W
|
rzesień minął niezwykle szybko.
Nauczyciele na każdym przedmiocie wspominali o sumach, obowiązkach,
systematyczności oraz niemal nikt nie wziął sobie ich rad do serca. Wszelkie
zaliczenia wydawały się jak na razie jedynie odległą przyszłością i, gdy
październik miał się ku końcowi, okazało się, że trzeba wreszcie przygotować
eseje, a także wielkimi krokami zbliżały się szkolne mistrzostwa Quidditcha.
W tym roku to
James miał poprowadzić drużynę Gryfonów do zwycięstwa. Nikt nawet nie chciał
myśleć o przegranej, zeszłoroczna porażka odcisnęła znaczące piętno na dumie
uczniów domu Godryka Gryffindora. Sprawujący pieczę nad zespołem kapitan
zakończył edukację, więc koniecznym stało się znalezienie odpowiedzialnej osoby
na stanowisko szukającego. James postanowił nie zwlekać i na początku
października ogłosił nabór do drużyny, zawieszając wrzeszczące kilkanaście razy
na godzinę ogłoszenie dla wszystkich chętnych. Wielu osobom przebywającym w
pokoju wspólnym nie spodobała się kartka, która pokrzykiwała co jakiś czas:
„Zostań bohaterem! Zgłoś się do drużyny”, jednak nikt nie był w stanie nakłonić
Jamesa do zdjęcia ogłoszenia, jakie przytwierdzono zaklęciem. Lily Evans
rozmawiała na ten temat z Remusem, jednak on powiedział jej, że Potter jako
kapitan ma prawo poinformować pozostałych uczniów o możliwości zgłoszenia się
do drużyny. Na wszelkie prośby o zdjęcie przynajmniej zaklęcia, które nadało
kartce głos, pozostał głuchy w ramach solidarności z przyjacielem. Niestety wrzaski
ogłoszenia po jakimś czasie osłabły, stając się nieprzyjemnie skrzekliwymi, i
wtedy to sam James zdjął informację. Później miał zająć się powieszeniem
kolejnej, jednak tak się złożyło, że zapomniał.
Eliminacje
odbyły się zgodnie z zapowiedzią, a pojawiło się na nich wielu uczniów. Dzięki
pomysłowi Jamesa więcej osób dowiedziało się o naborze do drużyny i stawiło na
przesłuchanie. Potter kręcił głową na większość, mówiąc, że nawet nie dorastają
Georgowi do pięt. Syriuszowi zaczynało robić się zimno na trybunach, bo dzień
był wyjątkowo wietrzny, i w końcu zszedł do przyjaciela. W jak najmilszych
słowach postarał się wytłumaczyć Jamesowi, że trudne jest dorównanie osobie,
która była kapitanem drużyny, więc niech się ogarnie i wreszcie kogoś wybierze.
Po kolejnej serii zadań i po tym, jak McGonagall pofatygowała się na stadion,
żeby zobaczyć, czemu tak długo zajmowało wybranie jednego członka drużyny,
nerwy wszystkich znajdowały się w strzępach.
Nadeszło
późne popołudnie i nawet Hagrid opuścił widownię, mówiąc, że nie może dłużej
zostać. Podczas kolejnej tury eliminacji czwartoroczna Lana McNeal pierwsza
zobaczyła złoty znicz, skrzący się pod jedną z obręczy, i popędziła w jego
stronę. Do szalonego wyścigu dołączyła drobniutka trzecioklasistka Effie Vogel,
z pasją podążając za Laną. Ku zdziwieniu wszystkich, Effie udało się doścignąć
przeciwniczkę, jednak znacznie lepiej zbudowana McNeal odepchnęła Effie łokciem,
wybijając ją z toru lotu. W ułamku sekundy znicz zniknął, a przynajmniej tak
się wydawało, bo Lana paskudnie zaklęła. W tym czasie Effie leciała już w
przeciwnym kierunku, ze wzrokiem wbitym w jeden punkt i ciałem przylegającym do
miotły zupełnie jakby urodziła się do latania. Po chwili miała już znicz w
ręku, uśmiechnięta przyjmowała gratulacje od innych kandydatów.
Nawet Syriusz
powitał ją gromkimi oklaskami, będąc pod wrażeniem. Effie Vogel na miotle
przypominała mu Ciri – obie posiadały tę niebywałą grację w locie, pasję, a
przede wszystkim chęć współzawodnictwa pomimo niepozornej postury. Obydwie cechował
również niski wzrost i jasne włosy, co stanowiło zabawny zbieg okoliczności.
Jednak James
pokręcił głową i gotów był ciągnąć eliminacje dalej, bo to Lana pierwsza
dostrzegła znicza. Syriusz aż prychnął, złapał przyjaciela pod ramię,
przeprosił wszystkich i odciągnął Pottera na bok.
– Co ty
wyprawiasz? – zapytał zdziwiony James.
– To raczej
ja powinienem cię o to spytać. Jim, Effie jest świetna. To ktoś pokroju Ciri,
będzie skarbem dla drużyny. Wiem, że się stresujesz, ale nigdy nie doradziłbym
ci źle.
Potter
pokiwał głową, przyjacielsko klepnął Syriusza w ramię i ogłosił, że Effie Vogel
jest nowym członkiem drużyny.
Niewielu o
tym wiedziało, ale Huncwoci stali się najbardziej zapracowanymi uczniami w
zamku. Oprócz przeprowadzenia eliminacji, na których stawili się wszyscy
czterej wraz z Cannie, we wtorki i czwartki przychodzili do Charlesa Aikena,
żeby ćwiczyć zaklęcie Patronusa. Zbliżające się sumy sprawiły, że wielu
nauczycieli postanowiło zmusić uczniów do nauki i zlecali do napisania liczne
eseje. Ponieważ Huncwoci mieli bardzo mało wolnego czasu, zostali zmuszeni do
pracy na bieżąco, czego szczerze nie znosili. W każdej wolej chwili starali się
doszlifowywać żart halloweenowy oraz mapę.
Dodatkowe lekcje
z Aikenem okazały się bezwzględne. Nauczyciel wymagał, by nie zaniedbywali
obowiązkowego materiału, więc na każdych zajęciach odpytywał ich. Gdy okazało
się, że którykolwiek się nie nauczył, Aiken odprawiał Huncwotów, zapraszając,
gdy już opanują obowiązkowe zagadnienia. Huncwoci nie chcieli zaprzepaścić
żadnej kolejnej lekcji, więc usiłowali pokazać, że radzą sobie ze obowiązkami.
Napędzał ich główny cel, który wyjaskrawiały tylko dwie kolejne pełnie. Remus
potrzebował pomocy, a oni zamierzali mu ją zapewnić.
Jednak
Syriusz miał jeszcze mniej wolnego czasu niż przyjaciele. W Hogwarcie próbował jak najczęściej spotykać się z Ciri, co nie wychodziło mu najlepiej. Widywali się najczęściej
nocą na błoniach, na którejś z wież, w kuchni, czy w jednej z opuszczonych klas.
Następnego dnia oboje wędrowali na zajęcia, starając się walczyć ze snem, a
mimo to nie zaprzestali ukradkowych wizyt. Syriusz szybko zauważył, że te
tajemne schadzki są dodatkowych dreszczykiem, bardzo przyjemnym, a wręcz
pożądanym.
Mimo to
zdarzały się dni, kiedy na tych kradzionych chwilach głównie się kłócili. Po
takich gorzkich spotkaniach Syriusz najczęściej warczał na wszystkich,
wyładowując złość. James kilkakrotnie pytał, czy coś się stało, jednak Black
warknął, że ma gorszy dzień – nic więcej.
Syriusz wciąż
nie potrafił się zdobyć na powiedzenie przyjaciołom o Ciri. Gdzieś w głębi
duszy obawiał się, że mogliby uznać to za coś złego, bo Ciri była Ślizgonką.
Dręczyło go również przeczucie, że gdyby wyjawił im sekret, ich przyjaźń
zostałaby nadszarpnięta, a tego nie chciał. Nie sądził, żeby potrafili się z
nią dogadać – mimo wszystko pewne zachowania, jakie Syriusz wyniósł z domu,
sprawiły, że łatwiej mu było zrozumieć Ciri. Natomiast pozostali Huncwoci nigdy
nie wiedzieli, co to znaczy wychować się w radykalnej rodzinie czystokrwistych.
I właśnie to ostatnie napawało Blacka największym lękiem, bo w dużej mierze
odnosiło się do niego samego.
Istniało
wiele powodów, dla jakich Syriusz powinien był porzucić znajomość z Cirianą,
jednak nigdy nie pomyślał o czymś takim. Nie chodziło tylko o to, że dzięki
niej czuł adrenalinę, pewne szalone podniecenie, tak uwielbiane przez niego.
Głównego czynnika nie stanowił też jej wygląd, choć Syriuszowi naprawdę
podobała się ta anielska uroda, za którą czaił się prowokacyjny charakterek. Ciri
w gruncie rzeczy bardzo go przypominała pod względem usposobienia, dzielili
wiele tematów, a jednak to, co tak go do niej przyciągało, stanowiła jej
potrzeba oparcia. Syriusz po prostu lubił być potrzebny, znaczyć dla kogoś tyle,
żeby mu zaufać, zwierzyć się, a i czasami posprzeczać. Oczywiście przyjaciele w
pewnym stopniu również dopominali się jego pomocy oraz wsparcia – należało to
jednak do czegoś zupełnie innego. Oni nie mówili tak szczerze o uczuciach, o oczywistym
fakcie, że im na nim zależy, a Ciri – choć również niezbyt wylewna – napomykała
o tym w ten dziecięcy, szczery sposób. Zupełnie jakby w tych krótkich chwilach
przestawała być dumną panną z dobrego domu, stając się zwykłą dziewczyną. Jego
dziewczyną.
Syriusz lubił
nazywać Ciri swoją. W jakiś dziwny sposób uważał, że przez to, że mógł to
robić, a ona to uznaje, że są sobie bliżsi. A naprawdę lubił, gdy była koło
niego, tak uroczo niska w stosunku do niego; jej okrągła, łagodna twarz dziecka
działała na niego kojąco, a poza tym naprawdę lubił jej rysy – tak delikatne,
wręcz anielskie. Włosy okalały twarzyczkę Ciri niczym aureola, a ciemne, piwne
oczy stanowiły ciekawy kontrast. Dla Syriusza była po prostu piękna, więc
krzywił się zawsze, widząc, że Ciriana otaczała się głównie chłopakami. Nigdy
nie przeszłoby mu to przez gardło, ale najzwyczajniej w świecie czuł zazdrość i
ta świadomość także stanowiła coś nowego – nieprzyjemnego, lecz zarazem interesującego.
Tej nocy również
umówili się na szczycie wieży astronomicznej. Oboje lubili obserwować gwiazdy,
a Ciri – jako jedna z niewielu osób – potrafiła powiedzieć, gdzie znajdowała
się jego imienniczka. Syriusz nie przyznałby tego przed Cannie, ale naprawdę
lubił astronomię – głównie przez to, że nie musiał tam wiele robić, a wszystko
wiedział, ale i dlatego, że po prostu świetnie mu to wychodziło.
Tak więc
Black sterczał nieco już zziębnięty na miejscu spotkania, pocierając o siebie
dłonie. Wieczór był już chłodny, kończył się październik, a następnego dnia przypadała
Noc Duchów. Huncwoci poczynili już pewne przygotowania, a jutro mieli pomóc
Hagridowi w dorobieniu ostatnich dyń i przeniesieniu ich do zamku. Jak zawsze
świetnie się bawili przy drążeniu strasznych min, a Hagrid z rozbawieniem
dołączył do obrzucania się miąższem. Koniec końców Huncwoci, Cannie i gajowy
cali wyszli z tego ubabrani w soczystych kawałkach warzyw.
Wreszcie
drzwi się otworzyły i pokazała się w nich jasna czupryna Ciri. W świetle kwadry
księżyca wyglądała wspaniale, niczym nimfa. Zimno jakby odstąpiło Syriusza,
podszedł do dziewczyny, uśmiechając się na widok silnych rumieńców na
policzkach Ciriany. Pamiętał, jak mówiła mu, że jest zmarzluchem.
– Przepraszam
– powiedziała zdyszana. – Nie mogłam się wcześniej wyrwać, Dorada uparła się
napisać właśnie dzisiaj jakiś esej i nie miałam jak jej obejść.
– Nieważne
– odparł Syriusz. – Przyszłaś.
W jego głosie
pojawiły się miękkość oraz zadowolenie. Ciriana lekko szturchnęła Syriusza w
ramię, ale – gdy cofała rękę – chwycił ją w przegubie, spoglądając filuternie.
Uśmiechnęła się do niego i stanęła na palcach, by dosięgnąć jego ust. Syriusz
schylił się, otulając ją ramionami. Lubił, gdy była blisko, tak jak lubił
smakować jej usta. Po chwili oderwali się od siebie, choć Black nie wypuścił
jej z objęć.
– Przecież
wiesz, że nigdy bym cię nie wystawiła – powiedziała cicho, prawie szeptem,
jakby dowodząc, że te słowa są przeznaczone tylko dla jego uszu.
– Gdybyś nie
przyszła, poprosiłbym Rega, żeby mnie wpuścił do waszego pokoju wspólnego.
– Nie, nie
zrobiłbyś tego – uśmiechnęła się przekornie. – I Reg by cię nie wpuścił.
– Już raz to
zrobił – pewnie stwierdził Syriusz.
– Kłamiesz –
fuknęła, ponownie lekko go szturchając.
– Może… co z tym zrobisz?
– Nic, bo nie
potrafisz mnie oszukać.
Uśmiechnęła
się przebiegle, wysunęła dłoń z jego
uścisku i umknęła z objęć. Odbiegła tylko kawałek, chcąc, by ją gonił.
Lubiła uciekać, mieć kontrolę nad nim, a przede wszystkim uwielbiała się
droczyć.
Złapał ją po
chwili. Szczyt wieży astronomicznej nie był wielki, nie sprawiło mu to
kłopotów. Uwięził ją między sobą, a barierką, uniemożliwiając dalszą ucieczkę,
pocałował w lekko odchyloną szyję i wyszeptał wprost do ucha:
– Mam cię.
Zachichotała,
po czym oparła głowę na jego torsie, wpatrując się w odległe gwiazdy jesiennego
nieba. Syriusz poczuł, że zadrżała w jego objęciach, więc przytulił ją do
siebie, lekko pocierając ramiona, by się rozgrzała. Mruknęła z zadowolenia, po
czym powiedziała:
– Boję się. –
Syriusz nagle zesztywniał.
– Czego?
Jestem tutaj, nic się nie stanie, przecież wiesz.
– Tutaj, ale
nie zawsze. – W głosie Ciri nie było złości, za to wciąż czaiła się ledwo
wyczuwalna nuta strachu. Syriusz nie zauważył, żeby wcześniej bała się
czegokolwiek. – Nie walcz nigdy więcej z Ritą, dobrze? To siostra mojej
przyjaciółki.
– Nie będę – uległ
jej od razu, poza tym wszyscy obiecali to samo Cannie. – Czemu się boisz? – drążył,
wyczuwając, jak Ciriana cała się spinała.
– Już nie
jest tak jak dawniej – wyszeptała po dłuższej chwili ciszy. – Ten Lord, o
którym tak ostatnio głośno, pozyskuje coraz większe wpływy. Nawet tutaj, w
Hogwarcie, znajdują się jego zwolennicy. Wydaje mi się, że są niebezpieczni, czasami
opowiadają takie rzeczy…
– W Hogwarcie
jesteś bezpieczna – zapewnił ją szybko, tym razem pocierając jej ramiona, żeby
dodać otuchy. – Możesz mi powiedzieć, co opowiadają – podsunął ostrożnie, a
Ciri pokiwała głową, ocierając się o jego klatkę piersiową.
– Mówią, że
trzeba pokazać mugolakom, gdzie ich miejsce, a nawet, że powinno się ich
ukarać. A najgłośniej nawołują Mulciber i Rita. Dasz wiarę? Ta sama Rita, która
ze mną dorastała. Po prostu nie mogę uwierzyć, że tak się zmieniła przez
przynależność do nich.
Syriusz
przytulił się do chłodnego policzka Ciri. Zaniepokoiły go jej słowa, jednak
wiedział, że nie powinien dać nic po sobie poznać. Nie tego od niego
oczekiwała, chciała pocieszenia, a on chętnie dałby jej wszystko, o co by go
poprosiła.
– Nic złego
się nie stanie – zapewnił. – Nauczyciele nie pozwolą na to. Dumbledore nigdy do
tego nie dopuści, a jest najpotężniejszym czarodziejem naszych czasów.
– Dziękuję –
szepnęła uspokojona, całując go lekko w policzek, a potem znów się w niego
wtulając. – Porozmawiaj z Regiem, dobrze?
– Coś się z
nim dzieje? – zapytał Syriusz, zbity z tropu i teraz mocno zaniepokojony.
– Nie, na
razie nie. Po prostu potrzebuje wiedzieć, że jesteś.
Syriusz podziękował sobie w duchu, że nie
zamknęli drzwi, bo właśnie usłyszał rozmowę. W pobliżu stała stara luneta,
przykryta ciemnym materiałem. Syriusz wypuścił Cirianę z uścisku i oboje
czmychnęli pod tkaninę. Gdyby nie mrok, można byłoby ich dostrzec, jednak noc
stanowiła ich sprzymierzeńca.
Po chwili
przez drzwi wpadły dwie osoby, chichocząc radośnie – chłopak i dziewczyna.
Syriusz był pewien, że znał ten dziewczęcy śmiech.
– Rany, Ladon
prawie nas złapał – powiedział chłopak,
z trudem łapiąc oddech po szybkim biegu.
– Aha – padła
odpowiedź. – Dobrze, że ktoś zapomniał zamknąć drzwi, bo pewnie wpadlibyśmy na
nie z hukiem i to byłby koniec.
– Jesteś niemożliwa,
Cannie – stwierdził chłopak; na chwilę zapadła cisza.
Syriusz
drgnął niespokojnie i tylko mocny uścisk Ciri powstrzymał go od wyjścia z
kryjówki. Po prostu nie mógł uwierzyć własnym uszom. Canicula od początku roku
coś przed nimi ukrywała, zwodząc i zmieniając temat, gdy tylko starali się go
poruszyć, a teraz okazywało się, że po nocy spotyka się z jakimś chłopakiem.
I do tego jeszcze ślini, Syriusz dodał w
myślach, ze złością zaciskając pięści.
– To
ukrywanie się jest całkiem zabawne – odezwał się wreszcie chłopak.
– Zgadzam się
– odmruknęła Cannie, wyraźnie zadowolona.
– Ale może
jednak powiedziałabyś o nas przyjaciołom? Robi się coraz zimniej, nie chcę,
żebyś się przeziębiła.
– Jasne, pewnie
chciałbyś tylko bliżej poznać sławnych Huncwotów!
– A po co mi
Huncwoci, skoro mam ciebie?
Syriusz
poczuł, jak zalewała go wściekłość. Nikt nie miał prawa za ich plecami dobierać
się do Caniculi! Z rozmachem wstał, nie zważając na protest Ciriany – wyrwał
dłoń z jej uścisku i stanął naprzeciw przyjaciółki i jej chłopaka. Buzował w
nim gniew i jakieś dziwne poczucie zdrady, bo przecież powinna im powiedzieć.
Musieli go
usłyszeć, bo przerwali pocałunek. Ciriana pozostała pod materiałem, szczelniej
się zakrywając, ale i tak nikt już nie zwracał na nią uwagi. Chłopakiem Cannie
okazał się Caradoc Dearborn, Puchon z zakichanymi dołeczkami w policzkach i
złotymi lokami, na które uwodził dziewczyny. Powszechnie w Hogwarcie uważano,
że Caradoc to lowelas. Znajdował się na tym samym roku co Huncwoci i Canicula,
ale miał już trzy dziewczyny, więc wiele osób plotkowało, że jedyne, na czym mu
zależało, to zabawa.
– Co to ma
znaczyć? – warknął Syriusz wściekle.
Canicula
wpatrywała się w Blacka z konsternacją i dopiero po chwili odpowiedziała, a w
jej głosie pobrzmiewał zawód, choć wtedy Syriusz nie zwrócił na to uwagi:
– To, na co wygląda.
Jej butna
odpowiedź podziałała na jego złość jak woda na młyn. Czuł, jak krew w żyłach krążyła
szybciej, uporczywe pulsowanie wypełniło mu uszy, i szybko podszedł do Caradoca.
Po drodze zacisnął mocno pięści, choć nie zapomniał o tkwiącej w kieszeni
różdżce. Po prostu uważał, że Dearbornowi należy przyłożyć osobiście, a przy
okazji nieco się wyżyć. Cannie i Caradoc stali, jakby nie rozumiejąc, co
Syriusz zamierza zrobić. Wreszcie, orientując się w sytuacji, Dearborn wepchnął
Caniculę za siebie, a po chwili spadł na niego cios Syriusza. Pięść Blacka
uderzyła prosto w nos i rozległo się ciche chrupnięcie. Trafiony chłopak przewrócił się na podłogę, asekurując upadek rękoma.
– Oszalałeś?!
– krzyknęła Cannie, odpychając Syriusza. – Caradoc, pokaż mi to. – Uklękła przy
Dearbornie.
– Nic się nie
ształo – powiedział Caradoc, starając się uspokoić Caniculę.
– Och, nie
graj rycerza – powiedziała i odwróciła jego twarz w swoją stronę.
Syriusz
zobaczył, że z nosa Dearborna obficie sączyła się krew, zalewając mu usta i powoli
puchnącą górną wargę, która została przecięta. Cannie jęknęła, widząc, co
narobił Syriusz. Powiedziała, że zaraz naprawi skutki ataku Blacka i już
sięgała do różdżki, jednak Dearborn ją zatrzymał.
– Zostaw, zagoi
się. – powiedział Caradoc odtrącając pomoc.
– Przestań
wygadywać głupoty – napomniała go Cannie, próbując uwolnić rękę.
– Zostaw go,
Cannie – wtrącił się Syriusz, beznamiętnie przyglądając się poszkodowanemu. –
Zasłużył sobie, wracajmy już do wieży.
– Idź z nim.
– Caradoc nieoczekiwanie poparł Syriusza. – Poradzę sobie.
– Zamknij
się, Black – warknęła Canicula. – Powinieneś go natychmiast przeprosić.
– Nie, załatwimy
to później, nie chcę przeprosin na siłę.
Gniew powoli
spływał z Syriusza i zaczęło do niego docierać, że Caradoc rzeczywiście troszczył
się o Cannie. Zrobiło mu się głupio, gdy patrzył, jak chłopak wstawał przy
niewielkiej pomocy Caniculi. Przypomniał sobie również o Ciri, którą zostawił
we wściekłej furii, i poczuł się jak śmieć. Miał wrażenie, że ten uległy Puchon
zachował się znacznie lepiej od niego.
– Przepraszam
– wydusił z siebie Syriusz, po czym dodał: – Poniosło mnie.
– Nie musisz,
nie chcę łaski. Wszystko wam wyjaśnię i wtedy zrozumiesz, że ja kocham Cannie.
– Mówiłem
szczerze, bez łaski. Nie powinienem był tego robić przy Cannie.
Canicula
ostro spojrzała na Blacka, wciąż niezadowolona. Nie miała również zamiaru
ruszać się gdziekolwiek, ewidentnie chciała pozostać przy Dearbornie, opatrzyć
go i pomóc dojść do pokoju wspólnego.
W końcu
Syriusz dał za wygraną i sam wyciągnął różdżkę, żeby naprawić złamany nos
Dearborna. Nie było to trudne zaklęcie, za to bardzo przydatne dla Huncwotów.
Jednak intencje Blacka zostały źle odczytane, bo Canicula stanęła na wprost
niego z wycelowaną różdżką.
– Spokojnie,
chcę mu tylko naprawić nos.
– Wolałabym
sama się tym zająć. Wybacz, ale w kwestii Caradoca jakoś ci nie ufam.
Ich sprzeczkę
zakończył jawny sprzeciw Dearborna, który nie chciał, żeby ktokolwiek naprawiał
mu nos. Niewyraźnie nakazał Gryfonom wracać do swojej wieży, twierdząc, że
poradzi sobie sam. Na nic zdały się prośby i troska Caniculi – Caradoc Dearborn
uparł się i zamierzał postawić na swoim, co zaimponowało Syriuszowi.
Ostatecznie
Dearbornowi udało się osiągnąć cel, a Cannie, choć niechętnie, poszła z
Syriuszem.
Gdy Black
znalazł się w dormitorium, wszystkie kotary wciąż były zaciągnięte. Położył się
do łóżka i zasnął pełnym koszmarów snem.
~*~
Przez cały
następny dzień Syriusz nie marzył o niczym innym jak o choćby krótkiej drzemce.
Jednak wtedy wypadała Noc Duchów, a Huncwoci poczynili już przygotowania do
uświetnienia uroczystości. Tak więc nie było mowy o oszczędzaniu się, bo żart
wymagał od nich kooperacji. Ale zanim mogli przejść do tego, na co czekali od
września, musieli stawić się na wszystkich lekcjach, żeby nie budzić podejrzeń.
Ostatnią natomiast stanowiły eliksiry.
Huncwoci nie
raz i nie dwa w swoich pomysłach wykorzystywali najróżniejsze wywary. Ponadto musieli wiedzieć, czego dodać do
aktualnie pędzonej substancji , aby wywołać wybuch lub choćby powstanie gęstych
oparów. Jako że zostali niejako zmuszeniu do nabycia wiedzy, często wykazywali
się na zajęciach Horacego Slughorna, chociaż nie mogli równać się ze Snape’em.
W eliksirach Severus całkowicie przerastał każdego ucznia, jednak Huncwoci
nigdy nie konkurowali o status pupilków jakiegokolwiek nauczyciela, toteż
niewiele ich obchodziło powodzenie Snape’a.
Canicula co
prawda ustawiła swój kociołek koło Huncwotów, jednak starała się zrobić to jak
najdalej od Syriusza. Remus rzucił przyjacielowi pytające spojrzenie, nieco
zdziwiony zachowaniem Cannie, na co Black tylko wzruszył ramionami.
Syriusz nie
rozmawiał z Cannie cały dzień, oboje starali się do siebie nie odzywać, unikać
wszelkich kontaktów. Black nie wyjawił przyjaciołom tożsamości chłopaka
Caniculi, nie powiedział, że Cannie nawet go ma – wydawało mu się, że nie
powinien tego robić. Co prawda Cannie nie wymogła na nim żadnej obietnicy, nie
wspomniała, by milczał, ale Syriusz wiedział swoje. Nigdy nie życzyłby sobie,
żeby ktoś powiedział Huncwotom o Ciri, wiec nie pisnął słowem o Dearbornie.
Po Hogwarcie
już krążyły plotki o tym, co stało się Caradocowi Dearbornowi. Nie naprawił
nosa, ani wargi, a przez noc wszystko spuchło jeszcze bardziej i wyglądało
naprawdę okropnie. Kilka osób zaproponowało mu, że uda się z nim do pani
Cavani, jednak Dearborn grzecznie odmówił. Syriusz nie potrafił zrozumieć tej
dziwnej upartości, ani chęci pozostawienia złamanego, obolałego nosa, który na
pewno źle się zrośnie. Ku jego zaskoczeniu, Caradoc uparcie milczał również w
kwestii tego, kto mu przyłożył, przez co większość Puchonów podejrzewała kogoś
ze Ślizgonów. Syriusz miał wrażenie, że Dearbron starał się w ten dziwaczny
sposób dowieść, że zasługuje na Cannie, i Black musiał przyznać, że ta taktyka
działała.
Black
niepokoił się też o Ciri. Wczorajszego wieczoru zostawił ją samą na wieży, choć
zawsze ją odprowadzał. Miała pełne prawo złościć się na niego za to, że
całkowicie zignorował jej protesty. Syriusz wysłał jej sowę, stwierdzając, że w
ten sposób najszybciej będzie mógł ją przeprosić. Dzisiaj nie spojrzała na
niego ani razu, co właściwie nie było dziwne, bo udawali, że się nie znoszą.
Black postanowił zobaczyć się z Regulusem jeszcze tego wieczora i wypytać go o
Cirianę. Nie chciał, żeby wszystko rozpadło się z powodu jego głupoty.
Puszysty
profesor Slughorn przechadzał się między bulgoczącymi kociołkami, sprawdzając,
czy wszystkie wywary miały pożądaną kremową barwę. Co jakiś czas zatrzymywał
się, kręcąc nosem, albo przechodził szybciej, nie chcąc patrzeć na
zgniłozieloną barwę – efekt zbyt szybkiego, nerwowego mieszania. Przechodząc
koło Huncwotów, zatrzymał się na dłużej.
– Bardzo
dobrze, Lupin, tak, Potter, piękna konsystencja, aha, Black, będziesz teraz
dodawał pancerzyki, zgadza się? Pamiętaj, żeby je równo pociąć. Całkiem dobrze,
pani White, ale jeszcze trochę brakuje do ideału – zwrócił się w kierunku
Cannie. – Och, Pettigrew, mieszałeś przeciwnie do ruchu wskazówek zegara? –
Peter pokiwał głową. – Powinieneś był mieszać zgodnie. Chłopcy, czy nie
byliście może ostatnio w lochach? – zapytał niespodziewanie Slughorn.
Huncwoci
wymienili zdumione spojrzenia.
– Nie, nie
byliśmy, panie profesorze – powiedział Remus.
– Dlaczego
pan pyta? – zainteresował się James.
– Mam
wrażenie, że ubyło mi sproszkowanego rogu dwurożca, a jest mi potrzebny w dość
dużych ilościach do sporządzenia wymagającego eliksiru.
– I sądzi
pan, że my go ukradliśmy? – zironizował Syriusz, na co nauczyciel wydął wargi.
– Nigdy nie
szkodzi zapytać. Mogliście się pomylić, nie robiłbym problemów, gdybym tylko
odzyskał składnik.
– Niestety,
naprawdę nie zabraliśmy niczego z pańskiego składziku, włącznie ze
sproszkowanym rogiem dwurożca – stwierdził poirytowany Syriusz.
Slughorn o
nic więcej nie zapytał, skierował się do swojego biurka i przysiadł tam,
zajadając ananasy z puszki.
Syriusz
zobaczył, że James wychylał się do Snape’a, najwyraźniej chcąc go sprowokować.
Książka Severusa cała była w jakichś bazgrołach, co zaintrygowało Syriusza. Nie
sądził, żeby Snape potrzebował jakichś dodatkowych instrukcji, chociaż zawsze dziwiło
go, czemu Snape kończył warzyć swoje eliksiry wcześniej. Zerknął do niego z
ciekawości i zobaczył dwa dziwne słowa: Levicorpus
i Liberacorpus. Tymczasem stojący
obecnie bliżej Snape’a niż własnego kociołka Potter szydził w najlepsze.
–
Smarkerusie, uważaj tylko, żeby twoje smarki nie wpadły do wywaru.
– Odwal się,
Potter.
– Kiedy tylko
staram się ci pomóc, Wycierusie.
– Właśnie,
Smarku, doceniłbyś pomoc Jima – dołączył Syriusz, będąc już od rana w parszywym
humorze.
– Macie chyba
coś do zrobienia? – stwierdziła Lily Evans, która znajdowała się tuż za Snape’em.
– Zajmijcie się własnymi eliksirami i lepiej zostawcie swoje dobre rady dla
kogoś innego.
– Znów
potrzebujesz obrony dziewczyn, Smarkerusie – zaszydził Syriusz. – Nie wiem, jak
inni Ślizgoni mogą patrzeć na takiego frajera.
– Zjeżdżaj,
Black – syknął Snape. – Przegrałeś pojedynek z dziewczyną, nie masz prawa
czegokolwiek mi wypominać.
Syriusz znów poczuł,
jak złość brała nad nim górę, jednak, gdy już sięgał po różdżkę, uczuł uścisk
dłoni. Obejrzał się i zobaczył Cannie. Stała za nim, kręcąc głową, po czym
pociągnęła jego rękę, zmuszając do pochylenia.
– Obiecałeś –
przypomniała wprost do jego ucha. – Jeżeli chcesz, żebym ci wybaczyła to, co
zrobiłeś Caradocowi, opanuj się, a pomyślę nad tym.
– Masz
szczęście, Smarku – stwierdził Syriusz, wracając na swoje stanowisko. – Nie
znam drugiego takiego, który zasłaniałby się tak często dziewczynami. Może i
przegrałem, ale w walce nie wyręczałem się kimś innym.
Snape nie
potrafił na to odpowiedzieć, a gdy Lily Evans położyła dłoń na jego ramieniu,
żeby go pocieszyć, odepchnął ją. Zirytowany James mruczał pod nosem, jak Evans
może umawiać się z takim śmieciem, a nie z nim.
Wieczorem
Huncwoci przystąpili do realizacji planu, który miał zapewnić najlepszą Noc
Duchów z dotychczasowych.
"Eliminacje odbyły się zgodnie z zapowiedzią, a pojawiło się na nie wielu uczniów" - na nich.
OdpowiedzUsuń"Ponieważ Huncwoci mieli bardzo mało wolnego czasu, zostali zmuszenia do pracy na bieżąco, czego szczerze nie znosili." - zostali zmuszeni.
"W Hogwarcie próbowali jak najczęściej spotykać z Ciri, co nie wychodziło mu najlepiej." - próbowali, a później mu... Zły czas.
Więcej błędów nie zauważyłam :)
Dziękuję za tak cudowny prezent! Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam, gdy zobaczyłam u Ciebie nowość. ;-)
Rozdział był naprawdę bardzo dobry, podobało mi się jak Ciri i Syriusz spotykają się ukradkiem i zachowują się jak prawdziwa zakochana para. Ta cała Ciri coraz bardziej zyskuje w moich oczach. Wychodzi na to, że tylko zgrywa przed ludźmi taką zimną pannę z dobrego domu, a tak naprawdę jest zwykłą ciepłą dziewczyną, która tak samo jak wszyscy obawia się Voldemorta i tego do czego są zdolni jego poplecznicy. Mam nadzieję, że nie będzie się długo gniewała na Blacka.
Cannie i Cordac. Hym... Ten chłopak tym razem chyba nie chce się tylko zabawić. Zachowuje się jak przystało na prawdziwego mężczyznę, co zauważył także Syriusz i mu to zaimponowało.
Ciekawe kiedy wydadzą się ukrywane związki Cannie i Syriusza? Oj, miny Jamesa i Lupina będą nieziemskie. A o Ślizgonach nie wspomnę.
Cieszę się, że zrobiłaś nam taki wspaniały prezent i jeszcze raz Ci za niego dziękuję. Tobie także chciałabym życzyć wszystkiego co najlepsze.
Pozdrawiam!
Poprawione ;) Jesteś mistrzynią tropienia moich błędów :D
UsuńProszę bardzo ;) Wszyscy pewnie czekają z nowymi rozdziałami na Wigilię xD
Świetnie ujęłaś postać Ciri - dokładnie taka jest, zgrywa twardziela, ale wcale nim nie jest. W sumie to się jeszcze zobaczy, ile będzie się gniewać (sama nie wiem, akurat te zachowania są raczej improwizowane).
Przyznam, że wciąż mam co do tego dwie opcje (watki romansowe odkładam w głowie jak najdalej się da). Znaczy, wiem, jaki będzie finał związku, ale co do tu i teraz - średnio na jeża xD
Och, weź, nawet nie wspominaj o tej strasznej chwili, którą będę musiała opisać...
A dla mnie najlepszymi prezentami są komentarze czytelników ;) Więc również sprawiłaś mi świetny prezent - dziękuję.
Pozdrówka ;)
Hahaha, ja i mistrzyni tropienia błędów - nie wiesz co mówisz. Jestem okropna - robię takie beznadziejne błędy, że aż oczy bolą, ale czasami uda mi się coś zauważyć w obcym tekście ;-)
UsuńJa osobiście uwielbiam czytać opowiadania o Huncwotach, więc śledzę Twoje poczynania od samego początku, tylko się tak za często wcześniej nie ujawniałam, bo nie miałam czasu na komentarze - wiesz jak to jest, gdy studia zabierają większą część czasu. Ale teraz postanowiłam, że nie będę takim cieniem na wszystkich blogach, które czytam i staram się komentować każdy rozdział ;)
Cóż, nie powiem, że nie lubię wątków romansowych, ale one nie są najważniejsze.
Mam nadzieję, że Święta minęły w radosnej atmosferze.
Pozdro! :)
Bo w swoich tworach najtrudniej znaleźć błędy, niestety.
UsuńOoo to mnie mile zaskoczyłaś. Początki były już daaawno temu. Taak studia to złodziej czasu (co przypomina mi tylko o zbliżającej się sesji). Zdecydowanie popieram aktywne czytanie (bo zawsze dobrze wiedzieć, że pisze się dla kogoś, a nie do pustki), więc chwalę ;)
Hehe lubić to lubią chyba wszyscy (ja też), ale lubić je a pisać o nich to dwie totalnie różne sprawy :P
A jakże :D U mnie nawet śnieg spadł! Mam nadzieję, że i tobie święta minęły wesoło.
No ja sama się zdziwiłam właśnie tym, że już od tak dawna do Ciebie zaglądam. Znalazłam Twojego bloga gdzieś tak, gdy były trzy rozdziały i czasami miałam dłuższą przerwę w odwiedzaniu blogów, ale czytałam wszystko na bieżąco ;-)
UsuńNo ja też uważam, że komentarze pomagają w pisaniu i dodają tej chęcią do tworzenia. Ale rozumiem też osoby, które nie komentują - sama przecież też tego nie robiłam.
Sesja - aż mi się myśleć o niej nie chce. Jeszcze się nawet nie zabrałam do zbierania materiałów, a co dopiero do uczenia xD
A u mnie w święta też zasypało i zrobiło się biało i zimno. Ale już dziś wszystko się roztapia - jak przymrozi, to będzie ślisko. Aż się boję pomyśleć, że już za kilka dni będę musiała wsiąść do auta i jechać na uczelnię...
Nie to, żeby też komciała wszystko, co czytam. Robię to tam, gdzie mi zależy albo, gdzie lubię autora. No i jak się komcia, zawsze można pomarudzić, żeby rozdział był i - a nóż widelec - autor poczuje się w obowiązku i napisze :D
UsuńChlip, ten smutny czas.
W sumie to u mnie raczej tak popadało, żeby było, a parę dni temu stopniało i wieje (wiatr jest jeszcze gorszy!). Samochodem... chciałabym, ale muszę się wkitrać w pociąg (który się opóźni), a potem w autobus (może nie będzie strasznego tłoku?).
Jestem w szoku, jak szybko jest nowy rozdział! Ja swój zamierzam dodać dopiero w wigilię i myślałam, że zrobisz podobnie :D Jestem tak pozytywnie zaskoczona!
OdpowiedzUsuńI do tego jest tyle Syriusza i Ciri! Muszę Cię pochwalić, nie spodziewałam się po Tobie aż takiego romantyzmu, a tutaj wyszedł taki naprawdę uroczy fragment! Przerwany przez brutalne wstąpienie Cannie i Caradoca, ale dzięki temu było trochę dramatyzmu! Może sam fakt "męczeństwa" Dearborna wydawał mi się bardziej śmieszny niż tragiczny, ale to chłopcy, oni muszą pokazać, że są twardzi i zasługują na dziewczyny, nie?
Wyjątkowo w tym rozdziale Ciri jak dla mnie wygrała z Cannie, co nie znaczy, że Canicula wyszła źle, bo wcale tak nie było. Po prostu Ciriana do mnie przemówiła tą szczerością, którą zaskoczyła Syriusza i tym, że wspomniała o Regulusie ♥ Wgl. Syriusz próbujący ją wkręcić, że Reg go wpuścił do pokoju wspólnego Slytherinu - boski moment, taki mega syriuszowy!
Jedyne co mi się wydało przypięte takie na siłę, to fragment o przyjęciu nowej szukającej, ale może będzie miało to jakieś odzwierciedlenie w przyszłości, więc przeboleję.
Czekam na następny rozdział z niecierpliwością.
Pozdrawiam, Niah.
A bo wszyscy będą czekać na Wigilię, więc postanowiłam się wyłamać i wstawić rozdział wcześniej :P
UsuńNo właśnie tyle romantyzmu starczy chyba aż do końca opowiadania xD Ale po sobie też się nie spodziewałam, że dam radę. Też myślę, że Dearborn był śmieszny (na jego wyznanie krzywię się niemiłosiernie i bucham śmiechem), ale takie jednostki również się zdarzają.
Pewnie dlatego że Cannie w sumie nie ma aż tyle w rozdziale ^^ Hehe miałam uciechę z tych wstawek o Regu, oj miałam :P
Cóż, nie zaprzeczam, że coś tam będzie, ale nie mówię, że będzie to coś znaczącego. Właściwie na tym piątym roku będę się mocno męczyć z quidditchem, ale olać nie mogę, więc jakoś to będzie - musi być!
Za rok! xD
Pozdrawiam ;)
Bo to wręcz taka niespodzianka-o-której-wszyscy-wiedzą - "Kiedy dodam niezapowiedziany tekst? W Wigilię! Ha, nie spodziewaliście się tego!" Taki prezent na święta.
UsuńO nie, do końca to nie. Będziemy cię maglować o jeszcze jeden fragment, nie martw się :D Wiesz, jak się kogoś przyzwyczai do dobrego... a ostatnio spełniasz wszystkie nasze prośby ;) Strzeż się!
Męczennicy chodzą po tym świecie, jak nic. Dlatego zdrowo jest ich unikać szerokim łukiem lub pomóc im zeskoczyć z mostu. Żartuję.
Ale gdyby Syriusz się postarał, udałoby się jaj zawiązać taką komitywę z Regulusem. Albo by go zaszantażował, jak to starsi bracia potrafią.
Lubię Quidditch, ale tylko w filmach. Opisywanie go jakoś do mnie nie przemawia xD
Pozdrawiam, Niah.
Jeszcze jeden? Jej, a to jest jakieś zamówienie? Raz na dwadzieścia rozdziałów, mogę się przełamać :P Chyba pójdę wynająć strażników (a co się będę sama strzegła xD)...
UsuńJaki szantaż? Przecież Syriusz to taka grzeczna dziecinka... Ale tak serio to gdyby Blackowie byli w jednym domu w Hogwarcie, nie wiem, czy zamek by to przetrwał :P
Mi tam ogólnie quidditch nie podchodzi, tylko czasami tak, żeby się oderwać wlatuje do rozdziałów. (No i dlatego, że taki jeden Potter ma na punkcie quidditcha bzika...)
Coś się na pewno znajdzie, nie bój się ;) W miarę postępowania akcji, na pewno wyjdzie na światło dzienne jakiś smaczek, o którym nie wiesz, a my na pewno go zauważymy!
UsuńGdyby Regulus był razem z bratem w Gryffindorze, byłoby to bardzo, ale to bardzo prawdopodobne, że w końcu jedna wieża by runęła. Jak nie lepiej.
Problem w tym, że chłopcy to jednak lubią Quidditch, a jak nie lubią, to mają na jego punkcie obsesję xD (na pewno James i podejrzewam o to Regulusa).
Pozdrawiam, Niah.
Czasami obawiam się tych smaczków - no wiesz, to trochę dziwne, że ja o nich nie wiem, a o nich piszę...
UsuńDlatego lepiej, że nie są :D (Swoją drogą u ciebie byli i Hogwart przetrwał - podejrzana sprawa ^^)
Właśnie! Święta racja, niestety.
To jak z błędami - ty ich nie widzisz, ale ktoś inny zauważy. Smaczki działają tak samo, z tą różnicą, że są zabawne.
UsuńAle u mnie obaj byli w Slytherinie + Syriusz był rozdzielony od reszty Huncwotów. Bo gdyby Reg od pierwszej klasy miał być otoczony przez kolegów Syriusza i brać z nich przykład... Huncwoci wychowaliby szatana.
Pozdrawiam, Niah.
Błędy też bywają zabawne :D
UsuńNo w Slytherinie, ale razem, a i Syriusz jakoś się z resztą kumplował. Właściwie to wszystko wina Rega, bo był zazdrosny o brata i nie chciał się znać z resztą Huncwotów :P A może to i lepiej?
Reg wiedział, że kumplowanie się z Huncami byłoby złe... A na pewno jakaś wyższa instancja wiedziała, że to byłoby BARDZO złe i opłakane w skutkach, więc trzeba było temu problemowi zaradzić.
UsuńI wtedy powstała zazdrość.
Pozdrawiam, Niah.
Imperatyw Narracyjny! Chociaż raz przysłużył się dobru świata xD.
UsuńTaak, a wcześniej niebo, ziemia i Hogwart, co? Normalnie to jakiś mit... czy coś ^^
WYBACZWYBACZWYBACZ!
OdpowiedzUsuńCzytnęłam tę nocię już 24.12, ale na telefonie, z którego nie da się wysyłać komentów (tak. Mój telefon jest głupi).
Dziś internet na komputerze zaczął działać więc od razu wchodzę na Rant i na Rok z Huncwotami (polecam, Frank pisze świetnie ;P )
Spóźnione życzonka świąteczne: Dużo zdrowia, szczęścia, weny, sukcesów, ŚNIEGU (u nas jest :D) i tego co najlepsze!
A teraz koment.
Cóż... Teraz egzaminy to nic, a potem wkuwają na dwa dni przed ;)
Wow, James taki kapitan ;D Jego marzenia! Sprytny pomysł z tą kartką xD
Remus taki lojalny ;P
Biedny Syriusz xD Być zkazanym na takiego durnia jak James xD
Głupi James T-T Niech on ją weźmie do tej drużyny!
No. I mądry Syro xD
Aikeeen... *złowieszcza twarz* On mi coś śmierdzi...
Wow Syriusz na schadzki ;) Ciriana taka wow xD
Wg mnie Łapa powinien powiedzieć o Ciri przyjaciołom, ale prosić o dyskrecję. To jego przyjaciele, nigdy się od niego nie odwrócą! Jak on mógł tak pomyśleć?
A ja i tak nie lubię Ciriany xD No wybacz, ale ja jej jakoś nie trawię :/
Czekam na notkę z Nocą Duchów ;P
Ooooh... Jak homantysznie!
Lord Vielemord? Cóż za zuy człek! xD
No. Popieram Ciri. Powinien pogadć z Regiem. To w końcu bracia.
Ou, Cannie ma faceta! Cannie ma faceta! :DDD
Syriusz jest głupi :I Can może robić ze swoim życiem co chce, Łapa nie jest niańką!!!
Lubię Caradoca xD
Syr ma za swoje! xD
Ou, eliksssssiry... Sss... Dom Węża popiera xD
Biedny Caradoc :I
A zresztą.. Szkoda mi Severusa. Jak czytałam pierwsze część HP to takie: Jeny, ale ja go nienawidzę! A jak w VII części te wspomnienia... ;__; Jednak Go lubię xD
Biedna Evanss...
Dobra. Czekam na notkę z Nocą Duchów, Szczęśliwego Nowego Roku i weny życzę ;)
O! I zauważyłam błąd. w ostatnim zdaniu:
"Wieczorem Huncwoci przystąpili do realizacji panu, który miał zapewnić najlepszą Noc Duchów z dotychczasowych. " planu, nie panu :)
Pozdrawiam i czekam na Noc Duchów :D
~Chomik
U mnie też spadł śnieg jakoś dwa dni po Wigilii, ale spadł xD I tobie najlepszego i szczęśliwego nowego roku ;)
UsuńOj no Jim się przejął stanowiskiem i takie tam, a ty go tak zwyzywałaś - biedny, teraz zamknie się w sobie ^^
A jak ty powąchałaś Aikena? Ktoś mi tu do opowiadania wchodzi cichcem... Chlip, nikt nie lubi Aikena (oprócz mnie), jestem osamotniona.
To Syriusz, po głowie chodzą mu dziwne rzeczy - co ja poradzę?
Jeżeli nie lubisz Ciri - nie musisz, dla mnie jest neutralna (ale ja staram się dystansować od wszystkich bohaterów).
Ano, Syriusz uważa się za brata Cannie i "trochę" go ponosi, ale faktycznie Caradoc to chłopak Can i Syriuszowi powinno być nico do tego.
Właśnie wszyscy lubią Snape'a po 7 części (chyba jestem jedynym wyjatkiem), ale mój Snape to nie ten z czasów Harry'ego - do tego musiałby przejść przez dobrze znane wydarzenia. Słowem: nie współczuj mu, jeszcze.
Nawzajem ;)
Zaraz poprawię... ślepota ze mnie.
Pozdrawiam ;)
Boże, jestem tak bardzo spóźniona, wybaczwybaczwybacz ;___; To taki okropny okres, że na nic nie mam czasu. A jednak rozdziały pochłonęłam "na raz", jak już usiadłam. Czyli komentarz też będzie dotyczył obu rozdziałów. Chaos powstanie, pewne to to.
OdpowiedzUsuńAiken to dziwna postać. I nadal kojarzy mi się z wampirem, choć nie wiem, po cholerę mu czosnek. Może ma go to trzymać w ryzach? Albo wampiry jednak zajadają czosnek tak, jak my jabłka? (Fuj...) xD Eliksir, o którym mówi Slughorn niedorzecznie kojarzy mi się z eliksirem tojadowym z III tomu HP. No i ta niechęć Remusa zmieszana z jakimś dziwnym pociągiem... (Czemu, ile razy bym nie redagowała tego zdania, NADAL brzmi dwuznacznie? ;-; ) Chcemy więcej Aikena! A raczej jego tajemnicy. Sam Aiken też nie zaszkodzi, fajny jest. Na razie wydaje się mieć bardzo zdrowe podejście do uczenia Huncwotów Patronusa.
Ciri i Syriusz *_* Tyle Ciri i Syriusza *_* Oni są cudowni razem, gdybyś pisała bloga tylko o nich to pewnie też bym czytała, bo kupiłaś mnie tą parą totalnie, a teraz tylko dokładasz cegiełki do moich shipperskich uczuć. I nie ma mowy, że Ci sceny romantyczne nie wychodzą. To jest zarazem tak cudownie urocze, realne, nieprzesadzone i pasujące do ich wieku, że chyba popadnę w kompleksy, że ja tak nie umiem opisać. xD
Wgl. zostając przy Syriuszu, to to zdobycie książki na Nokturnie to takie fajne połączenie huncwotowatości i blackowatości. No bo z jednej strony to oczywiste posunięcie, że jak coś związanego z animagią zobaczył to to kupił, ale z drugiej mowa jednak o Nokturnie, gdzie się szlachetni Gryfoni nie zapuszczają...
Swoją drogą, to mi się podoba bardzo to, że bohaterów, których przecież polubiłam i się z nimi zżyłam, widzę czasem jako kompletnych dupków i jestem na nich zła, czego dobrym przykładem jest ta lekcja eliksirów. No bo zazwyczaj w fikach Hunce są wybielani strasznie. ^^
I last, but no least: WIEDZIAŁAM! A TY, ŻE NIEEE, A JEST ZUPEŁNIE INACZEJ, CZYTELNICY WYWALCZYLI SWOJE! XD A na serio: łiiiiii, Remus zazdrosny o Can, marzenia się spełniają. <3 I nie lubię jej chłopaka. XD Nie tylko dlatego, że Remus/Cannie forever, ale ogółem... Facet jest taki cudownie patosowaty (xD), jakby naczytał się za dużo Werterów, Romeów i innych Tristanów. Ble, nigdy takich nie lubiłam. Ale jak tylko się odzywał, to kwikałam srodze. xD Mam nadzieję, że Cannie zauważy, że facet bredzi jak potłuczony, gdy już przejdzie jej pierwsza faza zakochania. No i Remus, dziewczyno, Re-mus!
A teraz pozostaje mi czekać na to, jak wyjdzie rozmowa Syriusza z Regiem, czy w ogóle do niej dojdzie i jak bardzo Ciri chce urwać Blackowi głowę. I nawiasem mówiąc, strasznie mi było szkoda Ciri, jak mówiła o Ślizgonach. Fajnie to budujesz, lubię, kiedy nie każdy Ślizgon stawia sobie ołtarz Voldka w pokoju. ;)
Pozdrawiam ^^
Rosalia
Niestety rozumiem (zebrało mi się tyle zaliczeń, kolokwiów i w ogóle, że szok, chlip).
UsuńWcześniej nic nie powiedziałam i teraz też nie powiem :P Ale szalenie… ciekawa teoria z tym czosnkiem ^^ Z tojadowym? Hm, poniekąd, ale tylko poniekąd i nie tą drogą. (Bo to zdanie miało być dziko dwuznaczne i ogólnie ble xD) O, ktoś lubi Aikena! Wydaje mi się, że oberwał głównie przez rozmowę o historii, którą chyba większość wzięła za zapychacz, niestety. Taak, żeby nauczyć Huncwota, trzeba determinacji :D.
Gdybym pisała bloga tylko o nich, zrobiłoby się cukierkowato i ktoś by zginął (bo nie umiem wytrzymać z cukrem, no niczego nie słodzę). A w ogóle to strzeliłam buraka i nie wiem, co napisać, o.
Yay, jak miło, że udało mi się przedstawić Hunców jako tych niedobrych. Bo ciągle się staram cichcem pokazywać, że tacy mili to oni nie są, a niedługo zrobią się jeszcze gorsi, niech no tylko zacznie im się nudzić ^^
To była zaiste zacięta walka i zostałam znokautowana, że tak powiem. No, chyba nikt mi tego nie zapomni… co dalej nie znaczy, że dostaniecie tę parę (bo to za dużo lukru). Jasne Caradoc jest nielubiany i to, że jest z Cannie ma z tym niewiele wspólnego, oczywiście. Ojć no, musi na coś wyrywać dziewczyny, nie każdy może na futerkowy problem :P I wcale nie ma musu na Remusa!
A to wszystko w następnym rozdziale Syriusza (bo raczej wcześniej nie uda się wcisnąć), a do tego daleko. Ostatnio mam dziwne wrażenie, że coś za dużo tych Ślizgonów opowiada się raczej przeciw Voldkowi. Może tylko mi się wydaje?
Pozdrawiam ;)
Po prostu się wkur... zdenerwuję! Co za głupi internet. Napisałam komentarz, a on zwyczajnie mi go usunął przy publikowaniu. Co za cham! Spróbuję go troszkę odtworzyć. Cóż moim zdaniem Charles to spryciula. To dobry sposób, aby ich zmotywować. Na mnie zawsze lepiej działały marchewki niż bicze. Wcale też nie dlatego, że kocham marchewki. Ale zdecydowanie łatwiej się przyłożyć do czegoś, jeżeli coś za to dostaniemy, a jak już w ogóle nam na czymś zależy, to zdecydowanie się przyłożymy. A pomoc Remusowi w trudnych chwilach, to zdecydowanie ważny cel. Musieli się troszkę natrudzić, szczególnie Pete, które zwykle miewa kłopoty z nauką. Za to Remus, chociaż niezbyt dobrze nastawiony do tego pomysłu, raczej z nauką kłopotów nie miewa. Ale mnie rozbawił Syriusz. Zachował się, jak taki ojciec ;D. Ja mu tam wcale się nie dziwię, bo Cannie to przyjaciółka i trzeba się o nią troszczyć. W dodatku ten Puchon nie ma zbyt dobrej reputacji, także kolejny powód do nieufności. Aczkolwiek jestem zadziwiona, że Syriusz tak szybko zrozumiał błąd i że nie powinien go tak walnąć. Jednak też zdziwił mnie Puchon tym, że zachęcał Cannie do pójścia z Syriuszem. Jakoś tak zgrzytnęło mi to. Bał się czy może coś w stylu:"A idź już sobie". Pewnie żadne z tych i nie powinnam się czepiać, ale jednak to robię. Jakoś mu nie ufam. Cannie ma wspólną tajemnicę z Syriuszem i może chłopak powie jej o Ciri? Chociaż on ją nakrył, więc mu tego nie powiedziała. Wcale też się nie dziwię, że o tym nie mówili. Te pierwsze miłości i wyznania są takie... takie... przyprawiają o niechciane rumieńce ;p. A ja pamiętałam o tym, że Syriusz zostawił Ciri. Zły, niedobry... aczkolwiek nie umiem się przekonać do tej Ślizgonki. Ale widać, że już Cannie chyba wybaczy Syriuszowi, nawet pamiętał o jej obietnicy. Snape to był zawsze jakiś podejrzany. Ale czy w hogwarcie nie ma mydła ani szamponu? Chyba, że to taki styl życia bez higieny. Aczkolwiek bardzo przykry styl dla osób, które chciałyby z nim pogadać. Chyba jego reakcja na Lili zbliża trochę do tej słynnej sceny. Aczkolwiek do randki Jamesa i Lili to jest jeszcze daleko, oj daleko pewnie. W sumie jest jej na razie tak mało i jakoś bardziej lubię przyjaźń, więc mi to na rękę. Aczkolwiek akurat ta para mi nie przeszkadza. A co do wyborów do drużyny to James chyba liczył na Syriusza, ale coś się przeliczył. Pozdrawiam ; )
OdpowiedzUsuńWszystkim powtarzam, że lepiej pisać w jakimkolwiek programie zamiast w okienku bloggera, bo jest perfidny i usuwa komcie :D.
UsuńTak, Charlie jest spryciarzem i uparciuchem, strasznym uparciuchem. Tak, marchewka zawsze skuteczniejsza od kija - bardzo fajna interpretacja.
Syriusz zrozumiał, że głupio się zachowywał, bo sam miał trochę na sumieni i porównywał swoją sytuację z sytuacją Cannie. Natomiast Caradoc (Puchon) całkiem dobrze wie, jak sprawić, żeby dziewczyna mu zaufała.
Snape i jego styl życia mnie rozwaliły xD. Cóż, włosy szybko mu się przetłuszczają, gruczoły łojowe za dużo produkują i tyle, a jak to jest z tym mydłem i szamponem - nie wiem, nie zaglądam mu do łazienki :P.
Randka Jamesa i Lily jest wiele kilometów przed nami. Tak bardzo nie mam ochoty brać się za tę parę...
Pozdrawiam ;)
W sumie to dobrze, lepiej nie zaglądać, pewnie też tam syf, skoro nie dba nawet o siebie. Hm... trochę Cię rozumiem, u mnie w opowiadaniach też ciężko o wątki miłosne, bo ja po prostu się do nich nie nadaję ;D. Ale od jednej próby już jakoś mi to powoli przychodzi łatwiej. Jednak przyjaźń wygrywa :). Także nie spiesz się ;). No ja zamiast pisać gdzie indziej, będę kopiować przed publikowaniem ;)
UsuńHaha dokładnie :D
UsuńPiszesz jakieś opowiadania? Jakie?
Ciągle zapominałabym, że mam skopiować, więc piszę gdzie indziej (mówiłam, że mam sklerozę? To mówię xD).
w-glab-wyobrabrazni.blogspot.com
UsuńJest tam kilka krótkich opowiadań i jedno dłuższe. Jam jest amator w pisaniu, także czegoś "wow" się nie spodziewaj ;d.