sobota, 18 kwietnia 2015

35 Zaginione ingrediencje

G
dy Walburga dowiedziała się, że Syriusz zostaje na święta w Hogwarcie, wściekła się jak nigdy dotąd. Najprawdopodobniej, jeżeli nie byłaby tak dumna, przyjechałaby do zamku, zrobiła awanturę i zawlokła syna na Grimmauld Place. Dlatego James i Syriusz dziękowali Merlinowi, że obdarzył panią Black wielkopańskim uporem, który zakazywał jej zniżania się do pewnych czynności. Mimo to w wysyłanych listach próbowała prośbą i groźbą przekonać pierworodnego do powrotu. Oczywiście Huncwotów niezmiernie bawiło drażnienie Walburgi i jej pełne wyniosłości napomnienia.
Ani James, ani Syriusz nigdy nie zostawali w Hogwarcie w czasie świąt, więc zaskoczyło ich, że tak wielu uczniów podjęło taką decyzję jak oni. Ponieważ w Wielkiej Sali pozostał jeden stół, przy którym siadali wszyscy, Huncwoci mogli poznać kilka nowych osób. Z zaskoczeniem zauważyli też, że wielu nauczycieli również postanowiło zostać i zasiąść z nimi do wieczerzy.
Kettleburn i Ladon zajmowali miejsca jak najbardziej od siebie oddalone, choć czasami wdawali się w krótkie rozmowy, żeby ukryć przynajmniej trochę, że nie przepadają za sobą. Jamesa ciekawiło, co takiego mogło wydarzyć się pomiędzy nauczycielami, że odkąd tylko pamiętał, zawsze starali się siebie unikać. Również Aiken nigdzie się nie wybierał i spędzał wieczory na długich rozmowach z sir Nicholasem. James i Syriusz spoglądali wówczas na nich z zadziwieniem, bo wydawało się, jakby byli równolatkami, Charles Aiken tak dobrze znał historię Anglii. Horacy Slughorn mówił o spotkaniach klubu Ślimaka oraz absolwentach Hogwartu, którzy wciąż utrzymywali z nim kontakt – James rzadko słyszał aż tyle przechwałek na raz. Towarzystwa chętnie dotrzymywał im także Hurkley Nott, opowiadając o ostatnio wydanych książkach mugoli oraz o ich innowacjach, jakie chciał nieco zmodyfikować i przenieść na magiczny grunt.  Akurat ten temat niespecjalnie interesował Jamesa i był nieco zły, że Nott kradnie mu przyjaciela, jednak postanowił być wyrozumiały – w końcu na święta w każdym odzywa się lepsza strona. Czy jakoś tak mówiła mama Pottera.
Syriusz ustępował Jamesowi we wszystkim i z całych sił chciał wynagrodzić przyjacielowi swoje winy. Nie żeby Potter rzeczywiście tego od niego żądał, ale skoro dawał, nie miał zamiaru odmawiać. Prawdę powiedziawszy, kłótnie męczyły go na dłuższą metę, a przy tym było mu trochę głupio, że Ciriana zerwała z Syriuszem. Oczywiście nie poczuwał się do odpowiedzialności, lecz wystarczyło mu wyobrazić sobie, jak by to wyglądało, gdy Lily rzuciła jego. Właściwie wolał sobie nie wyobrażać.
Państwo Potter wyjechali na święta do Australii zgodnie z zaleceniami uzdrowicieli. Charlus nie miewał się najlepiej – coraz częściej odczuwał ból w klatce i musiał brać silniejsze eliksiry, więc w końcu zaproponowano mu zmianę klimatu. Uzdrowiciele powoli zaczynali rozkładać ręce, brakowało im pomysłów, a to coraz bardziej niepokoiło Jamesa. Państwo Potter gotowi byli chwycić się każdej deski, żeby odwlec nieuniknione i pośpiesznie zarezerwowali świstoklik. James obawiał się tego, w jakim stanie zastanie ojca, wolał mieć pewność, że gdy wróci, wszystko znów będzie dobrze. Dlatego zdecydował się zostać w Hogwarcie, nie zniósłby patrzenia, jak tata się męczy.
Dni mijały Jamesowi i Syriuszowi na zabawach w zalegającym błonia śniegu, odwiedzinach u Hagrida oraz wędrówkach korytarzami zamczyska. Postanowili, że zwiedzą jak najwięcej słabo znanych części Hogwartu, żeby móc nanieść je na mapę, która rosła z dnia na dzień. Odkrywanie ukrytych przejść sprawiło im mnóstwo przyjemności i żałowali tylko, że nie ma z nimi Petera i Remusa.
Wreszcie przerwa świąteczna dobiegła końca. Uczniowie wrócili świeży i wypoczęci, a Huncwoci mieli mnóstwo sił na płatanie nowych żartów. Pierwszy dzień nowego semestru zaczął się wspaniale, bo Aiken powiedział im, że ich patronusy przybrały już wyraźną postać nawet w przypadku zagrożenia. Próby z boginem, które na początku wyśmiali, odniosły rezultat. Faktycznie mogli zauważyć, że postaci cielesne ich strażników przybrały określone formy, jakie nieco ich zaskoczyły. James wyczarowywał wielkiego jelenia ze wspaniałym porożem, Syriusz ogromnego psa, Remus szczerzącego kły wilka, natomiast Peter gryzonia, jakiego Aiken zidentyfikował jako szczura. Huncwoci zastanawiali się, czy może nie wyglądał bardziej jak mysz, ale Charles Aiken był przekonany, że ma rację i zawzięcie twierdził, że to szczur. Gdyby patronus Petera nie rozpływał się tak szybko, mogliby z większą pewnością powiedzieć, czym właściwie jest, jednak Pettigrew nie potrafił zmusić go, by dłużej utrzymywał konkretny kształt zamiast strzępiastej, srebrzystej mgiełki. Aiken poinformował Huncwotów, że dalsze lekcje nie są im już potrzebne i pożegnał. James trochę żałował, że skończyli dodatkowe zajęcia, bo w gruncie rzeczy lubił spędzać czas w zalatującym mieszankami ziół gabinecie.
Eliksiry były pierwszą lekcją po świętach. Niestety tym razem wywar zajmował wyjątkowo dużo czasu, którego większość składała się na ciągłe mieszanie to w jedną, to w drugą stronę. James najchętniej zaczarowałby kocioł, jednak – gdy tylko Slughorn o tym usłyszał – spojrzał na niego takim wzrokiem, że ten wolał się ewakuować. Ale Potter wciąż nie wiedział, co było złego w jego propozycji.
W klasie unosiły się kolorowe opary jasno świadczące, na jakim etapie znajdowali się poszczególni uczniowie. Mikstury powinny nabrać soczyście zielonego koloru, a mgiełka zabarwić się błękitem, jednak wciąż nikomu nie udało się osiągnąć tego efektu.
Slughorn przemieszczał się po klasie, zerkając na ważone eliksiry, jednak wydawał się dziwnie zamyślony. Nawet jego zdobiona srebrnymi wyszywkami seledynowa szata została krzywo zapięta, co nie zdarzało się dbającemu o najmniejszy szczegół Slughornowi. Przechadzając się, nauczyciel gładził sumiaste wąsy, w których coraz więcej było białych pasm. Gdy niemal minął stanowisko Huncwotów, nagle się zatrzymał, jakby zdając sobie z czegoś sprawę.
– Chłopcy, wiem, że lubicie płatać figle, jednak powinniście mieć dość odwagi, żeby przyznać się do popełnionych błędów. W końcu jesteście Gryfonami – powiedział Slughorn, od razu przechodząc do rzeczy.
– Kiedy jeszcze nic nie zdążyliśmy zrobić – jęknął James, całkowicie zszokowany.
– Panie profesorze, pochlebia nam pańskie przekonanie o naszej skuteczności, ale naprawdę nic nie zdołaliśmy zmalować – poparł przyjaciela Syriusz.
Slughorn uniósł brwi w wyrazie uprzejmego niedowierzania, jasno dając do zrozumienia, że im nie uwierzył. Przyglądał się Huncwotom przez chwilę, aż wreszcie zapytał, a z jego tonu zniknęła wszelka serdeczność:
– Wiem, że ktoś okrada składzik. Uprzedzałem was przed świętami, żebyście przestali, ale najwyraźniej uważacie, że możecie pozwolić sobie na wszystko. Albo do moich zapasów powróci skradziony sproszkowany róg dwurożca, albo porozmawiamy inaczej.
– Panie profesorze, naprawdę nic nie ukradliśmy – wtrącił się Remus. – Tym razem jesteśmy niewinni i możemy zaręczyć słowem.
– Chłopcy, ten składnik naprawdę jest mi potrzebny. Bez niego kogoś może spotkać coś złego, więc lepiej, żeby się odnalazł. Wiem, że w przeszłości puszczałem wam płazem pożyczanie ingrediencji, jednak tym razem to nie zabawa.
– Nie przyznamy się do czegoś, czego nie zrobiliśmy – butnie wypalił Syriusz, a James natychmiast go poparł.
Slughorn skrzywił się, niezadowolony i najwyraźniej nieco zły. Odszedł i przez resztę lekcji omijał szerokim łukiem stanowiska Huncwotów.
– Naprawdę tego nie ukradliście? – zapytała zdziwiona Cannie, a przyjaciele obdarzyli ją wymownym spojrzeniem. – No co? Zazwyczaj to faktycznie wasza wina.
– Nie tym razem, Can – burknął James poirytowany, że nawet Canicula nie dowierzała w ich niewinność.
– Ciekawe, do jakiego wywaru Slughorn potrzebuje tego składnika – zastanawiał się na głos Remus, wciąż mieszając i wpatrując się w delikatnie bulgoczący dekokt.
– Podejrzewasz coś? – żywo zainteresował się Peter, przestając mieszać mazistą ciecz w kociołku.
– A kto ostatnio wygląda jak duch?
– Przestań, Remus – mruknął niechętnie James. – Mówisz to tak, jakby nie interesowało cię zdrowie Aikena, jakbyś liczył na to, że kopnie w kalendarz…
– Profesor Aiken nam pomógł – wtrącił nieco nieśmiało Peter. – Nie powinniśmy odwdzięczyć mu się tym samym?
– Pete, przecież wiesz równie dobrze jak ja, że kradzieże to nie nasza działka – powiedział Syriusz, wzdychając. – My zawsze zostawialiśmy mu puszkę ananasów.
– Ale moglibyśmy dowiedzieć się, kto kradnie to coś – nie odpuszczał Pettigrew.
– I to jest myśl! – Przyklasnął James.
– Ciesz się ciszej – mruknął Syriusz, trzepnąwszy Jamesa po rozczochranej łepetynie.
– Dobrze, dobrze – jęknął James, a po chwili jego wzrok spoczął na znajomej postaci i uśmiechnął się szelmowsko. – Popatrzcie, kto tam siedzi.
Potter wskazał palcem Ślizgona, oddalonego od nich ledwie o dwa kociołki, i wszyscy z wyjątkiem Remusa wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Po chwili Huncwoci i Cannie mieli nosy w instrukcji, przeglądając ją zawzięcie. Na zmarszczonych czołach objawił się wyraz najwyższego skupienia, a po krótkiej burzy mózgów obmyślili, co dodać do kociołka Severusa Snape’a, aby wywołać najbardziej widowiskowy wybuch. Cannie przeszła obok stanowiska Snape’a i przez przypadek strąciła słoiczek z bezoarem. Oboje rzucili się do zbierania, jednak Canicula, schylając się, na sekundę zawadziła o brzeg kociołka, rozkładając zaciśniętą do tej pory dłoń. Gdy tylko pozbierali rozsypane kamyki, przeprosiła  Snape’a i pośpiesznie odeszła pod czujnym okiem Lily Evans. James zauważył, że Lily śledziła wzrokiem Cannie, kiedy wracała do stanowiska i pomachał jej z wielkim uśmiechem, jednak całą uwagę Evans nagle pochłonął Severus.
Lekcja ciągnęła się dalej, niemiłosiernie długo, aż wreszcie nadszedł czas zdania próbki eliksiru. Canicula niecierpliwiła się, przestępując z nogi na nogę i co chwila spoglądając na kociołek Snape’a. Kilkakrotnie zapytała, jak długo jeszcze, jednak James kazał jej czekać. Wreszcie, gdy Severus chciał nabrać nieco wywaru, płyn w kociołku spienił się podejrzanie i chłopak zawahał się. Nagle jego oczy rozszerzyły się i rzucił się do tyłu, dosłownie w ostatniej chwili ciągnąc za sobą Lily. Upadli, gdy z kotła we wściekłym, spienionym pióropuszu wystrzeliła mieniąca się błękitem mieszanina. Niby żywe stworzenie, substancja rozeszła się po suficie, tworząc jednolitą kolumnę i szybko stygnąc. Slughorn już unosił różdżkę, jednak wcześniej severusowa mieszanka implodowała, bryzgając na wszystkie strony skrzącym deszczem kropel.
Dumni z siebie Huncwoci oglądali całe przedstawienie zza bariery stworzonej przez Remusa. Uznawali, że za kawał spłatany Snape’owi warto dostać szlaban.
~*~
Wieczorem razem z Cannie Huncwoci pracowali nad mapą Hogwartu. Całą piątką nanosili sugestie i poprawki, a Remus różdżką kreślił linie korytarzy, komnat, schodów i tajnych przejść. James oraz Syriusz mogli pochwalić się największymi sukcesami, bo nie próżnowali przez święta, zwiedzając codziennie zakamarki zamku. Opowiadali o mieszkańcach obrazów, za którymi udało im się odnaleźć skróty lub po prostu schowki. Raz nawet próbowali wejść do gabinetu Aikena i zobaczyć, co kryje się za ramami portretu średniowiecznej kobiety, ale nakrył ich Kettleburn i pogonił, gromko się śmiejąc.
– Jeszcze tutaj, pod tą zbroją – powiedział James, wskazując odpowiednie miejsce. – Wystarczy ją przesunąć i z piątego piętra zjeżdża się do piwnicy.
– Hm, ale właściwie, jak miałbym to nanieść? – Zafrapował się Remus, marszcząc czoło.
– Nie wiem? – odpowiedział James, drapiąc się po głowie.
– Myślicie, że naprawdę jesteśmy przewidywalni? – zapytał Syriusz z niepokojem.
– Ty tak serio? – niedowierzał Peter.
– No, Evans tak gadała, a jak pomyśleć o tym, że ciągle wrzucamy Snape’owi coś do kociołka, odpowiedź nasuwa się sama.
– Lily czasami nie wie, co mówi. Więc nie przejmuj się, Syriuszu, i zajmij się czymś pożytecznym – zbył Blacka James. – Ale jak chcesz, następnym razem możemy zrobić coś innego.
– No dobrze, ale dalej mamy problem, jak nanieść wskazówki na mapę – wtrącił się Remus. – Moglibyśmy to po prostu napisać, ale zajmowałoby za dużo miejsca.
– A gdyby tak stworzyć dymki, w którym znajdowałby się tekst. Pojawiałyby się, gdyby ktoś podszedł do danego miejsca – zaproponowała Cannie, leżąc na łóżku i wisząc tuż nad ramieniem Remusa, który opierał się o jego brzeg.
– Niezły pomysł – mruknął James. – Ale czasami trzeba stuknąć w coś różdżką i lepiej byłoby gdyby taki maleńki ludzik to robił.
– Zaklęcie Nanoszalności jest strasznie trudne – burknął Peter, przyglądając się mapie.
– Ale dzięki temu będziemy mogli trwale wyrysować rozkład Hogwartu – przypomniał Remus.
– O właśnie, przypomniało mi się! – zakrzyknął Syriusz. – W święta z Jamesem znaleźliśmy Zaklęcie Homunkulusa, które pozwoliłoby nam śledzić ruchy wszystkich osób w zamku.
– Racja – poparł przyjaciela Potter. – Nie tylko widzielibyśmy, że ktoś idzie, ale również jak się nazywa. No i czar jest stały, nie znika.
– Jeżeli jest dobrze rzucony, prawda? – mruknął pesymistycznie Peter, a przyjaciele pokiwali głowami. – Zawsze musi być jakieś ale.
– Aleś ty dzisiaj marudny, Peter – fuknęła Cannie. – Uważam, że wreszcie powinniśmy jakoś nazwać tę mapę.
– Przecież to mapa, jak chcesz ją jeszcze nazywać? – zapytał James. – Edzio?
– Lepiej Merlin, będzie miała sławnego imiennika – wtrącił Syriusz.
– A może Świnka, po Hogwarcie?
– Albo Hirmendegilda, zawsze uważałem, że to piękne imię.
– Hahaha, bardzo zabawne – sarknęła Cannie, zamachując się poduszką na przyjaciół, jednak obu udało się uniknąć ciosu. – Miałam na myśli, że powinniśmy wreszcie ją podpisać. Jako autorzy.
– A to trzeba było tak od razu! – ucieszył się James. – Uważam, że powinienem znaleźć się na pierwszym miejscu.
– Chyba od końca – mruknęła Canicula.
– Dlaczego? – zainteresował się Syriusz.
– Bo moje nazwisko ładnie wygląda? Wybacz, ale twoje jest ponure.
– Dzięki, Jim. Zawsze wiedziałem, że masz jakiegoś hopla na punkcie nazwisk, ale boisz się przyznać.
– Serio chcecie się podpisać własnymi nazwiskami? – zapytał ze zdumieniem Remus.
– No przecież, że nie czyimiś – mruknęli zgodnie James, Syriusz i Cannie.
– Filch się ucieszy, kiedy mapa wpadnie mu w ręce.
Cała trójka nagle straciła animusz. James spuścił głowę, jednak już po chwili przypomniała mu się ich rozmowa, kiedy przyjaciele niespecjalnie chcieli go słuchać.
– Powinniśmy mieć pseudonimy!
– No nie, znowu to samo, James? – jęknął Syriusz. – Mówiłem ci, co sądzę o gwiazdkach…
– Jakich gwiazdkach? – zapytał Peter, który stracił zainteresowanie tematem na rzecz bloku karaluchowego.
– Właściwie to całkiem niezły pomysł – powiedział Remus.
– Naprawdę? – zdziwił się Peter, na dobre odkładając ciasto. – To znaczy: chyba nie wstydzimy się mapy? Trochę bez sensu, jeżeli nie będzie można zakpić z Filcha, gdy już ją nam zabierze, prawda?
– Pete ma rację – poparł przyjaciela Syriusz, a gdy reszta spojrzała na niego ze zdziwieniem, wytłumaczył dlaczego. – Moglibyśmy zakodować mapę, żeby odsłaniała się tylko na określone polecenie i odpowiadała określonymi słowami, jeżeli wpadnie w niepożądane ręce. Jasne, nie możemy wpaść na każdą możliwość, ale kilka osób nie powinno stanowić problemu.
– Snape – powiedział James. – Powinniśmy napisać coś dla Snape’a. Ostatnio ciągle za nami łazi, więc jeżeli zdarzyłoby się, że stracilibyśmy mapę, pewnie to on by ją przechwycił.
– Właściwie dlaczego Snape tak się wami interesuje? – zapytała Cannie, przekręcając się na bok na łóżku.
– Kto go tam wie? – mruknął wymijająco Syriusz.
– Przez Lily! – zakrzyknął James, wstając do podłogi. – Uważa, że jestem dla niego konkurencją i mogę mu ją zabrać. Boi się i słusznie.
Przyjaciele spojrzeli na Jamesa z mieszaniną rozbawienia i zażenowania, jednak nikt nic nie powiedział. Kiedyś zawsze brali te uwagi za żarty, jednak ostatnio przestały ich bawić. Potter wiedział na pewno, że nie znosi Snape’a, który nie potrafił przepuścić okazji do dopieczenia mu. Ich rywalizacja przeszła do hogwarckiej codzienności, a niektórzy uczniowie sądzili, że w jamesowych próbach poderwania Lily faktycznie kryło się coś więcej. Wcześniej James powiedziałby, że to tylko kolejny powód do zirytowania Snape’a, do zagrania mu na nosie, ale teraz… Coś się zmieniło, już nie chodziło tylko o to, żeby zrobić Severusowi na złość i James nie wiedział, czy podoba mu się ta zmiana.  Na razie wolał, żeby wszyscy sądzili, że wszystko jest po staremu, jednak przyjaciele wydawali się czegoś domyślać.
– Jasne – bąknęła wreszcie Cannie po dłuższej chwili ciszy. – Byłbyś świetnym bajkopisarzem, James. Może powinnam już iść do siebie? – Zerknęła na wiszący na ścianie zegar wykonany z zabarwionego na czerwono drewna, w który wprawiono złocistą tarczę. Dochodziła jedenasta w nocy.
– Daj spokój, Can – mruknął Potter. – Zawsze, kiedy tylko uda mi się wspomnieć o tych pseudonimach, ktoś zmienia temat. To jakieś fatum, czy co?
– Hiperbolizujesz – odparł Remus, zwijając mapę; musiał uznać, że nic więcej z nią dzisiaj nie zrobią.
– Eee? Zresztą nieważne. Moja poprzednia propozycja nie wypaliła i trochę myślałem, jakie ksywki moglibyśmy mieć. Na początku chciałem, żeby wiązało się to jakoś z naszymi nazwiskami, ale taki Garncarz brzmi jakoś mało zachęcająco.
– Cieszę się, że do tego doszedłeś… – kąśliwie bąknął Syriusz, za co dostał kuksańca w bok od Jamesa.
– W każdym razie, chyba powinniśmy skupić się na jakiejś cesze. Mogę być Mistrzem.
– Jim, nie wiem jak reszta, ale musiałbym wypić naprawdę paskudny eliksir albo dostać okropnym zaklęciem, żeby tak do ciebie mówić.
Remus, Peter i Cannie pokiwali głowami.
– Moglibyśmy skojarzyć nasze pseudonimy z patronusami – niepewnie zasugerował Lupin.
– Ha! – zakrzyknął wesoło Potter. – Wiedziałem, że tak naprawdę lubiłeś Aikena! Świetny pomysł.
Remus już otwierał usta, żeby coś powiedzieć, jednak James zatrzymał go w pół słowa:
– Dobrze, dobrze, nie musisz nic tłumaczyć. Syriusz może być psem, Remus wil…
– Właściwie, dlaczego nie chodziłam z wami na te prywatne lekcje u Aikena? – zainteresowała się Cannie, nawet nie zdając sobie sprawy, że przerwała w istotnym momencie.
Gdy tylko mrożące krew w żyłach spojrzenie Remusa dosięgło Jamesa, zamknął usta. Potter czasami zapominał, że Canicula nie wiedziała o futerkowym problemie. Prawdę mówiąc do tej pory zastanawiało go, dlaczego jeszcze nie domyśliła się prawdy. Teraz, gdy już wiedział, zagadka wydawała mu się oczywista. Nie sądził, żeby Cannie rozwiązała tajemnicę Lupina, posiadając tylko informację o formie jego patronusa, jednak na pewno zaciekawiłoby ją, dlaczego taką przybiera. Choć przecież, gdy James myślał o tym dłużej, propozycja wyszła od Remusa i sądził, że koniecznie trzeba będzie powiedzieć Caniculi, jaki kształt przybiera jego patronus.
 Chyba że chciał ją okłamać – przeszło Jamesowi przez myśl i wcale mu się to nie spodobało.
– Jakoś tak wyszło – wymijająco mruknął Peter, odpowiadając na pytanie Cannie.
– Remus mógłby być Lunatykiem – zasugerował Syriusz, który najwyraźniej chciał mieć z głowy najbardziej kłopotliwą sprawę.
– Dlaczego? – zainteresowała się Cannie. – Chyba mi nie powiesz, że w nocy lunatykuje?
– Można tak powiedzieć. Gdyby nie włóczył się po nocy w zamku, pewnie nie wiedziałby o Ciri najwcześniej ze wszystkich.
James uważnie obserwował Caniculę. Spięła się, wpatrując w Syriusza z niepokojem. Czekała na jakiś znak, chciała wiedzieć, jak wiele Black powiedział przyjaciołom, ale on wparcie unikał jej wzroku. Cannie nie mogła mieć pewności, że dzień, w którym spotkała Syriusza i Cirianę na wieży był jedynym, jaki spędzili tam razem, tak jak nie mogła mieć gwarancji, że właśnie Remus znajdował się na wieży tamtego feralnego dnia. James liczył, że Canicula powie coś więcej, jednak nagle zamilkła, uparcie siedząc cicho. Wreszcie, gdy krępująca cisza się przedłużała, Cannie – która najwyraźniej zrobiła szybki bilans korzyści i strat, a także wspomniała niedawne kłótnie między Huncwotami – powiedziała:
– Chcę wam coś powiedzieć. Tylko się nie złośćcie, dobrze? Bo mi naprawdę na nim zależy.
– Wreszcie – westchnął James, chwytając i podrzucając czerwoną piłeczkę leżącą wcześniej koło niego na podłodze.
– To znaczy… wiecie? – zapytała, a gdy Huncwoci pokiwali głowami, skierowała rozżalone spojrzenie na Syriusza unoszącego ręce w obronnym geście.
– Nie puściłem pary z ust, słowo!
– Naprawdę nic nie powiedział. – James wziął przyjaciela w obronę. – To Remus, wygląda na to, że niezamierzenie na wieży astronomicznej powstał wtedy niezły tłum. Do tej pory nie mogę uwierzyć, że się nie zmówiliście…
– Ja też – przyznał Peter.
– Myślałam… myślałam, że kiedy wam powiem, zaczniecie się wściekać i w ogóle. A Caradoc mówił, że lepiej, żebyśmy spróbowali, a później wam powiem. Ale później to ja nie chciałam, bo było mi tak głupio, że tyle czasu nic wam nie powiedziałam. Przepraszam.
Cannie, która usiadła na łóżku krzyżując nogi, gdy usłyszała słowa Jamesa, spuściła głowę, obawiając się spojrzeć przyjaciołom w oczy. Ciemnoblond loki spadły jej na twarz, a Szczota wykorzystała okazję i natychmiast usadowiła się na jej podołku, trącając łapką kosmyki.
– No, bez przesady, Can – powiedział James. – Głowa do góry. Tobie nic nie grozi. Ale powinnaś nam powiedzieć wcześniej, bo ten Dearbron to kawał niezłego drania.
– Przestań tak o nim mówić! – fuknęła na niego, natychmiast podnosząc głowę.
– O, widzisz – stwierdził Syriusz z przekąsem. – I tyle było tej całej skruchy. To nie fair, ja musiałem cierpieć przez prawie dwa miesiące. Gdzie tu sprawiedliwość?
– Może, gdybyś był dziewczyną… – mruknął James, sugestywnie poruszając brwiami, a Syriusz i Canicula rzucili w niego jaśkami. – Ała! Chciałem powiedzieć, że on jest po prostu za brzydki i musiałem mieć od niego trochę spokoju. A w ogóle, dlaczego ciągle to ja obrywam poduszkami?
– Następnym razem możesz dostać urokiem? Chcesz? – zapytała Canicula, parodiując wcześniejszy gest Jamesa.
– Nie. Jesteście zboczeni – odpowiedział James i złożył dłonie na piersi, wykrzywiając usta w podkówkę.
– Kto magią wojuje, od magii ginie – stwierdził z uśmiechem Remus.
– Ale że co?
Nikt nie odpowiedział na pytanie Pottera, zamiast tego wszyscy się roześmiali.
Po kilku niepowodzeniach – w których skład weszły: Ogon, Futrzak, Nochal, Wąchacz, Pan Podsłuch oraz Pchlarz – Syriusz w końcu został Łapą, choć wciąż wydawał się chować urazę za Drzewooblewajca. James proponował o wiele trafniejsze pseudonimy dla siebie, jednak ostatecznie Huncwoci i Cannie uparli się na Rogacza i niewiele miał do gadania. Mówili, że to ze względu na Lily i na to, że tyle lat próbuje, a wciąż mu się nie udało na pewno dlatego, że już kogoś ma i zdradza Jamesa. Potter wcale nie uznał tego za zabawne, bo zezłościła go sugestia, że jest ktoś, z kim Lily umawia się za jego plecami. Niespecjalnie przejmował się tym, że właściwie nie ma prawa nazywać się jej chłopakiem, uważał, że za tyle lat proszenia zasługuje na choć trochę wierności. Z Peterem mieli największy problem i wśród wielu sugestii – takich jak Łasuch, Szczurek, Gryzoń, Wszystkojad, Ogoniarz, Karaluch, Maleństwo i Pyszczek – wreszcie postawili na Glizdogona. Co prawda Canicula nie mogła przeboleć, dlaczego właściwie nie chcieli się zgodzić na Różusia – twierdziła, że szczury mają śliczne różowe noski – ale nikt nie miał ochoty jej tłumaczyć, że to zbyt „dziewczyńskie”. Największy problem pojawił się na końcu, gdy Cannie stwierdziła, że także powinna zostać wpisana jako autorka mapy. Huncwoci próbowali jej wytłumaczyć, że to dla jej dobra, że lepiej, żeby Filch nie mógł jej z nią powiązać, ale nie dała się zbyć i ostatecznie wyszła obrażona na cały świat.
Gdy tylko drzwi zamknęły się za Caniculą, Remus rzucił się do nich nasłuchiwać. Poczekał, aż dziewczyna zejdzie po schodach i dał znać przyjaciołom. Syriusz zanurkował pod łóżko, gdzie znajdowała się zakamuflowana księga o animagii. Huncwoci nie potrafiliby powiedzieć Cannie, że uczą się sztuki przemiany w zwierzęta – sprawa nie dotyczyła wyłącznie wyjaśnienia jej, dlaczego chcą się tego nauczyć, bo potrafiliby coś wymyślić. Ich głównym powodem był fakt, że najzwyczajniej w świecie obawialiby się o nią. Sami mogli ryzykować, czuć adrenalinę, a czasami pewien dyskomfort – jak wówczas, gdy po próbach miewali problemy ze słyszeniem oraz skupieniem uwagi, co stanowiło oczywisty efekt błędnej przemiany – ale Caniculę traktowali jak młodszą siostrzyczkę i nie mogliby narazić jej na żadne niebezpieczeństwo. James zdawał sobie sprawę, że są hipokrytami, jednak jakoś nie przeszkadzało mu to spać spokojnie jak dziecko.
Ostatnio ze względu na kłótnię, a później święta, nieco zaniechali ćwiczeń animagicznych. Gdy jeszcze złościli się na siebie, trudno im było się skupić, a z tego względu jakiekolwiek próby zwykle spełzały na niczym. Wiedzieli, że – aby zmienić postać – należy zachować absolutne skupienie.
– Aż mi głupio, że robimy to wszystko za jej plecami – mruknął Peter.
– Och, nie zaczynaj znowu, Peter – jęknął Syriusz. – Czasami jesteś za miękki, a nie mówimy jej dla jej własnego dobra.
Peter nie wyglądał na zbyt pocieszonego tą informacją. James nie pierwszy raz odnosił wrażenie, że Pettigrew ma zbyt dobre serce i faktycznie – gdyby nie spotkał jego, Syriusza i Remusa – zapewne stałby się jednym z najgrzeczniejszych uczniów. Zdarzało się, że Jamesowi było z tego powodu przykro oraz czuł się winny sprowadzenia Pettigrewa na drogę szkolnych rozrabiaków, jednak szybko potrafił odpędzić od siebie te myśli. W końcu dzięki temu, kim się stał, miał przyjaciół, którzy skoczyliby za nim w ogień, a to ceniło się wyżej niż jakiekolwiek wolne od szlabanów lata. Przynajmniej tak uważał James. 

24 komentarze:

  1. To może w rekompensacie za to, że ostatnio miałam taki okropny poślizg, dodam komentarz wcześniej (może będę nawet pierwsza?)
    Tytuł zgrzyta mi co do samej treści rozdziału, bo niby są te zaginione ingrediencje, ale tutaj bardziej o mapę i pseudonimy się rozchodzi. Przynajmniej ja mam takie wrażenie, no ale.
    Co do samych pseudonimów, zrobiły mi dzień! Były tak różne i prześmiewcze, że szczerzyłam się do monitora! Trochę się nie dziwę Cannie, że się obraziła za niedołączenie jej do mapy, chociaż też nad nią pracowała, a tłumaczenia chłopców są takie naciągane, bo i tak większość osób (czyt. nauczycieli) wie, że ona im pomaga. Po prostu chcieli zagarnąć cała chwałę dla siebie, tak to było!
    Ten rozdział niby jest z perspektywy Jamesa, ale do ostatniego akapitu tak jakby nie czuje się tego klimatu. James nie daje jakiś swoich prywatnych przemyśleń tylko relacjonuje to, jak minął dzień. Ale James ma to do siebie, że ciężko się nim pisze... cóż za dziwna postać!
    Ogólnie, widzę, że tutaj zaczyna się jakaś intryga tworzyć, bo Hunce zostały oskarżone o coś, czego nie zrobiły (chociaż sorry, podejrzenia Ślimaka nie był bezpodstawne. Ogólnie, fajnie wyszło to, że on wie, ale przymyka oko. Ślimak to taki specyficzny wąż (jakie ja tutaj herezje odstawiam!)).
    Cóż, pozostaje mi tylko życzyć dużo weny i samozaparcia przy pisaniu kolejnych rozdziałów!
    Pozdrawiam, Niah.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie jestem pierwsza. Szacun dla mnie!
      Pozdrawiam, Niah.

      Usuń
    2. Szacun, szacun - jesteś pierwsza :D.
      Tytuły rozdziałów...powiedzmy, że nie jestem w tym najlepsza. Dla mnie istotniejsze są skradzione składniki, a o mapie to mi się przez przypadek więcej napisało :P.
      Starałam się, żeby były zabawne! Pewnie, że wyrolowali Cannie, ale trochę racji mieli - póki nauczyciele nie mają w łapkach dowodu, nie mogą nic udowodnić.
      Prawda jest taka, że Jim ma najmniej przemyśleń ze wszystkich chłopaków, bo tak założyłam. Wiem, że w tym rozdziale bardziej dało się to odczuć, ale... no nie bardzo jestem w stanie cokolwiek poradzić.
      Już kiedyś to sugerowałam, ale wtedy nikt nie zwrócił uwagi... Intryga jest i to ta główna, której nie widać, bo się chowa, ale widzi mi się, że coraz bliżej do tego, żeby pokazała nos :P. Ślimak jest kochany i chłopaki też go kochają, ale miarka się przebrała i jest zły.
      Dziękuję - przyda sie na pewno ;)

      Usuń
    3. Tytuły rozdziałów to jakiś horror dla autora, więc zazwyczaj je numeruje i nie przejmuję się niczym więcej, gdy tekst nie jest zbyt długi. W takim Bezruchu lub w twoim Rancie ciężko byłoby się później odnaleźć, gdyby były same numerki, więc musimy cierpieć dla dobra czytelników :D
      Ten fragment o mapie był fajny, nawet jeżeli został doklejony w trakcie.
      "Nie ma sor dowodów, nie pójdę kiblować! Hahahaha!" Cała kadra nauczycielska musi być sfrustrowana.
      Dla Jima wszystko jest czarne lub białe. To w większości przypadków krzywdzące i dla postaci i dla otoczenia, chociaż wiem, co chciałaś osiągnąć. James, jako uczeń Hogwartu, przykładnym uczniem ani człowiekiem nie był i nawet jeżeli tutaj nikomu wielkiej krzywdy nie robi, to widać, że nie bardzo się przejmuje tymi, którzy nie są w "rodzinie, którą sam sobie wybrał".
      No to pokaż nam w końcu tę intrygę! Tak rzuć nam nią w twarz! Nie krępuj się!
      Ślimaka to chyba wszyscy lubią. Tak z przymrużeniem oka, ale jednak.
      Pozdrawiam, Niah.

      Usuń
    4. Czasami fajnie jest nadawać tytuły, ale niestety rzadko :(
      A, bo to miała być chyba bardziej animagia, ale na tą nie starczyło czasu... W każdym razie fajnie, że fajnie wyszło ^^.
      Tak, nauczyciele mają przekichane z Huncami, bo ci starają się nie zostawiać śladów!
      Otóż to i właśnie dlatego nie podchodzi mi jego perspektywa, ale jakoś ogarniać ją trzeba. James myśli, że jest tak cool i w ogóle i trudno z nim gadać xD.
      Kiedy intryga się boi, a poza tym czeka, aż jasno stwierdzicie, kim jest Aiken :P.
      Bo Ślimaka nie da się nie lubić :D.

      Usuń
    5. Tytuły za dużo zdradzają, zazwyczaj. I to jest kłopotliwe.
      Ach te ograniczenia... ale animagia niedługo wróci do gry, co? Bo to jest jeden z najciekawszych elementów!
      Wszyscy wiedzą o kogo chodzi, ale nikt nie umie tego potwierdzić.
      James, nie jest cool! Wbij to sobie do głowy! Przystań uważać, że życie kręci się wokół żartów, Smarka i Lily @.@
      Pozdrawiam, Niah.

      Usuń
    6. Też fakt, ale i tak mam wrażenie, że mało osób zwraca na nie uwagę (ja niespecjalnie xD).
      Wróci, niestety. Wcale nie jest ciekawy, jest straszny i wcale nie wygląda zachęcająco.
      Wszyscy wiedzą, ale nikt nie chce powiedzieć... Czy jestem jakaś straszna? Przecież nikogo nie ugryzłam (a przynajmniej nie pamiętam).
      Chcesz obedrzeć Jima ze wszystkiego, co dla niego najważniejsze! Przecież on bez tego nie wytrzyma...

      Usuń
  2. A tam, gadanie. Byłabym pierwsza, gdyby nie fakt, że musiałam wyjść w chwilę po tym, jak zarejestrowałam świeży rozdział. I wcale się nie chwalę. Onga, onga, onga ^^

    Całkiem sympatyczny rozdział.
    Aiken na ten moment wydaje mi się być bardziej wampirem niż wilkołakiem, skoro ma taką wiedzę o dawnych czasach. Ale to trochę absurdalny pomysł, stary Dumbel nigdy by nie zatrudnił wampira. Chociaaaż? Skoro przyjął do szkoły a potem zatrudnił wilkołaka? Ale i tak, jakieś podejrzane mi się to wydaje.
    No i ciekawe, kto potrzebuje eliksiru wielosokowego, bo jak mniemam, to do tego specyfiku ktoś buchnął róg dwurożca ze składziku starego Ślimaka? ;> Jakbym miałą teraz strzelać, to powiedziałabym, że to sprawka Snape'a. Może to głupi pomysł i powinnam raczej łączyć te wątki jakoś z Aikenem, ale moje bebechy podpowiadają mi coś innego :D Na przykłaaaaaad, że Snape będzie się próbował pod kogoś podszyć, żeby dowiedzieć się więcej na temat futerkowego prolemu Remusa.
    Albo ewentualnie wymyśliłaś jakieś inne zastosowanie sproszkowanego rogu dwurożca i zamiast warzyć eliksir wielosokowy, Slughorn chciał uwarzyć coś, co pomogłoby w tajemniczej "chorobie" Aikenowi.

    Bardzo przyjemny był ten fragment w dormitorium Huncwotów. Na miejscu Cannie porywyałabym im kłaki, gdyby mnie odsunęli od podpisania się pod mapą. Dlatego na początku trochę sceptycznie podchodziłam do Twojego pomysłu o dołączeniu jej do pracy nad mapą. W końcu podpisane były na niej cztery osoby, a nie pięć. Ale nawet z tego wybrnęłaś, choć te tłumaczenie chłopaków, że to dla jej dobra były trochę mętne. Przecież dla niej też mogli wymyślić jakiś pseudonim.
    W ogóle "Drzewooblewajca" skradł moje serce!

    Nie przekonałaś mnie natomiast patronusem Remusa. Jego wilkołacza postać była czymś, czego nienawidził i czego się w pewnym stopniu obawiał, więc nie wydaje mi się, żeby przy takim patronusie miał się poczuć bezpiecznie.
    Jak tak teraz o tym myślę, to można by się przyczepić do tego, że tak wcześnie nauczyłaś Huncwotów wyczarowania cielesnego patronusa. W książce była mowa o tym, jak bardzo trudne jest to zaklęcie i jak Wizengamot dziwił się tym, że czar udał się piętnastoletniemu Potterowi. Z drugiej strony po raz pierwszy wyszło mu to, gdy miał dopiero 13 lat, a do tego parę lat później tej samej sztuki nauczył kilku członków Gwardii Dumbledore'a. Rowling sama się w tym trochę poplątała, mam wrażenie, pisząc, że jest to zaklęcie, które opanowują jedynie potężni czarodzieje, a potem pozwalając na wyczarowanie cielesnego patronusa podlotkom.
    W każdym razie cieszę się, że chłopcy tym samym poznali swoje przyszłe animagiczne postacie i że mogą przechodzić do roboty ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam – czy to ważne kto był pierwszy? Chyba że trwa tu jakiś wyścig, o którym nie mam pojęcia.
      Znaczy, że jest w trzech czwartych wampirem, a w jednej czwartej wilkołakiem? ^^ Dumbel zatrudniłby pewnie całkiem sporo osób, o których inni pomyśleliby, że w życiu nie zostawiliby pod ich opieką dzieci.
      Hm, jakby tu odpowiedzieć… masz rację, a nawet zadziwiająco dużo racji, bo z trzech punktów dwa się zgadzają. Sproszkowany róg dwurożca raczej nie ma tylko i wyłącznie jednego zastosowania – to byłoby dość dziwne. W każdym razie jesteś na dobrym tropie, a gdyby dodać do tego wskazówki, których wcześniej szukałaś, rozwiązanie gotowe.
      Musiałam jakoś zbyć Cannie i dlatego dostała udział w mapie (mowy o animagii być nie mogło). Cóż teraz jest na Hunców bardzo zła i muszę wymyślić, jak ją udobruchać, co wydaje się dość trudne. Mogli wymyślić pseudonim, ale każdy wiedziałby, że to ona, bo tylko ona pałęcze się z Huncami, a pseudonim zapewne miałaby żeński, bo zaczęłaby się rzucać, że dyskryminacja i takie tam (i tak zacznie za to, że nie chcieli jej dopisać). Moje też!
      Em, nie zamierzałam nikogo przekonywać, to nawet nie mój pomysł, a Rowling. Wilka wzięłam z wiki i uważam, że pasuje. Patronus nie odpędzał boginów sam w sobie – był odbiciem wszystkich dobrych wspomnień czarodzieja, a jego cielesna postać , przynajmniej w mojej opinii, stanowiła zwierzęcą manifestację jego duszy (stąd mogła się zmieniać pod wpływem znaczących przeżyć). Innymi słowy: forma patronusa (tak jak postać animagicza) nie miała nic wspólnego z wolą czarodzieja (nikt nie wybierał sobie, że chce być orłem albo delfinem i nikt nie wybierał, jaki będzię jego patronus).
      Deal z nauką patronusa jest poplątany, prawda. Jednak wydaje mi się, że mając odpowiedniego nauczyciela oraz ilość czasu, zaklęcie jak najbardziej jest osiągalne, a nawet potrzebne. Wizengamot dziwił się, bo Potter był młody, ale gdyby był starszy, pewnie nie stanowiłoby to tak dużego przedmiotu zdziwienia. Huncwoci mieli nauczyciela, zaklęcia uczyli się jakiś czas, a w kanonie opisywano ich jako mądrych, stąd w takim tempie udało im się poznać zaklęcie. Mam nadzieję, ze trochę wyjaśniłam ;).
      Chyba tylko ja się nie cieszę, że „mogą przechodzić do roboty”…
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
    2. Zanim zobaczyłam Twoją odpowiedź, zerknęłam na wiki. Faktycznie, napisane jak wół, że wilk i przyszłam się tu kajać (czy tam sprostować).
      Ale i tak uważam, ze to głupota, Rowling, ty stary głuptasie... :D
      A orientujesz się może, czy jest jakaś powszechnie wyznawana teoria na temat patronusów Petera i Syriusza? Bo trochę mnie dziwi nieobecność takiej rubryki na wiki Blacka i jednocześnie uwzględnienie jej u Petera z dopisem "brak". To wygląda tak, jakby w kanonie nie potrafił wyczarować cielesnego patronusa. Nadążasz, o co mi chodzi? No bo skoro nie ma oficjalnych informacji na temat ich patronusów, to dlaczego na stronie jednego jest o tym mowa, a u drugiego sprawa jest nieporuszona? W wersji angielskiej jest tak samo. Rany, ale mam zagwozdkę na dzisiaj! :D

      Usuń
    3. Zgodnie z Twoją radą wróciłam do rozdziału 27. i czuję się jeszcze głupsza. Myślę, że wskazówka, o której wspomniałaś, rzuciła mi się w oczy, ale nie potrafię jej logicznie wytłumaczyć. Mowa o tajemniczej wypukłości na piersi Notta, czy tak? :> Pierwsze, co przyszło mi do głowy, to że jakaś kobieta się pod niego podszywa (czyżby Leta?), ale potem ten pomysł wydał mi się durny, przecież eliksir wielosokowy działał na całym ciele. Chyba że tak wolno tracił moc i choć zaczęły się pojawiać piersi, to minęło jeszcze wystarczająco dużo czasu, aby zakończyć spotkanie i nie zostać zdemaskowanym. Ponadto Leta była, cóż, roztrzepana i wybitnie nieogarnięta, potrafiłaby tak dobrze wejść w cudzą rolę? Chyba że wcześniej grała nieuważną. Zresztą, kuźwa, PO CO miałaby to robić? No nie ogarniaaaaam... Niby kotłują mi się w głowie jakieś tam domysły, ale zanim bym to wszystko ułożyła i spisała w komentarzu, minęłoby pisiont lat, a wątek byłby już rozwiązany :D

      Usuń
    4. Ale dlaczego uważasz, że to głupota? Bo nie bardzo rozumiem…
      Nie wiem, czy kiedykolwiek Rowling powiedziała coś na temat patronusów Syriusza i Petera, ale myślę, że niekonsekwencja wynika właśnie z tego, że nic nie powiedziała. To, że jeden ma rubryczkę, a drugi nie właściwie o niczym nie świadczy, bo może być tylko błędem fanów (wiele osób uważa Petera za złego przygłupa…). A może Pete w kanonie faktycznie nie umiał wyczarować cielesnego – trudno mi powiedzieć.
      Wow… mateczko, przyznam, że tego się nie spodziewałam. Wypukłość na piersi Notta to schowana butelka alkoholu :P Nott chciałby być uważany za porządnego psora, ale zostały mu uczniowskie nawyki chowania alkoholu i tak się złożyło, że pojedynek odbywał się w jego tajnym składziku z wódą. To mało być takie oczko do czytelnika, ale widzę, że wprowadza ciekawą teorię ^^. Nie wiem, czy dobrze mi się wydaje, ale zanim wieloskokowy przestał działać na dobre chyba pojawiały się mniejsze zmiany (Harry chyba zaczął gorzej widzieć, brwi Rona zrobiły się rude). No ale mogę się mylić ;). Eee tam domyślisz się – intryga jest całkiem prosta.

      Usuń
    5. No na samym początku mówiłam o tym, że jakoś zgrzyta mi ta postać patronusa i chodzi mi o to, że Rowling mogła wymyślić coś lepszego. Ale spokojnie, mam wrażenie, że jakoś tak strasznie na serio odbierasz moją głupią paplaninę... ;)
      Hahaha :D Nic innego nie rzuciło mi się w oczy poza ta wypukłością, chyba jednak nie jestem tak cwana, jak mi się wydawało.

      Usuń
    6. No mówiłaś, ale nie wiem dlaczego tak konkretnie. Bo właściwie czym mógłby być patronus Remusa? Czytelnik mój pan :D.
      Ale nikt wcześniej nie rozpracował skrytki Notta ;).

      Usuń
  3. Rozdział!
    Ah, jak ja tęskniłam za blogiem :D W weekend nie miałam jak wejść i teraz odrabiam zaległości :D
    No więc:
    Walburga czepia się Syriusza, ale mam nadzieję, że facet jakoś sobie da radę :C
    Nauczyciele się nie lubią, Nott złodziej przyjaciół, a Aiken... Pierwsza myśl? NA GACIE MERLINA, ON JEST WAMPIREM!!! O.O (A co jeśli to Volturi? xD)
    A Ciri i Syriusz? Tak musiało być, i tak jej nie lubiłam xD(sorry, Łapko ;n;)
    Hmmm. Tata Jamesa-Charles. Aiken-Charles.[Xavier-Charles, wybacz, musiałam], popularne imię, nieprawdaż? xD Ale kurczę no, niech on zdrowieje, bo będę płakać ;n;
    Patronusy-przypadeg? Nie sondze xd I KONIEC LEKCJI Z AIKENEM! Jak my z Lunatykiem będziemy odkrywać spisek? ;n;
    I ten Slughorn-błyskawice z oczu xD
    "[...] jednak wciąż nikomu nie udało się osiągnąć tego efektu." A Miszcz Eliksirów Snaypey? xD
    Panią Norris pomalowano na różowo? HUNCWOCI! Rebecca Black śpiewa? HUNCWOCI! Ktoś okrada składzik? HUNCWOCI! A oni: Ej, to nie my ;n;
    No i ktoś chory. Wyczuwam Aikena C:< A Remus jest taki mądry <3
    "[...] jakbyś liczył na to, że kopnie w kalendarz…" xDDD Remus i takie myśli? Em... Nie?
    Wiedziałam, że to Sev, a huncwoty są głupie bo eksplozja.
    Oh, i mapka :3 Jak ja ją lubię :3 Remus-"Myśl, myśl, myśl"
    No i reakcja, "Ty tak serio?''xD
    Czułam, że Can będzie miała pomysł :)
    Zaklęcie Homunkulusa? Hyhy, mów dalej^^
    EDZIO XDDDD PADŁAM XD Imiona wszystkie piękne, Hirmenegilda wymiata (to nie była Hermenegilda? A, walić to!) xDDDDD
    Ahaha, Ponury Blackie i obsesja Jamesa na punkcie nazwisk xD
    "No przecież, że nie czyimiś"xDDD
    Syriusz ZAWSZE ma dobre pomysły C:
    Ah, więc stąd wziął się ten tekst do Snape'a! Bardzo fajny pomysł, że na określone osoby będzie odpowiadać inaczej :D Podoba mi się ten Twój pomysełeł <3
    HAHA Snape taki żażdroszny o Lily xD
    AH,JAMES SIĘ ZAKOCHAŁ,NANANANANANA!
    " Hiperbolizujesz" Remus...? O.o
    James- od dziś jesteś Garncarzem, bez dwóch zdań B|
    "Wiedziałem, że tak naprawdę lubiłeś Aikena! Świetny pomysł." Zaczęłam się śmiać i mama zajrzała do pokoju i spytała, że dobrze się czuję xDD
    Ciekawe, kiedy Cannie sie dowie :O Wyobraziłam sobie ten piorunujący wzrok Remusa i aż mnie ciarki przeszły D:
    Hah, Remus Pan Lunatyk xD
    Uu, Remus powoduje zamieszaaniee xD
    Oj, Cannie, przestań się mazgaić xd
    "on jest po prostu za brzydki" XDDDD Ahahahahahah, sorry, Gwiazdko xD
    "Jesteście zboczeni." Przypomniało mi sie, jak byłam na wycieczce szkolnej i nie chciałam grać z dziewczynami w nocy w "Co wolisz?" bo uważałam, że Marika (koleżanka) jest zboczona xDDD
    DRZEWOOBLEWAJĄCA PODSŁUCHOWA GWIAZDKA XDD
    HAHA ROGACZ XD
    PETER RÓŻUŚ XDDDD Tak dziewczyńsko xD
    Cann smutałkę, bo nie ma jej na mapie xd Jakby była animagiem, to pewnie kotem xD
    Wybraziłam sobie tą scenę: Canicula wychodzi obrażona i cicho zamyka za sobą drzwi, a Remus tak superszybko się podrywa i do drzwi, waląc się przy okazji w łeb xD
    Animageły, a to wszystko dla Lunatyka <3
    "Pettigrew ma zbyt dobre serce" niech Pete się wali ;n; Nie kocham go ;n;
    "Przynajmniej tak uważał James. " taka jakby... melancholijnie smutna końcówka ;n;

    No i podsumowanko...
    1) Jestem ciekawa, co będzie z tymi składnikami I CO Z AKEENEEEEEM
    2) mapapałkę
    3) kiedy Cannie się dowie
    4) Gwiazdka <3
    5) pewnie będzie tu masa błędów
    6) skorzystałam z rady i piszę w notatniku
    7) Aiken Volturi xDD
    8) niech tata Jamesa wyzdrowieje ;__;
    9) Remus używa dziwnych słów, ale i tak go kocham
    10) mam rozkminy o Cannie.

    Chyba koniec xD
    Pozdrowienia dla kangurów!
    Chomig

    PS: Smutałkam, bo napisałam za długi komentarz D; muszę skracać ;n; limit 4096 znaków, przekroczyłam w poprzednim, miałam ponad 6000 xd
    PPS: Eh, dodaję komentarz z wczoraj, bo nie miałam czasu dodać xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. CZEMU W ANKIECIE NIE MA REMUSA?!?!?!?! Nie głosuję, bo oszukujesz ;n; Wszyscy kochają Remusa (i tak jest mój) ;n;

      Usuń
    2. Syriusz sobie poradzi, bo na razie mama nie ma jak go dosięgnąć ^^.
      Jakoś nie bardzo mogę dojść, czemu akurat po tym rozdziale pojawiają się pomówienia, że Aiken to wampir. Bo wiecie, że James jest tak dobry z historii jak Ron (albo gorszy)?
      Lubię imię Charles, ale tata Jima ma na imię Charlus. Wiem, szalona różnica :P. Nie płacz, na razie nie umrze, a później się zobaczy.
      Lunio będzie kminił w następnym rozdziale (a przynajmniej taki jest plan). Zawsze zostały obserwacje podczas lekcji OPCM.
      Snape był blisko, ale coś mu wpadło do kociołka później i lipa.
      A skąd znasz homunkulusy? Zaklęcie pochodzi ze strony o HP.
      To była Hirmendegilda – mój tata tak mówił i to jest jego wkład w opko :P.
      Hiperbolizować znaczy tyle co przesadzać, nadawać zbyt duże znaczenie. Remus jako ten mądry używa mądrzejszych słów ^^.
      Też mi się wydaje, że Cannie byłaby kotem, ale nic z tego, bo za dużo by mi się ich plątało po opowiadaniu.
      Ale źle wróżysz Remusowi – głowa by go później bolała…
      Nie umiem pisać dobrych końcówek – trzeba się z tym pogodzić, bo raczej małe szanse, że się nauczę.
      Czemu Cannie ma się dowiedzieć? Już animagia jest straszna, a jeszcze przekazywanie wieść o wilkołactwie chcesz na mnie zwalić :(. Poza tym specjalnie dlatego ominęłam młodsze roczniki, o.
      Kocham kangury!
      No nie oszukuję (przynajmniej tak bardzo) jest do wyboru ktoś inny. A tak po prawdzie, myślałam, że ankieta padnie jak poprzednia i skleroza ukradła Remusa :(. No i już nie mogę go dopisać, chlip.
      Pozdrawiam.

      Usuń
    3. A, to się cieszę, że Syriusz na razie nie zginie śmiercią straszliwą, zamordowany wzrokiem przez matkę xd
      No bo... Oj jakoś tak xDDD Ja tam nie lubię historii i nie rozumiem, jak mój wychowawca, który tego uczy, pamięta wszystkie daty x.x No dosłownie, jego spytasz o cokolwiek i wie, to nie fair ;n; Ja się na sprawdzian dat nauczyć nie umiem, a pan co? Dobrze, że nam o wojnach z goblinami nie opowiada xd
      AHA! "Państwo Potter wyjechali na święta do Australii zgodnie z zaleceniami uzdrowicieli. Charles nie miewał się najlepiej – coraz częściej odczuwał ból w klatce i musiał brać silniejsze eliksiry, więc w końcu zaproponowano mu zmianę klimatu." Tu jest Charles xd Nie wprowadzaj w błąd, zły człowiecze! Aiken Cię opętał i KAZAŁ ci zrobić tą literówkę, czy coś xD
      Yay, nie umrze :3 (Na razie xd)
      No racja, OPCM, ale zawsze te lekcje z patronusami to coś wiecęj było xd Oh, Remus w kolejnym rozdziale? :D Juhu <3 Będę kminić razem z nim xd
      Ou, biedny Snaypey xd
      Ja tam homunkulusów nie znam żadnych, ale zaklęcie ciekawie brzmi xd
      Hirmenegilda lepsza niż Hermenegilda! :DD
      Remus wiadomo, ze mądry <3 Dziękuje za wyjaśnienie, chociaż i tak domyśliłam się z kontekstu ;D
      Haha, racja, Szczota, Pani Norris i reszta kotów Hogwartu+Cannie? Za dużo xDD
      Końcówka była ok, czego od niej chcesz? ;n;
      A co, JA mam jej przekazać? Masz po prostu pecha, droga Ałtorko xD
      Kangury <3
      REMUS PŁACZE BO NIE MA GO W ANKIECIE ;n; Chociaż jakby był, to pewnie by wygrał 99% głosów (1% to Gwiazdka xD), dlatego go nie dałaś xDD
      Czekam na rozdział i rozkminy Remusa na temat Aikena!
      Chomik

      PS: W ANKIECIE KTOŚ LUBI AIKENA D:

      Usuń
    4. Lubię szperać w poszukiwaniu szczegółów do opowiadania, a i gdy miałam jeszcze historię jako przedmiot też nie sprawiała mi problemów. A może by tak jakaś nieplanowana historia magii? ^^
      Albo to literówka, albo word mnie poprawił i się błąd przemycił... To teraz pytanie: czy Aiken opętał mnie czy worda?
      Szkoda, myślałam, że może z jakiegoś anime kojarzysz, bo to tam dość częsty motyw.
      Bo zazwyczaj końcówki są jakieś takie przygnębiające, a ja nie umiem inaczej :(.
      TAK! Nigdy się nie dowie i nie będę musiała się męczyć :P.
      Zwalmy to na sklerozę - wszystko zwalam na sklerozę, więc mogę i to ;).
      P.S. Ja i ktoś jeszcze ^^. Trzeba dbać o różnorodność.

      Usuń
  4. Ja się pytam: dlaczego w sondzie nie można wybrać Szczoty?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eee... tak wyszło? Chyba następnym razem zrobię jakąś listę zawczasu i będę wiedziała, o kim zapomniałam :D.

      Usuń
  5. "– Niezły pomysł – mruknął James. – Ale czasami trzeba stuknąć w coś różdżką i lepiej byłby gdyby taki maleńki ludzik to robił. " - byłoby
    Tak w ogóle to czemu Pete miał być Karaluchem? W sensie, kto mu wymyślił taki pseudonim? Aaa bo ten blok karaluchowy, to może od niego. Ale fujj, to nie brzmi dobrze. Nawet pomijając, że to ciasto. Syriusz chociaż mógł mieć spokój od matki, chociaż pewnie wścieknie się, kiedy wróci w końcu do domu. Trudno jest patrzeć, kiedy ktoś blisko traci zdrowie, ale często okazuje, że to wtedy obecność bliskich pomaga i James chyba powinien być przy ojcu. Dzięki temu, że zostali razem na święta, w sensie Syriusz i James, to mogli nadrobić te dwa miesiące rozłąki, no i zwiedzić Hogwart. Fajnie, że ma tyle zakamarków. Aczkolwiek te ukryte przejścia i teleportacja... można nabawić się kontuzji. A co do Cannie, dla mnie to zawsze tak ciężko by było powiedzieć, że się kogoś kocha. Te rumieńce itd. Poza tym młody wiek. No, ale zdecydowanie łagodniej ją potraktowali od Syriusza. Może faktycznie ma znaczenie, że jest dziewczyną albo to, że oni też mają przed nią tajemnicę. Cóż wydziedziczenie Cannie z mapy nie jest fajnym pomysłem, bo też należy do huncwotów, ale trzeba jakoś wybrnąć z tego, że na mapie jej nie było ;p. Albo dodać ją i później by się usunęła jakoś, ale to by musiało dojść do większej kłótni. A to nie jest za fajne. Ej, fajna by była taka mapa ;D. U nas nie można czegoś takiego zrobić, a zwłaszcza tego, żeby wiadomo było kto idzie. Bo że człowiek to jeszcze dałoby się pewnie jakoś wykryć, mamy jakieś takie ciepło w sobie, że da radę. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i to na pewno Aiken ukrada te sproszkowane rogi jednorożców!

      Usuń
    2. Dzięki za błąd ;)
      Tak, chodziło o blok karaluchowi, za którym Peter przepada – fakt, że nie brzmi najprzyjemniej :P.
      Huncwoci zawsze mają taryfę ulgową dla Cannie – przeważnie traktują ją jak młodszą siostrę, którą trzeba raczej chronić, ale chętnie również z nią psocą.
      Haha, widzę, że już jesteś chętna robić mapę w Realu :P. (Faktycznie da się specjalnymi kamerami zobaczyć światło emitowane przez dane obiekty.) Ach, Cannie jest OC i nie może być jej na mapie, a nie sądzę, żeby kiedykolwiek aż tak pokłóciła się z chłopakami. Myślałam wcześniej nad tym, czy nie zrobić jej nazwiska niewidzialnego, ale stwierdziłam, że to nie ma sensu, bo Weasleyowie pewnie by to odkryli. Dlatego Caniculi nie ma wśród twórców mapy.
      Pozdrawiam ;)
      P.S. Tak, Aiken zdecydowanie ma wiele wspólnego ze sproszkowanymi rogami, ale nie powiem co konkretnie.

      Usuń