odpowiedzieć mi na zadane wcześniej pytanie? – Nauczycielka
zwróciła się teraz do Syriusza z wciąż zachmurzonym obliczem.
– Ale ja mam
pytanie – powiedział Syriusz, a w jego głosie niemal nie było słychać zaspania.
– Czy istnieje możliwość transmutacji czasowej?
McGonagall
zmarszczyła brwi, uniosła dłoń do brody i lekko ją pogładziła. Przez chwilę
zastanawiała się nad odpowiedzią, aż wreszcie przemówiła głosem przepełnionym
podejrzliwością:
– Posługując
się animagią oczywiście w pewien sposób realizuje się transmutację czasową,
jednak wówczas nie istnieje z góry określony w czasie moment, w jakim
czarodziej zmieniłby postać. Przy odpowiedniej wiedzy, istnieje możliwość
rzucenia zaklęcia, które spowodowałoby zmianę danego obiektu w inny na
ograniczony czas. Aczkolwiek samorzutna zamiana, bez woli czarodzieja, jest
czymś wysoce zaawansowanym, czego nie wymaga się nawet na owutemach głównie ze
względu na złożoność czaru, jak i na prawdopodobieństwo komplikacji.
– Więc można
to zrobić. – Uśmiechnął się Syriusz zadowolony sam z siebie.
– Tak, można,
aczkolwiek wykracza to poza pańskie zdolności – ucięła McGonagall. – Byłabym
wdzięczna, gdyby teraz jednak zechciał pan powtórzyć, o czym wcześniej mówiłam.
– Cóż... – jęknął
Syriusz.
– A więc
Gryffindor znów traci pięć punktów – zawyrokowała. – Radzę następnym razem
słuchać na lekcjach zamiast odsypiać oraz rozmyślać o psikusach. W ostatnim
czasie pojawiło się wiele prac na temat nowych eliksirów, kartografii obiektów
magicznych, a także zaklinania dokumentów przeciw osobom nieupoważnionym i
byłabym dumna, gdybyście swój czas poświęcali na tego typu zagadnienia.
McGonagall
powróciła do zaniechanej lekcji, natomiast wytrącony ze snu James oderwał
kawałek pergaminu, po czym napisał na nim: „Szkoda, że nie powiedziała nic
więcej o animagii”. Zwitek powędrował szybko do Syriusza, który dopisał kilka
słów, a następnie do Remusa i Petera, aż wreszcie powrócił do Jamesa. „Też na
to liczyłem, ale to, co powiedziała, też okaże się przydatne. Mam pewien
pomysł” – dopisał Syriusz, a zaraz pod spodem widniało niechlujne pismo Petera:
„Może opracowali mapę Hogwartu? Wreszcie przestałbym się gubić...”. Na samym
dole widniała odpowiedź Remusa: „Nikt nie opracował mapy Hogwartu, bo nikt nie
poznał całego zamku. Uważam, że powinniście dać już spokój z animagią. W tym
roku są sumy i na tym lepiej skupić się przede wszystkim.”
James
wpatrywał się przez chwilę w kartkę, aż na jego twarzy pojawił się przebiegły uśmieszek.
Po chwili lekcja dobiegła końca, a uczniowie zaczęli pośpiesznie opuszczać
klasę. Ledwie Huncwoci znaleźli się na korytarzu, James zatrzymał przyjaciół i
podzielił się swoim pomysłem.
Skoro nikt
jeszcze nie wpadł na to, żeby opracować mapę Hogwartu, czemu by tego nie
zmienić? Mogli w ten sposób znacznie ułatwić sobie życie, a ponadto utrwalić
wiedzę. Peter nie musiałby już zapamiętywać konstrukcji zamczyska, a
usystematyzowanie projektu niewątpliwie przyniosłoby korzyści w żartach. W
dodatku być może dałoby się wprowadzić pewne udoskonalenia, które zapobiegłyby
przechwyceniu mapy przez nieuprawnione osoby.
– Świetny
pomysł, Jim! – zapalił się od razu Syriusz, przyklaskując przyjacielowi. – W
dodatku, gdy poznamy wreszcie animagię, będziemy mogli opisać tereny
przylegające. No i gdyby dało się tam wcisnąć ludzi, to już w ogóle byłoby
genialnie.
– Hej,
wolnego. – Remus położył dłoń na ramieniu Blacka, chcąc go nieco przystopować. –
Raczej nie zamierzacie nauczyć się animagii tylko po to, żeby nielegalnie
płatać figle, co? Bo przecież chyba nie...
Wyszczerzone
miny Jamesa i Syriusza nie na żarty wystraszyły Remusa. Chłopak zbladł, a
później na jego twarzy odmalował się prawdziwy gniew. Jego twarz stężała, gęste
brwi zbiegły się, tworząc jednolitą kreskę, ręce zacisnęły mocno i lekko ugięły,
jakby zamierzał kogoś uderzyć, a źrenice na chwilę zmieniły szerokość.
– Chyba
oszaleliście – wysyczał, rozwścieczony nie na żarty, a James rozejrzał się wokoło,
zauważając, że uczniowie opuścili korytarz. – Nigdy się na to nie zgodzę, to
szaleństwo. Gdy jestem... – Głos uwiązł mu w gardle i potrzebował chwili, by
wreszcie wykrztusić z obrzydzeniem: – Gdy jestem bestią, nie kontroluję siebie,
nie mam władzy nad tym, co robię. Mogę zrobić wam krzywdę, mogę was nawet
zabić, a wy chcecie włóczyć się ze mną poza Wrzeszczącą Chatą?
Dłonie Remusa
drżały, złote błyski w zawsze pełnych wsparcia i spokoju oczach Lupina teraz
wydawały się niepokojąco zwierzęce. James po raz pierwszy w życiu obawiał się
przyjaciela i choć na twarzy wciąż widniał uśmiech, w tej chwili najchętniej
zabrałby nogi za pas i uciekał co sił w kończynach. Jeszcze nigdy nie widział,
by Remus wściekł się aż tak. Mimo strachu, pozostał na miejscu, wyczuwając
jednocześnie, jak stojący obok niego Peter cofnął się.
– Skoro nie
masz ochoty, sami możemy się tym zająć – stwierdził niefrasobliwie, nieco
wyzywająco Syriusz.
– Ochoty? – warknął
Remus, jego głos stał się bardziej gardłowy, wzbudzający strach.
– Spokojnie –
ugodowo powiedział James i z trudem podszedł bliżej przyjaciela, zapobiegawczo
chwytając go za przegub. – Nie zrobimy nic, na co się nie zgodzisz. Poza tym
najpierw zobaczymy, jak będziesz się zachowywał przy nas po przemianie, a
przede wszystkim, czy w zwierzęcej postaci którykolwiek z nas w razie czego umiałby
nad tobą zapanować.
Remus jakby
ocknął się z amoku. Ze zdziwieniem spostrzegł, że jego mocno zaciśnięta pięść
znajdowała się już pół drogi od Syriusza i tylko mocny uścisk Jamesa go
powstrzymywał. Na twarzy Lupina pojawił się strach, złość gdzieś się ulotniła,
a później Remus wykrzywił usta w wyrazie obrzydzenia i gorzko szepnął:
– Przepraszam.
Chciał
odejść, ale James nie zwolnił uścisku. Potter wiedział, że teraz muszą trzymać
się razem, że czasami trzeba Lupinowi pomóc, pokazać, że nie może od nich uciec
i zaszyć się gdzieś. W końcu miał przyjaciół i mógł na nich liczyć, nie był
sam. Już nie.
James
spojrzał na Syriusza i pokręcił głową jakby go beształ.
– Wybacz,
Remus, przesadziłem – ukorzył się Black, spuszczając głowę. – Przecież wiesz,
że nie zrobiłbym nic, co mogłoby ci zaszkodzić. Chciałem tylko, żebyś był nieco
odważniejszy.
– No, to skoro
wszystko jest już okay, co myślicie o mapie? – zapytał James, uwalniając
przegub Remusa i oglądając się na stojącego z boku Petera.
– Właściwie
mapa rzeczywiście jest dobrym pomysłem – powiedział wreszcie Lupin, wracając do
normalnego tonu. – Dzięki temu nasza wiedza o zamku byłaby lepiej
usystematyzowana, no i o tym moglibyśmy powiedzieć Cannie.
– Zbywaliśmy
ją ostatni rok, a nie jest głupia i wie, że coś kombinujemy.
Potter i
Black wymienili spojrzenia. Faktycznie zapomnieli o Caniculi, a przecież
powinni byli ją jakoś przeprosić za to, co zdarzyło się w pociągu i później.
Wiedzieli, że w gruncie rzeczy miała rację, chociaż nie potrafili oprzeć się pokusie
walki. Jamesa uderzyło poczucie winy – dzisiaj nie zmienili z dziewczyną ani
słowa i aż do tej pory tego nie zauważyli. A przecież Cannie była dla nich jak
siostra!
Trzeba będzie to jakoś naprawić, pomyślał
Potter. A przekupienie jej udziałem w
tworzeniu mapy nie wydaje się zbyt wygórowaną ceną.
– Masz rację –
przyznał w końcu James. – A w ogóle, czemu spytałeś McGonagall o transmutację
czasową? – Potter zwrócił się do Syriusza, który uśmiechnął się przebiegle.
– Powiedzmy,
że coś wymyśliłem. Hej, ale właściwie, o której mieliśmy się stawić u Notta?
James
spojrzał na zegarek z niepocieszona miną. Zaraz po transmutacji mieli udać się
do nauczyciela mugoloznawstwa, żeby uwinąć się w dwugodzinnej przerwie między
zajęciami. Przerwa raptownie skróciła się do półtorej godziny, a Huncwoci z
doświadczenia wiedzieli, że na szlabany lepiej się nie spóźniać.
Zdyszani i
zasapani, po pokonaniu kilku tajnych przejść, Huncwoci wreszcie znaleźli się
pod drzwiami Hurkleya Notta. James z ręką na sercu zapukał. Jakoś nie potrafił
uwierzyć w zapewnienia Syriusza, że nauczyciel jest jak najbardziej ugodowy i
że raczej nie będzie specjalnie zły. Do tej pory żaden belfer nie przyjął
spóźnienia na słuszną karę pozytywnie.
– Proszę – padło
z drugiej strony i James wszedł do środka.
Gabinet nie
należał do największych, raczej mały, kwadratowy pokój z rzędem niepoukładanych
książek, z czego kilka leżało na podłodze i biurkiem kilka metrów od drzwi
wydawał się niewieki przez coś innego. Tyły pomieszczenia zalegało całe mnóstwo
mugolskich sprzętów, walających się śrubek, dziwnych metalowych urządzeń i
pokaźnych rozmiarów przedmiot zakryty pokrowcem.
– Och, już
jesteście – powiedział na wstępie Nott, jakby zdziwiony obecnością uczniów.
– Przepraszamy
za spóźnienie – wyrwał się Peter, nie rozumiejąc ostrzegawczego puknięcia
Jamesa.
– Spóźnienie?
– powtórzył zbity z tropu nauczyciel. – Ach, no tak, Ślizgoni byli trochę
wcześniej, ale nic się nie stało. Dobra, chłopaki, zrobimy tak: Peter pomoże
skrzatom sprzątać kuchnię, Remus skoczy przeczyścić Izbę Pamięci, Syriusz
zajmie się łazienką w lochach, a James zostanie ze mną.
Huncwoci
popatrzyli na siebie z konsternacją. James o mało na głos nie zapytał, czy to
naprawdę ich szlaban. Skrzaty prędzej wyczyściłyby cały Hogwart, niż kazały
Peterowi cokolwiek zrobić. Remus nie miał nic przeciwko przeglądaniu pucharów
zdobytych przez absolwentów – był to zawsze jego ulubiony rodzaj szlabanu.
Syriusz raczej otrzymał okazję do podłożenia kilku łajnobomb w łazience, do jakiej
najczęściej zaglądali Ślizgoni, więc również odczuwał zadowolonie, choć starał
się to ukrywać. Tylko James dostał szlaban, po którym nie wiedział, czego się spodziewać.
Nie znał Notta, nie miał pojęcia, co każe mu robić. Właściwie najgorszego w ich
karze nie stanowiły zadania, a to, że zostali rozdzieleni. Najwyraźniej Nott
starał się w ten sposób zachować pozory, że to rzeczywiście szlaban.
– Idźcie już,
chłopaki – rzucił jeszcze Nott, spoglądając na Syriusza, Remusa i Petera. – Przecież
umiecie trafić tam, gdzie trzeba. Nic się nie stanie, jeżeli skończycie nieco
wcześniej, nie możecie się spóźnić na następne lekcje.
Trzech
Huncwotów wyszło, pozostawiając Jamesa samego, stojącego jak słup soli koło
drzwi.
– Eee, boisz
się, czy jak? – zapytał Nott, przyglądając się Potterowi uważnie. – Wiesz,
wcale nie gryzę, chociaż nie wiem, jakie plotki roznoszą się teraz po
Hogwarcie. Pamiętam, że gdy sam byłem uczniem, mówili, że Ladon nocami zamienia
się w smoka i poluje na mieszkańców Hogsmeade.
James patrzył
na nauczyciela z niedowierzaniem.
Czy on naprawdę myśli, że nie mamy nic
lepszego do roboty, tylko plotkować o nauczycielach?, zastanowił się James.
Potter nigdy
specjalnie nie interesował się, czym zajmowali się profesorowie w Hogwarcie. W
zasadzie jego kontakty z nimi ograniczały się do lekcji oraz szlabanów,
sporadycznie jakichś psikusów. Ale rzadko, bo, gdy zostali przyłapani na
płataniu figla nauczycielowi, zazwyczaj kara była dwa razy dłuższa i znacznie
bardziej nieprzyjemna niż normalnie. Tylko Remus miał aspiracje, żeby dowiedzieć
się więcej – wiedział na przykład o jakichś głośnych pogrzebach, o których
większość zapomniała po góra miesiącu, czy plotkach ze starych artykułów w Proroku. Jamesa nigdy to nie
interesowało, może tylko Leta Atropos zalazła im za skórę w zeszłym roku, ale
nic ponadto. Jednak, jeżeliby zapytać Pottera o żarty, jakie udało im się
przeprowadzić na kadrze nauczycielskiej Hogwartu, chłopak nie miałby większych
problemów z ich wymienieniem.
– Profesor
Ladon? – zapytał James, a jego głos wyrażał największą wątpliwość.
– Cóż, chyba
jednak robię się stary – bąknął Nott, drapiąc się po karku. – Nieważne, siadaj,
James, pomożesz mi z tym cackiem. Słyszałem, że twoja rodzina jest bardzo
tolerancyjna wobec mugoli, więc może wiesz coś na temat ich sprzętów.
Nott podszedł
do pokaźnych rozmiarów obiektu i ściągnął pokrowiec. Oczom Jamesa ukazał się
dziwny dwukołowy przedmiot. Przypominał przyrząd, którym mugole wolno poruszali
się po ulicach, chociaż James nie widział powodu w tak ślamazarnym wleczeniu
się do celu. Chociaż rzecz, jaką pokazywał mu Nott, nie do końca wyglądała jak
ten powolny środek transportu: była masywniejsza, grubsza, a koła zbudowano z
mocniejszych materiałów. Ponadto, gdy Potter spojrzał na przednią część,
zobaczył, że znajdowały się na niej jakieś wskaźniki, a nawet coś w rodzaju
zegara.
– Wspaniały,
prawda? – powiedział Nott. – Kupiłem go dwa lata temu od jakiegoś młodego
mugola. Wiedziałem, że jest zepsuty, tamten mugol mówił, że naprawa będzie
kosztować krocie, ale w końcu jestem czarodziejem. Tyle że nie bardzo wiem,
czemu nie jest sprawny. Kiedy Syriusz ma szlaban, zazwyczaj pracuję z nim, ale
mówił mi, że również chętnie pomożesz.
Nott
uśmiechnął się zachęcająco do Jamesa. Potter dopiero teraz zwrócił uwagę, że
przez cały czas nauczyciel posługiwał się ich imionami. Nie mówił po nazwisku,
tak jak większość wykładowców. Zachowywał się, jakby rozmawiał z kumplem, a nie
kimś, kto jest od niego zależny. W pewnym stopniu przypominał starego
Kettleburna, jednak nie biła od niego siła i respekt, jakie otaczały jego
kolegę po fachu nawet wtedy, kiedy żartował.
– Ale ja
zupełnie nie znam się na mugolskich urządzeniach – jęknął James. – Mógłby pan
zawołać Syriusza i razem na pewno byśmy coś... – zaczął James z nadzieją.
– Nie – uciął
szybko Hurkley Nott, po raz pierwszy brzmiąc zdecydowanie, a nawet trochę
groźnie. – To szlaban, James. Poszedłem wam na rękę, ale to wciąż musi być
kara, nie nagroda.
Potter poczuł
się zawiedziony. Nie lubił, gdy odmawiano mu czegokolwiek, szczególnie, jeżeli
wcześniej otrzymywał mnóstwo zachęt. James nigdy nie miał też specjalnej ochoty grzebać się w mugolskich
sprzętach, głównie dlatego nie poszedł na mugoloznawstwo. Po prostu uznawał, że
magia mu w zupełności wystarczy, a urządzenia mugoli są całkiem ciekawe, ale na
krótką metę. Nigdy nie podzielał entuzjazmu Syriusza wobec tych dziwacznych
wynalazków, na początku nawet uważał, że przyjaciel interesuje się tym tylko po
to, żeby zrobić na złość rodzicom.
– A więc, co
to właściwie jest? – zapytał James.
– Motor, prawdziwy
mugolski motor, James – odpowiedział uśmiechnięty od ucha do ucha Nott.
~*~
James z ręką
na sercu mógł powiedzieć, że właśnie dobiegł końca jeden z najprzyjemniejszych
szlabanów podczas jego szkolnej kariery. Hurkley Nott zdecydowanie miał co najmniej
dziwne upodobania do niemagicznych rzeczy, jednak na swój sposób był
intrygujący. Potter nie przypominał sobie czarodzieja pochodzącego z
czystokrwistej rodziny, który z taką pasją opowiadałby o mugolskich
wynalazkach. Nigdy nie sądził też, że coś takiego mogłoby go zainteresować, w
czym – mógł teraz śmiało powiedzieć – pomylił się. W Nottcie tkwiła jakaś
szalona fascynacja i chłopięce zauroczenie, które przyciągały, wręcz zarażały,
czyniąc pozornie błahe przedmioty wciągającymi.
Nagle James
przypomniał sobie o ostatnich artykułach w Proroku.
Normalnie nawet nie zwróciłby na nie uwagi, zwykle czytywał tylko informacje na
temat rozgrywek quidditcha, po czym odrzucał gazetę w kąt. Jednak Charlus
Potter przeczytał fragment na głos, a James lubił słuchać ojca. Miał bardzo
przyjemny, nieco zachrypnięty głos, a poza tym rzadko się widywali ze względu
na pracę pana Pottera.
W
październiku i listopadzie ubiegłego roku przypuszczono ataki terrorystyczne na
puby w Guildford oraz Birmingham. Wówczas prasa nie wspomniała nic na ten
temat, co zdziwiło wielu czarodziejów. Oczywiście była to wyłącznie sprawa
mugoli i ich niesnasek, przynajmniej tak wtedy twierdzono, ale pojawiły się
głosy, że magiczna społeczność nie powinna umywać od tego rąk. W zamachach
zginęli jedynie mugole, a sprawa przycichła pod stertą kurzu z zatargów
niedawnej wojny i organizacji niemagicznych pod nazwą PIRA. Z tego, co mówił
Charlus, PIRA była odłamem innego zgrupowania, które rozpadło się, wyrzucając
ten ostatni spazm nienawiści. Natomiast Prorok
twierdził, że w zamieszki wplątali się czarodzieje, a w dodatku czarodzieje
czystej krwi, uważający, że mugoli nie powinno traktować się ulgowo. Podawano,
że skoro potrafili wywołać konflikt na światową skalę, skonstruować pociski
wymazujące ludzką egzystencję z powierzchni ziemi, należy wreszcie narzucić im
jakieś ryzy. Ewidentnie nie umieli się kontrolować, niszczyli nie tylko
środowisko, ale i stanowili zagrożenie dla siebie samych – dlaczego więc
czarodzieje mają kryć się po kątach, udzielać milczącej zgodny na tak niegodne
postępki? Charlus nie potrafił temu zaprzeczyć, nie bronił mugoli, właściwie
niewiele o nich mówił tamtego dnia. Jego uwagę zwróciło coś innego – to, że
ktoś otwarcie przyznał, że czarodzieje byli odpowiedzialni za ataki.
Magopolicja nie rozpoczęła w sprawie śledztwa, wydano tylko oświadczenie, że
magowie nie mają żadnego związku z zamachami w pubach. Autorka artykułu nie
poniosła żadnej odpowiedzialności, nie złożyła nawet zeznań.
James nie
wiedział, czemu wspomnienie z wakacji uderzyło go akurat teraz. Może był to
wynik tak częstego rozmyślania o mugolach podczas szlabanu, a może zwyczajnie
tęsknił za ojcem? Potter uwielbiał Hogwart, przyjaciół i tę wspaniałą
adrenalinę towarzyszącą podczas ćwiczeń nad animagią czy w trakcie psot, jednak
tęsknił za ojcem. Tego roku bardziej niż zazwyczaj, bo bał się o niego.
Charlus
Potter nie miał dobrego zdrowia. Dorea troszczyła się o męża jak potrafiła
najlepiej, jednak Charlus nigdy nie należał do osób, potrafiących wysiedzieć w
jednym miejscu. Pan Potter kochał podróże, zmienność, towarzyszył mu nieustanny
głód przygody, który posiadał również jego syn. Z biegiem lat uzdrowiciele
przypisywali mu coraz więcej lekarstw, stosowali zaklęcia, jednak ostrzegali,
że to tylko rozwiązanie na krótką metę, że pan Potter potrzebuje odpoczynku.
W te wakacje
było gorzej niż zwykle. Tuż po powrocie z urlopu, Charlus spędził półtorej
miesiąca w szpitalu. Dorea codziennie jeździła do męża, za każdym razem
proponując, by James pojechał z nią, jednak on nie chciał. Nie potrafił patrzeć,
jak tata cierpi, wówczas bał się, że go straci. Tak długo jak był z daleka,
mógł udawać, że nic złego się nie stało, że Charlus lada chwila wróci z pracy i
wszystko już będzie w porządku, że cały pobyt w szpitalu to tylko koszmar i
zaraz się z niego obudzi. Dlatego jeździł do Petera i Remusa, spędzał z nimi
całe dnie, nie chcąc przesiadywać w pustym domu ani jeździć do sterylnie
białego, przerażającego świętego Munga.
Jestem Gryfonem, nie powinienem być takim
tchórzem, stanowczo powiedział sobie w myślach.
Skierował się
do wieży Gryffindoru, domyślał się, że tam znajdzie przyjaciół, a w tej chwili
potrzebował czyjegoś towarzystwa. Nie szukał oparcia, chciał tylko mieć
motywację, by tkwić w słodkim śnie jeszcze tylko trochę dłużej.
W pokoju
wspólnym trzej Huncwoci faktycznie już na niego czekali. Remus z książką w
ręku, Peter z wielkim pudełkiem fasolek wszystkich smaków Bertiego Botta i
Syriusz, siedzący nad kartką z jakimś gryzmołami. James uśmiechnął się, widząc,
że przynajmniej tutaj nic się nie zmieniło. W głębi duszy nie lubił zmian,
wolał, gdy wszystko zostawało po staremu.
– Co ci tak
długo zajęło? – zapytał Remus, który jako pierwszy zauważył przyjaciela.
– Nott ma
całkiem ciekawy projekt – odpowiedział James, po czym lekko uderzył Syriusza w
ramię. – Czemu nic nie powiedziałeś?
– Myślałem,
że cię to nie interesuje – odparł szczerze, a James musiał przyznać, że miał
rację. Nawet po tych kilku godzinach z Nottem nie czuł głodu wiedzy, nie
takiego, jak gdy pracowali nad animagią.
– Nie
zgadniecie, co udało mi się zrobić – powiedział dumny z siebie Syriusz.
– No dawaj –
zachęcił przyjaciela James, siadając koło niego na sofie.
Szczota
usiadła na kolanach Petera, który krzyknął niezadowolony. James uświadomił sobie,
że nigdzie w pobliżu nie było Cannie.
Ach, więc wciąż jest zła, westchnął. Nigdy nie potrafiła złościć się zbyt długo,
miałem nadzieję, że tym razem też szybko jej przejdzie.
Huncwoci
zgromadzili się w ciasnych kręgu, słuchając Blacka.
Mam dziwne wrażenie, że rozdział jest wyjątkowo krótki jak na Ciebie albo mi się wydaje.Przyznaj, chciałaś jak najszybciej przeskoczyć z perspektywy Jima, co? :D
OdpowiedzUsuńI już się wyjaśniło, dlaczego Syriusz tak lubi młodego Notta! To miłość do motocykli ich połączyła i sprawiła, że zostali przyjaciółmi. No, na tyle, na ile nauczyciel i uczeń mogą się przyjaźnić. Nic dziwnego, że Nott tak im poszedł na rękę z tym szlabanem ;) Chętnie się dowiem, co tam Syriusz zmalował w łazienkach w lochach, bo Peter pewnie zjadł więcej pączków niż w całym życiu, a Remus sumiennie wykonał swoje obowiązki.
Hm, ten nagły wybuch gniewu u Remusa mnie zaciekawił, bo mimo tego że całkowicie uzasadniony, był do niego niepodobny. To jest ta ciemna strona Remusa, o której mówiłam!
Ta choroba pana Pottera i reakcja Jima na nią była taka... Jimowata. Znaczy, mało Gryfońska, bo w końcu stchórzył i jeździł po kolegach, by zapomnieć o przykrych rzeczach, ale to pasuje mi do Jamesa - takie uciekanie przed przykrościami, jakby wiedział, że to jest temat, z którym sobie najgorzej radzi i nie jest w stanie zachowywać się przy nim jak prawdziwy Gryfon. Wiadomo już, dlaczego taki męczydupa był ;P
Ale zdecydowanie nie zgadzam się na kończenie rozdziałów w takim momencie. To po prostu wredne! Już punkt kulminacyjny, największa akcja, a tutaj co? Koniec. Tak po prostu. Jakby Ci kto pół rozdziału zjadł. Jestem niepocieszona, wielce niepocieszona, bo teraz będę musiała AŻ do 11 grudnia czekać, by się dowiedzieć co dalej! I mam nadzieję, że rozwiniesz wątek Syriusza i jego tajemnej miłości mimo wszystko. Taki romans po kryjomu mi się bardzo podoba.
Pozdrawiam, Niah.
Nie przyznaję się! xD Niewinna! Ale prawda jest raczej taka, że to dwa poprzednie rozdziały były dłuższe, a ten ma tyle, ile miewały wcześniej.
UsuńTak, motocykl odegrał znaczącą rolę ^^ A w sumie to nie wiem, kiedy dowiecie się, co Syriusz planuje w związku z łazienkami... znaczy niedługo, ale chyba nie w następnym.
Oj dobrze, pokonałaś mnie - Remus ma ciemną stronę :P
No strasznie upierdliwy był Jim w wakacje, ale wtedy chyba nikt mu tego nie zarzucał ^^ Tak, James nie zawsze jest taki hej-ho odważny, czasami ma swoje chwile słabości. Charlus nie zachorował w te wakacje, to się ciągnie już ładnych parę lat (nawet przy okazji świąt coś napomykałam).
Bo, jeżeli pociągnęłabym dalej, musiałabym zabrać sie za żart Syriusza. Nie do końca mi to pasowało, bo od razu winny byłby oczywisty, a Hunce raczej nie lubią pakować się tak chamsko w kłopoty, a dwa, że po wspomnieniu o chorobie Charlusa jakoś niesmaczne wydawało mi się płatanie figli. Wydaje mi sie, że rozwaliłabym nastrój (chyba że nie było czego). Chyba, że chcesz opis randki w toalecie podczas szlabanu - to mogę załatwić :P Nie no, gdy trafi się rozdział Syriusza, wątek ruszy ;)
Pozdrówka ;)
Niewinna, niewinna! Ty mi nie wmawiaj, ja swoje wiem! xD No tak, rozpieszczaj nas najpierw, a później znów wracaj do standardowych długości. Rozbestwiłaś sobie czytelników, teraz będą narzekać ;P
UsuńNo wiesz co? A ja już się przygotowałam do tego, że będzie draka i w ogóle, a tutaj takie rozczarowanie :< Chce poznać szatańskie plany Syriusza wcześniej niż później. Zawsze lepiej wiedzieć wcześniej o nadchodzących kłopotach.
Jak w opisie bloga: "Ma swoją drugą stronę, której nie pokazuje nikomu" ;P Podejrzewam, że Remus, gdyby chciał, byłby jeszcze straszniejszy. Może wtedy Huncwoci zmotywowaliby się do nauki? Nie, w co ja wierze... Jim, Syriusz i Peter z własnej woli przy książkach? Marzenia.
Ja nie zauważam takich niuansów. Mi trzeba czarno na białym wytłuścić, że ktoś jest chory i tyle.Ja przeważnie widzę to, czego nie ma.
Powiem ci, że sam fakt naprawiania motoru przez Notta i Pottera i późniejsze przemyślenia na temat motoryzacji jakoś zrównoważyły tę nieprzyjemną aurę, ale skoro nie chciałaś nagle zmieniać nastroju to spoko, rozumiem. Też lubię teksty, gdzie nastrój nie skacze z wesołego na przygnębiający.
Tak, chcę opis randki w toalecie. To przecież takie mega romantyczne miejsce idealnie nadające się na intymne zbliżenia xD
Pozdrawiam, Niah.
Nie masz dowodów :D Ech, następnym razem dwa razy przemyślę pisanie dłuższych rozdziałów (no ale ukazywały się w odstępie miesiąca, więc w sumie miałby być zadośćuczynieniem) :P
UsuńA widzisz: bomba tyka, nigdy nie wiadomo, kiedy wybuchnie ^^ No przecież wiesz, że będą kłopoty :P
Oj byłby, gdyby nie był Remusem :D Ej, przecież siedzieli w książkach... jak szukali czegoś związanego z animagią.
No, np. romanse ^^
Intymnych zbliżeń ci się zachciało, no! Może jeszcze porno rozdział? Ale masz wymagania...
Czasami fajnie jest przeczytać dłuższy tekst, ale niedosyt w tym jest też dlatego, że informacji było dużo, a tak naprawdę niewiele się stało w porównaniu z poprzednimi. Ale dłuższe teksty mogą być częściej ;)
UsuńNikt nie wie, kiedy wybuchnie! Żyjemy w niepewności, ale wiemy, że coś się dzieje ;P
Jego Remusowatość wyklucza bycie badassem. A o naukę, chodziło mi tego, co się od nich wymaga, nie tego, czego się chcą nauczyć xD
Intymnych w sensie pocałunków, trzymania się za rączki i daleko posuniętego okazywania czułości. Nikt nie każe im od razu do łóżka wskazywać. To byłoby nie na miejscu, oni mają po 16 lat!
Pozdrawiam, Niah.
Nie ukrywam, że ten rozdział jest trochę przejściowy, bo James nie pozwala mi na wiele.
UsuńDokładnie! :P
A gdzie tam w łazience by było łóżko? :P Tylko Syriusz prawie skończył 16, reszta to dalej urocze 15 ^^
Od siebie tylko dodam, że ciekawe by było, gdybyś już przy rozdziale z przemianami napisała z trzech punktów widzenia, jak chłopcy się czuli, bo jednak każdy z nich inaczej to przeszedł i miał inne odczucia. To byłoby fajne!
UsuńOni to jeszcze taka gówniarzeria... jeszcze tyle przed nimi!
Pozdrawiam, Niah.
Chciałoby się przemian, co? Jeszcze troochę czasu zostało :P A tak serio: z jednej strony rzeczywiście pomysł fajny, a z drugiej nie ma możliwości, żeby wszyscy przemienili się na raz; no najwyżej James i Syriusz, ale i to wątpliwe.
UsuńPotwierdzam: całkiem sporo ;)
Oczywiście, że by się chciało! To jeden z ciekawszych momentów, na który czekam i czekam, bo w ciągu mojej farfoclowej historii czytałam cały jeden raz, o przeżyciach chłopców z animagią.
UsuńNo cóż, skoro nie wszyscy się przemienią na raz, to i tak miło byłoby poczytać o każdym z osobna, nawet jeżeli byłoby to w jakimś odstępie czasu.
Pozdrawiam, Niah.
A ja kilka razy i żaden nie był porządny :P Znaczy chodzi i pierwszą przemianę, bo jeszcze tak ogólnie z perspektywy czasu opisane wrażenia się zdarzały na poziomie. To trochę stresujące, gdy się wie,że każdy na to czeka i ma jakieś konkretne oczekiwania ;)
UsuńGdyby przemienili się na raz, byliby pokemonami i w tym cały deal. Ale postaram się, żeby każdy się wypowiedział w tej kwestii ;) Może rzeczywiście padnie na super długi rozdział rozwleczony na miesiąc - kto wie?
Mi też się nie poszczęściło i farfocel był gorzej niż zły, bo strasznie naiwny, jakby animagia to było głaskanie zwierzątka po karku. Brrr!
UsuńJesteś teraz pod presją, bo już wszyscy wiedzą, że chłopcy się zmienią, a nikt nie wie kiedy i jak to będzie wyglądało!
Super długie rozdziały rządzą!
Pozdrawiam, Niah.
Ano właśnie - taki temat i takie klapy... jakoś tak przykro.
UsuńA co, jak powiem, że się nie zmieniają? Błahaha Nie no żartuję, ale ja wiem kiedy się przemienią ^^ Ale nie powiem, który to z planowanych rozdziałów :P
A później miesiąc przerwy :P Chociaż raczej nie będzie już dłuższych przerw, bo w końcu nie wyrobię się do urodzin blogasa, a wtedy powinnam skończyć ten rok. Trza naprodukować zapasów w święta (wtedy mam największą wenę :D).
Dlatego większość twórców zwyczajnie unika momentu w którym chłopcy po raz pierwszy stają się animagami, bo było już tyle porażek, że nikt nie chce zaliczyć kolejnej wpadki. Niby wydaje się, że temat taki oczywisty, a ciężki jak cholera!
UsuńNo nawet tak nie żartuj! Muszą się zmieniać, to kwintesencja ich przyjaźni. Nie możesz ich tego pozbawić. I trzymać nas w niepewności zbyt długo ;)
Święta to taki specyficzny okres... że robiłabym wszystko, tylko nie siedzieć z rodziną przy stole. Po piętnastu minutach wszyscy wujkowie i ciotki przynudzają ;P
Pozdrawiam, Niah
Zgadzam się - z jednej strony jest fajna wizja, a z drugiej realizacja i odpowiednie rozłożenie w czasie, żeby nie było hop-siup.
UsuńOj tam, oj tam :P
Hehe, racja ;)
Och nie! Skończyłaś w takim ciekawym momencie. No naprawdę, to już jest znęcanie nad czytelnikami ;-)
OdpowiedzUsuńRozdział mi także wydawał się dosyć krótki, ale za to w miarę ciekawy. Od początku zastanawiałam, się dlaczego Syriusz tak bardzo lubi Notta. To w końcu dziwne, jednak nie mniej niż to, że ktoś o nazwisku Nott naucza mugoloznastwa. A teraz już wiemy! Dzielą swoją pasję do mugolskich motocykli. Zdziwiłam się, że Nott - skoro tak lubi Blacka i już wcześniej rozmawiali ze sobą o tych motocyklach - nie dał Jamesowi szlabanu w łazienkach, a Syriuszowi w swoim gabinecie, ale to to już Ty musiałabyś wyjaśnić.
No i strasznie ciekawi mnie co też ten Syriusz wymyślił. Uwielbiam Syriusza. <3
Czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam,
Cathleen.
Gdzie tam znęcanie - no nikt nie docenia, że następny rozdział tak szybko się pojawi... :(
UsuńWiecie tylko trochę, później będzie więcej ^^ Właściwie odpowiedź pojawia się w tekście - szlaban to kara za przewinienie, a gdyby Syriusz siedział przy tym motorze z Nottem, byłaby to nagroda.
Pozdrawiam również ;)
No tak, też tak na początku pomyślałam, że dla Syriusza musiałoby to być szczytem marzeń. A James nie docenia uroku mugolskich motocykli i to pewnie dlatego. No cóż, ja bym z chęcią taki motocykl sobie obejrzała dokładniej ;-)
UsuńCieszy mnie bardzo fakt, że tak szybko będzie kolejny rozdział. Naprawdę! Nie mogę się doczekać rozwinięcia akcji nowego roku szkolnego.
Pozdro, Cathleen
Znaczy jakoś nie podzielam fascynacji motocyklami, bo wydaje mi się, że strasznie na nich zimno (w lato fajnie, ale o każdej innej porze roku nie bardzo), a samo przyglądanie czy grzebanie to niefajne jest :P
UsuńNo ten rok sama uważam za znacznie ciekawszy od poprzedniego i wcale nie ze względu na animagię czy mapę :D
Och, to ja jestem w takim razie dziwna. ;-( Uwielbiam motocykle! Heh, to pewnie dlatego tak moi koledzy lubią ze mną rozmawiać. Nie to, żebym miała na tym punkcie bzika, co to, to nie. Ja osobiście uważam, że motocyklem nie powinno się jeździć, gdy warunki pogodowe nie są sprzyjające. Sama się do tego stosuję i jak na razie (od czterech lat jeżdżę) wypadku nie miałam.
UsuńTaaak, piąty rok zawsze mi się najbardziej podobał. Zresztą, co ja mówię?! Jestem taką zagorzałą i zapatrzoną w Harrego Pottera fanką, że dla mnie każdy rok jest cudownym odkrywaniem kolejnych przygód. Mogę czytać te książki raz za razem a i tak mi się nie znudzą. ;-)
Bo ja zmarzluch jestem ^^ O, dziewczyna na motorze! Raczej rzadko spotykane, u mnie tylko chłopaki szli na prawko z motoru. Ale za to możesz ładnie przeciskać się w korkach ;)
UsuńxD Nigdy nie mów nigdy ^^
Tak,wiem, zawsze wszyscy się dziwią widząc moje długie włosy, gdy ściągam kask. Ale co tam. Lubię czuć tę wolność;-)
UsuńNo, nareszcie jestem! ^^ Powtórzę się po reszcie:rozdział krótki, nawet nie wiem, kiedy się skończył, ale cieszę się, że nie trzeba długo czekać na następny. :D Always look on the bright side of life i takie tam.
OdpowiedzUsuńNott, Nott... Lubię Notta! Jest taki... nottowaty. W sumie, pomijając fascynację mugolskością, zawsze sobie wyobrażałam w ten sposób Teodora, więc mój headcanon uznaje, że Teo ma tak po tym konkretnym krewnym. :P I gdybym ja chodziła za jego czasów na Mugoloznawstwo to jak nic złapałabym crusha i pisała po zeszytach jego dane osobowe, otaczając je czerwonymi serduszkami. xD Oks, koniec prywaty.
Podoba mi się, że chłopaki biorą się w końcu choćby za dokładniejszy plan tego, co chcą zrobić. Dark!Remus też mi się podoba, bo widać, że on coraz częściej ma ochotę potrząsnąć dwoma potarganymi, czarnymi łbami, które zdecydowanie mogłyby myśleć trzeźwiej. Ale gwiazdą tego rozdzialiku jest dla mnie James.
James, który chyba nie zauważył, że w tym roku zdaje sumy, więc koniec ulg na lekcjach. Chyba, że za zachowaniem Minerwy kryje się coś więcej, co w sumie jest mocno prawdopodobne, bo to już 1975 rok...
James, który przede wszystkim martwi się o ojca. Ta wycieczka w psychikę Pottera i nadanie mu jakiejś głębi, smutku, problemu, na którego brak narzekałam ostatnio, bardzo mi się podoba. I w końcu jestem zdolna serio współczuć Jamesowi.
I jak mogłaś urwać w takim momencie?! Do 11 grudnia obgryzę paznokcie aż do łokci. D:
Pozdrawiam
Rosalia
P.s.: Łaknę Cannie i Ciri. Ciri i Cannie. Łaknę!
P.s.2: Że tak pozwolę sobie na prywatę - jak to miło wejść na bloga, gdzie nie ma gównoburzy. 8D
Właśnie, trzeba szukać dobrych stron ;)
UsuńOjej, aż tak go lubisz, że byś się zakochała? Nott to wyjątek z rodziny i pewnie byłby jakimś wujem czy kuzynem dla tego z Teo, chociaż raczej nie mieli szans się poznać. Chociaż faktycznie Hurkley jest chyba najbliższy uczniom spośród wszystkich nauczycieli :D
Dla mnie wcale nie miło. trzeba to porządnie opisać, no! Hehe wszyscy kochają mrocznego Remusa ^^ Włącznie ze mną.
Hehe James ma świetny orient we wszystkim oprócz nauki. Wojna się jeszcze nie zaczęła, jeżeli o to pytasz, trwają podchody. Minerwa wie sporo na ten temat i jest tym coraz bardziej sfrustrowana, ale tu bardziej chodziło po prostu o lenistwo Jamesa i spółki.
Właśnie mój problem z Jamesem polegał na tym, że on nie miał kłopotów :P Najlepsze jet to, że ostatni fragment powstał w sumie przez przypadek, ale sama też bardzo go lubię, bo Jim jest bardziej ludzki. Zachowaj współczucie na później, bo się przyda ^^
Nie zjadaj sobie rąk! xD
Pozdrawiam ;)
P.S. Cannie pojawi się w następnym rozdziale, a Ciri chyba z rozdział później :D
P.P.S. Masz na myśli to wczoraj z Jamie, czy blogasy, na które zaglądasz, prowadzą komciową wojnę? ^^
Oj tam, zadurzyć się można w różnych nauczycielach, a Hurkley jest idealny do podrzucania mu anonimowych walentynek i słuchania na lekcji wszystkiego, łącznie z listą obecności. :P
UsuńMroczny Remus jest... mroczny. ~Paulo Coelho. A na poważnie, dark!Remus jest boski, będzie go więcej? Taka mroczna, zwierzęca strona i... Tfu, co ja gadam. To już się robi yaoi. Przynajmniej mi się kojarzy. xD Za dużo złych opek Remus/Syriusz mnie skusiło na opis niewskazujący na slashe.
No właśnie o tych podchodach mówiłam i właśnie tak sądziłam, że jej frustracja to po części podchody, a po większej części lenistwo Huncwotów. xD
Chyba problem wszystkich na tym polegał. A teraz James jest ludzki i ma jakiś wymiar poza "ukochany jedynak ple ple ple". xD
Postaram się, tylko nie opóźniaj! D:
P.s.: Jeeej, Cannie. <3 Jeeej, Ciri. <3 XD
P.p.s.: Pierwsza odpowiedź. xD Nawet nie wiesz, co dzięki Tobie przeżyłam. xD
A skąd wiesz, że ma taki fajny głos? Bo nieprzyjemnego raczej nie słuchałabyś z przyjemnością :P
UsuńA fuj! Yaoi jest złe. Po kilku opkach z Remusem i Syriuszem miałam pewien wstręt do fanfików - brrr. Może się jeszcze trafi, ale raczej niezbyt często, bo Remus to jednak grzeczny chłopak ;)
Więc wszystko rozszyfrowałaś, spryciaro :D
Czy ja wiem czy wszystkich? Syriusz zawsze miał mnóstwo kłopotów, Remus miał wilkołactw i biedę, a Peter nieśmiałość, a ode mnie dostał kłopotliwe matki. James niczego takiego nie miał.
Oj no przecież ja się staram ^^
P.S. Ale, że poprawiłam ci humor, czy wręcz przeciwnie?
Ależ ja słucham całą sobą! Głównie oczami, bo bez oczu to mi jakieś bezcielesne głosy i jak tu się skupić? xD Więc oczami bym słuchała, uszami... I w takim makijażu bym przychodziła: http://25.media.tumblr.com/tumblr_lv1ok4QlGl1r03eggo1_r1_500.gif
UsuńYaoi jest bardzo złe, niszczy mi każdy fandom, a yaoistki są w każdym fandomie okropne i nie dopuszczają do siebie, że te postaci SĄ hetero. W HP palma pierwszeństwa należy się równo fankom Drarry i Snarry. I czemu w ogóle to kobiety zawsze zachwycają się slashem x_X
Chodziło mi o to, że problem wszystkich z Jamesem na tym polegał, że on sam problemu nie ma. xD
Ja wiem, że się starasz. Ja tylko stosuję szantaże emocjonalne, gram na sumieniu i takie tam. :P
P.s.: Bardzo. Ale na prywatnej drodze komunikacji wieczór mi upłynął na słuchaniu "i Ty Brutusie...". XD
Och ty niedobra, w makijażu do Hogwartu, uwodzić biednego Notta... Nie masz serca xD
UsuńPrawda. Ale, że Snape i Harry? Ło matuchno! To dopiero jest straszne. Nie wiem - ja tego w ogóle nie rozumiem :(
Aaa, to przepraszam - nie załapałam ;)
No chyba naprawdę nie masz serca ^^
P.S. A ja musiałam ogarniać maila i bloga, chociaż maila wcale jej nie podawałam, mówiąc, że tam gadać nie będę. Tylko się poirytowałam i straciłam czas - nigdy więcej.
To taki mugolski zabieg! I panie psorze, bo ja mam kilka pytań odnośnie mugoli... A w ogóle to sowa przypadkiem mi przyniosła jakiś magazyn o nazwie "Świat motocykli"... Może pan zerknie? - Tak się męża łapie! :P
UsuńSnape i Harry, bo Sev nie mógłby pokochać żadnej kobiety po Lily - tak raz usłyszałam. Rozumiem, że mężczyźni sa inną kategorią miłości i orientacja jest niczym ta chorągiew na wietrze. Dżizu.
Nie, serce mam. Duszy nie mam. xD
P.s.: Na dobrą sprawę to chyba nikt nic z tego nie wyniósł. Tylko ktoś wkleił całą sprawę na czat Blogowego Sznaucerka. xD
Od razu męża? No wiesze by ci się znudził? xD W końcu jest raczej sporo starszy od ciebie ^^
UsuńJa nie ogarniać - ta logika być zbyt pokrętna :(
Eee tam, na pewno masz tylko się przyznać nie chcesz :P
P.S. Ale i tak zrobiłabym to raz jeszcze, bo nawet jeżeli szkoda mi mojego czasu na takie gadanie do ściany, to żaden autor nie powinien pluć na swoich czytelników. Czytelnicy to skarb autora. Sznaucerek zdechł, a ja już powiedziałam Jamie, że nie będę wlec tego dalej i słowa dotrzymam.
Ależ co Ty! W tym wieku każda miłość jest na zawsze i na wieczność, aż do następnej! A im starszy, tym krócej miłość trwa, bo przecież to miłość aż do śmierci, a po trzydziestce to człowiek jedną nogą w grobie! xD
UsuńNie mam, straciłam ją dawno temu. :<
P.s.: Z tym o czytelnikach to ja się absolutnie zgadzam, bo przecież tworzy się nie tylko dla siebie, ale też dla innych, a jak znajdują się jacyś odbiorcy tego to można to już uznać za sukces. Sznaucer zdechł dawno, ale ludzie nadal tam gównomżawki podsyłają.
Czesia! :D Mikołaja dzisiaj więc w prezencie zostawię komentarz ( mam nadzieję, że może być taki prezent). :D Szlaban czadowy. :D Profesor zainteresowany taką mugolską maszyną jak motor, fajnie, fajnie. :D Rozdział super, czekam na następny! :D Ślę pozdrówki! :D
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie za komentarz (oczywiście, że zapomniałam o Mikołajkach xD).
UsuńPozdrawiam :)
CO ZA OKROPNOŚĆ! PRZECZYTAŁAM TO W DZIEŃ PUBLIKACJI, A ZAPOMNIAŁAM SKOMENTOWAĆ! OCH, GŁUPIA JA! UKARAJ MNIE!
OdpowiedzUsuńZabieram się do komentowania ;C
James i McGonagall. Zatrwożona tą informacją xD
Wow, Syriusz chciał się popisać, ale nie wyszło xD
A więc to Peter wpadł na pomysł mapy? Nie spodziewałam się po nim xD
Remus taki zły <3 JAK JA GO KOCHAM XD Świetnie go opisujeeesz :3
Cannie olali T-T też to zauważyłam.
Niesamowity szlabanik ^^ Tylko takie dostawać ;P
Biedny Jamie ;C mam nadzieję, że jego ojciec wyzdrowieje ;C
Jak mogłaś przerwać? xD
No dobra. MOŻESZ MNIE UKARAĆ ;__;
~Chomik
Ej weź mi tak nie rób - to ja biedna już myślałam, że rozdział taki zły i zaczęłam zachodzić w głowę, czemu nikt do tej pory mi tego nie wypomniał!
UsuńNo wiesz Jim i McG w jednym zdaniu, które składa się z trzech słów rzeczywiście podejrzanie zalatuje xD
Hehe poniekąd, ale faktycznie to McGonagall im go podsunęła. Bardzo się ciesze, że dostrzegłaś ^^
Wszyscy kochają złych chłopców (ale Remi jest dobry!).
Gdzie tam będę cię karać na święta? Potworem nie jestem :P
Chomik żyje! Hip-hip hurra!
Jakoś tak krótko Ci to wyszło :(. Ale pewnie specjalnie przerwałaś w takim momencie! Na szczęście ja nie muszę czekać, bo rozdział jest już, już tuż obok, pod "nowszy post" :]. Ja wcale się im nie dziwię, wstawanie o 8 czy nawet wcześniej jest trudne... Zwłaszcza po wakacjach. McGonall powinna faktycznie być nieco milsza. Przynajmniej na początku roku. Przynajmniej nie można jej zarzucić faworyzacji. Syriuszowi się jednak nie udało wybrnąć z odjęcia punktów, ale może zaskoczył nauczycielkę pytaniem w temacie? Może potrzebując transmutacji uda im się zabłysną na jej przedmiocie? Widać, że Remus troszczy się o przyjaciół, ale i oni go nie zostawią właśnie w tym najtrudniejszym momencie. Może huncwoci, ale jednak przyjaciele. Nie tylko psikusy się liczą. Tylko ciekawi mnie, jak to było z Peterem... jak on się z nimi zaprzyjaźnił. Może już gdzieś wspomniałaś, ale moja pamięć jest słabiutka... Skoro to także członek ich grupki, to pewnie gdzieś jest o tym w internecie, aczkolwiek w książce nie było. Przynajmniej w polskiej wersji. Chyba. Czy mi się wydaję, czy Syriusz miał sprzątać tę łazienkę, a nie rzucać łajnobombami? xD I czy nie odebrano mu wcześniej różdżki? No nie wiem, sprzątanie toalety nie jest fajne. A jak mógł rzucać w kogoś, to chyba jeszcze bardziej musiał posprzątać. Czy też Nott wcale tego nie sprawdzał? Może James trochę zainteresował się motorem, ale chyba za bardzo nie pomógł nauczycielowi skoro nie miał pojęcia o tym, prawda? Jednak zdecydowanie lepsze zajęcie niż czyszczenie czegoś. Ja myślę, że Pete mógł coś przypadkiem z tej kuchni załasuchować ;p. Chyba miał najlepszy szlaban. Miło, że w końcu sobie przypomnieli o Cannie. Ona to jednak ma przesrane jak się tak obrazi na wszystkich. Przecież znają sposób, aby w końcu im wybaczyła, a jak nie to, mogą ją jakoś przekonać inaczej. A siła 4 to potężna siła. Chociaż Szczota raczej nie jest przychylnie do nich nastawiona, zwłaszcza w sytuacjach, kiedy Cannie dzieje się niebezpieczeństwo. Ciekawi mnie, jak powstanie ta mapa. Tak jeszcze wracając do Notta. Jemu po prostu urosła pierś!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Ano – czasami tak bywa (chociaż chyba nikt nie zauważył, który rozdział jest najkrótszy ^^).
UsuńHehe, tak byłam złą autorką i chlasnęłam tak specjalnie, żeby pomęczyć czytelników xD.
Oj tak, tematyczne pytania Syriusza to totalna rzadkość, więc McGonagall przez chwilę nie bardzo wiedziała, czy coś jej się nie przesłyszało. Może o tym nie piszę, ale to, że Huncwoci sporo czasu spędzają na czytaniu przeróżnych książek, żeby nauczyć się animagii lub po prostu do żartów, przekłada się na ich oceny.
Wydaje mi się, że nie wspominałam o tym, jak sami Huncwoci się ze sobą zaprzyjaźnili i chyba nie mam ochoty w to wchodzić.
Syriusz posprzątał łazienkę, podłożył łajnobomy, a później była detonacja (o ile dobrze pamiętam). Ponieważ kara już się odbyła, trudno żeby Nott karał dwa razy za to samo, a Hunce pilnowali, żeby dowodów ich obciążających było jak najmniej.
Pamiętaj o Szczocie – ona da radę nawet Huncwotom!
Tak, Nott to tak naprawdę kobieta – wydało się :P.
Pozdrawiam ;)