D
|
la Petera wakacje skończyły się zdecydowanie
za szybko. Tym razem niespecjalnie tęsknił za Hogwartem, bo, po mnóstwie tyrad
na temat tego, jak nudzi się w domu, mama pozwoliła mu na wypady z Jamesem. W
lipcu całą rodziną wyjechali na tygodniową wycieczkę nad morze, podczas jakiej
Sherman ciągle zaglądał do Proroka i
mówił, jak sytuacja na rynku stała się niepewna. Miranda skrytykowała męża
kilkakrotnie, jednak –
choć Sherman obiecał jej, że postara się wypocząć – gdy tylko nie patrzyła, on znów sięgał do
gazety z marsem na czole, kalkulując i przewidując. Natomiast w sierpniu u
państwa Pettigrew zjawił się James, który po długich namowach wyciągnął Petera
z domu na jeden dzień. Później codziennością stały się wizyty Pottera i coraz
częstsze i dalsze wycieczki, najczęściej do Remusa. Tylko Syriusza brakowało do
kompletu, o czym ciągle przypominał James, jednak Peterowi nie przeszkadzało to
zbytnio. Bez Blacka James nie ładował się aż tak chętnie w kłopoty, a i nikt
cichcem nie sprzątał Peterowi z rąk kanapek dla zabawy.
Gdy więc
pierwszy września zapukał do drzwi, Peter westchnął niepocieszony na myśl o
wszystkich sprawdzianach, wypracowaniach, a przede wszystkim braku maminych
posiłków, które tak uwielbiał. Sherman nie miał czasu odwieźć syna do szkoły,
zniknął bladym świtem, zostawiając karteczkę na stole, że przeprasza, ale
wyniknęła pilna sprawa w pracy. Miranda, zirytowana nieodpowiedzialnością męża,
całą drogę do Londynu narzekała na Shermana, przez co ludzie w autobusie oglądali
się na nią, kręcąc głowami.
Na stację
King’s Cross jak zawsze na początku roku szkolnego przybyły tłumy. Mugole
spoglądali zdziwieni na mijających ich ludzi w dziwnych strojach, klatki z
sowami, terraria, a kilku nawet dostrzegło szczura, nie wiedzieć czemu spacerującego
w najlepsze pod nogami. Peter przyjrzał się zwierzęciu i był niemal pewny, że należało
ono do Raya Malumsa, który zapewne nawet nie zauważył, jak zwierzę umknęło z
klatki. W dodatku szczur zawzięcie drapał barierkę między peronem dziewiątym i
dziesiątym, co raczej niezbyt pasowało do zachowania jego pobratymców. Peter
schylił się i złapał gryzonia, napotykając oburzone spojrzenie mamy.
– Naprawdę
nie rozumiem, jak szkoła może zezwalać na przynoszenie takich stworzeń.
Przecież one tylko przenoszą choroby – burknęła Miranda.
– Mamo, to
szczur mojego kolegi – wytłumaczył Peter, chowając zwierzę za pazuchę, żeby
przechodzący koło nich mugole go nie zobaczyli. – Jestem pewien, że wolałby go
odzyskać, a poza tym są naprawdę całkiem miłe – dodał po namyśle.
– Peter,
słonko, chętnie pozwoliłabym ci trzymać jakieś zwierzątko, ale dobrze wiesz, że
mam alergię na sierść. Och, proszę, wejdźmy tam i jak najszybciej oddaj go temu
koledze.
Peter
tradycyjnie przebiegł przez barierkę pierwszy – wciąż nie potrafił przechodzić
przez nią jak większość starszych uczniów; czuł pewien dyskomfort i wolał jak
najszybciej znaleźć się po drugiej stronie. Stanąwszy pewnie na czarodziejskiej
części stacji, otoczyły go masy czarodziejów, żegnających swoje pociechy.
Chłopak odsunął się szybko, żeby zrobić mamie przejście i rozejrzał w
poszukiwaniu Raya. Miranda po chwili pojawiła się u jego boku, wciąż krzywo
spoglądając na szczura w rękach syna. Powiedziała, że poczeka na Petera, aż ten
znajdzie kolegę i przekaże mu zgubę.
Pettigrew
ruszył wzdłuż peronu, rozglądając się wokół w poszukiwaniu Malumsa. Zazwyczaj
nie przeszkadzał mu niski wzrost, bo pozwalał dobrze się skryć za kimś, jednak
teraz zobaczenie kogoś w takiej masie uczniów i rodziców sprawiało poważny
problem. Przechodząc, zauważył bliźniaków Lewis wraz z siostrą, którzy
pomachali mu uradowani. Koło nich stało dwoje dorosłych czarodziejów, którzy
starali się coś wytłumaczyć chłopcom. Rodzice najwyraźniej po raz kolejny
próbowali wbić im do głów, że eksperymenty z piromancją powinni odłożyć w
czasie – najlepiej, gdy zamieszkają już sami we własnych domach. Peter
uśmiechnął się, takie wykłady zdarzały się co rok, a efektów wciąż nie było
widać. Vera odmachała z pewnym opóźnieniem, jednak starała się nadrabiać miną.
Najwyraźniej napaść z końca roku pozostawiła na niej trwały ślad, co tylko
wzmogło niechęć Petera do Lety Atropos. Przechodząc dalej, spotkał Caradoca
Dearborna, za którym chowała się jakaś wstydliwa dziewczyna o bujnych,
kasztanowawych lokach, jaką Pettigrew wziął za siostrę chłopaka. Gdy Peter
zaczął zwątpić, że w takim tłumie odnajdzie znajomego, usłyszał głos Raya i
udał się w jego kierunku. Mijając jedną z szarych kolumn podtrzymujących strop,
natknął się na kogoś innego. Syriusz rozmawiał z jasnowłosą dziewczyną w pewnym
oddaleniu od reszty uczniów, nie zdając sobie sprawy, że Peter słuchał.
– …to nie
musi się tak skończyć, przecież…
– Przestań – przerwała
mu chodno. – Niby jak to sobie wyobrażasz? Nie, to nie ma sensu. Było miło, ale
się skończyło: koniec kropka.
– Jak zawsze
wszystko musisz utrudniać – burknął Black, włożywszy ręce do kieszeni. – Przecież
nikt nie musi wiedzieć, moglibyśmy zamienić to w świetną zabawę.
Przez chwilę
dziewczyna nie odpowiadała i Peter sądził, że rozmowa została zakończona. Miał
już podejść do przyjaciela i się przywitać, bo źle się czuł, podsłuchując,
jednak nim zrobił krok, blondynka odpowiedziała:
– Tajemnica?
Podoba mi się taki układ, lubię dreszczyk emocji, ale nikt ma o tym nie
wiedzieć, jasne? Twoi przyjaciele również. Zupełnie nikt, bo jeżeli ktokolwiek
się dowie…
– Słowo
Huncwota! Ale ty też nikomu nie powiesz, nawet Doradzie.
– Zgoda. A
Regulus? Jest moim przyjacielem i twoim bratem, zasługuje, żeby wiedzieć. Poza
tym w ten sposób byłoby najłatwiej.
– Reg jest
świetny w dochowywaniu tajemnic. Wolałbym też, żeby przestał się na mnie boczyć
za tamtą scenę. Przegięłaś wtedy.
– Musiało być
realnie, prawda? – krótko zaśmiała się dziewczyna, Peter miał wrażenie, że znał
ten głos. Gdyby tylko wychyliła się zza kolumny…
Nagle szczur
wyrwał się spod kurtki Petera i ruszył wprost na rozmawiających. Syriusz
pierwszy spostrzegł biegnące zwierzątko, zauważając biegnącego za nim Petera i
odpychając dziewczynę od siebie. Pettigrew pobiegł za uciekającym stworzeniem,
a Black ruszył mu pomóc. Kątem oka dostrzegł, jak niska blondynka pośpiesznie
odchodziła w stronę pociągu.
Szczur
zręcznie przemykał między nogami ludzi zgromadzonych na stacji, unikając potencjalnych
kopnięć. Tylko wzbijające się co chwila okrzyki pomagały określić kierunek, w
jakim poruszało się zwierzę. Wreszcie, gdy Peter miał je już na wyciągnięcie
ręki, po spodniach wspięło się na ramię ciemnowłosego chłopaka. Pettigrew już
chciał złapać szczura i przeprosić za zamieszanie, jednak wtedy zauważył, że stał
naprzeciwko Raya Malumsa we własnej osobie.
– Joan! – krzyknął
uszczęśliwiony Ray, widząc zgubę na ramieniu. – Gdzieś ty się podziewała?
Myślałem, że siedzisz w klatce… – Spojrzał na pustą klatkę, stojącą na samym
szczycie wózka. – Ups?
Ray zerknął
przepraszająco na starszą, ciemnoskórą kobietę. Ta westchnęła, uśmiechając się
z politowaniem. Pogłaskała Raya po głowie, przyciągnęła do siebie i uściskała
mocno.
– Uważaj,
żeby kiedyś nie zgubić czegoś ważniejszego. Jesteś taki podobny do dziadka,
Ray. A Adolf był wspaniałym człowiekiem, mój drogi. Gdybyś potrafił się lepiej
zorganizować, jak choćby Petra czy Gisela, byłbyś ideałem.
– Dzień dobry
– powiedział stojący za Peterem Syriusz; Pettigrew aż podskoczył. – Przepraszamy,
że przeszkadzamy, ale chcieliśmy odnieść szczura Rayowi. Nie sądziliśmy, że
wróci sam z siebie.
Czarnoskóra
kobieta uważnie spojrzała na Syriusza i Petera, przypatrując im się chwilę za
długo jak na zwykłą obserwację.
– Trudy
Malums, babcia Raya – powiedziała, wyciągając dłoń w stronę Huncwotów.
– Syriusz
Black, a to mój przyjaciel Peter Pettigrew, jesteśmy kolegami Raya z Hogwartu.
Wymienili
krótkie uściski. Peter nie spodziewał się, że pani Malums będzie mieć aż tak
mocny chwyt. Tak samo jak nie miał pojęcia, że babcia Raya jest murzynką. Ray posiadał
tylko niewiele ciemniejszą skórę od nich, podczas gdy Trudy najzwyczajniej w
świecie czarną. Peter zaczął się zastanawiać, czy aby na pewno ta kobieta była
babcią Raya. Może tak jak pierwsza pani Pettigrew, prawdziwa babcia Raya
zostawiła jego dziadka i zniknęła?
– Jestem
nieco zdziwiona, że przyjaźnisz się z moim wnukiem. – Trudy zwróciła się do
Syriusza. – Za moich czasów Ślizgoni nie potrafili się dogadywać z mieszkańcami
innych domów, a przynajmniej nie ci wywodzący się z rodów czystej krwi.
– Pani
wybaczy, ale nie jestem Ślizgonem – nieco kąśliwie poprawił Syriusz. – Nie
widzę też różnicy między czarodziejami czystej krwi, a mugolakami. Przepraszam,
ale powinniśmy zanieść swoje bagaże. Do widzenia, do zobaczenia Ray.
– Do
widzenia.
– Cześć… Mamo,
popatrz to moi znajomi z Hogwartu. Babciu!
Syriusz
popchnął lekko Petera, a później złapał za przedramię i odprowadził na bok.
Pettigrew bez trudu zauważył, że Black jest zły. Zaciskał mocno szczęki,
spoglądając wilkiem w stronę Malumsów. Peter pamiętał, jak kiedyś Syriusza
irytowało, gdy ktoś wyrabiał sobie o nim opinię, usłyszawszy tylko jego
nazwisko. Przez lata spędzone w Hogwarcie większość uczniów nauczyło się nie
przykładać wagi do rodu, z jakiego Syriusz się wywodził. A przynajmniej nie
robili tego przyjaciele, więc może dlatego tak bardzo go to teraz zdenerwowało?
– Podsłuchiwałeś?
– zapytał Black bez ceregieli.
Peter przez
chwilę nie wiedział, o co przyjacielowi chodziło. Jak mógł podsłuchiwać, jeżeli
stał tuż obok? Jednak po chwili przypomniał sobie o wcześniejszej sytuacji i
rozmowie Syriusza z tajemniczą blondynką. Gdy teraz o tym myślał, wydawało mu
się dziwne, że chowali się za tamtą kolumną, a także to, o czym mówili i na co
się zgodzili.
– Pete,
powiedz mi, co słyszałeś – zażądał Syriusz, włożywszy ręce do kieszeni.
– Nic takiego
– bąknął wreszcie Pettigrew i od razu napotkał powątpiewający wzrok
przyjaciela. – Tylko że kombinujesz jakiś żart z tą dziewczyną i Regulusem, ale
nie chcesz, żeby ktoś się dowiedział.
Przez chwilę
Syriusz nic nie mówił, a Peter bał się na niego spojrzeć, bo wiedział, że
zawinił, że nie powinien podsłuchiwać. Jednak wreszcie, gdy pierwsze zdziwienie
minęło, Black poklepał Petera po plecach, nachylił się i szeptem zabronił mówić
komukolwiek o tych planach, bo to ma być niespodzianka.
~*~
– Jak minęły
wakacje? – zapytał James, rozłożywszy się wygodnie na siedzeniu.
Zostało kilka
minut do odjazdu lokomotywy, więc Huncwoci mieli dużo szczęścia, że udało się im
znaleźć wolny przedział. W każdym razie James twierdził, że pozostawał wolny,
bo gdy Peter i Syriusz się zjawili, miejsca zostały już zarezerwowane.
– Zsuwaj z
tymi kulfonami – warknął Syriusz, odrzucając stopy Pottera.
– Hej, tak było
mi wygodnie! A tak poza tym jesteś mi coś winien za wakacje.
– Niby
dlaczego?
– Znów nie
dałeś znaku życia, a ja się zamartwiałem.
Syriusz
spojrzał na Jamesa krytycznie, po czym schylił się po bagaż i wrzucił go na
górną półkę.
– Wiesz, to
całkiem ciekawe, bo Remus mówił, że ciągle siedziałeś u niego i sprowadzałeś
Petera.
– Jedno nie
zaprzecza drugiemu – wyszczerzył się James. – Chyba bym nie wytrzymał sam całe
wakacje. W dodatku Can miała szlaban, a później pojechała z tatą na jakąś
wycieczkę po planetariach.
– Która wcale
nie była fajna, więc nawet nie waż się tego sugerować. Poza tym wiesz
doskonale, że nie lubię tego całego patrzenia w gwiazdy. Mam astronomię i to
powinno wystarczyć – wypomniała Canicula, tradycyjnie siedząca przy oknie, z Czarownicą w ręku.
Do przedziału
weszła Szczota i wskoczyła na kolana Petera, depcząc sobie miejscówkę.
Zmieszany Pettigrew popatrzył na Caniculę w poszukiwaniu ratunku, jednak ona
ponownie zatonęła w gazecie, nie zwracając uwagi, co się dział wokół niej. Peter jęknął, gdy kocica wbiła
mocniej pazury, jednak jej nie strącił. Nigdy nie lubił kotów, nie wiedział czemu,
ale wywoływały w nim dziwny rodzaj obawy, a nawet wrogości. Jednak Szczota
stanowiła zupełnie odmienny przypadek, bo należała do Cannie. Dlatego też Peter
starał się jak mógł być miłym dla kocicy, mimo że kosztowało go to wiele
samozaparcia.
– Mógłbyś
opowiedzieć, co robiłeś całe wakacje – dołączył się Remus, siadając przy
drzwiach.
Usłyszeli
gwizd, a po chwili poczuli, jak lokomotywa ruszała. Za drzwiami dało się
słyszeć szuranie kufrów i rozmowę spóźnialskich.
– W sumie nic
ciekawego, rodzice zabrali mnie na Zlot. Wiecie, wszędzie tylko czystokrwiste
szychy, nic specjalnego. Lepiej
pochwaliłbyś się swoją odznaką prefekta.
– Nikt nie
mówił, że zostałem… – Huncwoci spojrzeli na Remusa z uprzejmym niedowierzaniem.
– Och, w porządku.
Remus sięgnął
do kieszeni spodni i wyciągnął niewielką odznakę z ozdobnym P i lwem
Gryffindoru. Peterowi zabłysły oczy na ten widok. Wcześniej Remus tylko raz mu
ją pokazał. Pani Lupin była wtedy niezwykle dumna, a Pettigrew żałował, że nie
mógł zobaczyć takiej satysfakcji w oczach własnej mamy. Peter poczuł, jak na
jego policzki wpełzało gorąco. Czuł się zawstydzony własną zazdrością,
wiedział, że Remus jak nikt inny zasługiwał na tę odznakę. Czasami jednak
żałował, że mimo ambitnych celów nigdy żadnego nie udało mu się osiągnąć. Poprzeczka
zawsze była za wysoko, a on sam wiecznie zadowalał się minimum, jakie musiał
zrealizować. Widząc więc sukces przyjaciela, odczuwał ponurą gorycz porażki i
zawodu względem siebie.
– Pośpiesz
się, Sarin. – Głosy z korytarza stały się wyraźniejsze. – I tak już jesteśmy
spóźnieni przez twoje zapominalstwo. Evan, widzisz gdzieś Izzie? Miała nam zająć
przedział…
– Rany, znowu
ona… – jęknął Syriusz, krzywiąc się paskudnie.
Zdziwiony Peter
wyjrzał na korytarz. Nie przypominał sobie, żeby ktokolwiek z ich znajomych
miał taki głos. W dodatku zachowanie Blacka zwróciło jego uwagę już na peronie,
a przed chwilą, gdy Syriusz mówił o Zlocie, Peter miał wrażenie, że chłopak coś
przed nimi ukrywał. Do tej pory nie mieli przed sobą tajemnic, więc tym
bardziej wydawało się to dziwne.
Korytarzem
kroczyła Margarita Reverte, Ślizgonka z ich rocznika, o pięknych, brązowych włosach
i wielkich, szarych oczach. Była stosunkowo niska, ale nigdy nie miała z tego
powodu kompleksów. Opalona, z wąskimi ustami i czterema pieprzykami na lewym
policzku od pierwszej klasy zwracała uwagę. Peter pamiętał, że kiedyś James planował
zaprosić ją na randkę, jednak zrezygnował ze względu na dom, w jakim się
znajdowała. Choć Potter mówił, że jedynie rozważał, jak zareagowałaby Lily,
Peter uważał, że Rita naprawdę mu się wtedy podobała, a nie zaprosił jej tylko
dlatego, że wiecznie chodziła z innymi Ślizgonami. W tej sprawie Peter nad
wyraz dobrze rozumiał Jamesa, czego nie mógł powiedzieć o jego fascynacji
Evans.
– Czego się
gapisz? – warknęła Rita, widząc natarczywe spojrzenie Petera.
– Ja…
– Sarin,
ruszaj się. Nie mam ochoty znosić wścibstwa.
– Ale masz
dzisiaj parszywy humorek – burknął Sarin Avery, ciągnąc za sobą ciężki kufer. –
Jeszcze tylko kilka przedziałów. I wcale nie spóźniliśmy się przeze mnie, a
przez twoją upartość.
– Gdybyście
tak nie hałasowali, nikt nie zwróciłby uwagi – stwierdził z przekąsem Syriusz,
gdy Ślizgoni znaleźli się na wysokości przedziału.
Peter spuścił
głowę, chowając się znów do pomieszczenia. Wcale nie prosił o interwencję
Syriusza, nie chciał wyjść na chama i prostaka, na kogoś wścibskiego. Właściwie
nawet nie przeszkadzało mu to, co mówiła Margarita, ważne, że chociaż raz
kierowała słowa do niego. A Syriusz wszystko zniszczył. Bo nawet, jeżeli
próbował pomóc przyjacielowi, Peter tym razem wcale tego nie potrzebował. W
dodatku Pettigrew nie sądził, żeby Black zrobił to dla niego – raczej dla
siebie, żeby znów dopiec komuś, za kim nie przepadał.
Jak mam zwrócić uwagę dziewczyny, która mi
się podoba, jeżeli przyjaciele zwracają się do niej w ten sposób?, pomyślał
gorzko Peter.
– Znowu ty,
Black? – Margarita przewróciła oczami. – Miałam cię dość już w wakacje,
liczyłam, że chociaż w pociągu od ciebie odpocznę. Naprawdę nie rozumiem, co
widziała w to…
– Nawzajem,
Reverte – wszedł jej
w słowo Syriusz. – Chyba
nie myślałaś, że za tobą tęskniłem? Zresztą ty nawet nie powinnaś być na Zlocie.
Twoja babunia złapała członka rodów organizatorskich i wydusi z niego, co
będzie mogła, ale to niczego nie zmieni.
Na opalonej
skórze Margarity pojawił się rumieniec, przygryzła usta i zacisnęła pięści.
Przez chwilę Peter bał się, że w ruch pójdą różdżki, nerwowe poruszenie Remusa
wskazywało, że i on się niepokoił. Nawet Cannie przestała czytać Czarownicę,
spoglądając z uwagą to na Syriusza, to na Margaritę, a na twarzy Caniculi
pojawił się grymas. James uśmiechał się, zadowolony z efektu przemowy Syriusza.
– Nie
spodziewałam się tego – wykrztusiła wreszcie Margarita, rozluźniając zaciśnięte
pięści, na dłoniach niewątpliwie miała ślady po długich paznokciach. – Wiesz
co? Masz rację, dowiodłeś, że jestem od ciebie gorsza i tego, że twoim rodzicom
udało się wychować cię na prawdziwego Blacka. Gratulacje.
– Odwołaj to –
warknął Syriusz przez zaciśnięte zęby; Peter dostrzegł, że Black zbladł.
– Niby czemu?
Przecież to prawda. To miałeś na myśli, tym chciałeś mi dopiec i brawo, udało
ci się. Możesz być z siebie dumny, Black.
– Odwołaj to
tu i teraz albo… – Syriusz wstał, odtrącając rękę Jamesa, który chciał go
powstrzymać.
– Albo co?
– Rita,
przestań – wtrącił się Sarin Avery; na twarzy Evana Rosiera błąkał się
nieprzyjemny uśmiech.
– Co zrobisz,
Black? – Margarita zignorowała ostrzeżenie towarzysza, unosząc podbródek.
– Na litość,
nie tutaj, Syriusz! – syknęła Canicula, wstając i kładąc dłoń na ramieniu
Syriusza. – Nie warto pakować się przez nią w kłopoty. Odpuść.
Black
odwrócił się, a gdy Peter dojrzał jego spojrzenie, wydawało mu się zimne i
nieprzystępne. Takie, jakiego niemal nigdy u niego nie widywali. Pettigrew był
pełen podziwu, że Cannie mogła przeciwstawić się Syriuszowi, kiedy się wściekał.
Czasami żałował, że nie miał choć setnej części odwagi swoich przyjaciół.
– Przed
ucztą, w sali numer dwadzieścia na pierwszym piętrze. – Syriusz znów patrzył na
Margaritę. – Chyba że tchórzysz?
– Nic z tego.
Będę czekać. Rosier, Avery, idziemy.
Cała trójka
Ślizgonów ruszyła dalej przedziałem. Syriusz usiadł na swoim miejscu, ale
Cannie nie wróciła, z założonymi rękoma stanęła nad Blackiem, a Peter był
pewien, że jest wściekła, choć stała do niego tyłem.
– Oszalałeś? –
powiedziała Canicula, gdy Syriusz wciąż unikał jej wzroku.
– Przecież to
Ślizgonka, w dodatku mu się narzucała – wyjaśnił James, najwyraźniej dumny z
przyjaciela. – Nie chciałaś, żeby tutaj coś robił, więc zaproponował pojedynek
w Hogwarcie. Czemu jesteś na niego zła?
– Przestań strugać
jego adwokata! Chyba zdurnieliście obaj, dzisiaj jest pierwszy dzień, a wam zachciało
się pojedynków, bo jakaś Ślizgonka nadepnęła Syriuszowi na ego.
– Wcale nie
chodzi o ego! – krzyknął Syriusz, a Cannie zrobiła pół kroku w tył. – Przepraszam.
– Więc niby o
co chodzi?
– Nie
zrozumiesz… – wyszeptał Syriusz, wciąż nie patrząc Caniculi w oczy.
– Obawiam
się, że świetnie rozumiem, jednak skoro wolisz mnie zbyć, to nic z tym nie
zrobię. Ale nie pozwolę ci iść na ten pojedynek.
– Niby jak
mnie zatrzymasz?
– Can, nie
złość się na Syriusza, ale wiesz, jesteś dziewczyną, a tu chodzi o honor. On
musi iść – wtrącił James.
– Że niby
dziewczyny nie mają honoru? – warknęła poirytowana Canicula, biorąc się pod boki.
– Nie to
chciałem powiedzieć… – jęknął James.
– Mam was
dość, jesteście nieznośni. Idę do innego przedziału, a wy lepiej się nad sobą
zastanówcie, bo nie mam ochoty prawić wam kazania. – Rzuciła Remusowi
przeszywające spojrzenie i wyszła.
– Pozłości
się, pozłości i przestanie – skwitował James, robiąc dobrą minę do złej gry. – No,
brachu, pozwolisz, że będę twoim senatorem? No co? Słyszałem coś takiego na
mugolskim filmie…
Peter i Remus
roześmiali się serdecznie, patrząc na zdezorientowane miny przyjaciół.
~*~
Canicula
wróciła dopiero tuż przed przystankiem w Hogsmeade. Nie wyglądała już na tak
złą jak wcześniej, Peter odniósł nawet wrażenie, że zapomniała o pojedynku.
Jednak James zaczął opowiadać o walkach, jakie stoczył jego ojciec. Peter z
zapamiętaniem słuchał, jak Charlus Potter pokonywał brzydkiego jak noc i
śmierdzącego jak nieudany eliksir Avery’ego w pasjonującym, trwającym niemal do
bladego świtu boju na śmierć i życie. Cóż, Cannie nie podzielała entuzjazmu
młodego Pottera i ponownie próbowała wymóc na Huncwotach, żeby zrezygnowali z
pomysłu. Ani Syriusz, ani James nie chcieli o tym słyszeć, Remus udzielił
milczącej zgody, natomiast Peter był ciekaw wyniku.
Pettigrew nie
potrafił oprzeć się pokusie sprawdzenia, czy jego przyjaciele rzeczywiście są
tak dobrzy, na jakich się kreowali. Zdarzało się, że zżerała go zazdrość o
stopnie oraz osiągnięcia – mieli to, o czym marzył, czym chciał zabłysnąć.
Wiedział, że w zasadzie sam sobie jest winien – że powinien bardziej się
starać, przykładać do nauki. Nieraz przyjaciele budzili go w bibliotece, gdy
drzemał na księdze traktującej o animagii. Wówczas potrafili spłatać mu
paskudnego figla, żeby oduczyć go złego nawyku. Zdarzały się takie momenty, gdy
Peter chciał zobaczyć, jak przyjaciele zawodzą, jak to on triumfuje. Wtedy
karcił się, plując sobie w brodę, bo przecież nie na takiego podłego
zazdrośnika wychowała go mama. Źle czuł się z tymi uczuciami, ale w pewnym
momencie zauważył, że są one częścią jego i nie potrafił ich już wyplenić. Więc
czaiły się gdzieś w podświadomości, czekając na właściwą chwilę, aby wypełznąć.
Do Hogwartu
dojechali w piątkę, jednak po wyjściu z powozu, Huncwoci zgubili Cannie i udali
się w kierunku pierwszego piętra. Na korytarzach znajdowały się tłumy, ciągnące
do Wielkiej Sali, wokół panowała coroczna gorączka i nikt nie zwracał uwagi na
kilku uczniów odstających nieco od reszty. Gdy schowali się za jedną ze zbroi w
pustym korytarzu, James wyciągnął pelerynę-niewidkę i zniknęli na dobre.
Portrety
przechodziły z ram do ram, roznosząc plotki i ploteczki, żaden z mieszkańców
zamku zainteresował się raźno brnącymi przed siebie stopami.
Gdy tylko
Huncwoci dotarli do właściwej klasy, rozejrzeli się, czy nikt nie szedł
korytarzem, a następnie weszli do środka, wychodząc spod peleryny-niewidki.
– Lumos – mruknął Remus.
Klasa numer
dwadzieścia na pierwszym piętrze nie różniła się niczym od standardowej
hogwarckiej klasy. Oprócz rozmiarów, wiszących w rogach pajęczyn i braku ławek
wewnątrz. Pod tablicą stała niewielka katedra, resztę pomieszczenia spowijał
mrok.
– Myślicie,
że długo będziemy czekać? – zapytał Peter, przestępując z nogi na nogę.
– Się
zobaczy, ale nie martw się, zdążymy na ucztę – odpowiedział pocieszająco James.
Peter się
zaczerwienił. Chociaż fatycznie trochę już burczało mu w brzuchu, w pytaniu
wcale nie chodziło mu o głód. Niepokoił się, że ktoś mógłby tu na nich wpaść,
chociaż mało prawdopodobne, żeby jakikolwiek nauczyciel przechadzał się koło
drzwi i miał ochotę wejść akurat do starej, pustej klasy. Peterowi nie zależało
na otrzymaniu szlabanu. Nie chciał też, żeby przyjaciele ponownie podpadli
jakiemuś nauczycielowi. Jednak przede wszystkim Peterowi zależało na uniknięciu
walki z Margaritą. Nigdy nie liczył na jakiekolwiek szanse u niej, ale nie
pragnął całkowicie ich grzebać. Przynajmniej nie ze względu na stosunki
pomiędzy nią a Syriuszem.
– Silencio – mruknął Syriusz, celując w
drzwi. – Poczekamy pół godziny, jak nie przyjdzie to nie.
Nie musieli
czekać długo, po kilku minutach drzwi otworzyły się i do środka weszła
Margarita Reverte, a za nią Sarin Avery z nadąsaną miną i wciąż dziwnie
zadowolony Evan Rosier. Na samym końcu szła Izabela Reverte, której mina
wskazywała na to, że nie pałała zbytnim entuzjazmem do nielegalnych pojedynków
podczas uczty powitalnej.
– Jesteś – stwierdził
Syriusz, mierząc wchodzących uważnym spojrzeniem.
– Jestem,
przecież się zgodziłam. Nie liczyłeś chyba, że stchórzę, co?
– Ślizgoni
nie mają oporów przed łamaniem słowa.
– Czyżby? Ciri
ma na ten temat całkiem inne zdanie – prychnęła Izabela, patrząc wprost za
Syriusza.
Peter czuł,
że ktoś zapomniał mu o czymś powiedzieć. Nagle przed oczami stanęła mu
dziewczyna z peronu, z którą rozmawiał Syriusz. Nie wiedział dlaczego, ale wydawało
mu się, że miała z tym jakiś związek, chociaż i tak nie rozumiał, czemu Izabela
wspomniała Cirianę Meadowes. Przecież również była Ślizgonką, a Syriusz nie
znosił Ślizgonów, więc jedyne, co mógł jej obiecać, stanowił pojedynek albo
psikus. Ani za jednym, ani za drugim raczej nikt by nie rozpaczał, więc skąd
wyrzut?
– Nie
przyszliśmy tu rozmawiać – uciął Syriusz, zwracając się do Margarity. – Oni nie
będą walczyć, więc niech się odsuną i wyczarują tarcze.
– Jasne, są
tylko świadkami – przytaknęła.
Huncwoci
odsunęli się za katedrę, a Remus rzucił Zaklęcie Tarczy, które objęło również
Petera i Jamesa. Ślizgoni przemieścili się w drugi koniec pomieszczenia, gdzie
Avery zrobił to samo. Syriusz i Margarita stanęli naprzeciwko siebie, ledwo zauważalnie
skinęli sobie głowami, po czym wyciągnęli różdżki przeciw sobie.
Do tej pory
Peter nie widział czarodziejskich pojedynków, nie prawdziwych, w których
liczyło się zwycięstwo. Na zajęciach ćwiczyli różne czary, jednak raczej nie
mieli sposobności do stosowania ich w walce. W Hogwarcie pojedynki były
zakazane oraz surowo karane. Po szkole krążyły plotki, że w przeszłości jakiś
uczeń zginął podczas utarczki z kolegą i od tej pory surowo zakazano tych
praktyk.
– Rictusempra – powiedział głośno i wyraźnie
Syriusz.
– Protego – padła szybka odpowiedź i
błyskawiczny atak: – Serpensortia!
Z różdżki
Margarity wystrzeliła cynamonowa kobra. Donośnie sycząc, wijąc się w potężnych,
grubych splotach śliskiego ciała, ruszyła w kierunku Blacka, a zaraz za nią snop
czerwonych iskier. Syriusz wyczarował tarczę, odskoczył od atakującego węża i,
celując w ścianę, zawołał Defodio. Od
muru oderwał się tynk, a w powietrze wzbiła się chmara pyłu. Peter miał problem
z dostrzeżeniem Margarity, która zaczęła kaszleć od nieprzyjemnych drobin w
powietrzu. Kobra ponownie rzuciła się na Syriusza, wściekle sycząc, ale tym
razem nie umknął. Dało się słyszeć Vipera
Evanesca, a zaraz po chwili głośne Drętwota.
Wąż zniknął, rozpadając się w pył, a Black w ostatniej chwili zdołał zasłonić
się tarczą przed białym promieniem. Peter nawet nie usłyszał, by przyjaciel
wypowiedział przeciwzaklęcie.
– Anapneo – warknęła zezłoszczona
Margarita, a tarcza Syriusza zniknęła. – Incendio!
– krzyknęła, robiąc kilka kroków w kierunku przeciwnika.
– Aquamenti! – padła szybka odpowiedź.
Płomienie, które wystrzeliły z różdżki Reverte zgasły w zetknięciu z wodą. – Tarantallegra.
Tym razem
Margarita nie zdążyła zareagować, zaklęcie trafiło w nią, a nogi zaczęły
wykonywać niekontrolowane ruchy. Prychnęła, ze złością pocierając trzy
pieprzyki na lewym policzku i spróbowała wycelować w Syriusza. Zaklęcie
chybiło, rozbijając się o tarczę Remusa. Peter cofnął się, zdziwiony siłą
czaru.
– Expulso.
Urok trafił w
wywijającą dzikie pląsy Margaritę, przez co uderzyła o ścianę i osunęła się po
niej. Syriusz zrobił kilka kroków w jej stronę i spróbował odebrać jej różdżkę,
jednak dziewczyna poderwała nagle głowę i wysyczała ze złością: Lacarum Inflame! Black odskoczył,
wykrzykując Protego, a w tym czasie
Margarita zdołała rzucić na siebie przeciwurok.
Tym razem to
Margarita zyskała przewagę, wstała i bez wahania powiedziała:
– Vincius – niewidzialne liny skrępowały
ręce i nogi Syriusza, ciężko upadł na podłogę, głową zawadzając o kant stolika
przy oknie. – Sectumse…
– Stój,
durna! – wrzasnął Avery, na którego koledzy popatrzyli ze zdumieniem.
Drzwi
uchyliły się, do klasy wszedł mężczyzna.
– Expelliarmus! – padła zdecydowana
komenda.
Pozostawiona
na podłodze różdżka Syriusza wraz z tą wyrwaną z ręki Margarity poszybowały w
kierunku nowoprzybyłego. Peter z przerażeniem skonstatował, że w drzwiach stał
nie kto inny jak Hurkley Nott, nauczyciel mugoloznawstawa.
– Że też
musiałem się na was natknąć – jęknął Nott, spoglądając na uczniów w
pomieszczeniu. – Finite – mruknął
wskazując na Syriusza i uwalniając go.
Black
natychmiast wstał, przecierając zaczerwienione nadgarstki. W jego oczach gorzał
gniew i Peter naprawdę obawiał się, że Syriusz zaatakuje nauczyciela. Nott
najwyraźniej nie przejął się bojową postawą ucznia, podchodząc do niego i
uważnie oglądając głowę. Na skroni Syriusza znajdowało się obficie broczące rozcięcie.
– Nie za
dobrze, będziesz musiał przemknąć do toalety i to zmyć – westchnął nauczyciel. –
Tractaro*. – Skaleczenie natychmiast
zniknęło, jednak krew pozostała.
Nott włożył
różdżkę do kieszeni szaty i skrzyżował ręce na piersi. Popatrzył z pewnym
zaciekawieniem na zniszczoną ścianę, kiwając głową. Spojrzał po pozostałych
uczniach, pokręcił głową, ponownie westchnął i wreszcie zapytał:
– No to co
proponujecie zrobić z tym bałaganem?
Peter nie
mógł uwierzyć w to, co słyszał. Co prawda już wcześniej słyszał, że Hurkley
Nott jest wyluzowany i spokojnie można się z nim dogadać. Pewnie dlatego
Syriusz tak uwielbiał mugoloznawstwo – chociaż na początku Peterowi wydawało
się, że Black zwyczajnie czerpie radość z robienia na złość pani Black.
Wyglądało na to, że wszyscy unikną kary.
– Reparo – powiedział Remus, celując
różdżką w zniszczony fragment klasy i podchodząc do Syriusza. – Bardzo
przepraszamy, panie profesorze. Obiecujemy, że to już nigdy się nie powtórzy i…
– Dobrze,
dobrze – Nott machnął ręką, powstrzymując Lupina. – Kto zrobił tę wyrwę? – zapytał
z nieukrywaną ciekawością.
– Ja – mruknął
Syriusz bez entuzjazmu.
– Chciałeś
odwrócić jej uwagę? – drążył Nott.
– Ta-ak – zająknął
się Syriusz, patrząc spod byka na nauczyciela.
– Sprytne,
szkoda, że nie wpadłem wcześniej! No, zmykajcie i postarajcie się wybierać
lepsze miejsca na pojedynki. Szybko, szybko, bo jeżeli wpadniemy na kogoś z
ciała pedagogicznego, będą kłopoty.
Po tych
słowach Nott pogonił wszystkich przed siebie, czekając, aż opuszczą klasę. Sam
wyszedł na końcu, po chwili zwłoki, a Peter zauważył, że szata czarodzieja jest
bardziej wypukła na piersi. Postanowił zachować to dla siebie, w końcu coś mu
zawdzięczali.
Przeszli
korytarzem, wchodząc niewielką grupką na schody. Najbliższa łazienka znajdowała
się na parterze, więc Nott przez cały czas śledził Syriusza, najwyraźniej
obawiając się, że i on mógłby ponieść nieprzyjemne konsekwencje, gdyby ktoś
złapał Blacka.
Jednak ledwie
znaleźli się na schodach, zobaczyli znajomą, wysoką postać. Srogim spojrzeniem
mierzył ich Radamantys Ladon. Nott nie stracił wiele z animuszu, nakazując
Syriuszowi zgarbić się i spróbować zamaskować zaschniętą krew na skroni.
– Co się
tutaj dzieje, Hurkley? – zapytał Ladon, świdrując uczniów. – Wszyscy
powinniście znajdować się na uczcie powitalnej.
– Bo widzisz,
wyniknął mały problem… – zaczął niefrasobliwie Nott. – Grupki Ślizgonów i
Gryfonów wpadły na siebie i zaczęły się sprzeczać, więc zawróciłem je na ucztę.
Ale nie masz się czym martwić, wszystko jest już pod kontrolą.
Ladon nie
wyglądał na przekonanego, jednak usunął się z drogi, pozwalając przejść
uczniom. W jego oczach odbijały się refleksy płomieni, barwiąc je gadzim
złotem. Ladon bystrym spojrzeniem uważnie obserwował mijających go uczniów,
choć Nott starał się odwrócić jego uwagę zapewnieniami, że nic się nie stało i
nie istnieje powód, wymagający marnotrawienia czasu. Peter miał wrażenie, że im
bardziej Nott starał się przekonać kolegę, że jego obecność jest zbędna, tym
bardziej nieufny stawał się Ladon.
Gdy koło nauczycieli
przechodził Syriusz, Ladon zatrzymał go bez wahania, odciągając dłoń, którą
Black drapał się po głowie, i odsłaniając skrzepłą krew.
– Co to ma
znaczyć? – zapytał Ladon, marszcząc brwi.
– Skaleczyłem
się – odpowiedział szybko Syriusz.
Ladon omiótł
wszystkich swoim okropnym spojrzeniem. Peter zadrżał, czuł się nakryty,
przyłapany jak złodziej, który próbował skraść smocze skarby.
– Ślizgoni i
Gryfoni podróżujący pod okiem nauczyciela, odprowadzani do Wielkiej Sali, gdzie
powinni już dawno być – bez emocji zaczął Ladon, jego głos nacechowany był
naganą. – W dodatku jeden z uczniów ma w pełni zaleczone skaleczenie. Przecież
to aż zbyt oczywiste, że się pojedynkowali. Nie interesuje mnie powód, w
Hogwarcie pojedynki są zakazane. Hurkley, mam nadzieję, że dałeś im szlaban.
Wszystkim.
– Jasne, że
tak, profesorze Ladon. Nie chciałem panu sprawiać dodatkowych problemów.
– To dobrze,
choć niepotrzebnie się przejmowałeś. Black, natychmiast idź do toalety i
doprowadź się do porządku, nie ma potrzeby niepokoić innych uczniów.
Syriusz
odszedł z krzywym uśmiechem. James chciał iść za nim, jednak zatrzymał go Ladon
i nakazał udać się do Wielkiej Sali. Ślizgoni nie powiedzieli słowa, jednak z
tego, jak Margarita zaciskała pięści, Peter domyślił się, że również się
denerwowała.
Gdy weszli do
Wielkiej Sali, uczta trwała w najlepsze. Cannie mierzyła ich rozeźlonym
spojrzeniem, jednak nic nie powiedziała, gdy przy niej usiedli.
Jak zawsze zajęła im miejsca, choć wydawało się oczywistym, że wciąż miała im
za złe, że jej nie posłuchali. Peter z radością zabrał się za pałaszowanie
przepysznych dań. Co jakiś czas rzucał spojrzenia w stronę stołu Ślizgonów,
lecz Margarita Reverte pogrążona była w rozmowie z Severusem Snapem.
* z łaciny, niestety zabrakło
odpowiedniego czaru w książkach.
Dobra, jestem zaskoczona. Komentarz będzie później.
OdpowiedzUsuńAle tym, że się rozdział pojawił, prawda? Bo nie chcesz mi powiedzieć, że już przeczytałaś (no, przeraziłabyś mnie)?
UsuńCo to dla mnie przeczytać rozdział w cztery minuty! Żartuję xD Byłam w szoku, że się tak szybko pojawił.
UsuńUrok trafił w wywijającą dzikie pląsy Margarię - Margaritę.
Nott uczący mugoloznactwa, umarłam, serio. Facet wydaje się strasznie sympatyczny, ale jego nazwisko tak do niego nie pasuje... Cały czas psuje mi to obrazek fajnego nauczyciela, naprawdę. Czystokrwisty i mugole, to się razem nie je!
Podoba mi się, że Syriusz i Ciri będą się kryli po kątach i Regulus został zaangażowany do ich tajemnicy, bo Syriusz chce polepszyć swoje kontakty z bratem. Aż się łezka w oku kręci...
A sam Peter ukazuje nam swoją mroczną stronę, którą próbuje stłamsić. Ciekawie, ciekawie. Myślę, że na przestrzeni lat będzie mu już bardziej dokuczała niż teraz.
Co ja mogę jeszcze powiedzieć, jestem ciekawa, kiedy James się dowie, że Syriusz ma przed nim tajemnice związane z dziewczynami i ich braterska więź zostanie wystawiona na próbę. Całkiem jak w jakiejś telenoweli. Też nie głupi motyw dla jakiegoś yaoica... och, o czym ja myślę!
Koniec, czas się brać do roboty. Po przeczytaniu twojego rozdziału nabrałam ochoty do pisania Bezruchu.
Pozdrawiam, Niah.
Szybko hehe ^^
UsuńGłodna byłam i zjadłam t :P Poprawione - dzięki.
Hłehłe, że tak powiem można było już po interludium wywnioskować, że rodzinka nie za bardzo go lubi ^^ Wiem, że nazwisko i praca totalny odlot, ale właśnie taki ktoś był mi potrzebny.
No Syriusz sobie przypomniał o Regulusie - zobaczy się na jak długo :P
Kurczę zabawne jest to, że widzisz ciemną stronę Petera, ale nie reszty. Wiem, wszyscy patrzą na niego przez pryzmat zdrady, jednak dla mnie jest to niesprawiedliwe.
O NIE! Żadnych jajojców, nigdy. Weź ty w ogóle mi o tym nie wspominaj, jajojce są straszne i mam przy nich odruch wymiotny.
No, pisz, pisz, a nie opowiadasz mi jakieś głupie historyjki o braku rozdziału do końca roku pff.
Pozdrówka ;)
Zmotywowałaś mnie, mam już cztery strony. To nic, że końca nie widać, ważne że coś już zaczęłam. Nie wiem, co z kartkówką z historii sztuki, ale o tym się jeszcze pomyśli...
OdpowiedzUsuńAle to jest tak, że Peterem podkreślasz jego ciemną stronę, a Jamesem i Syriuszem jakoś nie. Remus to jest wilkołakiem, więc on ma wyrzuty sumienia za wszystko, nie liczy się. Ale u Petera ta ciemna strona też ma swoje podłoże, bo w końcu jest najgorszy z tej czwórki i zdaje sobie sprawę z tego, że tak naprawdę odstaje od reszty. Lubię twojego Petera, bo mnie nie wkurza za każdym razem jak o nim czytam, ale gdy sama mam o nim pisać to aż krew mnie zalewa...
Pozdrawiam, Niah.
Ach, jest we mnie siła! Tak trzymać :D A na kartkówce spłynie na ciebie wiedza... na pewno przewędruje drogą kropelkową ^^
UsuńE tam, właśnie Jimem i Syriuszem akcentuję ich bucowatość oraz ich stosunek do Petera, a nie odnoszą się do niego OK. Tyle że wszyscy przyjęli to za normalne i nikt się ich nie czepia. To Remus ma ciemną stronę? xD A najgorszy pod jakim względem? - nie pytam o przyszłość, a o teraz.To ty piszesz coś o Peterze? Do Bezruchu? Wow!
Spłynęła wiedza, nie martw się ;) Okazało się, że potrzebuje piętnastu minut, by się tego nauczyć i myślę, że będzie dobrze.
UsuńOczywiście, że Remus ma ciemną stronę. Wypełnioną pazurami, kłami i wyciem do księżyca, która przysparza mu nowych powodów do winy.
Chyba każdy przyjął to za normalne, że James z Syriuszem pomiatają innymi i nic sobie z tego nie robią. No ale większość społeczeństwa lubi badassów, może dlatego ich stosunek do innych jest tak akceptowalny?
Najgorszy w znaczeniu: powolny, ślamazarny, nie dość mądry, nie przystojny.
Nic nie piszę o Peterze, ale gdy muszę go umieścić w jakimś rozdziale to przeżywam katusze. Szybko się irytuję. Dlatego na razie pojawił się tylko raz, bo staram się go unikać.
Pozdrawiam, Niah.
A widzisz - ludzie genialni nie potrzebują dużo czasu, żeby sie nauczyć ^^
UsuńOj tam - kto by to liczył (oprócz ciebie :P)...
Właśnie i to jest cały problem. Sama też lubię "tych niegrzecznych", ale zawsze ciąży mi świadomość tego, że oni wcale tacy fajni nie są.
Tak jasne, ale czy nie jest też tak, że ludzie lubią widzieć to, co jest złe w Peterze, a nie dostrzegają tego, co dobre? Bo w rozdziale (nie szukając daleko) pojawia się info o zazdrości i to każdy widzi, ale już tego, że Peter stara się z tym walczyć, że myśli nad swoim zachowaniem - no to jakoś lepiej pominąć.
Pewnie dlatego, że zawsze myślisz o tym dorosłym Peterze, który jest zły, be i fe. A poza tym Pete do Rega czy Syriusza jakoś średnio pasuje, więc może to i lepiej? Jej - nie pamiętam w ogóle, żeby Peter był w Bezruchu!
Ja miałam na mat-fiza pójść jak jeszcze była okazja. Liczby są moim życiem! Ja muszę wyliczać procenty i temu podobne rzeczy.
UsuńJa lubię złych, ale tylko tych, którzy są źli, bo zostali skrzywdzeni. Zawsze mi ich tak jakoś szkoda... Co ja poradzę, że mnie rozczulają?
Zauważyłam tę jego skruchę, ale ja już wiem, że ona w przyszłości będzie coraz bardziej maleć :< To smutne, ale gdybym lubiła Pete'a, pewnie podobałoby mi się to, że dąży do nie bycia przydupasem Huncwotów.
Peter był w tym rozdziale o meczu Slytherin-Gryffindor i urodzinach Syriusza. Ale jego rola była tak nędzna, że szkoda słów. Walnął jakiś tekst o typowych dla Ślizgonach zachowaniach, czy coś.
Pozdrawiam, Niah.
To minęłaś się z powołaniem :P
UsuńNie tylko ciebie ^^ A w ogóle masz jakiegoś takiego swojego największego ulubieńca? (Czy to Regulus? - bo do niego masz ewidentną słabość)
Bo na kierunek, w jakim zmierza Peter wynika z wpływy środowiska. I dlatego Pete'a mi szkoda.
Ojej, a już myślałam, że mnie moja przyjaciółka skleroza dopadła ^^
Moim ulubieńcem jest rodzina Blacków. Kurde, bo gdybym miała tak kogoś wybrać... to zazwyczaj waham się między Syriuszem a Regulusem. Do tego ostatnio doszła kwestia Jamesa... Ale mi teraz pytanie zadałaś! Chyba masz rację, będzie to Regulus, później Syriusz i James. Jakoś tak sobie ich upodobałam. A Ty kogo lubisz?
UsuńA wystarczyło go częściej pochwalić... i James by teraz żył! ;_;
Pozdrawiam, Niah.
Cwana bestia - całą rodzinkę sobie zagarnęła ^^ Widzisz, jak dobrze cię znam xD Ale bardziej miałam na myśli tak w ogóle (taką najbardziej ulubioną postać spośród wszystkich). W HP zawsze najbardziej lubiłam Syriusza, chociaż nie wiem czy to widać po rozdziałach (mam nadzieję, że nie).
UsuńDokładnie xD (a Lilka dalej byłaby truposzkiem? W końcu musi powstać Wybraniec :P).
Co się będę rozdrabniać, od razu wszystkich biorę jak lecą. Rowling pobudziła moją wyobraźnię, gdy przy drzewie genealogicznym Blacków napisała, że wiele historii kryje się między wierszami.
UsuńSpośród wszystkich? O nie, jednej nie wybiorę, nie dam rady. Za trudne xD
Nie widać, że lubisz Syriusza. Powiedziałabym, że Jim lub Glizdek, ale nie Syriusz.
Lily to dziwna sprawa. Kobieta nie wie czego chce xD
Pozdrawiam, Niah.
To dwie (no tyle to i ja potrafię wybrać).
UsuńJames? Wow, strasznie mi się nim pisze, więc to już zupełnie dziwne ^^ Ale Glizdka faktycznie lubię.
Przyznaj się lepiej, że chcesz Jima dla siebie :P
No to Syriusz i Grimmjow. Umówmy się, że są moimi ulubionymi postaciami.
UsuńRemusa nie napisałam, ponieważ on u ciebie ostatnio po dupie dostaje (nie dość, że wilkołak to żyjący w nędzy :<). A Syriusz... Syriusz to Syriusz. U niego jest na razie na tyle kanonicznie, że ciężko coś o nim więcej powiedzieć.
Tak, przejrzałaś mnie. Chcę zagarnąć dla siebie Jima, dlatego muszę pozbyć się Lily. To mój szatański plan.
Pozdrawiam, Niah.
O, Grimmjowa się nie spodziewałam - zaskoczyłaś mnie ^^
UsuńOj no wilkołactwo to nie prezent ode mnie :P Bo Syriusz kanonicznie ma wystarczająco kłopotów i nie widzę sensu mu ich dodawać ;)
A ładnie to tak zdradzać Blacków?
Grimmjow i Ulquiorra to moje ulubione postacie z Bleacha. Widzisz, w Bleachu można jeszcze wybrać, kogo lubisz, bo są różni. W Naruto wszyscy są pod jedno kopyto robieni, więc albo lubisz całą organizację, albo nie, bo nie ma co się rozdrabniać. Ja ogólnie lubię hollowy w Blachu i liczę na to, że jeszcze wrócą do gry (skończyłam gdzieś w momencie, gdzie Gotei walczy z tymi głównymi Quincy i wraca Ichigo, Rukia i Renji, więc proszę bez spoilerów, jeżeli takowe są ^-^).
UsuńSyriusz to jest taki męczennik Harry'ego Pottera, kurde no. Nie dość, że patologia w domu, szykanowany w szkole przez nazwisko, to później mimo wszystkich dobrych uczynków, które robił, wszyscy i tak go biorą z Blacka pokroju Belli ._. I staraj się być tutaj człowieku miłym...
James w w żyłach krew Blacków! Jego matka była z Blacków, liczy się!
Pozdrawiam, Niah.
Oj no przecież wiem, że z Bleacha. Chyba wszyscy ich uwielbiają, chociaż nigdy nie specjalnie za żadnym nie przepadałam - po prostu są mi obojętni. Moja opinia o Naruto jest teraz jeszcze gorsza... O hollowach samych w sobie to i spojlerów nie ma :P
UsuńAno, biedak ma przekichane (a ty zła mu jeszcze ojca zabiłaś i jego łepetynę wysłałaś).
Chyba że tak... ale i tak zdradzasz Rega i Syriusza :P
Bo to było tak, że gdy oglądałam anime (wtedy jeszcze mi się chciało oglądać i mogłam marnować życie na dzwudziestominutowe odcinki) to nieopatrznie wpadłam na ten epizod Bounto, kóry na szczęście przerwałam, ale kurde, to była taka trauma, że gdy dowiedziałam się, że to tylko filler, niepewnie wróciłam do oglądania a tam bam! Bleach w starym stylu! Łup Grimmjow! Łup Ulquiorra! Cholera, co się dzieje? Byłam po prostu zachwycona, że jednak moje ulubione anime nie zostało zniszczone i teraz mam same dobre wspomnienia z nimi. No i lubię ich moce. Ogólnie arc Hollowów był jak dla mnie najciekawszy i na nim powinna się skończyć manga.
UsuńDobra, zabrałam mu ojca, ale dałam mu brata, by go wspierał. To nie moja, że nie wyszło. Nie wszystko zawsze wychodzi.
Cii, nic im nie mów, bo przestaną za mną gadać :<
Pozdrawiam, Niah.
Ach te dwadzieścia minut z życia... Haha Bounto to najgorszy ze wszystkich fillerów (jedyny, jakiego nie zmęczyłam), ale ja tam wiedziałam, kiedy są fillery i je omijałam (wróciłam do nich, gdy już całość obejrzałam ^^).Tak też sądzę, że wtedy historia powinna się skończyć, a Aizen powinien był zaliczyć zgona (co to za villian, co nawet umrzeć nie potrafi, za to tworzy sobie klatę z niczego...).
UsuńNie moja wina, co? Tak najłatwiej! (I jeszcze wywaliłaś go z opka na jakieś wakacje)
Się zobaczy :P
Oglądałam tylke te fillery, które mi się podobały, czyli te z Zanpaktou. Były naprawdę na poziomie i te projekty postaci, super xD Autor się postarał, tworząc tylu bohaterów całkiem od ręki.
UsuńOch, Aizen to w ogóle... on i jego herbata.
No właśnie on nie ma wakacji. Dowiesz się niedługo, co go spotkało w tym momencie, gdy go nie było i będziesz mu współczuć! Tak myślę przynajmniej.
Pozdrawiam, Niah.
Bo tylko te z Zanpaktou były na poziomie, te z Amagaiem trochę kiepawo wyszły, bo najlepszy był aż jeden moment z Ginem i tamten omake :P Numer z podróbkami kapitanów słabo nawet pamiętam, więc... Ale tak to te pojedyncze zazwyczaj dają radę, bo są śmieszne.
UsuńTaaa picie herbaty nigdy nie będzie już takie samo, nie wspominając już nawet o biednych motylach i wróżkach...
Żeś go torturowała?! No nawet twój ulubieniec nie ci nie umknie :(
Oj, te jednoodcinkowe czy tam dwu to oglądałam, bo masz rację, były zabawne. Takie rozluźnienie w akcji. Jednak reszta... o nie, zdecydowanie nie. Szczególnie, że niektóre są umiejscowione tak z dupy. Cholera, pamiętam jak byłą walka Grimmjowa i Ichigo i w połowie puścili fillery, by później przez dwa odcinki przypominać co się stało, łącznie z tym nieszczęsnym "Kurosaki-kun!"
UsuńAizen zmienił moje życie bezpowrotnie. Nigdy też nie będę zaczesywać włosów do tyłu, by mi taki kosmyk przez pół twarzy nie starczał.
Od razu go torturowałam! Głupotę zrobił i teraz przeżywa, ot co. Nie żeby Syriusz robił w życiu tylko mądre rzeczy... Powinien się już nauczyć, że najpierw się myśli, a potem robi.
Pozdrawiam, Niah.
Haha, dlatego fillery oddzielnie oglądane są nawet spoko, a te w akcji... buuu. A weź mi z Inoue...
UsuńWłaśnie - powinnnyśmy dostać odszkodowanie za szkody psychiczne, które nam wyrządził.
Lepiej napisz rozdział, a nie mi tu apetyt zaostrzasz :P
Ja zazwyczaj oglądam wszystko na bierząco, wiec to była katorga... Ale każde fillery są niczym przy Orihime. Kurde, w każdym musi być taka postać?
UsuńRozdział się pisze, spokojnie :)
Pozdrawiam, Niah.
A bo ja Bleacha oglądałam, jak już zakończyli emisję, więc mogłam sobie pozwolić :P Musi być Hime, nie doceniasz wagi tej postaci (w końcu swoim wrzaskiem wskrzesiła Ichigo) xD
UsuńNo widzisz - jak trochę ci pomarudzić, od razu rozdziały szybciej ci idą :D
Jak ja zaczęłam oglądać to saga shinigamich nie była jeszcze zakończona... geez! Kiedy to było!
UsuńNo tak, laska w taki sposób drze mordę, że aż zmarli z grobów powstają i bawią się z zombie walk. Ma przeponę ta kobieta.
No, już nawet skończyłam i opublikowałam, ale kurde, nigdy więcej pisania czegokolwiek na silnych lekach. Pomylił mi się marzec z kwietniem i musiałam pięć stron napisać od nowa. Masakra.
Pozdrawiam, Niah.
Super rozdział, walka była świetna! :) Też chcę takiego nauczyciela! Czekam na następny rozdział i ślę pozdrówki! :D
OdpowiedzUsuńDzięki, również pozdrawiam ;)
UsuńNajlepsza walka :)
OdpowiedzUsuńhttp://huncwockamagia.blogspot.com/
Przepraszam, że dopiero teraz ;-; Rozdział przeczytałam już w poniedziałek (były wtedy moje urodzinki ^^), ale dopiero dzisiaj mogłam zkomentować xD Więc... Nie rozpisuję się. I tak wszyscy wiedzą, że rozdział jest super xDD Więc kończę komentarz wyrażeniem mojej miłości do Can, Szczoty i Remusa. Do kolejnego rozdziału ^^
OdpowiedzUsuń~Rekin (dawniej Chomik)
To spóźnione najlepszego!
UsuńEj, wcale wszyscy nie wiedzą!
Rekin zjadł Chomika? Biedny... ale ten Chomik robił w morzu?
Pozdrawiam ;)
Aww, dzięki :D
UsuńWiedzą, wiedzą, tylko Ty nie ;P
... Bez komentarza xDDDDD
Ja również C:
~Rekin
Ten blog jest wspaniały. Żałuję, że trafiłam na niego dopiero teraz. Jakoś nadrabiam rozdziały, ale stwierdziłam, że napiszę Ci to pod najświeższym postem. Gratuluję kreatywności i życzę Ci jej dużo w przyszłości.
OdpowiedzUsuńFavez
http://only-illusion.blogspot.com/
Dzięki zawsze dobrze wiedzieć, że pojawił się nowy czytelnik no i mam nadzieję, że dalej się nie zwiedziesz.
UsuńPozdrawiam ;)
Z wielkim poślizgiem, ale jestem! ^^
OdpowiedzUsuńZapewne nie zdziwię Cię, jeśli powiem, że rozdział mi się podobał i pochłonęłam go za szybko... Jeszcze trochę i zrobię sobie re-read przeczytanych już rozdziałów, serio. Kreujesz w ff taką cudownie swojską atmosferę, która towarzyszy mi zawsze przy czytaniu kanonu. No, ale do rzeczy, nie można ludziom za bardzo słodzić. ;)
Lubię perspektywę Petera. Serio, lubię coraz bardziej. Pomijając już takie winki jak niechęć do kotów, wcześniej był tylko tym osom dzieciakiem, któremu się kibicowało, żeby się wyrwał spod pewnych ograniczeń, jakie narzuca mu przyjaźń z Potterem i Blackiem, a teraz... Teraz powoli, niczym smród zgniłego jaja, pojawia się cała ta jego zgnilizna, zawiść. Podoba mi się, że on z tym walczy, choć przykre, że według kanonu przegra. Zwłaszcza, że Twój Peter jest bardzo kanoniczny według mnie. I w ogóle to z Petera wychodzi normalnie bohater romantyczny, konflikt wewnętrzny jak ta lala. xD Ale serio, lubię dzieciaka. I jest mi go tragicznie szkoda, że sam ze sobą walczy. W sumie to James wydaje się najbardziej pozbawiony problemów i nawet nieświadomy rozmiarów problemów przyjaciół.
O, no i durzenie się (?) Petera w Margaricie - urocze! Serio, to takie uroczo-smutne, że podoba mu się ładna Ślizgonka, u której nie ma szans. Gdyby James serio ją wówczas zaprosił to Peter byłby jeszcze biedniejszy. Czy mogę już zakładać front obrony Petera? xD
Czyli Ciri i Syriusz bawią się w sekretny związek? Go, go, Power Rangers! Mają moje błogosławieństwo! Odciągnęli nawet moją uwagę od małej zawartości Cannie, w szczególności wesołej Cannie. :<
Margarita jest tak typowo ślizgońska z tej perspektywy, że ja nie wiem, za co Ty się czepiasz mojej Wang, one by się dogadały, jak je widzę. No, póki by się nie wydało, że Prefekt Naczelna jest w 3/4 mugolką, ale mniejsza. xD Jak o samej Margie nie mam zdania, tak lubię to, że dzięki niej rozegrał się pojedynek. Do opisywania ich masz talent, bardzo obrazowo to wyszło, widziałam każdy ruch naszych zabijak. ^^ No i Nott! Notta lubię! Ja ogółem lubię zgrabnie zarysowany problem czarnej owcy w rodzince arystokratów. <3
I łee, jak szybko się ten rozdział skończył. D: Ale widzę, że pokolonko młodych gniewnych śmierciożerców rośnie w siłę. Tylko mam takie "ale": Sectumsempra to zaklęcie Snape'a. Piąta klasa to nie za wcześnie na morderczą klątwę po której się krwawi jak zarżnięte prosię? xD
Pozdrawiam ^^
Potrafię się lepiej spóźniać :P W wakacje chyba gdzieś ze dwa miesiące byłam do tyłu ^^
UsuńA mnie już ta atmosfera zaczyna mocno uwierać. Bo, kurczaczek, za miło jest i ostatnio kombinują nad innymi tworami, ale i tak są w powijakach... Właśnie nie można za dużo słodzić, trzeba opieprzać, bo wtedy taki głupi autor - jak ja - się uczy, bo mu wstyd za siebie.
Smród zgniłego jaja :P Byłaś na kaktusie? Jeżeli nie - wejdź. Och, mateczko, bohaterowie romantyczni są straszni, chociaż całkiem fajnie, że Peter akurat tak ci się kojarzy :D A powiem ci, że też lubię narrację Petera, najgorzej właśnie Jimem mi się pisze (no właśnie na niego z nowym rozdziałem wypadło i mam zator) ze względu na to, że ma tak dobrze.
Tak, Peter zabujał się w Ricie i tak, możesz zakładać front obrony Petera ^^
Buee, czemu wszyscy zwracają na nich uwagę? W ogóle pewnie wszyscy robią sobie za duże nadzieje - nie mam daru do wątków romantycznych i spieprzę to koncertowo, zobaczysz.
Margarita ma pewne powody, nie miała kiedyś zbyt fajnie i teraz to się odbija. Ojej, dobrze, że nie skiepściłam pojedynku (chociaż beta mówi, że zwalniałam w niektórych momentach i zgadzam się z nią, ale tak być musiało), bo to była taka pierwsza przymiarka. Tak! Nott to czarna owieczka i będzie istotny dla kogoś (na pewno wiesz dla kogo).
Tak, Sectumsempra jest Snape’a (stąd późniejsza rozmowa Rity z Sevem), ale on zawsze lubił igrać z czarną magią. Nie mówię, że zaklęcie zostało już ukończone, co to to nie - jest w fazie eksperymentów, ale potencjalne skutki są już pewnym osobom znane (stąd taki oburz). Nie twierdzę też, że Margarita rzuciłaby je poprawnie (dlatego nie dokończyła, kto miałby ochotę czytać o spartolonym zaklęciu?).
Pozdrawiam ;)
Bo mnie blogger nie łapie, bo mam za dużo słów. :P Zresztą niedługo rewolucję mała muszę zrobić ze swoim słowtokiem. xD
UsuńSzczerze? Widać powoli, że atmosfera się tu zagęszcza, bo jeszcze przed akcją z Verą historia była taka lekka i beztroska, a teraz powoli się człowiek przestaje czuć słodko i swojsko. Taki przeskok klimatyczny jak z Kamienia Filozoficznego do Komnaty Tajemnic. xD (W ogóle te parzyste części HP są mroczniejsze jakieś. xDD)
Byłam, czytuję regularnie. I dobija mnie, że ktoś wydał materiał, który się tam teraz analizuje. xD Oj, zgodzę się, nie cierpię romantyzmu, ale jak czytam o Peterze to od razu widzę psychomachię Konrada albo innego Kordiana. xD I dlatego mu założę front obrony, bo o nim bym mogła się uczyć! xD
Ja sobie nie robię wielkich nadziei: dałaś mi wątek, którego się nie spodziewałam, spodobał mi się i chcę zobaczyć, co będzie dalej. No i ej, na Cieniach Westeros wątek miłosny nie wyszedł źle, a tam miałaś o wiele gorszy warsztat niż tu. xD
Pojedynek Ci fajnie wyszedł i liczę, że jeszcze trochę się okazji znajdzie, żebyś jakieś opisała - ej, piszesz o młodych Gryfonach, pojedynki must be! xD (O, ja tu tak z pytaniem notabene - zadowolona jesteś z Degausser? Bo rozglądam się za betą do o wiele krótszego opka, która byłaby mobilniejsza trochę od mojej obecnej).
W sumie fakt, o tym, że zaklęcie jest niedokończone, pomyślałam, jak już wysłałam komentarz. :P I tak zdolny ten Sevciu <3 xD
Hłehłe, nie mówiłam, że u ciebie (bo było kilka takich blogów). W wakacje ogólnie raczej znikam z blogosfery.
UsuńNo wiesz dla mnie między HPiKF oraz HPiKT różnicy zbyt wielkiej nie ma... Faktycznie akcja z Verą jest punktem, gdzie nastrój się zmienia, ale to bardziej efekt wcześniejszych wydarzeń niż przyczyna pogłębiającego się powoli zagęszczania.
Chociaż jedna osoba kocha Petera ;)
O matko, na Cieniach spartoliłam - naprawdę spartoliłam, wiem to i ta świadomość wciąż mnie przygniata. Schrzaniłam głównie przez Rhaegara, a później było już za późno, żeby jakoś to wyciągnąć.
No właśnie też lubię pojedynki, a nie wiem czemu tak rzadko się pojawiają w opowiadaniach (szczególnie z HP, fantasy ma się już lepiej). Pewnie, że jestem zadowolona - zawsze mam powytykane błędy, czasami jeszcze z humorem, wytropione wszystkie zagubione przecinki, okropne powtórzenia, wpadki logiczne, a w dodatku mogę liczyć na szybką odpowiedź i na rozmowę nie tylko o opowiadaniu. Komcia na betowaniu nie napisałam nie tylko dlatego, że mam sklerozę, ale i po to, żeby ludziska mojej kochanej becie nie zajmowali czasu ^^ Jeżeli chcesz, to polecam, chociaż jej decyzja pewnie będzie zależała głównie od tego o czym ma być opowiadanie.
No to, że znikasz to też da się zauważyć. Ja w sumie głównie w wakacje siedzę, wtedy się najwięcej opek wykluwa. Tylko ile potem przetrwa, to inna sprawa. xD
UsuńOdnoszę wrażenie, że jakim zagadnieniem bym nie zarzuciła z zakresu tego, co napisałaś, to na 90% usłyszę, że spartoliłaś. Albo ja jestem mało wymagającym czytelnikiem, albo Ty zbyt krytycznie podchodzisz do swoich dzieł. Albo prawda leży gdzieś pośrodku. xD
Jak to? Bo ważniejszy jest loff, nie wiesz? <3 Loff to podstawa opowiadań z HP.
To spoko, dzięki za wystawienie opinii. :P Że może mnie pogonić i nie przyjąć to do siebie dopuszczam, ale liczę na to, że się ulituje, jak się zbiorę w sobie i w ogóle otworzę skrzynkę, żeby napisać, bo romansu/spaczania kanonów/aranżowanych małżeństw etc nie planuję. xD
Oj tam, cśśś. No właśnie sporo ich pada, gdy zaczyna się rok szklony, więc w tym okresie nie bardzo widzę sens zaczynać coś nowego czytać.
UsuńBo akurat jeżeli chodzi o Cienie Westeros mam paskudną świadomość, że mogłam to napisać lepiej, że powinnam to napisać lepiej i ciąży mi to. A wątek miłosny pokpiłam, bo bardzo lipnie został zawiązany.
A no tak - jak mogłam zapomnieć?! Biję się w pierś xD
Właśnie: a co planujesz? ^^
No niestety. Najsmutniejsze, że w procesie selekcji odpadają te najciekawsze historie. I zostaje dwadzieścia tysięcy identycznych ficków jak to X uganiał się za Y.
UsuńNo ja nie wiem jak mogłaś, ej. Bez miłości nie ma ficka. :///
Krótkie opowiadanie, bo chcę zwięzłość i nielanie czytelnikowi w głowę multum informacji poćwiczyć. xD Mogę powiedzieć tyle, że akcja toczy się podczas pierwszego otwarcia Komnaty Tajemnic. Będzie bardzo... ślizgońsko, o. ^^
Cóż to też jest wynik tego, co ludzie chcą czytać...
UsuńKurczę, to zamykam Rant, nie mogę przecież tak kalać blogosfery!
Ha, ficki są dobre na ćwiczenia (CW tym właśnie było dla mnie RC też tym jest). Komnata? Przyznam, że mnie zaskoczyłaś. Chyba nie widziałam ff z tego okresu (a wróć, czytałam jedno świetne opowiadanie).
A raczej, co będzie widać, że czytają - bo ile osób komentuje dobre ficki na blogach? Mało, a czyta już więcej. A pod romansidłami zawsze tony komentarzy.
UsuńNie! Można to naprawić! Niech Cannie okaże się córką Voldemorta! Mwahhahaha!
Ano są, a łatwiej poćwiczyć na czymś krótszym na początek. xD Ja widziałam kilka, dobre głównie na mirriel, na blogspocie idealizują i gloryfikują Voldka i robia z niego mrocznego trV loffa. xD
Jak wpadam do ciebie, przede mną zawsze mrowie komci ^^ No ale weź - przecież trzeba podopingować sweet parkę :P
UsuńDobre! (chociaż Cannie olałaby Voldka, stwierdziwszy, że w nosie ma takiego ojca) A Remus będzie jej bratem po Voldziu (bo to Voldek zostawił Ambrozję!) i będzie incest błahahaha!
Na Mirriel raczej nie bywam często (nie przepadam za sposobem, w jakim muszę szukać opek). Właśnie na blogspocie widziałam ten jeden - sprawdziłam "Pojmany umysł". Eee to ja nie wiedziałam, co robią - nie siedzę w czasach Harry'ego... wolałam słodką nieświadomość.
Bo nawet, jak nie powstaje spam z kimś, to moja wierna czytelniczka nie mieści się w jednym komciu. xD
UsuńTak! Incest! A Dumbledore jest tak naprawdę zły i nakręca ludzi na Voldka, a Voldek promuje ważne idee!
"Pojmany umysł też czytałam". xD Z tym, że ja miałam na myśli pierwsze otwarcie, w drugim nie mam akurat nic do powiedzenia, co nadawałoby się na fanfik. ^^
Oj tam przecież trzeba z ludziskami porozmawiać :D
UsuńGeez, co ja mogę do tego dodać? Chyba bardziej opka nie umiem skrzywdzić (chyba, że zza krzaka wyskoczy Hermiona, na którą poleci Malfoy i Snape...).
A no to co innego, bo już miałam zajawkę, co ty tam chcesz jeszcze wrzucić. No, ale z Riddlem mało opek czytałam, bo te kilka, na które trafiłam, były kiepskie i dałam za wygraną.
Jak to co? Kanoniczną dla blogasków próbę gwałtu, od której ratuje trV loff! Proponuję Ciri i Syriuszka, niech będzie różnorodność.
UsuńAż tak kreatywna nie jestem, żeby całe opko kręcące się wokół drugiego roku Pottera, które nie powiela pomysłu z "Pojamnego Umysłu" wymyślić. xD Miniaturkę - może. Ale i tak wątpliwe. :P W każdym razie: Riddle i już. xD
Ło matko jedyna - to to jest kanon?! W takim razie nie jestem aż tak spaczona... A Jim i Peter (jeżeli zaproponujesz gay party, padnę).
UsuńOj no nie wiedziałam. Kto tam wie, co ci w głowie siedzi? xD Ale, że tak bardzo lubisz Riddle'a?
Dla blogasków - yep. Jeszcze na onecie funkcjonowało, odkąd tylko opka zaczęły się mnożyć. xD Nie, nie, nie. Gay party jest passe. Jim ma wkładać więcej serca w podrywanie Lilki, niech chodzi za nią nawet do toalety! A Peterem się nie przejmuj, dla blogów Peter nie istnieje.
UsuńStraszne rzeczy, tyle powiem. :P Na pewno bardziej Riddle'a niż Voldka, był bardziej... Sprytny? Na pewno łatwiej uwierzę w Riddle'a, którego trzymają się ludzie dla idei, niż ze strachu, niż w Voldka. Ale nie, jego samego super nie lubię, podoba mi się tamten okres historii magicznej :P
Geez, to straszne, chociaż widziałam coś gorszego. No przepraszam mało ffków czytam, więc moja znajomość jest bidna. No tak wywalę Pete'a i dowalę jakiegoś gorącego latynosa, a co!
UsuńOj no wiesz Voldi jako główny zły nie mógł być za bardzo inteligentny, a poza tym z tym zawsze łączy się przekonanie o własnej zajedwabistości... No, ale tak Riddle jest fajniejszy od swojej dorosłej postaci (przynajmniej już wiem, czemu wcześniej mówiłaś, że tabuny lasencji na niego leciały). Riddle'a chyba nikt tak szczerze nie lubi, ale fakt - jest interesujący; no i w sumie to ty mnie zaciekawiłaś ;D
O tak! Najlepiej Latynosa z Durmstrangu, to przecież męska szkoła. I koniecznie jakaś Francuzka musi być.
UsuńRiddle i Voldek to w ogóle jakieś dwie egzystujące niezależnie od siebie postaci, mam wrażenie. xD No to się cieszę, że zaciekawiłam. :P
Latynos z Durmstrangu? Jakaś abstrakcja! Ty, ale nie jest tak źle - Francuzka już jest (a nawet kilku Francuzów, ale nikt nie zauważył) :P No to jeszcze nie jest z opkiem tak najgorzej - uff.
UsuńWłaśnie tak, a najgorsze jest to, że nikt nie pisze o stadium przejściowym zupełnie jakby go nie było i uroczego Riddle'a z dniana dzień zrobił sie obleśny Voldi...
A przenieśli się z Beauxbatons? Nie? To idź się wstydzić do karnego kącika. Już nic nie można Ci wybaczyć, wyczerpałaś kredyt zaufania, nie robiąc z Dorcas współlokatorki Lilki i nie dorzucając im żadnej Ann. Wstyd. XD
UsuńBo przecież Voldi nie jest obleśny, z Voldim też się niektóre Marysie parują, jak nie ma już nosa. Ale częściej są jego córkami. xD A nie! Dwa razy syna znalazłam na blogach. xD
Chlip, no nie przenieśli się z Beauxbaton. Ale nikt nie mówił, że muszą się koniecznie przenosić :( Ale jakąś Ann mogę dorzucić ^^ Będę wtedy mogła wyjść z mojego karnego kąta? xD
UsuńNie no wcale nie jest, zupełnie! Gdzieś ty voldkowego syna znalazła? Toż ja myślałam, że on ma jakieś uszkodzone plemniki i same dziewczyny produkuje...
Bez przenosin nie ma Francuza. :C Niech ktoś z ich rodziny się przeniesie. Za to i Ann będziesz mogła wyjść z kącika. xD
UsuńRaz gdzieś na blogspocie, a raz jeszcze na onecie. Onetowy nazywał się Daemon Riddle i był Krukonem. XD
Witam, to ponownie ja. Nie pamiętam czy już to opisywałaś, bo robię sobie takie przerwy w czytaniu, że nie pamiętam, ale jak Cannie dołączyła do ich grupki? Widzę, że się lubią, aczkolwiek mają inne zdanie. Cannie np. jest przeciw walkom, za to chłopaki nie mają zamiaru jej słuchać, bo jak wspominałaś, to przecież dziewczyna, a w tak młodym wieku, chłopaki średnio się liczą ze zdaniem drugiej płci. Przynajmniej tak zapamiętała i tak pamiętam z dzieciństwa ;D. A mnie zawsze zastanawiało te zaklęcie zniewalającej łaskotki... Przecież to takie fajne zaklęcie nawet do dręczenia przyjaciół :>. Ani się nie narobi, ani nic. Tylko w filmie było to pokazane jako odepchnięcie i nie pamiętam, aby czarodziej się po tym śmiał czy coś. Nie ogarniam tego zaklęcia trochę. Nott wydaję się być faktycznie całkiem wyluzowanym nauczycielem, który rozumie wnętrze człowieka ;p. I jego urwisowski instynkt. Jednak czuję, że pomimo tego trafi im się jakiś szlaban (ha, bo ja sprytna wiem, jaki jest tytuł następnego rozdziału xD). Także pewnie zauważą zaschniętą krew na skroni Syriusza. Swoją drogą, to fajnie tak móc zaczarować te rany... byłoby mniej śmierci. Dobrze, że Pete nie pozbawia się nadziei, aczkolwiek, patrząc że to Ślizgonka i tak się do niego zwraca, to teoretycznie ma u niej szans, także no nie wiem. Musiałby się stać odważniejszy. Cóż, głupio stać w cieniu przyjaciół, stąd pewnie te jego myśli. Jednak może jest coś w czym czuje się dobry? Niejednokrotnie przedstawiano Syriusza, jako takiego kobieciarza, więc w sumie ta Ciri ze Slytherinu może być jedną z takich jego "miłości". Aczkolwiek nadal nie mogę przeżyć tego pocałunku, jak on mógł. A Ciri kojarzy mi się z Wiedźmina, ale tylko z imienia. Ja myślę, że to i tak prędzej czy później się wyda. Jakoś nie widzę tego tłumaczenia Syriusza, jak już to wyjdzie. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńRaczej nie opisywałam dołączenia Cannie bezpośrednio, a tylko wspominałam o tym. Canicula zaprzyjaźniła się z Huncami w drugiej klasie, a Szczota była w to zamieszana :D.
UsuńAż musiałam sprawdzić, o jakie zaklęci ci chodzi. Rictusempra podobno powoduje gwałtowny skurcz mięśni i jakoś średnio mi się kojarzy z takimi sympatycznym łaskotaniem (no ale ja mam sklerozę, więc pewnie coś poprzekręcałam).
Spryciara! Tylko nie myśl, że wszystkie rozdziały ze spisu są dostępne, bo kilku ostatnim tylko nadałam tytuły :P.
Ciri (czy raczej Ciriana) wzięło się od jakiejś gwiazdy (względnie gwiazdozbioru), chociaż możliwe, że trochę przekształciłam oryginał, bo sama mam teraz problem z odnalezieniem źródła… brawo ja. Wiedźmina czytałam później, więc bezpośrednio nie mają za wiele wspólnego. A czy od razu jest wielką miłością Syriusza? Nie powiedziałabym, pierwszą na pewno.
Pozdrawiam ;)