czwartek, 6 listopada 2014

27 Pojedynek

D
la Petera wakacje skończyły się zdecydowanie za szybko. Tym razem niespecjalnie tęsknił za Hogwartem, bo, po mnóstwie tyrad na temat tego, jak nudzi się w domu, mama pozwoliła mu na wypady z Jamesem. W lipcu całą rodziną wyjechali na tygodniową wycieczkę nad morze, podczas jakiej Sherman ciągle zaglądał do Proroka i mówił, jak sytuacja na rynku stała się niepewna. Miranda skrytykowała męża kilkakrotnie, jednak choć Sherman obiecał jej, że postara się wypocząć gdy tylko nie patrzyła, on znów sięgał do gazety z marsem na czole, kalkulując i przewidując. Natomiast w sierpniu u państwa Pettigrew zjawił się James, który po długich namowach wyciągnął Petera z domu na jeden dzień. Później codziennością stały się wizyty Pottera i coraz częstsze i dalsze wycieczki, najczęściej do Remusa. Tylko Syriusza brakowało do kompletu, o czym ciągle przypominał James, jednak Peterowi nie przeszkadzało to zbytnio. Bez Blacka James nie ładował się aż tak chętnie w kłopoty, a i nikt cichcem nie sprzątał Peterowi z rąk kanapek dla zabawy.
Gdy więc pierwszy września zapukał do drzwi, Peter westchnął niepocieszony na myśl o wszystkich sprawdzianach, wypracowaniach, a przede wszystkim braku maminych posiłków, które tak uwielbiał. Sherman nie miał czasu odwieźć syna do szkoły, zniknął bladym świtem, zostawiając karteczkę na stole, że przeprasza, ale wyniknęła pilna sprawa w pracy. Miranda, zirytowana nieodpowiedzialnością męża, całą drogę do Londynu narzekała na Shermana, przez co ludzie w autobusie oglądali się na nią, kręcąc głowami.
Na stację King’s Cross jak zawsze na początku roku szkolnego przybyły tłumy. Mugole spoglądali zdziwieni na mijających ich ludzi w dziwnych strojach, klatki z sowami, terraria, a kilku nawet dostrzegło szczura, nie wiedzieć czemu spacerującego w najlepsze pod nogami. Peter przyjrzał się zwierzęciu i był niemal pewny, że należało ono do Raya Malumsa, który zapewne nawet nie zauważył, jak zwierzę umknęło z klatki. W dodatku szczur zawzięcie drapał barierkę między peronem dziewiątym i dziesiątym, co raczej niezbyt pasowało do zachowania jego pobratymców. Peter schylił się i złapał gryzonia, napotykając oburzone spojrzenie mamy.
– Naprawdę nie rozumiem, jak szkoła może zezwalać na przynoszenie takich stworzeń. Przecież one tylko przenoszą choroby – burknęła Miranda.
– Mamo, to szczur mojego kolegi – wytłumaczył Peter, chowając zwierzę za pazuchę, żeby przechodzący koło nich mugole go nie zobaczyli. – Jestem pewien, że wolałby go odzyskać, a poza tym są naprawdę całkiem miłe – dodał po namyśle.
– Peter, słonko, chętnie pozwoliłabym ci trzymać jakieś zwierzątko, ale dobrze wiesz, że mam alergię na sierść. Och, proszę, wejdźmy tam i jak najszybciej oddaj go temu koledze.
Peter tradycyjnie przebiegł przez barierkę pierwszy – wciąż nie potrafił przechodzić przez nią jak większość starszych uczniów; czuł pewien dyskomfort i wolał jak najszybciej znaleźć się po drugiej stronie. Stanąwszy pewnie na czarodziejskiej części stacji, otoczyły go masy czarodziejów, żegnających swoje pociechy. Chłopak odsunął się szybko, żeby zrobić mamie przejście i rozejrzał w poszukiwaniu Raya. Miranda po chwili pojawiła się u jego boku, wciąż krzywo spoglądając na szczura w rękach syna. Powiedziała, że poczeka na Petera, aż ten znajdzie kolegę i przekaże mu zgubę.
Pettigrew ruszył wzdłuż peronu, rozglądając się wokół w poszukiwaniu Malumsa. Zazwyczaj nie przeszkadzał mu niski wzrost, bo pozwalał dobrze się skryć za kimś, jednak teraz zobaczenie kogoś w takiej masie uczniów i rodziców sprawiało poważny problem. Przechodząc, zauważył bliźniaków Lewis wraz z siostrą, którzy pomachali mu uradowani. Koło nich stało dwoje dorosłych czarodziejów, którzy starali się coś wytłumaczyć chłopcom. Rodzice najwyraźniej po raz kolejny próbowali wbić im do głów, że eksperymenty z piromancją powinni odłożyć w czasie – najlepiej, gdy zamieszkają już sami we własnych domach. Peter uśmiechnął się, takie wykłady zdarzały się co rok, a efektów wciąż nie było widać. Vera odmachała z pewnym opóźnieniem, jednak starała się nadrabiać miną. Najwyraźniej napaść z końca roku pozostawiła na niej trwały ślad, co tylko wzmogło niechęć Petera do Lety Atropos. Przechodząc dalej, spotkał Caradoca Dearborna, za którym chowała się jakaś wstydliwa dziewczyna o bujnych, kasztanowawych lokach, jaką Pettigrew wziął za siostrę chłopaka. Gdy Peter zaczął zwątpić, że w takim tłumie odnajdzie znajomego, usłyszał głos Raya i udał się w jego kierunku. Mijając jedną z szarych kolumn podtrzymujących strop, natknął się na kogoś innego. Syriusz rozmawiał z jasnowłosą dziewczyną w pewnym oddaleniu od reszty uczniów, nie zdając sobie sprawy, że Peter słuchał.
– …to nie musi się tak skończyć, przecież…
– Przestań – przerwała mu chodno. – Niby jak to sobie wyobrażasz? Nie, to nie ma sensu. Było miło, ale się skończyło: koniec kropka.
– Jak zawsze wszystko musisz utrudniać – burknął Black, włożywszy ręce do kieszeni. – Przecież nikt nie musi wiedzieć, moglibyśmy zamienić to w świetną zabawę.
Przez chwilę dziewczyna nie odpowiadała i Peter sądził, że rozmowa została zakończona. Miał już podejść do przyjaciela i się przywitać, bo źle się czuł, podsłuchując, jednak nim zrobił krok, blondynka odpowiedziała:
– Tajemnica? Podoba mi się taki układ, lubię dreszczyk emocji, ale nikt ma o tym nie wiedzieć, jasne? Twoi przyjaciele również. Zupełnie nikt, bo jeżeli ktokolwiek się dowie…
– Słowo Huncwota! Ale ty też nikomu nie powiesz, nawet Doradzie.
– Zgoda. A Regulus? Jest moim przyjacielem i twoim bratem, zasługuje, żeby wiedzieć. Poza tym w ten sposób byłoby najłatwiej.
– Reg jest świetny w dochowywaniu tajemnic. Wolałbym też, żeby przestał się na mnie boczyć za tamtą scenę. Przegięłaś wtedy.
– Musiało być realnie, prawda? – krótko zaśmiała się dziewczyna, Peter miał wrażenie, że znał ten głos. Gdyby tylko wychyliła się zza kolumny…
Nagle szczur wyrwał się spod kurtki Petera i ruszył wprost na rozmawiających. Syriusz pierwszy spostrzegł biegnące zwierzątko, zauważając biegnącego za nim Petera i odpychając dziewczynę od siebie. Pettigrew pobiegł za uciekającym stworzeniem, a Black ruszył mu pomóc. Kątem oka dostrzegł, jak niska blondynka pośpiesznie odchodziła w stronę pociągu.
Szczur zręcznie przemykał między nogami ludzi zgromadzonych na stacji, unikając potencjalnych kopnięć. Tylko wzbijające się co chwila okrzyki pomagały określić kierunek, w jakim poruszało się zwierzę. Wreszcie, gdy Peter miał je już na wyciągnięcie ręki, po spodniach wspięło się na ramię ciemnowłosego chłopaka. Pettigrew już chciał złapać szczura i przeprosić za zamieszanie, jednak wtedy zauważył, że stał naprzeciwko Raya Malumsa we własnej osobie.
– Joan! – krzyknął uszczęśliwiony Ray, widząc zgubę na ramieniu. – Gdzieś ty się podziewała? Myślałem, że siedzisz w klatce… – Spojrzał na pustą klatkę, stojącą na samym szczycie wózka. – Ups?
Ray zerknął przepraszająco na starszą, ciemnoskórą kobietę. Ta westchnęła, uśmiechając się z politowaniem. Pogłaskała Raya po głowie, przyciągnęła do siebie i uściskała mocno.
– Uważaj, żeby kiedyś nie zgubić czegoś ważniejszego. Jesteś taki podobny do dziadka, Ray. A Adolf był wspaniałym człowiekiem, mój drogi. Gdybyś potrafił się lepiej zorganizować, jak choćby Petra czy Gisela, byłbyś ideałem.
– Dzień dobry – powiedział stojący za Peterem Syriusz; Pettigrew aż podskoczył. – Przepraszamy, że przeszkadzamy, ale chcieliśmy odnieść szczura Rayowi. Nie sądziliśmy, że wróci sam z siebie.
Czarnoskóra kobieta uważnie spojrzała na Syriusza i Petera, przypatrując im się chwilę za długo jak na zwykłą obserwację.
– Trudy Malums, babcia Raya – powiedziała, wyciągając dłoń w stronę Huncwotów.
– Syriusz Black, a to mój przyjaciel Peter Pettigrew, jesteśmy kolegami Raya z Hogwartu.
Wymienili krótkie uściski. Peter nie spodziewał się, że pani Malums będzie mieć aż tak mocny chwyt. Tak samo jak nie miał pojęcia, że babcia Raya jest murzynką. Ray posiadał tylko niewiele ciemniejszą skórę od nich, podczas gdy Trudy najzwyczajniej w świecie czarną. Peter zaczął się zastanawiać, czy aby na pewno ta kobieta była babcią Raya. Może tak jak pierwsza pani Pettigrew, prawdziwa babcia Raya zostawiła jego dziadka i zniknęła?
– Jestem nieco zdziwiona, że przyjaźnisz się z moim wnukiem. – Trudy zwróciła się do Syriusza. – Za moich czasów Ślizgoni nie potrafili się dogadywać z mieszkańcami innych domów, a przynajmniej nie ci wywodzący się z rodów czystej krwi.
– Pani wybaczy, ale nie jestem Ślizgonem – nieco kąśliwie poprawił Syriusz. – Nie widzę też różnicy między czarodziejami czystej krwi, a mugolakami. Przepraszam, ale powinniśmy zanieść swoje bagaże. Do widzenia, do zobaczenia Ray.
– Do widzenia.
– Cześć… Mamo, popatrz to moi znajomi z Hogwartu. Babciu!
Syriusz popchnął lekko Petera, a później złapał za przedramię i odprowadził na bok. Pettigrew bez trudu zauważył, że Black jest zły. Zaciskał mocno szczęki, spoglądając wilkiem w stronę Malumsów. Peter pamiętał, jak kiedyś Syriusza irytowało, gdy ktoś wyrabiał sobie o nim opinię, usłyszawszy tylko jego nazwisko. Przez lata spędzone w Hogwarcie większość uczniów nauczyło się nie przykładać wagi do rodu, z jakiego Syriusz się wywodził. A przynajmniej nie robili tego przyjaciele, więc może dlatego tak bardzo go to teraz zdenerwowało?
– Podsłuchiwałeś? – zapytał Black bez ceregieli.
Peter przez chwilę nie wiedział, o co przyjacielowi chodziło. Jak mógł podsłuchiwać, jeżeli stał tuż obok? Jednak po chwili przypomniał sobie o wcześniejszej sytuacji i rozmowie Syriusza z tajemniczą blondynką. Gdy teraz o tym myślał, wydawało mu się dziwne, że chowali się za tamtą kolumną, a także to, o czym mówili i na co się zgodzili.
– Pete, powiedz mi, co słyszałeś – zażądał Syriusz, włożywszy ręce do kieszeni.
– Nic takiego – bąknął wreszcie Pettigrew i od razu napotkał powątpiewający wzrok przyjaciela. – Tylko że kombinujesz jakiś żart z tą dziewczyną i Regulusem, ale nie chcesz, żeby ktoś się dowiedział.
Przez chwilę Syriusz nic nie mówił, a Peter bał się na niego spojrzeć, bo wiedział, że zawinił, że nie powinien podsłuchiwać. Jednak wreszcie, gdy pierwsze zdziwienie minęło, Black poklepał Petera po plecach, nachylił się i szeptem zabronił mówić komukolwiek o tych planach, bo to ma być niespodzianka.
~*~
– Jak minęły wakacje? – zapytał James, rozłożywszy się wygodnie na siedzeniu.
Zostało kilka minut do odjazdu lokomotywy, więc Huncwoci mieli dużo szczęścia, że udało się im znaleźć wolny przedział. W każdym razie James twierdził, że pozostawał wolny, bo gdy Peter i Syriusz się zjawili, miejsca zostały już zarezerwowane.
– Zsuwaj z tymi kulfonami – warknął Syriusz, odrzucając stopy Pottera.
– Hej, tak było mi wygodnie! A tak poza tym jesteś mi coś winien za wakacje.
– Niby dlaczego?
– Znów nie dałeś znaku życia, a ja się zamartwiałem.
Syriusz spojrzał na Jamesa krytycznie, po czym schylił się po bagaż i wrzucił go na górną półkę.
– Wiesz, to całkiem ciekawe, bo Remus mówił, że ciągle siedziałeś u niego i sprowadzałeś Petera.
– Jedno nie zaprzecza drugiemu – wyszczerzył się James. – Chyba bym nie wytrzymał sam całe wakacje. W dodatku Can miała szlaban, a później pojechała z tatą na jakąś wycieczkę po planetariach.
– Która wcale nie była fajna, więc nawet nie waż się tego sugerować. Poza tym wiesz doskonale, że nie lubię tego całego patrzenia w gwiazdy. Mam astronomię i to powinno wystarczyć – wypomniała Canicula, tradycyjnie siedząca przy oknie, z Czarownicą w ręku.
Do przedziału weszła Szczota i wskoczyła na kolana Petera, depcząc sobie miejscówkę. Zmieszany Pettigrew popatrzył na Caniculę w poszukiwaniu ratunku, jednak ona ponownie zatonęła w gazecie, nie zwracając uwagi, co się dział  wokół niej. Peter jęknął, gdy kocica wbiła mocniej pazury, jednak jej nie strącił. Nigdy nie lubił kotów, nie wiedział czemu, ale wywoływały w nim dziwny rodzaj obawy, a nawet wrogości. Jednak Szczota stanowiła zupełnie odmienny przypadek, bo należała do Cannie. Dlatego też Peter starał się jak mógł być miłym dla kocicy, mimo że kosztowało go to wiele samozaparcia.
– Mógłbyś opowiedzieć, co robiłeś całe wakacje – dołączył się Remus, siadając przy drzwiach.
Usłyszeli gwizd, a po chwili poczuli, jak lokomotywa ruszała. Za drzwiami dało się słyszeć szuranie kufrów i rozmowę spóźnialskich.
– W sumie nic ciekawego, rodzice zabrali mnie na Zlot. Wiecie, wszędzie tylko czystokrwiste szychy, nic specjalnego.  Lepiej pochwaliłbyś się swoją odznaką prefekta.
– Nikt nie mówił, że zostałem… – Huncwoci spojrzeli na Remusa z uprzejmym niedowierzaniem. – Och, w porządku.
Remus sięgnął do kieszeni spodni i wyciągnął niewielką odznakę z ozdobnym P i lwem Gryffindoru. Peterowi zabłysły oczy na ten widok. Wcześniej Remus tylko raz mu ją pokazał. Pani Lupin była wtedy niezwykle dumna, a Pettigrew żałował, że nie mógł zobaczyć takiej satysfakcji w oczach własnej mamy. Peter poczuł, jak na jego policzki wpełzało gorąco. Czuł się zawstydzony własną zazdrością, wiedział, że Remus jak nikt inny zasługiwał na tę odznakę. Czasami jednak żałował, że mimo ambitnych celów nigdy żadnego nie udało mu się osiągnąć. Poprzeczka zawsze była za wysoko, a on sam wiecznie zadowalał się minimum, jakie musiał zrealizować. Widząc więc sukces przyjaciela, odczuwał ponurą gorycz porażki i zawodu względem siebie.
– Pośpiesz się, Sarin. – Głosy z korytarza stały się wyraźniejsze. – I tak już jesteśmy spóźnieni przez twoje zapominalstwo. Evan, widzisz gdzieś Izzie? Miała nam zająć przedział…
– Rany, znowu ona… – jęknął Syriusz, krzywiąc się paskudnie.
Zdziwiony Peter wyjrzał na korytarz. Nie przypominał sobie, żeby ktokolwiek z ich znajomych miał taki głos. W dodatku zachowanie Blacka zwróciło jego uwagę już na peronie, a przed chwilą, gdy Syriusz mówił o Zlocie, Peter miał wrażenie, że chłopak coś przed nimi ukrywał. Do tej pory nie mieli przed sobą tajemnic, więc tym bardziej wydawało się to dziwne.
Korytarzem kroczyła Margarita Reverte, Ślizgonka z ich rocznika, o pięknych, brązowych włosach i wielkich, szarych oczach. Była stosunkowo niska, ale nigdy nie miała z tego powodu kompleksów. Opalona, z wąskimi ustami i czterema pieprzykami na lewym policzku od pierwszej klasy zwracała uwagę. Peter pamiętał, że kiedyś James planował zaprosić ją na randkę, jednak zrezygnował ze względu na dom, w jakim się znajdowała. Choć Potter mówił, że jedynie rozważał, jak zareagowałaby Lily, Peter uważał, że Rita naprawdę mu się wtedy podobała, a nie zaprosił jej tylko dlatego, że wiecznie chodziła z innymi Ślizgonami. W tej sprawie Peter nad wyraz dobrze rozumiał Jamesa, czego nie mógł powiedzieć o jego fascynacji Evans.
– Czego się gapisz? – warknęła Rita, widząc natarczywe spojrzenie Petera.
– Ja…
– Sarin, ruszaj się. Nie mam ochoty znosić wścibstwa.
– Ale masz dzisiaj parszywy humorek – burknął Sarin Avery, ciągnąc za sobą ciężki kufer. – Jeszcze tylko kilka przedziałów. I wcale nie spóźniliśmy się przeze mnie, a przez twoją upartość.
– Gdybyście tak nie hałasowali, nikt nie zwróciłby uwagi – stwierdził z przekąsem Syriusz, gdy Ślizgoni znaleźli się na wysokości przedziału.
Peter spuścił głowę, chowając się znów do pomieszczenia. Wcale nie prosił o interwencję Syriusza, nie chciał wyjść na chama i prostaka, na kogoś wścibskiego. Właściwie nawet nie przeszkadzało mu to, co mówiła Margarita, ważne, że chociaż raz kierowała słowa do niego. A Syriusz wszystko zniszczył. Bo nawet, jeżeli próbował pomóc przyjacielowi, Peter tym razem wcale tego nie potrzebował. W dodatku Pettigrew nie sądził, żeby Black zrobił to dla niego – raczej dla siebie, żeby znów dopiec komuś, za kim nie przepadał.
Jak mam zwrócić uwagę dziewczyny, która mi się podoba, jeżeli przyjaciele zwracają się do niej w ten sposób?, pomyślał gorzko Peter.
– Znowu ty, Black? – Margarita przewróciła oczami. – Miałam cię dość już w wakacje, liczyłam, że chociaż w pociągu od ciebie odpocznę. Naprawdę nie rozumiem, co widziała w to…
– Nawzajem, Reverte wszedł jej w słowo Syriusz. Chyba nie myślałaś, że za tobą tęskniłem? Zresztą ty nawet nie powinnaś być na Zlocie. Twoja babunia złapała członka rodów organizatorskich i wydusi z niego, co będzie mogła, ale to niczego nie zmieni.
Na opalonej skórze Margarity pojawił się rumieniec, przygryzła usta i zacisnęła pięści. Przez chwilę Peter bał się, że w ruch pójdą różdżki, nerwowe poruszenie Remusa wskazywało, że i on się niepokoił. Nawet Cannie przestała czytać Czarownicę, spoglądając z uwagą to na Syriusza, to na Margaritę, a na twarzy Caniculi pojawił się grymas. James uśmiechał się, zadowolony z efektu przemowy Syriusza.
– Nie spodziewałam się tego – wykrztusiła wreszcie Margarita, rozluźniając zaciśnięte pięści, na dłoniach niewątpliwie miała ślady po długich paznokciach. – Wiesz co? Masz rację, dowiodłeś, że jestem od ciebie gorsza i tego, że twoim rodzicom udało się wychować cię na prawdziwego Blacka. Gratulacje.
– Odwołaj to – warknął Syriusz przez zaciśnięte zęby; Peter dostrzegł, że Black zbladł.
– Niby czemu? Przecież to prawda. To miałeś na myśli, tym chciałeś mi dopiec i brawo, udało ci się. Możesz być z siebie dumny, Black.
– Odwołaj to tu i teraz albo… – Syriusz wstał, odtrącając rękę Jamesa, który chciał go powstrzymać.
– Albo co?
– Rita, przestań – wtrącił się Sarin Avery; na twarzy Evana Rosiera błąkał się nieprzyjemny uśmiech.
– Co zrobisz, Black? – Margarita zignorowała ostrzeżenie towarzysza, unosząc podbródek.
– Na litość, nie tutaj, Syriusz! – syknęła Canicula, wstając i kładąc dłoń na ramieniu Syriusza. – Nie warto pakować się przez nią w kłopoty. Odpuść.
Black odwrócił się, a gdy Peter dojrzał jego spojrzenie, wydawało mu się zimne i nieprzystępne. Takie, jakiego niemal nigdy u niego nie widywali. Pettigrew był pełen podziwu, że Cannie mogła przeciwstawić się Syriuszowi, kiedy się wściekał. Czasami żałował, że nie miał choć setnej części odwagi swoich przyjaciół.
– Przed ucztą, w sali numer dwadzieścia na pierwszym piętrze. – Syriusz znów patrzył na Margaritę. – Chyba że tchórzysz?
– Nic z tego. Będę czekać. Rosier, Avery, idziemy.
Cała trójka Ślizgonów ruszyła dalej przedziałem. Syriusz usiadł na swoim miejscu, ale Cannie nie wróciła, z założonymi rękoma stanęła nad Blackiem, a Peter był pewien, że jest wściekła, choć stała do niego tyłem.
– Oszalałeś? – powiedziała Canicula, gdy Syriusz wciąż unikał jej wzroku.
– Przecież to Ślizgonka, w dodatku mu się narzucała – wyjaśnił James, najwyraźniej dumny z przyjaciela. – Nie chciałaś, żeby tutaj coś robił, więc zaproponował pojedynek w Hogwarcie. Czemu jesteś na niego zła?
– Przestań strugać jego adwokata! Chyba zdurnieliście obaj, dzisiaj jest pierwszy dzień, a wam zachciało się pojedynków, bo jakaś Ślizgonka nadepnęła Syriuszowi na ego.
– Wcale nie chodzi o ego! – krzyknął Syriusz, a Cannie zrobiła pół kroku w tył. – Przepraszam.
– Więc niby o co chodzi?
– Nie zrozumiesz… – wyszeptał Syriusz, wciąż nie patrząc Caniculi w oczy.
– Obawiam się, że świetnie rozumiem, jednak skoro wolisz mnie zbyć, to nic z tym nie zrobię. Ale nie pozwolę ci iść na ten pojedynek.
– Niby jak mnie zatrzymasz?
– Can, nie złość się na Syriusza, ale wiesz, jesteś dziewczyną, a tu chodzi o honor. On musi iść – wtrącił James.
– Że niby dziewczyny nie mają honoru? – warknęła poirytowana Canicula, biorąc się pod boki.
– Nie to chciałem powiedzieć… – jęknął James.
– Mam was dość, jesteście nieznośni. Idę do innego przedziału, a wy lepiej się nad sobą zastanówcie, bo nie mam ochoty prawić wam kazania. – Rzuciła Remusowi przeszywające spojrzenie i wyszła.
– Pozłości się, pozłości i przestanie – skwitował James, robiąc dobrą minę do złej gry. – No, brachu, pozwolisz, że będę twoim senatorem? No co? Słyszałem coś takiego na mugolskim filmie…
Peter i Remus roześmiali się serdecznie, patrząc na zdezorientowane miny przyjaciół.
~*~
Canicula wróciła dopiero tuż przed przystankiem w Hogsmeade. Nie wyglądała już na tak złą jak wcześniej, Peter odniósł nawet wrażenie, że zapomniała o pojedynku. Jednak James zaczął opowiadać o walkach, jakie stoczył jego ojciec. Peter z zapamiętaniem słuchał, jak Charlus Potter pokonywał brzydkiego jak noc i śmierdzącego jak nieudany eliksir Avery’ego w pasjonującym, trwającym niemal do bladego świtu boju na śmierć i życie. Cóż, Cannie nie podzielała entuzjazmu młodego Pottera i ponownie próbowała wymóc na Huncwotach, żeby zrezygnowali z pomysłu. Ani Syriusz, ani James nie chcieli o tym słyszeć, Remus udzielił milczącej zgody, natomiast Peter był ciekaw wyniku.
Pettigrew nie potrafił oprzeć się pokusie sprawdzenia, czy jego przyjaciele rzeczywiście są tak dobrzy, na jakich się kreowali. Zdarzało się, że zżerała go zazdrość o stopnie oraz osiągnięcia – mieli to, o czym marzył, czym chciał zabłysnąć. Wiedział, że w zasadzie sam sobie jest winien – że powinien bardziej się starać, przykładać do nauki. Nieraz przyjaciele budzili go w bibliotece, gdy drzemał na księdze traktującej o animagii. Wówczas potrafili spłatać mu paskudnego figla, żeby oduczyć go złego nawyku. Zdarzały się takie momenty, gdy Peter chciał zobaczyć, jak przyjaciele zawodzą, jak to on triumfuje. Wtedy karcił się, plując sobie w brodę, bo przecież nie na takiego podłego zazdrośnika wychowała go mama. Źle czuł się z tymi uczuciami, ale w pewnym momencie zauważył, że są one częścią jego i nie potrafił ich już wyplenić. Więc czaiły się gdzieś w podświadomości, czekając na właściwą chwilę, aby wypełznąć.
Do Hogwartu dojechali w piątkę, jednak po wyjściu z powozu, Huncwoci zgubili Cannie i udali się w kierunku pierwszego piętra. Na korytarzach znajdowały się tłumy, ciągnące do Wielkiej Sali, wokół panowała coroczna gorączka i nikt nie zwracał uwagi na kilku uczniów odstających nieco od reszty. Gdy schowali się za jedną ze zbroi w pustym korytarzu, James wyciągnął pelerynę-niewidkę i zniknęli na dobre.
Portrety przechodziły z ram do ram, roznosząc plotki i ploteczki, żaden z mieszkańców zamku zainteresował się raźno brnącymi przed siebie stopami.
Gdy tylko Huncwoci dotarli do właściwej klasy, rozejrzeli się, czy nikt nie szedł korytarzem, a następnie weszli do środka, wychodząc spod peleryny-niewidki.
Lumos – mruknął Remus.
Klasa numer dwadzieścia na pierwszym piętrze nie różniła się niczym od standardowej hogwarckiej klasy. Oprócz rozmiarów, wiszących w rogach pajęczyn i braku ławek wewnątrz. Pod tablicą stała niewielka katedra, resztę pomieszczenia spowijał mrok.
– Myślicie, że długo będziemy czekać? – zapytał Peter, przestępując z nogi na nogę.
– Się zobaczy, ale nie martw się, zdążymy na ucztę – odpowiedział pocieszająco James.
Peter się zaczerwienił. Chociaż fatycznie trochę już burczało mu w brzuchu, w pytaniu wcale nie chodziło mu o głód. Niepokoił się, że ktoś mógłby tu na nich wpaść, chociaż mało prawdopodobne, żeby jakikolwiek nauczyciel przechadzał się koło drzwi i miał ochotę wejść akurat do starej, pustej klasy. Peterowi nie zależało na otrzymaniu szlabanu. Nie chciał też, żeby przyjaciele ponownie podpadli jakiemuś nauczycielowi. Jednak przede wszystkim Peterowi zależało na uniknięciu walki z Margaritą. Nigdy nie liczył na jakiekolwiek szanse u niej, ale nie pragnął całkowicie ich grzebać. Przynajmniej nie ze względu na stosunki pomiędzy nią a Syriuszem.
Silencio – mruknął Syriusz, celując w drzwi. – Poczekamy pół godziny, jak nie przyjdzie to nie.
Nie musieli czekać długo, po kilku minutach drzwi otworzyły się i do środka weszła Margarita Reverte, a za nią Sarin Avery z nadąsaną miną i wciąż dziwnie zadowolony Evan Rosier. Na samym końcu szła Izabela Reverte, której mina wskazywała na to, że nie pałała zbytnim entuzjazmem do nielegalnych pojedynków podczas uczty powitalnej.
– Jesteś – stwierdził Syriusz, mierząc wchodzących uważnym spojrzeniem.
– Jestem, przecież się zgodziłam. Nie liczyłeś chyba, że stchórzę, co?
– Ślizgoni nie mają oporów przed łamaniem słowa.
– Czyżby? Ciri ma na ten temat całkiem inne zdanie – prychnęła Izabela, patrząc wprost za Syriusza.
Peter czuł, że ktoś zapomniał mu o czymś powiedzieć. Nagle przed oczami stanęła mu dziewczyna z peronu, z którą rozmawiał Syriusz. Nie wiedział dlaczego, ale wydawało mu się, że miała z tym jakiś związek, chociaż i tak nie rozumiał, czemu Izabela wspomniała Cirianę Meadowes. Przecież również była Ślizgonką, a Syriusz nie znosił Ślizgonów, więc jedyne, co mógł jej obiecać, stanowił pojedynek albo psikus. Ani za jednym, ani za drugim raczej nikt by nie rozpaczał, więc skąd wyrzut?
– Nie przyszliśmy tu rozmawiać – uciął Syriusz, zwracając się do Margarity. – Oni nie będą walczyć, więc niech się odsuną i wyczarują tarcze.
– Jasne, są tylko świadkami – przytaknęła.
Huncwoci odsunęli się za katedrę, a Remus rzucił Zaklęcie Tarczy, które objęło również Petera i Jamesa. Ślizgoni przemieścili się w drugi koniec pomieszczenia, gdzie Avery zrobił to samo. Syriusz i Margarita stanęli naprzeciwko siebie, ledwo zauważalnie skinęli sobie głowami, po czym wyciągnęli różdżki przeciw sobie.
Do tej pory Peter nie widział czarodziejskich pojedynków, nie prawdziwych, w których liczyło się zwycięstwo. Na zajęciach ćwiczyli różne czary, jednak raczej nie mieli sposobności do stosowania ich w walce. W Hogwarcie pojedynki były zakazane oraz surowo karane. Po szkole krążyły plotki, że w przeszłości jakiś uczeń zginął podczas utarczki z kolegą i od tej pory surowo zakazano tych praktyk.
Rictusempra – powiedział głośno i wyraźnie Syriusz.
Protego – padła szybka odpowiedź i błyskawiczny atak: – Serpensortia!
Z różdżki Margarity wystrzeliła cynamonowa kobra. Donośnie sycząc, wijąc się w potężnych, grubych splotach śliskiego ciała, ruszyła w kierunku Blacka, a zaraz za nią snop czerwonych iskier. Syriusz wyczarował tarczę, odskoczył od atakującego węża i, celując w ścianę, zawołał Defodio. Od muru oderwał się tynk, a w powietrze wzbiła się chmara pyłu. Peter miał problem z dostrzeżeniem Margarity, która zaczęła kaszleć od nieprzyjemnych drobin w powietrzu. Kobra ponownie rzuciła się na Syriusza, wściekle sycząc, ale tym razem nie umknął. Dało się słyszeć Vipera Evanesca, a zaraz po chwili głośne Drętwota. Wąż zniknął, rozpadając się w pył, a Black w ostatniej chwili zdołał zasłonić się tarczą przed białym promieniem. Peter nawet nie usłyszał, by przyjaciel wypowiedział przeciwzaklęcie.
Anapneo – warknęła zezłoszczona Margarita, a tarcza Syriusza zniknęła. – Incendio! – krzyknęła, robiąc kilka kroków w kierunku przeciwnika.
Aquamenti! – padła szybka odpowiedź. Płomienie, które wystrzeliły z różdżki Reverte zgasły w zetknięciu z wodą. – Tarantallegra.
Tym razem Margarita nie zdążyła zareagować, zaklęcie trafiło w nią, a nogi zaczęły wykonywać niekontrolowane ruchy. Prychnęła, ze złością pocierając trzy pieprzyki na lewym policzku i spróbowała wycelować w Syriusza. Zaklęcie chybiło, rozbijając się o tarczę Remusa. Peter cofnął się, zdziwiony siłą czaru.
Expulso.
Urok trafił w wywijającą dzikie pląsy Margaritę, przez co uderzyła o ścianę i osunęła się po niej. Syriusz zrobił kilka kroków w jej stronę i spróbował odebrać jej różdżkę, jednak dziewczyna poderwała nagle głowę i wysyczała ze złością: Lacarum Inflame! Black odskoczył, wykrzykując Protego, a w tym czasie Margarita zdołała rzucić na siebie przeciwurok.
Tym razem to Margarita zyskała przewagę, wstała i bez wahania powiedziała:
Vincius – niewidzialne liny skrępowały ręce i nogi Syriusza, ciężko upadł na podłogę, głową zawadzając o kant stolika przy oknie. – Sectumse
– Stój, durna! – wrzasnął Avery, na którego koledzy popatrzyli ze zdumieniem.
Drzwi uchyliły się, do klasy wszedł mężczyzna.
Expelliarmus! – padła zdecydowana komenda.
Pozostawiona na podłodze różdżka Syriusza wraz z tą wyrwaną z ręki Margarity poszybowały w kierunku nowoprzybyłego. Peter z przerażeniem skonstatował, że w drzwiach stał nie kto inny jak Hurkley Nott, nauczyciel mugoloznawstawa.
– Że też musiałem się na was natknąć – jęknął Nott, spoglądając na uczniów w pomieszczeniu. – Finite – mruknął wskazując na Syriusza i uwalniając go.
Black natychmiast wstał, przecierając zaczerwienione nadgarstki. W jego oczach gorzał gniew i Peter naprawdę obawiał się, że Syriusz zaatakuje nauczyciela. Nott najwyraźniej nie przejął się bojową postawą ucznia, podchodząc do niego i uważnie oglądając głowę. Na skroni Syriusza znajdowało się obficie broczące rozcięcie.
– Nie za dobrze, będziesz musiał przemknąć do toalety i to zmyć – westchnął nauczyciel. – Tractaro*. – Skaleczenie natychmiast zniknęło, jednak krew pozostała.
Nott włożył różdżkę do kieszeni szaty i skrzyżował ręce na piersi. Popatrzył z pewnym zaciekawieniem na zniszczoną ścianę, kiwając głową. Spojrzał po pozostałych uczniach, pokręcił głową, ponownie westchnął i wreszcie zapytał:
– No to co proponujecie zrobić z tym bałaganem?
Peter nie mógł uwierzyć w to, co słyszał. Co prawda już wcześniej słyszał, że Hurkley Nott jest wyluzowany i spokojnie można się z nim dogadać. Pewnie dlatego Syriusz tak uwielbiał mugoloznawstwo – chociaż na początku Peterowi wydawało się, że Black zwyczajnie czerpie radość z robienia na złość pani Black. Wyglądało na to, że wszyscy unikną kary.
Reparo – powiedział Remus, celując różdżką w zniszczony fragment klasy i podchodząc do Syriusza. – Bardzo przepraszamy, panie profesorze. Obiecujemy, że to już nigdy się nie powtórzy i…
– Dobrze, dobrze – Nott machnął ręką, powstrzymując Lupina. – Kto zrobił tę wyrwę? – zapytał z nieukrywaną ciekawością.
– Ja – mruknął Syriusz bez entuzjazmu.
– Chciałeś odwrócić jej uwagę? – drążył Nott.
– Ta-ak – zająknął się Syriusz, patrząc spod byka na nauczyciela.
– Sprytne, szkoda, że nie wpadłem wcześniej! No, zmykajcie i postarajcie się wybierać lepsze miejsca na pojedynki. Szybko, szybko, bo jeżeli wpadniemy na kogoś z ciała pedagogicznego, będą kłopoty.
Po tych słowach Nott pogonił wszystkich przed siebie, czekając, aż opuszczą klasę. Sam wyszedł na końcu, po chwili zwłoki, a Peter zauważył, że szata czarodzieja jest bardziej wypukła na piersi. Postanowił zachować to dla siebie, w końcu coś mu zawdzięczali.
Przeszli korytarzem, wchodząc niewielką grupką na schody. Najbliższa łazienka znajdowała się na parterze, więc Nott przez cały czas śledził Syriusza, najwyraźniej obawiając się, że i on mógłby ponieść nieprzyjemne konsekwencje, gdyby ktoś złapał Blacka.
Jednak ledwie znaleźli się na schodach, zobaczyli znajomą, wysoką postać. Srogim spojrzeniem mierzył ich Radamantys Ladon. Nott nie stracił wiele z animuszu, nakazując Syriuszowi zgarbić się i spróbować zamaskować zaschniętą krew na skroni.
– Co się tutaj dzieje, Hurkley? – zapytał Ladon, świdrując uczniów. – Wszyscy powinniście znajdować się na uczcie powitalnej.
– Bo widzisz, wyniknął mały problem… – zaczął niefrasobliwie Nott. – Grupki Ślizgonów i Gryfonów wpadły na siebie i zaczęły się sprzeczać, więc zawróciłem je na ucztę. Ale nie masz się czym martwić, wszystko jest już pod kontrolą.
Ladon nie wyglądał na przekonanego, jednak usunął się z drogi, pozwalając przejść uczniom. W jego oczach odbijały się refleksy płomieni, barwiąc je gadzim złotem. Ladon bystrym spojrzeniem uważnie obserwował mijających go uczniów, choć Nott starał się odwrócić jego uwagę zapewnieniami, że nic się nie stało i nie istnieje powód, wymagający marnotrawienia czasu. Peter miał wrażenie, że im bardziej Nott starał się przekonać kolegę, że jego obecność jest zbędna, tym bardziej nieufny stawał się Ladon.
Gdy koło nauczycieli przechodził Syriusz, Ladon zatrzymał go bez wahania, odciągając dłoń, którą Black drapał się po głowie, i odsłaniając skrzepłą krew.
– Co to ma znaczyć? – zapytał Ladon, marszcząc brwi.
– Skaleczyłem się – odpowiedział szybko Syriusz.
Ladon omiótł wszystkich swoim okropnym spojrzeniem. Peter zadrżał, czuł się nakryty, przyłapany jak złodziej, który próbował skraść smocze skarby.
– Ślizgoni i Gryfoni podróżujący pod okiem nauczyciela, odprowadzani do Wielkiej Sali, gdzie powinni już dawno być – bez emocji zaczął Ladon, jego głos nacechowany był naganą. – W dodatku jeden z uczniów ma w pełni zaleczone skaleczenie. Przecież to aż zbyt oczywiste, że się pojedynkowali. Nie interesuje mnie powód, w Hogwarcie pojedynki są zakazane. Hurkley, mam nadzieję, że dałeś im szlaban. Wszystkim.
– Jasne, że tak, profesorze Ladon. Nie chciałem panu sprawiać dodatkowych problemów.
– To dobrze, choć niepotrzebnie się przejmowałeś. Black, natychmiast idź do toalety i doprowadź się do porządku, nie ma potrzeby niepokoić innych uczniów.
Syriusz odszedł z krzywym uśmiechem. James chciał iść za nim, jednak zatrzymał go Ladon i nakazał udać się do Wielkiej Sali. Ślizgoni nie powiedzieli słowa, jednak z tego, jak Margarita zaciskała pięści, Peter domyślił się, że również się denerwowała.
Gdy weszli do Wielkiej Sali, uczta trwała w najlepsze. Cannie mierzyła ich rozeźlonym spojrzeniem, jednak nic nie powiedziała, gdy przy niej usiedli. Jak zawsze zajęła im miejsca, choć wydawało się oczywistym, że wciąż miała im za złe, że jej nie posłuchali. Peter z radością zabrał się za pałaszowanie przepysznych dań. Co jakiś czas rzucał spojrzenia w stronę stołu Ślizgonów, lecz Margarita Reverte pogrążona była w rozmowie z Severusem Snapem.
* z łaciny, niestety zabrakło odpowiedniego czaru w książkach.

58 komentarzy:

  1. Dobra, jestem zaskoczona. Komentarz będzie później.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale tym, że się rozdział pojawił, prawda? Bo nie chcesz mi powiedzieć, że już przeczytałaś (no, przeraziłabyś mnie)?

      Usuń
    2. Co to dla mnie przeczytać rozdział w cztery minuty! Żartuję xD Byłam w szoku, że się tak szybko pojawił.

      Urok trafił w wywijającą dzikie pląsy Margarię - Margaritę.

      Nott uczący mugoloznactwa, umarłam, serio. Facet wydaje się strasznie sympatyczny, ale jego nazwisko tak do niego nie pasuje... Cały czas psuje mi to obrazek fajnego nauczyciela, naprawdę. Czystokrwisty i mugole, to się razem nie je!
      Podoba mi się, że Syriusz i Ciri będą się kryli po kątach i Regulus został zaangażowany do ich tajemnicy, bo Syriusz chce polepszyć swoje kontakty z bratem. Aż się łezka w oku kręci...
      A sam Peter ukazuje nam swoją mroczną stronę, którą próbuje stłamsić. Ciekawie, ciekawie. Myślę, że na przestrzeni lat będzie mu już bardziej dokuczała niż teraz.
      Co ja mogę jeszcze powiedzieć, jestem ciekawa, kiedy James się dowie, że Syriusz ma przed nim tajemnice związane z dziewczynami i ich braterska więź zostanie wystawiona na próbę. Całkiem jak w jakiejś telenoweli. Też nie głupi motyw dla jakiegoś yaoica... och, o czym ja myślę!
      Koniec, czas się brać do roboty. Po przeczytaniu twojego rozdziału nabrałam ochoty do pisania Bezruchu.
      Pozdrawiam, Niah.

      Usuń
    3. Szybko hehe ^^
      Głodna byłam i zjadłam t :P Poprawione - dzięki.

      Hłehłe, że tak powiem można było już po interludium wywnioskować, że rodzinka nie za bardzo go lubi ^^ Wiem, że nazwisko i praca totalny odlot, ale właśnie taki ktoś był mi potrzebny.
      No Syriusz sobie przypomniał o Regulusie - zobaczy się na jak długo :P
      Kurczę zabawne jest to, że widzisz ciemną stronę Petera, ale nie reszty. Wiem, wszyscy patrzą na niego przez pryzmat zdrady, jednak dla mnie jest to niesprawiedliwe.
      O NIE! Żadnych jajojców, nigdy. Weź ty w ogóle mi o tym nie wspominaj, jajojce są straszne i mam przy nich odruch wymiotny.
      No, pisz, pisz, a nie opowiadasz mi jakieś głupie historyjki o braku rozdziału do końca roku pff.
      Pozdrówka ;)

      Usuń
  2. Zmotywowałaś mnie, mam już cztery strony. To nic, że końca nie widać, ważne że coś już zaczęłam. Nie wiem, co z kartkówką z historii sztuki, ale o tym się jeszcze pomyśli...
    Ale to jest tak, że Peterem podkreślasz jego ciemną stronę, a Jamesem i Syriuszem jakoś nie. Remus to jest wilkołakiem, więc on ma wyrzuty sumienia za wszystko, nie liczy się. Ale u Petera ta ciemna strona też ma swoje podłoże, bo w końcu jest najgorszy z tej czwórki i zdaje sobie sprawę z tego, że tak naprawdę odstaje od reszty. Lubię twojego Petera, bo mnie nie wkurza za każdym razem jak o nim czytam, ale gdy sama mam o nim pisać to aż krew mnie zalewa...
    Pozdrawiam, Niah.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, jest we mnie siła! Tak trzymać :D A na kartkówce spłynie na ciebie wiedza... na pewno przewędruje drogą kropelkową ^^
      E tam, właśnie Jimem i Syriuszem akcentuję ich bucowatość oraz ich stosunek do Petera, a nie odnoszą się do niego OK. Tyle że wszyscy przyjęli to za normalne i nikt się ich nie czepia. To Remus ma ciemną stronę? xD A najgorszy pod jakim względem? - nie pytam o przyszłość, a o teraz.To ty piszesz coś o Peterze? Do Bezruchu? Wow!

      Usuń
    2. Spłynęła wiedza, nie martw się ;) Okazało się, że potrzebuje piętnastu minut, by się tego nauczyć i myślę, że będzie dobrze.
      Oczywiście, że Remus ma ciemną stronę. Wypełnioną pazurami, kłami i wyciem do księżyca, która przysparza mu nowych powodów do winy.
      Chyba każdy przyjął to za normalne, że James z Syriuszem pomiatają innymi i nic sobie z tego nie robią. No ale większość społeczeństwa lubi badassów, może dlatego ich stosunek do innych jest tak akceptowalny?
      Najgorszy w znaczeniu: powolny, ślamazarny, nie dość mądry, nie przystojny.
      Nic nie piszę o Peterze, ale gdy muszę go umieścić w jakimś rozdziale to przeżywam katusze. Szybko się irytuję. Dlatego na razie pojawił się tylko raz, bo staram się go unikać.
      Pozdrawiam, Niah.

      Usuń
    3. A widzisz - ludzie genialni nie potrzebują dużo czasu, żeby sie nauczyć ^^
      Oj tam - kto by to liczył (oprócz ciebie :P)...
      Właśnie i to jest cały problem. Sama też lubię "tych niegrzecznych", ale zawsze ciąży mi świadomość tego, że oni wcale tacy fajni nie są.
      Tak jasne, ale czy nie jest też tak, że ludzie lubią widzieć to, co jest złe w Peterze, a nie dostrzegają tego, co dobre? Bo w rozdziale (nie szukając daleko) pojawia się info o zazdrości i to każdy widzi, ale już tego, że Peter stara się z tym walczyć, że myśli nad swoim zachowaniem - no to jakoś lepiej pominąć.
      Pewnie dlatego, że zawsze myślisz o tym dorosłym Peterze, który jest zły, be i fe. A poza tym Pete do Rega czy Syriusza jakoś średnio pasuje, więc może to i lepiej? Jej - nie pamiętam w ogóle, żeby Peter był w Bezruchu!

      Usuń
    4. Ja miałam na mat-fiza pójść jak jeszcze była okazja. Liczby są moim życiem! Ja muszę wyliczać procenty i temu podobne rzeczy.
      Ja lubię złych, ale tylko tych, którzy są źli, bo zostali skrzywdzeni. Zawsze mi ich tak jakoś szkoda... Co ja poradzę, że mnie rozczulają?
      Zauważyłam tę jego skruchę, ale ja już wiem, że ona w przyszłości będzie coraz bardziej maleć :< To smutne, ale gdybym lubiła Pete'a, pewnie podobałoby mi się to, że dąży do nie bycia przydupasem Huncwotów.
      Peter był w tym rozdziale o meczu Slytherin-Gryffindor i urodzinach Syriusza. Ale jego rola była tak nędzna, że szkoda słów. Walnął jakiś tekst o typowych dla Ślizgonach zachowaniach, czy coś.
      Pozdrawiam, Niah.

      Usuń
    5. To minęłaś się z powołaniem :P
      Nie tylko ciebie ^^ A w ogóle masz jakiegoś takiego swojego największego ulubieńca? (Czy to Regulus? - bo do niego masz ewidentną słabość)
      Bo na kierunek, w jakim zmierza Peter wynika z wpływy środowiska. I dlatego Pete'a mi szkoda.
      Ojej, a już myślałam, że mnie moja przyjaciółka skleroza dopadła ^^

      Usuń
    6. Moim ulubieńcem jest rodzina Blacków. Kurde, bo gdybym miała tak kogoś wybrać... to zazwyczaj waham się między Syriuszem a Regulusem. Do tego ostatnio doszła kwestia Jamesa... Ale mi teraz pytanie zadałaś! Chyba masz rację, będzie to Regulus, później Syriusz i James. Jakoś tak sobie ich upodobałam. A Ty kogo lubisz?
      A wystarczyło go częściej pochwalić... i James by teraz żył! ;_;
      Pozdrawiam, Niah.

      Usuń
    7. Cwana bestia - całą rodzinkę sobie zagarnęła ^^ Widzisz, jak dobrze cię znam xD Ale bardziej miałam na myśli tak w ogóle (taką najbardziej ulubioną postać spośród wszystkich). W HP zawsze najbardziej lubiłam Syriusza, chociaż nie wiem czy to widać po rozdziałach (mam nadzieję, że nie).
      Dokładnie xD (a Lilka dalej byłaby truposzkiem? W końcu musi powstać Wybraniec :P).

      Usuń
    8. Co się będę rozdrabniać, od razu wszystkich biorę jak lecą. Rowling pobudziła moją wyobraźnię, gdy przy drzewie genealogicznym Blacków napisała, że wiele historii kryje się między wierszami.
      Spośród wszystkich? O nie, jednej nie wybiorę, nie dam rady. Za trudne xD
      Nie widać, że lubisz Syriusza. Powiedziałabym, że Jim lub Glizdek, ale nie Syriusz.
      Lily to dziwna sprawa. Kobieta nie wie czego chce xD
      Pozdrawiam, Niah.

      Usuń
    9. To dwie (no tyle to i ja potrafię wybrać).
      James? Wow, strasznie mi się nim pisze, więc to już zupełnie dziwne ^^ Ale Glizdka faktycznie lubię.
      Przyznaj się lepiej, że chcesz Jima dla siebie :P

      Usuń
    10. No to Syriusz i Grimmjow. Umówmy się, że są moimi ulubionymi postaciami.
      Remusa nie napisałam, ponieważ on u ciebie ostatnio po dupie dostaje (nie dość, że wilkołak to żyjący w nędzy :<). A Syriusz... Syriusz to Syriusz. U niego jest na razie na tyle kanonicznie, że ciężko coś o nim więcej powiedzieć.
      Tak, przejrzałaś mnie. Chcę zagarnąć dla siebie Jima, dlatego muszę pozbyć się Lily. To mój szatański plan.
      Pozdrawiam, Niah.

      Usuń
    11. O, Grimmjowa się nie spodziewałam - zaskoczyłaś mnie ^^
      Oj no wilkołactwo to nie prezent ode mnie :P Bo Syriusz kanonicznie ma wystarczająco kłopotów i nie widzę sensu mu ich dodawać ;)
      A ładnie to tak zdradzać Blacków?

      Usuń
    12. Grimmjow i Ulquiorra to moje ulubione postacie z Bleacha. Widzisz, w Bleachu można jeszcze wybrać, kogo lubisz, bo są różni. W Naruto wszyscy są pod jedno kopyto robieni, więc albo lubisz całą organizację, albo nie, bo nie ma co się rozdrabniać. Ja ogólnie lubię hollowy w Blachu i liczę na to, że jeszcze wrócą do gry (skończyłam gdzieś w momencie, gdzie Gotei walczy z tymi głównymi Quincy i wraca Ichigo, Rukia i Renji, więc proszę bez spoilerów, jeżeli takowe są ^-^).
      Syriusz to jest taki męczennik Harry'ego Pottera, kurde no. Nie dość, że patologia w domu, szykanowany w szkole przez nazwisko, to później mimo wszystkich dobrych uczynków, które robił, wszyscy i tak go biorą z Blacka pokroju Belli ._. I staraj się być tutaj człowieku miłym...
      James w w żyłach krew Blacków! Jego matka była z Blacków, liczy się!
      Pozdrawiam, Niah.

      Usuń
    13. Oj no przecież wiem, że z Bleacha. Chyba wszyscy ich uwielbiają, chociaż nigdy nie specjalnie za żadnym nie przepadałam - po prostu są mi obojętni. Moja opinia o Naruto jest teraz jeszcze gorsza... O hollowach samych w sobie to i spojlerów nie ma :P
      Ano, biedak ma przekichane (a ty zła mu jeszcze ojca zabiłaś i jego łepetynę wysłałaś).
      Chyba że tak... ale i tak zdradzasz Rega i Syriusza :P

      Usuń
    14. Bo to było tak, że gdy oglądałam anime (wtedy jeszcze mi się chciało oglądać i mogłam marnować życie na dzwudziestominutowe odcinki) to nieopatrznie wpadłam na ten epizod Bounto, kóry na szczęście przerwałam, ale kurde, to była taka trauma, że gdy dowiedziałam się, że to tylko filler, niepewnie wróciłam do oglądania a tam bam! Bleach w starym stylu! Łup Grimmjow! Łup Ulquiorra! Cholera, co się dzieje? Byłam po prostu zachwycona, że jednak moje ulubione anime nie zostało zniszczone i teraz mam same dobre wspomnienia z nimi. No i lubię ich moce. Ogólnie arc Hollowów był jak dla mnie najciekawszy i na nim powinna się skończyć manga.
      Dobra, zabrałam mu ojca, ale dałam mu brata, by go wspierał. To nie moja, że nie wyszło. Nie wszystko zawsze wychodzi.
      Cii, nic im nie mów, bo przestaną za mną gadać :<
      Pozdrawiam, Niah.

      Usuń
    15. Ach te dwadzieścia minut z życia... Haha Bounto to najgorszy ze wszystkich fillerów (jedyny, jakiego nie zmęczyłam), ale ja tam wiedziałam, kiedy są fillery i je omijałam (wróciłam do nich, gdy już całość obejrzałam ^^).Tak też sądzę, że wtedy historia powinna się skończyć, a Aizen powinien był zaliczyć zgona (co to za villian, co nawet umrzeć nie potrafi, za to tworzy sobie klatę z niczego...).
      Nie moja wina, co? Tak najłatwiej! (I jeszcze wywaliłaś go z opka na jakieś wakacje)
      Się zobaczy :P

      Usuń
    16. Oglądałam tylke te fillery, które mi się podobały, czyli te z Zanpaktou. Były naprawdę na poziomie i te projekty postaci, super xD Autor się postarał, tworząc tylu bohaterów całkiem od ręki.
      Och, Aizen to w ogóle... on i jego herbata.
      No właśnie on nie ma wakacji. Dowiesz się niedługo, co go spotkało w tym momencie, gdy go nie było i będziesz mu współczuć! Tak myślę przynajmniej.
      Pozdrawiam, Niah.

      Usuń
    17. Bo tylko te z Zanpaktou były na poziomie, te z Amagaiem trochę kiepawo wyszły, bo najlepszy był aż jeden moment z Ginem i tamten omake :P Numer z podróbkami kapitanów słabo nawet pamiętam, więc... Ale tak to te pojedyncze zazwyczaj dają radę, bo są śmieszne.
      Taaa picie herbaty nigdy nie będzie już takie samo, nie wspominając już nawet o biednych motylach i wróżkach...
      Żeś go torturowała?! No nawet twój ulubieniec nie ci nie umknie :(

      Usuń
    18. Oj, te jednoodcinkowe czy tam dwu to oglądałam, bo masz rację, były zabawne. Takie rozluźnienie w akcji. Jednak reszta... o nie, zdecydowanie nie. Szczególnie, że niektóre są umiejscowione tak z dupy. Cholera, pamiętam jak byłą walka Grimmjowa i Ichigo i w połowie puścili fillery, by później przez dwa odcinki przypominać co się stało, łącznie z tym nieszczęsnym "Kurosaki-kun!"
      Aizen zmienił moje życie bezpowrotnie. Nigdy też nie będę zaczesywać włosów do tyłu, by mi taki kosmyk przez pół twarzy nie starczał.
      Od razu go torturowałam! Głupotę zrobił i teraz przeżywa, ot co. Nie żeby Syriusz robił w życiu tylko mądre rzeczy... Powinien się już nauczyć, że najpierw się myśli, a potem robi.
      Pozdrawiam, Niah.

      Usuń
    19. Haha, dlatego fillery oddzielnie oglądane są nawet spoko, a te w akcji... buuu. A weź mi z Inoue...
      Właśnie - powinnnyśmy dostać odszkodowanie za szkody psychiczne, które nam wyrządził.
      Lepiej napisz rozdział, a nie mi tu apetyt zaostrzasz :P

      Usuń
    20. Ja zazwyczaj oglądam wszystko na bierząco, wiec to była katorga... Ale każde fillery są niczym przy Orihime. Kurde, w każdym musi być taka postać?
      Rozdział się pisze, spokojnie :)
      Pozdrawiam, Niah.

      Usuń
    21. A bo ja Bleacha oglądałam, jak już zakończyli emisję, więc mogłam sobie pozwolić :P Musi być Hime, nie doceniasz wagi tej postaci (w końcu swoim wrzaskiem wskrzesiła Ichigo) xD
      No widzisz - jak trochę ci pomarudzić, od razu rozdziały szybciej ci idą :D

      Usuń
    22. Jak ja zaczęłam oglądać to saga shinigamich nie była jeszcze zakończona... geez! Kiedy to było!
      No tak, laska w taki sposób drze mordę, że aż zmarli z grobów powstają i bawią się z zombie walk. Ma przeponę ta kobieta.
      No, już nawet skończyłam i opublikowałam, ale kurde, nigdy więcej pisania czegokolwiek na silnych lekach. Pomylił mi się marzec z kwietniem i musiałam pięć stron napisać od nowa. Masakra.
      Pozdrawiam, Niah.

      Usuń
  3. Super rozdział, walka była świetna! :) Też chcę takiego nauczyciela! Czekam na następny rozdział i ślę pozdrówki! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Najlepsza walka :)
    http://huncwockamagia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepraszam, że dopiero teraz ;-; Rozdział przeczytałam już w poniedziałek (były wtedy moje urodzinki ^^), ale dopiero dzisiaj mogłam zkomentować xD Więc... Nie rozpisuję się. I tak wszyscy wiedzą, że rozdział jest super xDD Więc kończę komentarz wyrażeniem mojej miłości do Can, Szczoty i Remusa. Do kolejnego rozdziału ^^
    ~Rekin (dawniej Chomik)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To spóźnione najlepszego!
      Ej, wcale wszyscy nie wiedzą!
      Rekin zjadł Chomika? Biedny... ale ten Chomik robił w morzu?
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
    2. Aww, dzięki :D
      Wiedzą, wiedzą, tylko Ty nie ;P
      ... Bez komentarza xDDDDD
      Ja również C:
      ~Rekin

      Usuń
  6. Ten blog jest wspaniały. Żałuję, że trafiłam na niego dopiero teraz. Jakoś nadrabiam rozdziały, ale stwierdziłam, że napiszę Ci to pod najświeższym postem. Gratuluję kreatywności i życzę Ci jej dużo w przyszłości.
    Favez
    http://only-illusion.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki zawsze dobrze wiedzieć, że pojawił się nowy czytelnik no i mam nadzieję, że dalej się nie zwiedziesz.
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  7. Z wielkim poślizgiem, ale jestem! ^^
    Zapewne nie zdziwię Cię, jeśli powiem, że rozdział mi się podobał i pochłonęłam go za szybko... Jeszcze trochę i zrobię sobie re-read przeczytanych już rozdziałów, serio. Kreujesz w ff taką cudownie swojską atmosferę, która towarzyszy mi zawsze przy czytaniu kanonu. No, ale do rzeczy, nie można ludziom za bardzo słodzić. ;)
    Lubię perspektywę Petera. Serio, lubię coraz bardziej. Pomijając już takie winki jak niechęć do kotów, wcześniej był tylko tym osom dzieciakiem, któremu się kibicowało, żeby się wyrwał spod pewnych ograniczeń, jakie narzuca mu przyjaźń z Potterem i Blackiem, a teraz... Teraz powoli, niczym smród zgniłego jaja, pojawia się cała ta jego zgnilizna, zawiść. Podoba mi się, że on z tym walczy, choć przykre, że według kanonu przegra. Zwłaszcza, że Twój Peter jest bardzo kanoniczny według mnie. I w ogóle to z Petera wychodzi normalnie bohater romantyczny, konflikt wewnętrzny jak ta lala. xD Ale serio, lubię dzieciaka. I jest mi go tragicznie szkoda, że sam ze sobą walczy. W sumie to James wydaje się najbardziej pozbawiony problemów i nawet nieświadomy rozmiarów problemów przyjaciół.
    O, no i durzenie się (?) Petera w Margaricie - urocze! Serio, to takie uroczo-smutne, że podoba mu się ładna Ślizgonka, u której nie ma szans. Gdyby James serio ją wówczas zaprosił to Peter byłby jeszcze biedniejszy. Czy mogę już zakładać front obrony Petera? xD
    Czyli Ciri i Syriusz bawią się w sekretny związek? Go, go, Power Rangers! Mają moje błogosławieństwo! Odciągnęli nawet moją uwagę od małej zawartości Cannie, w szczególności wesołej Cannie. :<
    Margarita jest tak typowo ślizgońska z tej perspektywy, że ja nie wiem, za co Ty się czepiasz mojej Wang, one by się dogadały, jak je widzę. No, póki by się nie wydało, że Prefekt Naczelna jest w 3/4 mugolką, ale mniejsza. xD Jak o samej Margie nie mam zdania, tak lubię to, że dzięki niej rozegrał się pojedynek. Do opisywania ich masz talent, bardzo obrazowo to wyszło, widziałam każdy ruch naszych zabijak. ^^ No i Nott! Notta lubię! Ja ogółem lubię zgrabnie zarysowany problem czarnej owcy w rodzince arystokratów. <3
    I łee, jak szybko się ten rozdział skończył. D: Ale widzę, że pokolonko młodych gniewnych śmierciożerców rośnie w siłę. Tylko mam takie "ale": Sectumsempra to zaklęcie Snape'a. Piąta klasa to nie za wcześnie na morderczą klątwę po której się krwawi jak zarżnięte prosię? xD
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potrafię się lepiej spóźniać :P W wakacje chyba gdzieś ze dwa miesiące byłam do tyłu ^^
      A mnie już ta atmosfera zaczyna mocno uwierać. Bo, kurczaczek, za miło jest i ostatnio kombinują nad innymi tworami, ale i tak są w powijakach... Właśnie nie można za dużo słodzić, trzeba opieprzać, bo wtedy taki głupi autor - jak ja - się uczy, bo mu wstyd za siebie.
      Smród zgniłego jaja :P Byłaś na kaktusie? Jeżeli nie - wejdź. Och, mateczko, bohaterowie romantyczni są straszni, chociaż całkiem fajnie, że Peter akurat tak ci się kojarzy :D A powiem ci, że też lubię narrację Petera, najgorzej właśnie Jimem mi się pisze (no właśnie na niego z nowym rozdziałem wypadło i mam zator) ze względu na to, że ma tak dobrze.
      Tak, Peter zabujał się w Ricie i tak, możesz zakładać front obrony Petera ^^
      Buee, czemu wszyscy zwracają na nich uwagę? W ogóle pewnie wszyscy robią sobie za duże nadzieje - nie mam daru do wątków romantycznych i spieprzę to koncertowo, zobaczysz.
      Margarita ma pewne powody, nie miała kiedyś zbyt fajnie i teraz to się odbija. Ojej, dobrze, że nie skiepściłam pojedynku (chociaż beta mówi, że zwalniałam w niektórych momentach i zgadzam się z nią, ale tak być musiało), bo to była taka pierwsza przymiarka. Tak! Nott to czarna owieczka i będzie istotny dla kogoś (na pewno wiesz dla kogo).
      Tak, Sectumsempra jest Snape’a (stąd późniejsza rozmowa Rity z Sevem), ale on zawsze lubił igrać z czarną magią. Nie mówię, że zaklęcie zostało już ukończone, co to to nie - jest w fazie eksperymentów, ale potencjalne skutki są już pewnym osobom znane (stąd taki oburz). Nie twierdzę też, że Margarita rzuciłaby je poprawnie (dlatego nie dokończyła, kto miałby ochotę czytać o spartolonym zaklęciu?).
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
    2. Bo mnie blogger nie łapie, bo mam za dużo słów. :P Zresztą niedługo rewolucję mała muszę zrobić ze swoim słowtokiem. xD
      Szczerze? Widać powoli, że atmosfera się tu zagęszcza, bo jeszcze przed akcją z Verą historia była taka lekka i beztroska, a teraz powoli się człowiek przestaje czuć słodko i swojsko. Taki przeskok klimatyczny jak z Kamienia Filozoficznego do Komnaty Tajemnic. xD (W ogóle te parzyste części HP są mroczniejsze jakieś. xDD)
      Byłam, czytuję regularnie. I dobija mnie, że ktoś wydał materiał, który się tam teraz analizuje. xD Oj, zgodzę się, nie cierpię romantyzmu, ale jak czytam o Peterze to od razu widzę psychomachię Konrada albo innego Kordiana. xD I dlatego mu założę front obrony, bo o nim bym mogła się uczyć! xD
      Ja sobie nie robię wielkich nadziei: dałaś mi wątek, którego się nie spodziewałam, spodobał mi się i chcę zobaczyć, co będzie dalej. No i ej, na Cieniach Westeros wątek miłosny nie wyszedł źle, a tam miałaś o wiele gorszy warsztat niż tu. xD
      Pojedynek Ci fajnie wyszedł i liczę, że jeszcze trochę się okazji znajdzie, żebyś jakieś opisała - ej, piszesz o młodych Gryfonach, pojedynki must be! xD (O, ja tu tak z pytaniem notabene - zadowolona jesteś z Degausser? Bo rozglądam się za betą do o wiele krótszego opka, która byłaby mobilniejsza trochę od mojej obecnej).
      W sumie fakt, o tym, że zaklęcie jest niedokończone, pomyślałam, jak już wysłałam komentarz. :P I tak zdolny ten Sevciu <3 xD

      Usuń
    3. Hłehłe, nie mówiłam, że u ciebie (bo było kilka takich blogów). W wakacje ogólnie raczej znikam z blogosfery.
      No wiesz dla mnie między HPiKF oraz HPiKT różnicy zbyt wielkiej nie ma... Faktycznie akcja z Verą jest punktem, gdzie nastrój się zmienia, ale to bardziej efekt wcześniejszych wydarzeń niż przyczyna pogłębiającego się powoli zagęszczania.
      Chociaż jedna osoba kocha Petera ;)
      O matko, na Cieniach spartoliłam - naprawdę spartoliłam, wiem to i ta świadomość wciąż mnie przygniata. Schrzaniłam głównie przez Rhaegara, a później było już za późno, żeby jakoś to wyciągnąć.
      No właśnie też lubię pojedynki, a nie wiem czemu tak rzadko się pojawiają w opowiadaniach (szczególnie z HP, fantasy ma się już lepiej). Pewnie, że jestem zadowolona - zawsze mam powytykane błędy, czasami jeszcze z humorem, wytropione wszystkie zagubione przecinki, okropne powtórzenia, wpadki logiczne, a w dodatku mogę liczyć na szybką odpowiedź i na rozmowę nie tylko o opowiadaniu. Komcia na betowaniu nie napisałam nie tylko dlatego, że mam sklerozę, ale i po to, żeby ludziska mojej kochanej becie nie zajmowali czasu ^^ Jeżeli chcesz, to polecam, chociaż jej decyzja pewnie będzie zależała głównie od tego o czym ma być opowiadanie.

      Usuń
    4. No to, że znikasz to też da się zauważyć. Ja w sumie głównie w wakacje siedzę, wtedy się najwięcej opek wykluwa. Tylko ile potem przetrwa, to inna sprawa. xD
      Odnoszę wrażenie, że jakim zagadnieniem bym nie zarzuciła z zakresu tego, co napisałaś, to na 90% usłyszę, że spartoliłaś. Albo ja jestem mało wymagającym czytelnikiem, albo Ty zbyt krytycznie podchodzisz do swoich dzieł. Albo prawda leży gdzieś pośrodku. xD
      Jak to? Bo ważniejszy jest loff, nie wiesz? <3 Loff to podstawa opowiadań z HP.
      To spoko, dzięki za wystawienie opinii. :P Że może mnie pogonić i nie przyjąć to do siebie dopuszczam, ale liczę na to, że się ulituje, jak się zbiorę w sobie i w ogóle otworzę skrzynkę, żeby napisać, bo romansu/spaczania kanonów/aranżowanych małżeństw etc nie planuję. xD

      Usuń
    5. Oj tam, cśśś. No właśnie sporo ich pada, gdy zaczyna się rok szklony, więc w tym okresie nie bardzo widzę sens zaczynać coś nowego czytać.
      Bo akurat jeżeli chodzi o Cienie Westeros mam paskudną świadomość, że mogłam to napisać lepiej, że powinnam to napisać lepiej i ciąży mi to. A wątek miłosny pokpiłam, bo bardzo lipnie został zawiązany.
      A no tak - jak mogłam zapomnieć?! Biję się w pierś xD
      Właśnie: a co planujesz? ^^

      Usuń
    6. No niestety. Najsmutniejsze, że w procesie selekcji odpadają te najciekawsze historie. I zostaje dwadzieścia tysięcy identycznych ficków jak to X uganiał się za Y.
      No ja nie wiem jak mogłaś, ej. Bez miłości nie ma ficka. :///
      Krótkie opowiadanie, bo chcę zwięzłość i nielanie czytelnikowi w głowę multum informacji poćwiczyć. xD Mogę powiedzieć tyle, że akcja toczy się podczas pierwszego otwarcia Komnaty Tajemnic. Będzie bardzo... ślizgońsko, o. ^^

      Usuń
    7. Cóż to też jest wynik tego, co ludzie chcą czytać...
      Kurczę, to zamykam Rant, nie mogę przecież tak kalać blogosfery!
      Ha, ficki są dobre na ćwiczenia (CW tym właśnie było dla mnie RC też tym jest). Komnata? Przyznam, że mnie zaskoczyłaś. Chyba nie widziałam ff z tego okresu (a wróć, czytałam jedno świetne opowiadanie).

      Usuń
    8. A raczej, co będzie widać, że czytają - bo ile osób komentuje dobre ficki na blogach? Mało, a czyta już więcej. A pod romansidłami zawsze tony komentarzy.
      Nie! Można to naprawić! Niech Cannie okaże się córką Voldemorta! Mwahhahaha!
      Ano są, a łatwiej poćwiczyć na czymś krótszym na początek. xD Ja widziałam kilka, dobre głównie na mirriel, na blogspocie idealizują i gloryfikują Voldka i robia z niego mrocznego trV loffa. xD

      Usuń
    9. Jak wpadam do ciebie, przede mną zawsze mrowie komci ^^ No ale weź - przecież trzeba podopingować sweet parkę :P
      Dobre! (chociaż Cannie olałaby Voldka, stwierdziwszy, że w nosie ma takiego ojca) A Remus będzie jej bratem po Voldziu (bo to Voldek zostawił Ambrozję!) i będzie incest błahahaha!
      Na Mirriel raczej nie bywam często (nie przepadam za sposobem, w jakim muszę szukać opek). Właśnie na blogspocie widziałam ten jeden - sprawdziłam "Pojmany umysł". Eee to ja nie wiedziałam, co robią - nie siedzę w czasach Harry'ego... wolałam słodką nieświadomość.

      Usuń
    10. Bo nawet, jak nie powstaje spam z kimś, to moja wierna czytelniczka nie mieści się w jednym komciu. xD
      Tak! Incest! A Dumbledore jest tak naprawdę zły i nakręca ludzi na Voldka, a Voldek promuje ważne idee!
      "Pojmany umysł też czytałam". xD Z tym, że ja miałam na myśli pierwsze otwarcie, w drugim nie mam akurat nic do powiedzenia, co nadawałoby się na fanfik. ^^

      Usuń
    11. Oj tam przecież trzeba z ludziskami porozmawiać :D
      Geez, co ja mogę do tego dodać? Chyba bardziej opka nie umiem skrzywdzić (chyba, że zza krzaka wyskoczy Hermiona, na którą poleci Malfoy i Snape...).
      A no to co innego, bo już miałam zajawkę, co ty tam chcesz jeszcze wrzucić. No, ale z Riddlem mało opek czytałam, bo te kilka, na które trafiłam, były kiepskie i dałam za wygraną.

      Usuń
    12. Jak to co? Kanoniczną dla blogasków próbę gwałtu, od której ratuje trV loff! Proponuję Ciri i Syriuszka, niech będzie różnorodność.
      Aż tak kreatywna nie jestem, żeby całe opko kręcące się wokół drugiego roku Pottera, które nie powiela pomysłu z "Pojamnego Umysłu" wymyślić. xD Miniaturkę - może. Ale i tak wątpliwe. :P W każdym razie: Riddle i już. xD

      Usuń
    13. Ło matko jedyna - to to jest kanon?! W takim razie nie jestem aż tak spaczona... A Jim i Peter (jeżeli zaproponujesz gay party, padnę).
      Oj no nie wiedziałam. Kto tam wie, co ci w głowie siedzi? xD Ale, że tak bardzo lubisz Riddle'a?

      Usuń
    14. Dla blogasków - yep. Jeszcze na onecie funkcjonowało, odkąd tylko opka zaczęły się mnożyć. xD Nie, nie, nie. Gay party jest passe. Jim ma wkładać więcej serca w podrywanie Lilki, niech chodzi za nią nawet do toalety! A Peterem się nie przejmuj, dla blogów Peter nie istnieje.
      Straszne rzeczy, tyle powiem. :P Na pewno bardziej Riddle'a niż Voldka, był bardziej... Sprytny? Na pewno łatwiej uwierzę w Riddle'a, którego trzymają się ludzie dla idei, niż ze strachu, niż w Voldka. Ale nie, jego samego super nie lubię, podoba mi się tamten okres historii magicznej :P

      Usuń
    15. Geez, to straszne, chociaż widziałam coś gorszego. No przepraszam mało ffków czytam, więc moja znajomość jest bidna. No tak wywalę Pete'a i dowalę jakiegoś gorącego latynosa, a co!
      Oj no wiesz Voldi jako główny zły nie mógł być za bardzo inteligentny, a poza tym z tym zawsze łączy się przekonanie o własnej zajedwabistości... No, ale tak Riddle jest fajniejszy od swojej dorosłej postaci (przynajmniej już wiem, czemu wcześniej mówiłaś, że tabuny lasencji na niego leciały). Riddle'a chyba nikt tak szczerze nie lubi, ale fakt - jest interesujący; no i w sumie to ty mnie zaciekawiłaś ;D

      Usuń
    16. O tak! Najlepiej Latynosa z Durmstrangu, to przecież męska szkoła. I koniecznie jakaś Francuzka musi być.
      Riddle i Voldek to w ogóle jakieś dwie egzystujące niezależnie od siebie postaci, mam wrażenie. xD No to się cieszę, że zaciekawiłam. :P

      Usuń
    17. Latynos z Durmstrangu? Jakaś abstrakcja! Ty, ale nie jest tak źle - Francuzka już jest (a nawet kilku Francuzów, ale nikt nie zauważył) :P No to jeszcze nie jest z opkiem tak najgorzej - uff.
      Właśnie tak, a najgorsze jest to, że nikt nie pisze o stadium przejściowym zupełnie jakby go nie było i uroczego Riddle'a z dniana dzień zrobił sie obleśny Voldi...

      Usuń
    18. A przenieśli się z Beauxbatons? Nie? To idź się wstydzić do karnego kącika. Już nic nie można Ci wybaczyć, wyczerpałaś kredyt zaufania, nie robiąc z Dorcas współlokatorki Lilki i nie dorzucając im żadnej Ann. Wstyd. XD
      Bo przecież Voldi nie jest obleśny, z Voldim też się niektóre Marysie parują, jak nie ma już nosa. Ale częściej są jego córkami. xD A nie! Dwa razy syna znalazłam na blogach. xD

      Usuń
    19. Chlip, no nie przenieśli się z Beauxbaton. Ale nikt nie mówił, że muszą się koniecznie przenosić :( Ale jakąś Ann mogę dorzucić ^^ Będę wtedy mogła wyjść z mojego karnego kąta? xD
      Nie no wcale nie jest, zupełnie! Gdzieś ty voldkowego syna znalazła? Toż ja myślałam, że on ma jakieś uszkodzone plemniki i same dziewczyny produkuje...

      Usuń
    20. Bez przenosin nie ma Francuza. :C Niech ktoś z ich rodziny się przeniesie. Za to i Ann będziesz mogła wyjść z kącika. xD
      Raz gdzieś na blogspocie, a raz jeszcze na onecie. Onetowy nazywał się Daemon Riddle i był Krukonem. XD

      Usuń
  8. Witam, to ponownie ja. Nie pamiętam czy już to opisywałaś, bo robię sobie takie przerwy w czytaniu, że nie pamiętam, ale jak Cannie dołączyła do ich grupki? Widzę, że się lubią, aczkolwiek mają inne zdanie. Cannie np. jest przeciw walkom, za to chłopaki nie mają zamiaru jej słuchać, bo jak wspominałaś, to przecież dziewczyna, a w tak młodym wieku, chłopaki średnio się liczą ze zdaniem drugiej płci. Przynajmniej tak zapamiętała i tak pamiętam z dzieciństwa ;D. A mnie zawsze zastanawiało te zaklęcie zniewalającej łaskotki... Przecież to takie fajne zaklęcie nawet do dręczenia przyjaciół :>. Ani się nie narobi, ani nic. Tylko w filmie było to pokazane jako odepchnięcie i nie pamiętam, aby czarodziej się po tym śmiał czy coś. Nie ogarniam tego zaklęcia trochę. Nott wydaję się być faktycznie całkiem wyluzowanym nauczycielem, który rozumie wnętrze człowieka ;p. I jego urwisowski instynkt. Jednak czuję, że pomimo tego trafi im się jakiś szlaban (ha, bo ja sprytna wiem, jaki jest tytuł następnego rozdziału xD). Także pewnie zauważą zaschniętą krew na skroni Syriusza. Swoją drogą, to fajnie tak móc zaczarować te rany... byłoby mniej śmierci. Dobrze, że Pete nie pozbawia się nadziei, aczkolwiek, patrząc że to Ślizgonka i tak się do niego zwraca, to teoretycznie ma u niej szans, także no nie wiem. Musiałby się stać odważniejszy. Cóż, głupio stać w cieniu przyjaciół, stąd pewnie te jego myśli. Jednak może jest coś w czym czuje się dobry? Niejednokrotnie przedstawiano Syriusza, jako takiego kobieciarza, więc w sumie ta Ciri ze Slytherinu może być jedną z takich jego "miłości". Aczkolwiek nadal nie mogę przeżyć tego pocałunku, jak on mógł. A Ciri kojarzy mi się z Wiedźmina, ale tylko z imienia. Ja myślę, że to i tak prędzej czy później się wyda. Jakoś nie widzę tego tłumaczenia Syriusza, jak już to wyjdzie. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej nie opisywałam dołączenia Cannie bezpośrednio, a tylko wspominałam o tym. Canicula zaprzyjaźniła się z Huncami w drugiej klasie, a Szczota była w to zamieszana :D.
      Aż musiałam sprawdzić, o jakie zaklęci ci chodzi. Rictusempra podobno powoduje gwałtowny skurcz mięśni i jakoś średnio mi się kojarzy z takimi sympatycznym łaskotaniem (no ale ja mam sklerozę, więc pewnie coś poprzekręcałam).
      Spryciara! Tylko nie myśl, że wszystkie rozdziały ze spisu są dostępne, bo kilku ostatnim tylko nadałam tytuły :P.
      Ciri (czy raczej Ciriana) wzięło się od jakiejś gwiazdy (względnie gwiazdozbioru), chociaż możliwe, że trochę przekształciłam oryginał, bo sama mam teraz problem z odnalezieniem źródła… brawo ja. Wiedźmina czytałam później, więc bezpośrednio nie mają za wiele wspólnego. A czy od razu jest wielką miłością Syriusza? Nie powiedziałabym, pierwszą na pewno.
      Pozdrawiam ;)

      Usuń