piątek, 15 maja 2015

36 Postępy

O
d stycznia Huncwoci poświęcali każdą wolną chwilę na naukę animagii. Zamykali się w dormitorium i zaczynali późnym popołudniem, ćwicząc do oporu. Wciąż nie byli pewni, jak właściwie powinni się zmienić – choć księga znaleziona przez Syriusza stanowiła dużą pomoc, silnie odczuwali brak nauczyciela, który dokładniej wytłumaczyłby im cały proces. Mimo to nie poddawali się, rozwodząc się nad każdym niepowodzeniem i zastanawiając, co poszło nie tak i jak można to naprawić. Jednak wreszcie wraz z początkiem lutego udało im się odnieść pewien drobny sukces, choć nieco zajęło im, by w pełni go dostrzec. Otóż Jamesowi, Syriuszowi i Peterowi znacząco poprawił się słuch, a jedynym wyjaśnieniem wydawała się animagia. Remus na początku zdumiał się, gdy przyjaciele byli w stanie usłyszeć to, co docierało do niego, bo przed przemianą zawsze wyostrzały mu się zmysły, jednak w końcu wyciągnął odpowiednie wnioski. Gdy tylko James i Syriusz dowiedzieli się o rewelacji przyjaciela, natychmiast jeszcze bardziej zapalili się do prób animagicznych. Tylko Peter pozostawał przestraszony i zaniepokojony, a nawet zwykłe położenie ręki na ramieniu przyprawiało go o gęsią skórkę, jakby nagle zaczął obawiać się wszystkich odstępstw od normy.
Remus nie wiedział, czy cieszyć się z sukcesu przyjaciół. Wciąż dręczyły go obawy oraz miewał koszmary pełne człekopodobnych stworzeń błagających o pomoc. Słyszał krzyki pomocy, lecz nigdy nie był w stanie uratować istot i budził się zlany potem. Później sprawdzał, czy reszta Huncwotów jest cała i zdrowa, jednak nie potrafił już zasnąć, obawiając się kolejnych snów. Mimo złych przeczuć starał się wspomagać kolegów, kłamał dla nich na lekcjach, gdy byli zbyt zmęczeni, by na nie pójść, przynosił notatki i w miarę możliwości wspierał w pisaniu prac, a także wertował księgę o animagii, szukając czegoś, co przyjaciele mogli pominąć. Zajmował się również przygotowywaniem eliksirów na wypadek, gdyby coś poszło nie tak – różne dekokty odwracające skutki najpowszechniejszych błędów transmutacyjnych, mieszanki lecznicze oraz maskujące, a także te wpływające na zwiększenie koncentracji opanował w mniejszym lub większym stopniu. W głębi duszy Remus trzymał kciuki za przyjaciół, licząc, że zupełnie jak zawsze uda im się osiągnąć cel.
Pod koniec lutego wszyscy Huncwoci znajdowali się u kresu sił – wyczerpani zarwanymi nocami oraz skutkami niepoprawnych zaklęć. Denerwowały ich wszystkie głośniejsze głosy, a ponad to zaczęli odczuwać zmiany ostrości widzenia. Syriusz przestał widzieć czerwień, zamiast tego otoczenie opisywał jako niebieskie i żółte, a w dodatku coraz częściej miewał problemy z przestrzenią i wpadał na coś, co wydawało się znajdować dalej. Ponad to zaczął podjadać Peterowi ciasta, twierdząc, że uwielbia słodycze, ale gdy Peter poczęstował go kwaśnymi żelkami, które wcześniej lubił, niemal je wypluł z obrzydzenia. Zarówno Peterowi jak i Syriuszowi znacznie wyczulił się węch, przez co z trudem mogli wytrzymać na eliksirach, gdzie unosiły się aromatyczne opary, a rozmowa z bardziej wyperfumowanymi dziewczynami przyprawiała o mdłości. U Petera przybrał na intensywności lęk przez wszystkim, co nowe, a to niestety odbiło się na nauce zaklęć. James również nie szczędził narzekań – często bolała go głowa, w dodatku irytowało go, że nagle przerzucił się na nocny tryb życia. Choć wzrok Pottera się wyostrzył, miał problem z dostrzeganiem krawędzi, jednak świetnie obserwował ogół, co przypominało widzenie stereoskopowe, o jakim czytał Remus w przypadku koni.
Jednak najgorsze wydawały się momenty, gdy efekty prób przemiany przybierały bardziej namacalne obrazy. Wszystkim trzem zdarzyło się porosnąć futrem w dziwnych miejscach, z czym Remus miał poważny problem, bo nie skutkowały przygotowane przez niego eliksiry. Wreszcie poradzili sobie z problemem, jednak James przez tydzień chodził w rękawiczkach, a wielu uczniów pytało, po co mu one w zamku. Potter na początku zbywał ciekawskich żartobliwymi uwagami, lecz w końcu nawet jego zaczęły denerwować. Peter i Syriusz nie mogli się ogolić, bo narzekali, że próba ścięcia nawet najmniejszego włosa wydawała się katorgą. McGonagall zganiła obu za nieprzykładane prowadzenie się, jednak oni pozostawali zbyt uparci, by dać sobie przetłumaczyć cokolwiek. Remus uwarzył eliksir znieczulający, dzięki któremu przyjaciele mogliby się pozbyć wibrysów – na które wyglądały włosy – ale obaj odmówili, twierdząc, że przyzwyczaili się do mizernego zarostu. Syriusz dodał, że na zimę to nie najgorszy pomysł, żeby zachować ciepło.
Cannie wciąż złościła się na chłopaków z powodu mapy oraz nie raz robiła gorzkie uwagi na temat ich problemów. Ostatecznie nie potrafiła przejść obok i zaglądała, żeby zobaczyć, jak sobie radzą, pytała, czy na pewno wszystko w porządku, wpadała rankiem ze śniadaniem, bo żaden z Huncwotów nie zdążał ostatnio czegokolwiek przegryźć. Remus ze zdziwieniem zauważył, że fakt posiadania przez Cannie chłopaka w tej chwili jest im na rękę, bo część czasu spędzała z Dearbornem, dzięki czemu nie musieli ciągle jej zbywać. Jednak nie potrafił nic poradzić na to, że Caradoc Dearborn nie przypadł Remusowi do gustu i uważał, że prędzej czy później skrzywdzi Caniculę. Dziewczyna uparcie ignorowała jego sugestie o niezbyt pochlebnej opinii Dearborna.
W związku ze wzmożonymi wysiłkami skierowanymi na animagię, mapa była uzupełniana niezwykle rzadko i właściwie nieustannie stała w miejscu. Canicula sama starała się zwiedzać zamek i proponować udoskonalenia, lecz zazwyczaj spotykała się z wymęczonymi i zupełnie niechętnymi współpracy przyjaciółmi, co tylko ją zniechęcało. Starała się również przekonać Huncwotów do naniesienia jej nazwiska na mapę, a nawet sama raz spróbowała to zrobić cichaczem, jednak przyłapał ją James i ukrył  plan Hogwatu tak, żeby Canicula nie mogła się do niej dostać.
Wieczorem Huncwoci przysiedli ponownie nad księgą, wracając do codziennych ćwiczeń. Powoli nawet oni tracili wszelkie nadzieje na sukces i tylko szalona determinacja trzymała ich przy postawionym celu.
– Musicie odnaleźć w sobie swe zwierzęce odbicie i wydobyć je na zewnątrz – przeczytał Remus po raz setny. – Pamiętajcie, żeby uciekać, gdy już dojdzie do transferu…
– Właściwie, o co chodzi z tym transferem? – przerwał James, masując skronie.
– Cholera wie – burknął Syriusz. – Jak nam się uda, przekonamy się na własnej skórze.
– To nie zabrzmiało zbyt optymistycznie.
– Matka znów przysłała mi list, więc nie mam humoru, wybacz, Pete. Lepiej bierzmy się do roboty.
Wiedzieli, że pierwsza przemiana jest zupełnie różna od kolejnych, że za tym pierwszym razem znacznie trudniej będzie zmienić postać, przyjąć zwierzęcą świadomość, zmysły i naturę, a przede wszystkim zachować człowieczeństwo, pamięć o swoim jestestwie. Nerwowe ruchy przyjaciół utwierdziły tylko Remusa w przekonaniu, jak bardzo obawiają się tego, czego chcieli dokonać.
Na niewielkiej szafce przy łóżku Remusa stały wywary specjalnie przygotowane, gdyby coś poszło nie tak. Z wielkim trudem Lupinowi udało się zdobyć nawet dyptam, za którego kradzież Slughorn zażądał całej skrzynki puszek ananasów oraz obecności przynajmniej jednego z Huncwotów na spotkaniu klubu Ślimaka.
James, Syriusz i Peter stanęli na środku pokoju, by Remus mógł mieć na nich oko i w razie czego zareagować. Remus Lupin mocno zaciskał dłoń na różdżce, czując, jak śliskie od potu miał palce, a na dłonie wstępowała gęsia skórka. Uważnie obserwował skupione twarze przyjaciół, poszukując najmniejszego śladu zmian. Z tego, co mu powiedzieli, podczas każdej próby przemiany czuli, jakby odrywali się od ciała i ulatywali gdzieś, gdzie otaczał ich mrok. Żaden z nich nie potrafił w pełni odciąć się od ludzkiej formy i w związku z tym przeprowadzić całkowitej metamorfozy, czego efekt stanowiły niewielkie zmiany zmysłów oraz porost włosów. 
Pierwszy upadł James, dysząc, jakby właśnie wydostał się spod wody, w jego oczach czaił się strach i znów złapał się za skroń, która bolała go bardziej po próbach animagicznych. Remus podszedł do niego, pytając, czy wszystko jest w porządku, na co Potter pokiwał głową, nie spoglądając na przyjaciela. Drugi powrócił Syriusz, zginając się w pół i jęcząc. Na jego ramionach pojawiło się gęste, ciemne futro, jednak musiało stać się coś jeszcze. Lupin podszedł do Blacka, łapiąc go za ramię i dopytując, co się stało. Syriusz zaciskał mocno zęby, krzywiąc się z bólu, zupełnie jakby otworzenie ust wiązało się z przeraźliwym krzykiem. Z trudem łapał powietrze, zwijając się na podłodze, a James wydał okrzyk zdumienia i przestrachu, co przyciągnęło uwagę Remusa.
James wskazywał na dziwne wybrzuszenie na tyle spodni Blacka i Remus domyślił się, że wytworzył się szczątkowy ogon. Jednak patrząc, na to jak Syriusz zwija się z bólu, trzymając za brzuch, obawiał się, że doszło również do czegoś poważniejszego. Lupin sięgnął po najsilniejszy wywar odczyniający i powiedział do wijącego się z bólu Syriusza:
– Wypij to, pomoże.
Gdy Remus spróbował napoić go odrobiną płynu, Black krzyknął, machnął ręką i niemal wylał zawartość fiolki. James, który zdążył się pozbierać, podszedł do Syriusza, chwytając go za ręce i pomagając Remusowi wlać choć część mikstury do gardła leżącego. Syriusz zakrztusił się, lecz przełknął miksturę, a po chwili zwinął się w kłębek i pozostał w tej pozycji, jednak przestał się przy tym rzucać.
Remus i James spojrzeli na Petera, który wciąż stał na środku dormitorium. Zauważyli, że całe jego ciało pokrywała sierść, a postać jakby zaczynała się kurczyć. Spojrzeli po sobie ze zdumieniem, a później zamarli zupełnie nieprzygotowani na to, co nastąpiło.
Nagle całe futro zaczęło złazić z Petera płatami, pozostawiając za sobą krwawe połacie żywego mięsa. Remus chwycił dyptam, polewając nim głębokie rany i pośpiesznie wspierając się zaklęciami. Jednak tego było mało – kręgosłup Pettigrewa wygiął się pod okropnym kątem, a z jego ust dobył się przerażający krzyk. Lupin obawiał się, czy zaklęcia wyciszające zamaskują wrzask, ale w tej chwili miał ważniejsze sprawy na głowie. Peter jęknął, usłyszeli mrożący krew w żyłach trzask, a potem ciało przyjaciela zamarło. Remus i James szeptali zaklęcia lecznicze, polewali przyjaciela mieszanką dyptamu i zaklęć negujących, a Syriusz zbudził się i trzęsącymi dłońmi podawał kolejne fiolki. Peter ponownie wygiął się do tyłu, a ciemna, jakby spalona skóra złuszczyła się, odpadła, a znajdująca się pod nią warstwa przybrała zwykły, zaróżowiony kolor, który zblakł. Wreszcie Peter ułożył się spokojnie, a jego przyspieszony oddech wrócił do normy. Remus ze zdumieniem stwierdził, że chłopak wyglądał tak jak zawsze, tylko mocno pobladł. Kawałki skóry, jakie wcześniej z niego spadły, zniknęły rozsypując się i znikając, zupełnie jakby potworność, której byli przed chwilą świadkami, nie miała miejsca.
Remus Lupin jeszcze nigdy nie bał się jak w tamtej chwili, spoglądając na przeraźliwie bladą twarz przyjaciela. Przez chwilę przemknęło mu przez myśl, że nie żyje, że zginął, próbując mu pomóc i potrafił oddać wszystko, byleby to nie była prawda. Chciał wziąć na siebie wszelkie brzemiona i troski przyjaciela, z radością skoczyłby w płomienie, gdyby tylko wszystko to okazało się kolejnym koszmarem. Dotknął ramienia Petera i potrząsnął nim.
– Obudź się – padł rozkaz i Lupin dostrzegł, że to James szarpał ramię Petera. – Obudź się! Jesteś Huncwotem, nie możesz się poddać. Obudź się!
I Peter Pettigrew otworzył oczy.
Pierwszy uściskał go Remus, którym wstrząsnął silny szloch. Łzy spadały na poplamione krwią ubranie Petera, jednak nikt nie zwracał na to uwagi. James również objął przyjaciela, a i Syriusz podczołgał się do nich oraz uścisnął mocno.
– U-udusicie mnie – słabo jęknął Pettigrew.
Protest nie został przyjęty.
– Piekielnie nas wystraszyłeś, draniu – stwierdził Syriusz.
– Na Morganę, myślałem, że kopnąłeś w kalendarz – dołączył oburzonym głosem James. – Coś ty zrobił?
Wreszcie przyjaciele puścili Petera. Remus czuł, jakby ogromny kamień spadł mu z serca. Znów przypomniał sobie, jak w zimie, kilka lat temu, Syriusz i James wpadli do zamarzniętego jeziora. Tym razem ponownie dopisało im szczęście i Remus obawiał się pytać, na jak długo jeszcze starczy.
~*~
Następnego dnia James, Syriusz oraz Peter pozostali w dormitorium, opuszczając wszystkie lekcje. Remus wmawiał nauczycielom, że się rozchorowali, nie czując się na siłach przyjść na lekcje. McGonagall spojrzała na Lupina z powątpiewaniem i przez całą transmutację, gdy reszta uczniów ćwiczyła, próbowała dyskretnie wypytać, jakie dolegliwości dręczą nieobecnych Huncwotów. Nalegała też, żeby jak najszybciej zgłosili się do skrzydła szpitalnego, podejrzliwie lustrując wzrokiem Remusa. Slughorn na poważnie się zaniepokoił, wypytując, czy może absencja trzech Huncwotów nie ma związku ze skrzynką ananasów, jaką ostatnio otrzymał. Jednak, gdy Remus zapewnił go, że sprawy nie mają związku, nauczyciel uspokoił się i więcej o nic nie dopytywał. Tylko Cannie nie chciała dać spokoju i nieustannie maglowała, co takiego zmajstrowali, że tylko Remus pojawił się na zajęciach. Uparła się, że w dłuższej przerwie między lekcjami zajrzy do przyjaciół i dopiero, gdy się upewniła, że wszystko z nimi w porządku, uspokoiła się.
Ostatnim przedmiotem tego dnia była obrona przed czarną magią. Remusowi nie uśmiechało się pójście na nią, podczas gdy jedynym towarzyszem była Canicula. Wciąż nie potrafił się przekonać do Aikena, a Cannie nie chciała nawet słuchać teorii Remusa. Darzyła ogromnym szacunkiem Charlesa Aikena, który imponował jej pod wieloma aspektami. Właściwie Lupin nie mógł mu nic zarzucić, przynajmniej nie bezpośrednio. Aiken był cierpliwy, chętnie tłumaczył, mimo męczącej go choroby, zawsze zjawiał się na zajęciach, a w dodatku niejednokrotnie opowiadał uczniom o toczących się projektach, które mogły ich zainteresować. Remus musiał przyznać, że jemu spośród wszystkich nauczycieli najbardziej zależało na nauczaniu i w pewnym stopniu również wzbudzało podziw i tak trudnym sprawiało oskarżanie Aikena o cokolwiek.
Gdy tym razem weszli do sali, w pomieszczeniu panował półmrok. Ciężkie, grube zasłony osłaniały okna i tylko palące się w żyrandolach świece rzucały migotliwe blaski. Aiken wyglądał na nieco zdrowszego niż zazwyczaj – doły pod oczami mniej rzucały się w oczy, a skóra nabrała nikłego koloru – co było dość zaskakujące. Remus do tej pory sądził, że Aiken oprócz wilkołaczej przypadłości choruje na nieuleczalną chorobę, jednak nagłe polepszenie jego stanu zdrowia zaskoczyło go. Uznał, że Slughorn w końcu uwarzył eliksir, do którego brakowało mu składników i stąd tak niespodziewana poprawa.
Ławki równo ustawiono pod ścianą, pozostawiając na środku wolną przestrzeń. Aiken stał przed katedrą, oczekując, aż niepewni uczniowie wejdą do środka. Gdy ostatni maruderzy znaleźli się w stali, nauczyciel poprosił o zamknięci drzwi i zwrócił się do hogwartczyków:
– Widzę, że wszyscy jesteście zaskoczeni wyglądem klasy – uśmiechnął się, szerokim gestem rozkładając ręce. – Rozmawiałem z profesorem Nottem, a także spróbowałem mówić z profesorem Binnsem…
 Aiken zrobił pauzę i podrapał się po szyi, marszcząc czoło, a uczniowie zachichotali. Niemal nikt nie próbował dyskutować z Binnsem, bo zazwyczaj kończyło się to jedynie bólem głowy, toteż sam pomysł rozbawił hogwartczyków. Remus ze zdziwieniem zauważył, że tak dobrze orientujący się w historii Aiken nie potrafił znaleźć wspólnego języka z Binnsem, nauczycielem historii magii, natomiast był w stanie porozumieć się z lekkodusznym Nottem. Wspomniał długie rozmowy Aikena oraz Prawie Bezgłowego Nicka i przyszło mu do głowy, że Aikena interesował tylko pewien okres historii i stąd brała się jego wiedza.
– W każdym razie doszliśmy do wniosku, że interesującym pomysłem byłoby przeniesienie starej mugolskiej zabawy na czarodziejski grunt – kontynuował Aiken. – Turnieje rycerskie cieszyły się kiedyś dość zaskakującym entuzjazmem i dobrze byłoby przywrócić tę tradycję. Właściwie nie różniłoby się to zbytnio od pojedynku czarodziejów, prócz nieco innych zasad, ale sądzę, że pomysł powinien przypaść wam do gustu. Oczywiście przy okazji przypomnielibyście sobie wiele zaklęć do sumów oraz zdobylibyście nieco wprawy, dzięki czemu w przyszłości moglibyście łatwiej sobie poradzić. Jednak, jeżeli ten pomysł wam się nie podoba, możemy zawsze wrócić do zwykłych lekcji.
Aiken wpatrywał się w uczniów z zaciekawieniem. Propozycja stanowiła ogromne zaskoczenie ze względu na karalność jakiegokolwiek rodzaju pojedynków na terenie szkoły, czego nie tak dawno doświadczyli. Remus zastanowił się, czy nauczyciel powiedział o tym Dumbledore’owi, jednak szybko doszedł do wniosku, że Aiken musiał uzyskać aprobatę dyrektora. To z kolei nasuwało kolejne pytania.
Czemu Dumbledore chce, żebyśmy lepiej umieli się bronić i rzucać uroki?, pomyślał Remus.  Gdyby program nie był wystarczający, prawdopodobnie dyrektor wcześniej podjąłby jakieś zapobiegające kroki. A jeżeli dopiero teraz coś uległo zmianie, czy chodziło tylko o to, że zrobiło się niebezpiecznie? Jednak ostatnio nie wydarzyło się nic niepokojącego, a redaktorzy Proroka obawialiby się ponownie przemilczeć jakikolwiek napad, mając w pamięci burzę, jaką wywołało zatajenie informacji o zajściach w Birmingham dwa lata temu. Przecież to nierealne, żeby chodziło o Lorda Voldemorta! Może i jest radykałem, ale chyba niemożliwe, żeby zyskał zbyt duże poparcie. W końcu nie ma aż tak wielu czarodziejów czystej krwi, większość to mieszańcy i mugolaki.
Tymczasem, jako że nikt nie wyraził sprzeciwu, a większość uczniów żywo zainteresowała się możliwością pojedynkowania się bez konsekwencji, Aiken przeszedł do tłumaczenia zasad. W celu dodania do zabawy nutki rywalizacji, a przy tym zmotywowania uczniów do nauki, Aiken obiecał, że zwycięscy poszczególnych tur będą zwolnieni z prac domowych oraz zaliczeń praktycznych. Podczas pojedynku oczywiście zawsze istniała możliwość wycofania się poprzez ustne przyznanie do porażki lub wystrzelenie z różdżki białej flagi. Zwycięstwo można było odnieść na punkty, poprzez ogłuszenie przeciwnika, który nie wstaje dłużej niż minutę, rozbrojeniem lub walkowerem. Surowo zabronione zostało atakowanie rywala w przypadku, gdy ten się poddał, został zneutralizowany lub ogłuszony. Punkty za rzucenie danego zaklęcia przyznawał Aiken w zależności od stopnia trudności czaru. Po odbytym pojedynku klasa miała przedyskutować walkę, inne możliwości ataku oraz obrony, a także ocenić szybkość reakcji i biegłości w czarowaniu obu oponentów. Ponadto Aiken obiecał sprowadzić przyjaciela Menemozyny Necho, Banila Assura, który służył w brytyjskich koszarach w Newry.
Remus zauważył, że zorganizowanie pomysłu będzie wiązało się z wielomiesięcznym wysiłkiem nauczyciela. Od świąt lekcje obrony przed czarną magią ograniczały się do czytania podręcznika, później – jeżeli Aiken akurat czuł się na siłach – wybierał jakiegoś ucznia i nakazywał rzucić dane zaklęcie, poprawiał wymowę i naciskał na właściwy ruch nadgarstka. Właściwie do Remusa dopiero teraz doszło, że Aiken niezwykle rzadko osobiście pokazywał nowe czary. Na początku wydawało mu się, że robi to, żeby uczniowie lepiej się nauczyli – w końcu łatwo wyciągać wnioski z wskazywanych błędów – ale teraz nie był już taki pewien.
Może Aiken nie umie czarować?, zastanawiał się Lupin. Albo nie tyle nie umie, co kiepsko mu wychodzi? Nie, to bez sensu – gdyby tak było, Dumbledore nigdy by go nie zatrudnił. Poza tym, ciekaw jestem, jak Aiken chce dać radę.
~*~
Gdy, po zadziwiająco pomyślnie zakończonej obronie przed czarną magią, Remus wracał do dormitorium, ze zdziwieniem natknął się na Regulusa Blacka. Bracia Black na pierwszy rzut okaz wydawali się do siebie podobni, jednak Regulus zawsze wydawał się tym chudszym, bledszym i mniej rozrywkowym. Gdyby Syriusz nie zaznaczał tak intensywnie swojej obecności, może Regulus byłby bardziej znany jako on sam, niż „brat tego sławnego Huncwota”. Jednak Remus lubił młodszego Blacka i bywały takie chwile, że zazdrościł go Syriuszowi, bo zawsze marzył o posiadaniu rodzeństwa.
– Cześć – powiedział Regulus.
Remus odpowiedział Blackowi ze zdziwieniem zauważając, że musiał czekać tu na niego. Rzadko zdarzało się, żeby Ślizgon tak uparcie chciał czegoś od Gryfonów. Remus przypomniał sobie o upartej matce Syriusza i doszedł do wniosku, że najwyraźniej Regulus przyszedł ze sprawą rodzinną, co nie wróżyło niczego dobrego.
– Muszę coś przekazać Syriuszowi – powiedział Regulus, chowając dłonie w kieszeniach i ściągając ramiona zupełnie jak jego brat, gdy czuł się niepewnie. – Osobiście.
– Chętnie bym ci pomógł, ale dzisiaj nic z tego.
– Nie rozumiesz, muszę z nim porozmawiać.
– Cokolwiek się stało, mogę mu to przekazać, albo mógłbyś napisać list… – zasugerował Remus.
Regulus obrzucił Lupina mrożącym krew w żyłach spojrzeniem, jednak w jego ciemnych oczach czaił się strach. Remus był tak zaskoczony odkryciem, że obiecał zobaczyć, czy Syriusz będzie w stanie wyjść.
– Dziękuję – powiedział Regulus, oddychając spokojniej.
Remus wbiegł po krętych schodach do dormitorium Huncwotów. Wszyscy przyjaciele rozłożyli się na podłodze i grali w wybuchającego durnia w najlepsze. James i Syriusz pozwalali Peterowi wygrywać, przez co ten złościł się na nich, ale i tak śmiał się przy tym.
Dzień odpoczynku to chyba dla nich za wiele, pomyślał Remus.
– Syriuszu, twój brat czeka na ciebie pod portretem – poinformował Remus Lupin. – Wydaje mi się, że to coś ważnego, bo nalegał.
– Reg? – mruknął Syriusz, machając różdżką, żeby zmyć brud z twarzy. – To dość dziwne… No, chłopaki, musicie zagrać solo – powiedział do przyjaciół i wyszedł. 

21 komentarzy:

  1. O nie, w kulki sobie lecisz. Serio, wiedząc, że mam obsesję na punkcie braci Black, tak chamsko przerywasz ich wątek! Co to ma być, ja się pytam!? W te pędy pisać mi rozdział z perspektywy Syriusza. Prędziutko!
    A tak poza tym, o shit, co to się z Peterem działo, ja nie mogę, sama się przestraszyłam. Nie dziwię się, że później go tak tulili, jakby niczym zwycięzca z wyprawy wrócił.
    Sam motyw z tym, że zanim osiągnęli animagiczną formę, zaczęli przejmować niektóre zwierzęce cechy, jest świetny. Szczególnie to, że Syriusz przestał widzieć kolor czerwony. Gdyby mieszkał w lochach, nawet nie zauważyłby różnicy, a tak, w wierzy Gryffindoru, kiedy w s z y s t k o zmieniło swój kolor, musiał być mocno zaskoczony!
    Wydawało mi się zawsze, że pojedynki to jednak jakiś stały element lekcji OPCMu, no bo to w końcu OPCM. Tylko na roku Umbridge był jakieś dziwne rzeczy wywijane i tak jakoś... ale kłócić się nie będę.
    Teraz to mnie zjada od środka ciekawość jak się ta przemiana zakończy i z jaką pilną nowiną przybył Reg...
    Pozdrawiam, Niah.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo kiedy Remus nie chciał podsłuchiwać! To taki dobry chłopak jest i chciał dobrze. Następny jest POVem Syriusza i zaczyna się od tego momentu, jeśli cię to trochę udobrucha ;).
      Się porobiło no. Może uda mi się jakoś przemycić wyjaśnienie w przyszłych rozdziałach...
      Oj no jakieś odcienie czerwieni chyba w lochach też się znajdą, prawda? Powiedzmy, że tak...
      Właśnie wydaje mi się, że nie. Gdyby tak było Klub Pojedynków z "Komnaty Tajemnic" nie cieszyłby się takim wzięciem. A poza tym nie sądzę, żeby uczniom pozwalano na tak dużą samowolkę, bo z tego, co jest w książkach wynika, że głównie ćwiczyli zaklęcia oraz przeciwzaklęcia raczej pojedynczo. No, ale pewności nie mam...
      Nie daj się pożreć!
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
    2. Dobry chłopak! To Huncwot, do nich określenie dobry nie pasuje! Kurde, Remus, nie wybijaj się przed szereg :D
      POVy Syriusza ostatnimi czasy doprowadzają do tego, że Syriusz ma naprawdę poważne problemy... jak to się dzieje? Sam na siebie sprowadza kłopoty? Wiem, że jest zdolny z natury, ale są chyba jakieś granice xD
      Ja mam takie dziwne przeczucie, że Ślizgoni są tak uprzedzeni do Gryfonów, że nawet czerwonych ubrań unikają...
      No ale chyba musieli jakoś ćwiczyć szybkość reakcji? Ech, w Harrym Potterze to albo ten OPCM był dziwny, albo go nie było, albo coś tam i taką przyzwoitą lekcję to chyba widzieliśmy tylko za czasów Lupina, ale oni mieli wtedy po 13 lat i tak słabo kazać dzieciakom walczyć...
      Spoko :)
      Pozdrawiam, Niah.

      Usuń
    3. Czyli muszę wypisać Remusa z bycia Huncwotem... :P
      Syriusz sukcesywnie przesuwa granice, więc jakoś szybko do końca się nie zbliża i poutrudnia sobie życie (a jak z nim skończę, zajmę się kimś innym dla równowagi ^^).
      Szybkość pewnie ćwiczyli na zasadzie wcześniej planowanych zaklęć albo bardzo ograniczonej palety możliwości. Właśnie z tych starszych lat nie ma żadnych konkretniejszych lekcji, a przecież nie mogę lecieć za bardzo w kulki. Poza tym coś mi się widzi, że przydatność bitewna Hogwartu przypomina przydatność naszych szkół w tej kwestii :P.

      Usuń
    4. Coś mi się wydaje, że ta machina, zwana Huncwotami, bez swojego centrum dowodzenia, Remusa, długo nie pociągnie...
      On jest jak wredny siedmiolatek - wkłada palec do gniazdka, by sprawdzić, kiedy w końcu porazi go prąd.
      Kolejne niedociągnięcie, pani Rowling! Potrzebujemy nowej dawki informacji - seria o Huncwotach raz! XD
      Pozdrawiam, Niah.

      Usuń
    5. No cóż... będzie z tym problem. Chyba lepiej Remusa nie wypisywać ^^.
      Tak, dokładnie! A jak go kopnie, jeszcze mu się spodoba i zrobi tak jeszcze raz.
      Fajnie by było ;)

      Usuń
    6. Ja się i tak już cieszę, że będzie nowy film z serii Harry'ego Pottera (a właściwie to trzy, bo teraz nic nie robi się już w jednym filmie) - fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć. Może wtedy dowiemy się czegoś ciekawego tak przy okazji :)
      Dobrze to o Syriuszu nie świadczy, że nie uczy się na błędach...
      Pozdrawiam, Niah.

      Usuń
    7. A no właśnie już kiedyś tam czytałam o filmie, ale nie słyszałam nic o premierze i zastanawiam sie, czy to tylko znów jestem niedoinformowana, czy nic nie wiadomo. Ale głupio, że robią z tego trzy filmy (pewnie znów wyjdzie coś jak Hobbit).
      Bo o Syriuszu ogólnie mało rzeczy dobrze świadczy. Musi dostać po tyłku naprawdę mocno, żeby załapać. I dostanie.

      Usuń
    8. Powoli obsadę już wybierają, na fejsie mi wyskoczyło (takie, wut, co to jest?), ale jeszcze nie ma oficjalnej premiery, chociaż w jakich latach się pojawią, już pozapowiadali. Pożyjemy, zobaczymy.
      Bidny Syriusz jest... bidny.
      Pozdrawiam, Niah.

      Usuń
  2. Rozdział :D Juhu!
    I to dużo Remusa <3333
    Odnalazłam literóweczkę: "Zamykali się w dormitorium i zaczynali późnym popołudnie, ćwicząc do oporu."
    popołudniem :D
    Yay, animagia! Mam nadzieję, że będą robić jeszcze większe postępy, żeby mój Luniek się tak nie męczył <3
    Remiś :< Czemu ty mu koszmary wysyłasz? To nie fair! :<
    "W głębi duszy Remus trzymał kciuki za przyjaciół, licząc, że zupełnie jak zawsze uda im się osiągnąć cel." Zawsze mi się zdawało, że Remus był przeciwny przyjaciołom-animagom i uważał to wszystko za niebezpieczeństwo, ale w głębi duszy zawsze w nich wierzył i był wdzięczny <3 (wiem, pokręciłam. Cóż xD)
    Haha, tymi wibrysami mi przypomniałaś, jak byłam dzisiaj u wujka, który się od dłuższego czasu nie golił i taki zarośnięty xD Syriusz- Rumcajs! Nie no, wiem, że to bolesne. Ale... Rumcajs!
    Oj Cannie, Cannie, nie złość się :v (Wgl, Ałtorko, nie przyjmuję Twoich tłumaczeń i zrzucam na Ciebie odpowiedzialność poinformowania Caniculi o Luniu!)
    Remus jest zazdrosny, nanananananana!
    "– Właściwie, o co chodzi z tym transferem? – przerwał James, masując skronie.
    – Cholera wie – burknął Syriusz." Syriusz <3 :D
    BOGOWIE NIE RÓB NIC SYRIUSZOWI ZABIJĘ CIĘ TY ZŁY CZŁOWIEKU BÓLU MU PRZYSPARZASZ NIECH PETERA COŚ BOLI JAK MOŻESZ!!!
    ZDYCHAJ, PETTIGREW!
    Remus jak zwykle ich kryje ;D Huncwoci tyle dla niego zrobili <3
    A.I.K.E.N... AIKEEEN! (Nekia!)
    Remus - to pewnie jakieś wilcze instynkty każą Ci go podejrzewać. Ah, Remus <3
    Aha. Cóż, chyba podzielam opinię Niah - wydaje mi się, że treningi praktyczne były normalną częścią lekcji... Ale Twój blog, nie? ;D
    A CZY KTOKOLWIEK UMIE DOGADAĆ SIĘ Z BINNSEM? xd
    Literówka "a redaktorzy Proroka obawialiby się ponowne przemilczeć jakikolwiek napad" ponownie
    Oj, Rem. Ty nie wiesz, co się w świecie dzieje. Straszny-Voldie-Bez-Nosa znowu atakuje!
    Banil Assur - zacne imię
    Aiken-charłak xD
    Reg? Wszystko ok? :< Syriuszu, powiesz mi, o co chodziło, nie?
    Rozdział jak zwykle świetny <3 Miejmy nadzieję, że chłopaki poradzą sobie z animagią, nie cierpiąc zbytnio. Naprawdę doceniam ich poświęcenie. I doceniam Ciebie - za tego bloga.
    Chomik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja i moje poprawki - kula w łeb...
      Aż tak strasznie owłosieni nie byli (Syriusz i Peter), bo są młodzi i nie wyhodują sobie zbyt gęstej brody. Jeszcze ^^.
      Ktoś coś mówił o jakimś informowaniu? Niee chyba mi się zdawało :P.
      Ej, ale jesteś złym ludziem - chcesz zabić mnie i Pete'a...
      Tak, Aiken to kobieta - tajemnica została wyjaśniona :P.
      Treningi i nauka pojedynczych zaklęć tak, ale pełnowymiarowe pojedynki raczej nie.
      Voldi jeszcze ma nosa! Chyba... Nie wiem? To będzie straszne, kiedy przyjdzie go opisać.
      Banil już się pojawił, ha!
      Nie, Syriusz nie powie! Gdzie tam będzie wyjawiał mi wszystkie sekrety.
      Dziękuję :D
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
    2. Jeszcze to moje ulubione słowo. Jeszcze xD
      A ja wciąż czekam, i czekam, i czekam, i czekam, aż Cannie dowie się... (tak, naoglądałam się Zaplątanych. Cóż.)
      Nie Ciebie - kto by rozdziały pisał? Ale Petera owszem. Przydałaby się mała, Peterowa katastrofa (giń, szczurze!).
      Rozwiązałam odwieczną zagadkę męczącą czytelników xd Nekia górą!
      Lepiej wiesz, wg mnie :D
      Hm... Znów to słowo. JESZCZE ;D
      Wiem, pamiętam xD Z moją sklerozą to trudne, ale pamiętam :D Banil. Zdziwiłam się, czytając tu o nim, ale cóż xD Trza postać wykorzystać! Pewnie masz jeszcze plany co do niego, hm? Ty przebiegła Ałtorko :v
      I tak się dowiem, phi! Poczekam tylko na kolejne rozdziały xD
      Weny!
      ~Chomik

      Usuń
    3. A co, jeżeli powiem, że jak Cannie się dowie, zginie? Bo ze mną to całkiem prawdopodobne...
      Kurczę, gdyby nie pisanie rozdziałów, pewnie już leżałabym trupem!
      Nekia dziwnie kojarzy mi się z Nokią... Może też jest w to zamieszana? Może to jakiś mugolski spiseg?
      A mam plan odkąd się pojawił, a bezpośrednio wiąże sie z jego imieniem i nazwiskiem oraz pewnym drobnym faktem.
      Nie będzie rozdziałów, o! Za tydzień wstawię epilog i kóniec błahaha.
      Dzięki, Chomiku ;)

      Usuń
    4. DAM DAM DAM!
      Mogłaby zginąć, ale wtedy Remus będzie smutny. Ah, podstępna ty D:
      Pewnie! Tylko dla rozdziałów trzymamy Cię przy życiu!
      A jeśli Aiken to tak naprawdę Ta Nokia? Ta niezniszczalna? (Nowy film reżyserii Ałtorki: "NIEZNISZCZALNI - SYN NOKII" opowiada o nauczycielu, który dowiaduje się, że jego matką była Nokia! Co Charles Aiken zrobi ze straszliwą zmorą szkoły - czwórką nieustraszonych Huncwotów? I co ma z tym wspólnego królik, który lubi podgryzać gajowego i uważa, że najlepsze marchewki są w czasie pełni? Dowiecie się już wkrótce).
      Poza tym, każdy wiem, że Voldemort przeżył, bo jego ostatnim horkruksem była Nokia, a Rowling wolała wymyślić i napisać szczęśliwe zakończenie.
      Dobra, no to czekamy i snujemy domysły, w cóż to ten Banil jest wplątany...
      Pfff! Wiesz, że wtedy zginiesz? Dzień, w którym zakończysz blog, będzie Twoim ostatnim. MWAHAHAHAHA!
      Chomik

      Usuń
    5. Remus ogólnie często jest smutny - jeden dodatkowy smutny wypadek nie zrobi różnicy :P.
      ...czego to się człowiek nie dowiaduje.
      Tak, to ta niezniszczalna Nokia, która spada z dowolnej wysokości i jest cała. (Królik skradł mi serce <3)
      Bo tak naprawdę Voldi tylko czeka na właściwą chwilę do zaatakowania! A dzięki Nokii jest nieśmiertelny (może Aiken zna sekret matki i pomoże zabić Voldka?).
      Kurczę, trzeba było nie zaczynać - masz teraz, człowieku, za swoje, chlip.

      Usuń
    6. Remus smutny i zmęczony życiem. Ale Cann mi nie zabijaj. Bo jak ją zabijesz, to dorwą Cię Huncwoci (TAK, powstaną z martwych) i wtedy nie będzie rozdziałów. Więc nie zabijaj jej. Bo chcemy trzydziestkę siódemkę.
      Nokia przeżyje wybuch bomby atomowej - potwierdzone info!
      Ałtorko... Musimy zdobyć horkruksa-Nokię, a wtedy wyruszymy do Mordoru, by ją zniszczyć.
      Dobra, mały "spam" się robi, więc może zaprzestanę komentować dalej xD
      Pozdrawiam.
      Czekająca na znak od Aikena (Nekii)
      Chomik
      PS: W ankiecie dałam "Ktoś inny" xd Mój Remi :<

      Usuń
    7. Ale dlaczego Huncwoci mają być martwi? A nie mówiłam, kiedy ją zaciukam :P (o ile ją zaciukam).
      Zastanawiam sie, skąd czerpiesz informacje...
      Eee tam Góra Przeznaczenia też nic nie zrobi Nokii ( w końcu nie tam ją wykuto... znaczy zrobiono).
      Eeee tam - masz moje błogosławieństwo :D.

      Usuń
    8. No bo... W sumie, to oni nie żyją, nie? Że teraz. (Chyba, że na tym blogu przeżyją. Albo znasz Rowling i spytałaś jej, czy opisała ich śmierć, czy wymyśliła, żeby było dramatyczniej xD). James obronił bohatersko swego syna, Peter chciał pomóc, ale ręka mu przeszkodziła, Remus zginął, walcząc o lepsze jutro w Bitwie o Hogwart, a Syriusz wpadł za firankę (Wybacz, musiałam).
      TO CO MY ZROBIMY?! Musimy coś wymyślić, aby ci wszyscy ludzie, którzy zginęli, przeciwstawiając się Voldiemu (jak czytam tu np. o Regulusie, to mi się serce ściska ;n;) nie opuścili swych rodzin na darmo!
      Orodruina powinna pomóc! To nie fair ;n;
      Dziękuję za nie :D

      Usuń
    9. W opowiadaniu żyją, w kanonie nie żyją, a w realu nie istnieją - każda opcja prawdziwa :P. (Na to, że ostatecznie przeżyją, nie liczyłabym, ale nie mówię też, że skończy się tak jak w książkach, bo jeszcze nie zdecydowałam).
      Skonstruujemy Gwiazdę Śmierci (Nawet Nokia padnie, gdy unicestwimy Ziemię!). Wtedy nikt nikogo nie będzie musiał opuszczać :D.

      Usuń
  3. Widać, że animagia to trudna rzecz. Ale dobrze, jak coś przychodzi łatwo, to nie jest tak wielkim osiągnięciem. Chociaż pomoc przyjaciela powinna przyjść łatwo, jednak przez to Remus wie ile w stanie są dla niego poświęcić albo mu pomóc. Sama pewnie wielokrotnie bym ich od tego odpędzała, mówiąc, że to za wiele, że dziękuję za starania, ale nie chcę mieć ich na sumieniu. Jednak ich zawziętość robi wrażenie i pokazują, jak bardzo Remus jest dla nich ważny. Te ich przemiany czasem są przerażające. Szczególnie Pete, który wyglądałby, jakby umarł. James może nie powinien tak trząść nim, ale tak... ważne jest, aby się nie poddawał, to pomaga w życiu. Pół szans na sukces to nasze dobre nastawienie. Cóż, jeżeli nie chcą jej wpisać do mapy, to wcale bym się nie dziwiła Cannie, że się obraża. W końcu jest jedną z nich i powinna być tam umieszczona. A odnalezienie przez Filcha to nie jest dobry powód, żeby jej tam nie było. Powinni wymyślić coś innego. A ja mam przeczucie, że Cannie przejedzie się na tym Puchonie. Ludzie, którzy mają taką reputację, nie tak łatwo potrafią ją zmienić i nie sądzę, aby to był właśnie ten moment. Coś ten Remus za bardzo podejrzewa Aikena. Znaczy rozumiem, że ma powody, ale coś on taki ostatnio podejrzliwy, nikomu nie ufa. Może nie zgubi go ta ostrożność, przynajmniej nie powinna. Może coś ciekawego odkryje o Aikenie. Ale taki pomysł na lekcje, to myślę, że jest całkiem ciekawy. Miałam zbyt małą okazję, aby poznać Regulusa, ale jakoś go trochę polubiłam. Przynajmniej w Twoim opowiadaniu. Także szkoda, że poświęciłaś mu tak mały kawałek. Ale cieszę, że mam kolejny rozdział, także wystarczy tylko kliknąć ;p

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tyle już morduję tę animagię, że coraz częściej mam wrażenie, że animagia idzie w sumie za prosto, więc dobrze wiedzieć, że się mylę.
      James jest bardzo żywiołowy – najpierw robi, później myśli (albo i nie myśli w ogóle…), więc no tak wyszło :P.
      Cóż, Huncwoci nie mają porządnego powodu, żeby nie wpisywać Cannie jako autorki mapy, ale to moja wina, bo kanon wiąże mi ręce (chociaż w sumie tak jest pewnie lepiej).
      Sprawy Puchona jeszcze nie ruszałam, ale masz słuszne podejrzenia.
      Remus tak uparł się podejrzewać Aikena, bo jest przewrażliwiony ukrywaniem, że sam jest wilkołakiem. Przeraża go wizja dorosłości, pracy, funkcjonowania w społeczeństwie, a Aiken byłby pierwszym dorosłym wilkołakiem, jakiego Remus spotkał. Dlatego tak uparcie szuka potwierdzenia swoich domysłów.
      Staram się wspominać możliwie często o postaciach pobocznych, ale nie zawsze to pasuje, więc tym bardziej miło mi, że Reg jest interesujący.
      Pozdrawiam ;)

      Usuń